Przejdź do treści

Źle i nie najgorzej, czyli świąteczny przegląd filmów Netflixa

a little girl sitting on a couch watching tv

Kiedy na kalendarzu pojawia się grudniowa kartka, a za oknem prószy śnieg, cały świat ogarnia wszechobecna atmosfera nadchodzących świąt. Nie pozostaje nam wtedy nic innego jak chwycić ciepły kubek, założyć skarpetki w renifery, otulić się kocem i sięgnąć po pilota w poszukiwaniu bożonarodzeniowych wrażeń na ekranie. Z pomocą zawsze przychodzi Netflix, co roku prezentując nam nowe, jednak wcale nie lepsze świąteczne produkcje. Oto tylko kilka z nich – w większości mdło-cukierkowych filmów, których wykonanie jest jak kilkukrotne zapakowanie tego samego prezentu, tylko że w inny papier.

Dziennik Noel (2022)

Fot. Netflix

Film został nakręcony na podstawie książki, jednak zdecydowanie nie zachęca do jej przeczytania. To, co mogłoby sprawdzić się na papierze, kompletnie nie zdaje egzaminu na ekranie, sprawiając, że już od pierwszych scen doskonale wiemy, co wydarzy się za chwilę. Schemat jest prosty – sławny i bogaty pisarz (oczywiście nie lubiący świąt) powraca do swojego rodzinnego domu, gdzie zupełnym przypadkiem poznaje Rachel, córkę swojej dawnej opiekunki, poszukującej jakichkolwiek informacji o swojej biologicznej matce. Wtedy też, znowu zupełnym przypadkiem, odnajdują tytułowy dziennik Noel, poszukiwanej matki i postanawiają wybrać się w podróż jego śladami.

Czyż świąteczna pora nie jest idealna na obudzenie sentymentów przeszłości? Wszystko w tym filmie wydaje się perfekcyjne – okoliczności, bohaterowie, a zwłaszcza ich wygląd, nawet po nocy spędzonej w (nieogrzewanym!) samochodzie. Niestety, podobnych błędów logicznych i banalnych rozwiązań odnajdziemy tu od groma – wszystko, co dzieje się na ekranie, ma służyć popychaniu i tak trzymającej się na słowo honoru fabuły bez względu na rażące niedociągnięcia. Mimo wszystko przymykamy na to oko, a może nawet dwa w drzemce pomiędzy kolejnymi przydługimi spojrzeniami w oczy bohaterów, w nadziei na ciekawe albo przynajmniej trochę emocjonujące zakończenie. Co jednak dostajemy w zamian? Prawie że zupełne zignorowanie głównego wątku i najbardziej typowe z możliwych zakończenie dramatu romantycznego z dodatkiem kiczowatego chwytu, który można było przewidzieć w pierwszych minutach filmu. Ale to nieważne, bo przecież świąteczna magia miłości unosi się w powietrzu, a dookoła święcą gwiazdy i pada śnieg. Dostaliśmy zatem to, co chcieliśmy, może nie w najlepszym wydaniu, ale przynajmniej bez otoczenia pełnego nadmiaru brokatu, światełek i rozśpiewanych pozytywek, jak to zazwyczaj bywa w tego rodzaju świątecznych produkcjach.

Święta z Tobą (2022)

Fot. Netflix

Oglądanie tego filmu nie zalicza się już nawet do kategorii „guilty pleasure”. Nie ma tu mowy o absolutnie żadnej przyjemności z seansu, a nawet ani krzty rozrywki czy cieniu humoru. Półtorej godziny tego „dzieła” przeżywa się podobnie jak najnudniejszy wykład, z tą różnicą jednak, że co jakiś czas (albo niemal cały czas) zostajemy zalani falą rozczarowania zmieszanego z zażenowaniem. Zresztą, czego można się spodziewać po filmie z następującą fabułą – wypalona, światowej sławy piosenkarka jest zmuszona przez wytwórnię do stworzenia świątecznego przeboju i pod wpływem poszukiwań świątecznej inspiracji, postanawia spełnić marzenie swojej 15-letniej fanki, odwiedzając ją w małym, podnowojorskim miasteczku. Wizyta przedłuża się ze względu na śnieżycę, a w tym czasie Angelina, bo tak nazywa się nasza artystka pop, poznaje tradycyjną, latynoską rodzinę dziewczynki, a przede wszystkim jej ojca – owdowiałego nauczyciela muzyki w średnim wieku. Mężczyzna okazuje się nieocenioną pomocą przy tworzeniu świątecznego hitu, a jak można się łatwo domyślić, nie jest to jedyna rola, jaką wypełni w życiu protagonistki.

