Na mecz AMP Futbolu w niektórych częściach globu przychodzi nawet 50 tysięcy widzów. Piłkarze podróżują po całym świecie i rywalizują ze sobą w prestiżowych turniejach o tytuły mistrzów Europy i Świata. Zainteresowanie tą dyscypliną rośnie z każdym rokiem, natomiast do grona ambasadorów zmagań dołączają kolejni sportowcy – a to dopiero początek.
Bramka pada w 37 minucie – dzięki niej Polacy prowadzą z Rosją, a od brązowego medalu Mistrzostw Europy dzieli ich zaledwie 13 minut. Radość po golu biało-czerwonych nie może trwać długo; defensywa musi wrócić do poprzedniego ustawienia, trener pokrzykuje i motywuje piłkarzy, aby wykrzesali z siebie resztki sił. Nie jest łatwo. Niecałe 20 minut później – po sześciu minutach doliczonego czasu gry – wybrzmiewa ostatni gwizdek w tym spotkaniu. Polscy piłkarze odrzucają kule i wpadają sobie w ramiona. W górę leci konfetti, a to, na co każdy z nich ciężko pracował przez ostatnie kilka lat, staje się faktem: oficjalnie zajmują trzecie miejsce na Mistrzostwach Europy AMP Futbolu! W pomeczowym wywiadzie trener zwycięskiej ekipy, Marek Dragosz, mówi łamiącym się głosem: „Właśnie tak spełniają się marzenia”.
Narodziny za oceanem
AMP, a w pełnej nazwie Amputee Football, to nietypowa odmiana piłki nożnej – po murawie z pomocą kul biegają zawodnicy – w przypadku tych z pola – bez kończyny dolnej – a jeśli chodzi o bramkarza – górnej. Korzeni tej dyscypliny należy szukać w Stanach Zjednoczonych. To właśnie tam w 1980 r. grupa narciarzy z niepełnosprawnością głowiła się nad tym, jak utrzymać swoją formę fizyczną także latem. Pewnego razu skrzyknęli się na osiedlowym boisku, rzucili między siebie futbolówkę i zagrali. Najpierw jeden mecz, a później – gdy zorientowali się, że taka forma aktywnego spędzania czasu jest niemal równie pochłaniająca jak sport, który uprawiali zawodowo – zaczęli spotykać się dwa lub nawet trzy razy w tygodniu, angażując w to coraz więcej osób.
Z czasem fenomen ten został na tyle rozpowszechniony, że na murawie nie znajdowało się już 12 zawodników, a tyle samo ile w klasycznym futbolu, czyli 22. W dodatku AMP dotarł do Salwadoru i Kanady, co wystarczyło do zorganizowania pierwszych międzypaństwowych meczów towarzyskich, a następnie Nieoficjalnych Mistrzostw Świata rozegranych w 1987 r. Kolejne imprezy odbywały się już regularnie: przez pierwsze kilka lat w USA, a w 1991 r. po raz pierwszy poza Ameryką – w Uzbekistanie.
Wyboista droga do jakości
Mimo szczytnej idei sama organizacja zawodów pozostawiała wiele do życzenia – na kolana nie powalał poziom sędziowania, zawodziły kwestie logistyczne, a na domiar złego we wszystko wkradła się polityka. W 2002 r. w Soczi doszło do konfliktu między delegatami państw, które uczestniczyły w zawodach. Pokłosiem sporu był udział zaledwie czterech reprezentacji w kolejnym turnieju.
Impas zdołano zażegnać niecałe 2 lata później, podczas mistrzostw w Brazylii. Doszło wtedy do dwóch punktów zwrotnych: po pierwsze w szranki z innymi ekipami stanęła pierwsza drużyna z Afryki, Sierra Leone, a po drugie założono World Amputee Football Federation, wprowadzając dzięki temu zupełnie nowe standardy organizacyjne. Działania federacji sprawiły, że newsy ze świata AMP Futbolu stopniowo trafiały do nawet najbardziej oddalonych zakątków globu, znacznie powiększając liczbę zainteresowanych tym sportem. W pewnym stopniu skorygowano również zasady – zmieniły się wymiary boisk i zmniejszyła się liczba piłkarzy z jedenastu w każdej drużynie do siedmiu.
