Cenzura (łac. censere 'osądzać’) – kontrola publicznego przekazywania informacji, ograniczająca wolność publicznego wyrażania myśli i przekonań.
Z punktu widzenia działalności cenzury można wyróżnić następujące jej rodzaje:
- instytucjonalna – w danym kraju istnieje instytucja, która zajmuje się kontrolą i dopuszczaniem do przekazu wszelkich publikacji;
- prewencyjna – polegająca na kontrolowaniu wszelkich przekazów zanim zostaną one opublikowane i na zakazie publikowania czegokolwiek bez zgody odpowiedniej instytucji cenzurującej;
- prawna – w danym kraju istnieje prawo zakazujące publikowania określonych treści pod groźbą rozmaitych kar;
- represyjna – polegająca na ściganiu, karaniu i ew. wycofywaniu z obiegu materiałów objętych cenzurą, jednak bez cenzurowania ich przed publikacją;
- wewnętrzna (odredakcyjna) – odbywająca się wewnątrz wydawnictw czy stacji telewizyjnych, polegająca na kontrolowaniu publikacji przez właścicieli mediów;
- polityczna – ograniczenia wolności słowa dotyczących polityki, szczególnie krytyki władz;
- religijna – ograniczenia publikacji krytykujących pewną religię.
Ja natomiast od siebie dodałabym jeszcze jeden rodzaj „cenzury”. Cenzura „współczesna”, cenzura „nastolatków” albo „młoda” cenzura. Wszystko dlatego, że dotyczy głównie młodzieży.
Gdy żyjemy w XXI wieku, któremu przewodzi Generacja Z, a Internet i social media coraz częściej traktowane są jako typowe miejsce publiczne, trudno byłoby o niewykształcenie się takiego rodzaju cenzury. Co kryje się pod tą specyficzną nazwą? Nasze social media ukształtowane przez osoby, które nas na nich śledzą.
Co to dokładnie znaczy?
Typowa sytuacja: poranne przeglądanie Instagrama przed wyjściem do pracy czy szkoły. W oczy rzuca nam się jakiś życiowy cytat, którym chcemy podzielić się z naszymi obserwującymi. Jednak w ich gronie jest TEN ktoś – osoba, która zawsze ma coś do powiedzenia, jeśli chodzi o publikowane przez nas treści.
„Znów powiedzą, że próbuję zwrócić na siebie uwagę.”
„Nie mogę wyglądać na smutną, bo znowu usłyszę coś przykrego na swój temat.”
„Każdy pomyśli, że jestem irytująca”
Raczej nie zliczę, ile razy zostałam zjechana za to, co publikuję na swoich social mediach. Jednak któregoś razu dotarło do mnie, że hej, przecież to moje konto. Dopóki nikogo nie krzywdzę, nie muszę tłumaczyć się z tego, co się na nim znajduje. A co ważne – od kontrolowania treści jest np. Centrum Instagrama. To ono zajmuje się treścią na wspomnianym portalu społecznościowym, a nie Darek z równoległej klasy.
To ty publikujesz treści na swoich social mediach i to ty bierzesz za nie odpowiedzialność. Jak już wcześniej wspomniałam, żyjemy w czasach, w których Twitter czy Instagram określane są mianem miejsca publicznego. W każdym miejscu publicznym obowiązują nas pewne zasady. Internet również zobowiązuje do bycia kulturalnym. Poza tym ludzie naprawdę często mogą wykorzystywać publikowane przez nas treści przeciwko nam. Cóż, taki mamy świat.
Właśnie dlatego w udzielaniu się w Internecie należy zachować pewną równowagę. Czasami warto zastanowić się, czy to, co zamierzamy opublikować, może nie obrócić się przeciwko nam. To tylko kilka sekund refleksji, a czasem zmieni naprawdę wiele.
Ludzie potrafią być okrutni, dlatego puentą dzisiejszego artykułu będą słowa Billie Eilish.
O autorze
Uczennica klasy humanistyczno-prawnej w II Liceum Ogólnokształcącym w Bydgoszczy. Stypendystka Prezesa Rady Ministrów na rok szkolny 2020/2021. Prowadząca audycję „Herbaciane historie” w OMG Radio. Przyszła dziennikarka. Miłośniczka literatury, muzyki i gier komputerowych. Perfekcjonistka. Wyczulona na punkcie wszelako pojętej nienawiści i nietolerancji.