Cały film dąży więc ku złączeniu dwóch złamanych serc bohaterów, którzy nakreśleni piętnem fatalnego scenariusza i wyskrobanych na kolanie dialogów, nie mają między sobą żadnej chemii. Tak jak pierwsza część filmu skupiająca się na presji przemijającej sławy przeplatanej z komediowymi wstawkami jest do zniesienia, tak druga nagle staje się pełnym powagi i ckliwości dramatem miłosnym, w który po prostu nie da się uwierzyć. Film ten w dość dużych fragmentach traktuje się zbyt poważnie, jak gdyby zapominając o tym, że miał być zwykłą pstrokatą komedią romantyczną z elementami musicalu. Niestety, kwestia muzyki również jest tu godna politowania, a wielki przebój, na który czekamy cały seans, okazuje się być zwykłym à la latynoskim popem z dodanym efektem dzwoneczków w tle i akompaniamentem pianina, tylko po to żeby wybranek-nauczyciel mógł się czymś wykazać. Święta z Tobą miało potencjał bycia kolejnym przedświątecznym wypełniaczem czasu przed telewizorem, natomiast przez ewidentną niedbałość można go określić jedynie jako bolesny festiwal filmowej żenady.

Niezapomniane Święta (2022)

Fot. Netflix

Zdecydowanie najbardziej typowy z tegorocznych świątecznych produkcji Netflixa. Mamy tu zimowy krajobraz zachodnioamerykańskich gór, bogato przystrojone małe miasteczka i wszechobecną magię świąt niosącą istne cuda. Takim właśnie cudem, na którym opiera się cały film, jest przemiana głównej bohaterki. Sierra, rozpieszczona córka zamożnego właściciela luksusowego hotelu, nie ma planu na swoje życie, a pustkę tę wypełnia beztroskim materializmem i pustą relacją z (okropnie przerysowanym) influencerem. Los głównej bohaterki drastycznie się zmienia, gdy ta ulega wypadkowi w górach i traci pamięć. Na szczęście, zostaje uratowana i przygarnięta przez właściciela (oczywiście wdowca) prawie upadłego hotelu w pobliskiej miejscowości.

Pod wpływem czasu spędzonego w resorcie (który jak na bankructwo całkiem nieźle się trzyma) dziewczyna tworzy swoją nową, „normalniejszą” tożsamość, antagonistyczną do tej poprzedniej. Choć po wielu dniach nadal nie pamięta, jak się nazywa, na skutek czynności codziennego życia zaczyna przypominać sobie te najbardziej istotne cechy dawnej osobowości jak np. to, że nie jada bekonu. Zdaje się również, że położone obok siebie miasteczka znajdują się w zupełnie innych strefach czasowych, gdyż pomimo mijających dni, nikt nie trudzi się poszukiwaniem naszej bohaterki, do czasu, aż jest to potrzebne do zamknięcia fabuły. Oczywiście, świąteczna komedia romantyczna byłaby niczym bez miłosnego wątku i Świętego Mikołaja, tak więc oba te elementy występują tu w pełnej krasie, a nawet finalnie są ze sobą powiązane (szok!). Jest też cudowna przemiana i dostrzeżenie najważniejszych wartości w życiu, więc kolejny punkt w przepisie na komedię świąteczną można uznać za odhaczony. Mimo tego, że film wypełnia mnóstwo lekko żenujących komediowych wstawek, drewniane aktorstwo (choć dobrze jest widzieć znów Lohan w dobrej formie) i logiczne nieścisłości, spełnia niezbyt wygórowane oczekiwania widza, a przynajmniej nadmiernie ich nie nadwyręża.