Dzięki tym zabiegom dwa lata później w Turcji odbyły się premierowe oficjalne MŚ, a ilość zgłoszonych zespołów wzrosła trzykrotnie w stosunku do tej z 2003 r. Ponadto w tym samym roku w Sierra Leone zawodnicy mieli okazję rywalizować w pierwszym Pucharze Narodów Afryki w AMP Futbolu, a w roku 2008 – w pierwszych oficjalnych Mistrzostwach Europy. W następnych czterech edycjach MŚ na walkę o medale zdecydowało się aż 69 drużyn! A i ta statystyka miała się w najbliższym czasie zmienić…
AMP Futbol w Polsce
Z waszyngtońskich ulic, które należy uznać za nieformalne miejsce narodzin AMP Futbolu, przenieśmy się teraz na warszawskie „dzielnie”. Choć z tą uliczną estetyką nie ma co przesadzać – pierwsze zgrupowanie AMP futbolistów w Polsce odbyło się bowiem w nieporównywalnie lepszych warunkach niż hobbistyczne treningi narciarzy w Stanach. Do stolicy przyjechało wówczas 13 zawodników, a więc całkiem sporo jak na inauguracyjne spotkanie piłkarskich zapaleńców. Frekwencja zadowoliła organizatora przedsięwzięcia Mateusza Widłaka na tyle, że nim minęło 12 miesięcy, powołał on Reprezentację Polski, we współpracy z licencjonowanym trenerem Markiem Dragoszem. Inicjatywa rozwijała się niezwykle dynamicznie: niedługo później sztab szkoleniowy polskiej kadry zasiliło dwóch nowych trenerów i fizjoterapeuta, a na przełomie marca i kwietnia nasza drużyna narodowa zadebiutowała w Turnieju Czterech Narodów w angielskim Manchesterze. Stawiła w nim czoła Irlandii, Niemcom i Anglii, z czego z dwoma pierwszymi rywalami piłkarze w biało-czerwonych trykotach poradzili sobie wyjątkowo dobrze, w obu inkasując trzy punkty za zwycięstwo. Gorsi okazali się tylko w meczu z gospodarzami, co sprawiło, że na ceremonii zamknięcia rozgrywek stanęli na drugim stopniu podium.
Srebrny medal napędził poczynania i sukcesy kadrowiczów w następnych rywalizacjach – od tych rozgrywanych w Moskwie, Irlandii czy Hiszpanii, aż po te najwyższej rangi, czyli dwa MŚ rozgrywane w Meksyku oraz ubiegłoroczne ME, odbywające się w Krakowie. Jako gospodarze, polscy zawodnicy uplasowali się na 3 miejscu.
Ojciec sukcesu
Oprócz niebagatelnych umiejętności zawodników, nie bez znaczenia w rosnącej potędze Polski na AMP futbolowej arenie jest również zaangażowanie przywołanego już wcześniej Marka Dragosza. Gdy szukałem pierwszego trenera, nikt nie miał czasu, by przyjechać na trening. Marek za to stwierdził: „Jestem zajęty, ale przyjadę” – opowiada Mateusz Widłak na łamach Onetu. Przyznaje przy tym, że nie spodziewał się, iż jego kolega po fachu włoży w tę inicjatywę tak wiele sił i nerwów. Na ławce trenerskiej tych pierwszych nie może mu przecież zabraknąć, tych drugich nie da się z kolei uniknąć.
Marek Dragosz wielkiej kariery jako piłkarz nigdy nie zrobił, choć przez pewien czas wiązał z piłką nożną duże nadzieje. Kiedy stawiał pierwsze kroki w seniorskim futbolu, kontuzja zmusiła go do porzucenia marzeń o grze. Obrał więc inny kurs – skończył studia polonistyczne i zaczął pisać do lokalnej prasy. Po kilkuletniej abstynencji od wysiłku fizycznego na murawie, za namową swojego byłego trenera w końcu do tej aktywności powrócił. Zajął się szkoleniem bramkarzy z niższych lig – najpierw dbał o ich rozwój w Polsce, a po upływie kilkunastu miesięcy opuścił Europę na rzecz Afryki, przenosząc swoją działalność do dzielnic nędzy i na ulice, na których zamiast co ranek widzieć czeredy dzieci ciągnących do szkół, patrzył na pustkę i biedę. Te okoliczności nie zniechęciły go, wręcz przeciwnie: został tam i kilka lat z oddaniem trenował młodych adeptów piłki, a po powrocie do Polski jeszcze nieraz odwiedzał tamte zakątki.
AMP Futboliści z uśmiechem wspominają, jak na pierwszym zgrupowaniu reprezentacji, gdy oprócz prowizorycznego sprzętu i chęci do gry nie mieli nic więcej, Dragosz zapowiedział, że za rok wezmą udział w MŚ. Z dzisiejszej perspektywy wiemy, że – jakkolwiek to abstrakcyjne – te słowa ziściły się jeden do jednego. Zresztą, zapowiadane dekadę temu przez trenera sukcesy międzynarodowe, wtedy traktowane jeszcze z dystansem, również znalazły swoje odbicie w rzeczywistości. Do tego stopnia, że Polacy są w tym momencie trzecią siłą na Starym Kontynencie.
– Niedługo minie 10 lat od mojego pierwszego treningu z tą reprezentacją. Jak patrzę na zdjęcia lub krótkie urywki z tamtego okresu, to wszystko wygląda jak w starym kinie. Każdy był ubrany inaczej, biegał, jak chciał, mnóstwo zawodników dopiero uczyło się poruszania. Teraz jest inaczej: w zespole jest chemia, która daje solidnego kopa. Natomiast jeśli chodzi o czysto piłkarskie rzeczy, to jesteśmy wszechstronni, zawodnicy szybko uzupełniają pozycje, wymieniają się i świetnie komunikują – podsumowuje rozwój swojej ekipy Marek Dragosz na łamach „Przeglądu Sportowego”.
Rodzima liga
Mniej optymistycznie przedstawia się kwestia rozgrywek klubowych. W Polsce w takowych udział bierze zaledwie pięć zespołów, spośród których o faktycznej stabilności finansowej może mówić jedynie Legia Warszawa. Piłkarze stołecznego klubu zdobyli do tej pory dwa mistrzostwa Polski oraz brązowy medal w Lidze Mistrzów EAFF. W przypadku sportowców innych drużyn, sytuacja jest o tyle trudniejsza, że większość spraw, takich jak dojazd na trening czy nierzadko wynajem boiska, muszą opłacać sami.
Treningi w klubach odbywają się zazwyczaj raz w tygodniu, a drużyny na ogół tworzą ludzie spoza miast, w których zlokalizowane są te zespoły. W końcu AMP Futbolistów chętnych do gry jest cała rzesza – rozsiani po różnych częściach Polski, tylko czekają, aż miejsc zapewniających im realizację własnej pasji będzie trochę więcej niż pięć.
Podstawowe zasady gry w AMP Futbol:
- drużyna ampfutbolowa liczy 6 zawodników z pola oraz bramkarza (plus gracze rezerwowi)
- czas trwania meczu ampfutbolowego to 2 x 25 minut; przerwa między połowami wynosi 10 minut
- w przypadku remisu stosuje się dogrywkę, która trwa 20 minut (dwie połowy po 10 minut). Trenerzy mają prawo poprosić o jedną przerwę w trakcie każdej połowy, która może trwać maksymalnie minutę
- zabronione są wślizgi – skutkiem jego wykonania jest rzut wolny bezpośredni dla drużyny przeciwnej
- bramkarze mogą interweniować w pierwszej kolejności tylko jedną ręką, dopiero potem nogami
- wykluczona jest gra bramkarza poza polem karnym – w przypadku złamania tej reguły drużyna przeciwna otrzymuje rzut karny, a bramkarz musi opuścić boisko
- w AMP futbolu nie uznaje się przepisu o spalonym
O autorze
Pochodzi z Krakowa, mieszka w Warszawie, studiuje prawo na UW. Interesuje się kinem, polityką i historią, sporo czyta i z zaciekawieniem śledzi wyniki rozgrywek piłkarskiej Ekstraklasy. W wolnych chwilach pisze i publikuje wiersze lub w nieskończoność odtwarza ulubione utwory na Spotify.