Święta, Święta i … znowu Święta (2020)

Fot. Netflix

Jest to co prawda film sprzed dwóch lat, natomiast umieściłam go w tym zestawieniu ze względu na kraj produkcji inny od tego amerykańskiego. Brazylijska komedia świąteczna zdecydowanie wyróżnia się na tle swoich „anglojęzycznych braci” również pod względem dopracowania i konceptu. Oparty jest na znanej wszystkim Opowieści wigilijnej, jednak w bardziej współczesnej odsłonie. Jorge, który nienawidzi Świąt, czym terroryzuje resztę swojej rodziny, jest zmuszony budzić się codziennie w wigilijny dzień, nie pamiętając tego, co działo się przez resztę roku. Wraz z upływem lat (a w mniemaniu mężczyzny dni) otrzymuje on wgląd w swoje przyszłe życie naznaczone błędami, które popełnił. Tragiczne i niezwykle wzruszające końcowe wydarzenia sprawiają, że mąż i ojciec może na nowo docenić to, co w życiu najważniejsze i dostać od losu kolejną szansę.

Mimo pouczającego i ważnego morału, komedia ciągle pozostaje komedią, sprawnie przeplatając gdzieniegdzie humorystyczne wstawki i motywy, które bardzo dobrze balansują ładunek emocjonalny filmu i sprawiają, że nie jest on zbyt „ciężki” w odbiorze. Nieliczne mankamenty i słabsze rozwiązania można wybaczyć i śmiało powiedzieć, że jest to jedna z lepszych, lekkich, ale wcale nie głupich świątecznych komedii w ofercie Netflixa.

Jeszcze przed Świętami (2022)

Fot. Netflix

W zestawieniu, nie mogło oczywiście zabraknąć polskiego akcentu. Jeśli myśleliście, że jedyne polskie filmy świąteczne to te z białym plakatem i Karolakiem w roli Mikołaja to prezentuje przed Wami całkiem niezłe odstępstwo od tej reguły. Jeszcze przed Świętami to mało zabawna, ale całkiem wciągająca komedia romantyczna bez lukru i świecidełek, za to z dość nietypową linią fabularną. Trzydziestoletnia kurierka, sama wychowująca (rozkosznego) synka, staje się ofiarą złośliwości współpracownika, przez co dostarczone przez nią paczki zostają podmienione. W rezultacie bohaterka musi naprawić sytuację w wigilijny dzień, nie unikając wszelkiego rodzaju przygód i… towarzystwa jednego z klientów, któremu bardzo zależy na odzyskaniu swojej przesyłki.

Wątek miłosny choć oczywisty, wcale nie ma tradycyjnego przebiegu, a finalnie – nawet trochę zaskakuje. Co najlepsze, nie jest on tu jedyną prezentowaną historią, gdyż otrzymujemy również kilka całkiem interesujących wątków pobocznych. Podtrzymujący ciekawość montaż przeskakuje między wątkami, skutecznie zapobiegając typowej, rom-comowej nudzie. Przeciętna i momentami wymuszona gra aktorów jest do wybaczenia ze względu na nietypowość i świeżość obsady, a techniczne usterki (jak przystało na polskie kino, zwłaszcza te dźwiękowe) nie przeszkadzają aż tak bardzo. Można przyznać, że na naszym rodzimym podwórku powstał całkiem przyzwoity świąteczny film, stanowiący potrzebny oddech ulgi po kolejnej premierze (chyba już dwudziestej części) komedii zaczynającej się na Listy, a kończącej na M. Tak niewiele, a cieszy.

Spragnieni przedświątecznej rozrywki z pewnością zdołamy odnaleźć dla siebie w miarę wartościowy i przyjemny seans, jednak wpierw będziemy zmuszeni przekopać się przez lawinę tandety, żenady i powtarzalności. Próbować zawsze warto, ale może czasem wystarczy po prostu wrócić do tego, co znane i kochane, czyli po raz setny uśmiechnąć się do zdziwionej twarzy Kevina lub romantycznych historii z To właśnie miłość. Klasyka nigdy nie zawodzi, dlatego ja na pewno zrobię tak również i w tym roku.

O autorze

Studentka polonistyki na Uniwersytecie Warszawskim. Zafascynowana literaturą, szczególnie jej twórczą i życiodajną właściwością opowiadania świata. W czasie wolnym amatorka rysunku i tenisa.