Przejdź do treści

Wolontariusz czy turysta?

Zbliżają się wakacje, czyli dla wielu z nas czas wyjazdów. Jednak z podróżami, szczególnie do krajów tzw. trzeciego świata, często wiąże się poczucie winy. Całe szczęście biura turystyczne oferują na to rozwiązanie.

Młode pokolenie charakteryzuje duża mobilność i chęć poznawania nawet najdalszych zakątków świata. Wyjazdy do krajów rozwijających się już nikogo nie dziwią. Można powiedzieć, że ostatnimi czasy stały się nawet modne. Jednak obserwując (nawet jeśli tylko z okna pokoju hotelowego) problemy z jakimi zmaga się lokalna społeczność, do naszych wakacji może wkraść się niechciany gość poczucie winy. Tu pojawia się magiczne rozwiązanie, czyli wolonturystyka.

Świetna oferta

Wolonturystyka wg. Obserwatorium Językowego UW to zorganizowane wyjazdy do innego kraju, zwykle rozwijającego się, łączące wypoczynek i zwiedzanie z nieodpłatną pracą na rzecz lokalnej społeczności. Destynacją takich wyjazdów są najczęściej lokalizacje popularne wśród turystów, a nie miejsca, w których faktycznie potrzebna jest pomoc. W 2015 roku Reuters podał szacunkową liczbę aż 10 mln osób uprawiających wolonturystykę. Podejmowali się m.in. nauki angielskiego w lokalnych szkołach, pracy w sierocińcach, pomocy przy budowie szkół i szpitali, czy nawet pracy w placówkach medycznych. Do wykonywania powyższych czynności nie wymaga się doświadczenia, co uatrakcyjnia ofertę. Organizatorzy przekonują, że do niesienia pomocy wystarczają dobre chęci.

Pomagam czy przeszkadzam?

Uczestnikom takich wyjazdów nie można odmówić pragnienia niesienia pomocy, ale oprócz dobrych chęci często towarzyszy im ignorancja. Wolonturystyka rozwiązuje bowiem problem turystycznego poczucia winy, a nie problemy lokalnych społeczności. Te drugie może nawet spotęgować. Tak stało się w Kambodży, gdzie wolonturyści podjęli się nauki języka angielskiego w sierocińcach. Według raportu UNICEF z 2011 roku ilość takich placówek wzrosła ze 153 na 269, mimo spadku ilości samych sierot. Ośrodki te zamieszkiwało 12 tysięcy dzieci, z czego tylko 28% faktycznie była sierotami. 10% w przypadku Indonezji. Rodzice oddawali swoje dzieci do ośrodków z nadzieją, że te otrzymają solidną edukację. Tymczasowi „nauczyciele” nie byli i nie są w stanie jej zapewnić. Nie mają potrzebnych kompetencji pedagogicznych, nie wdrążają długoterminowego programu nauczania. Przyjeżdżają często na czas jednego lub dwóch tygodni, w trakcie, których nie są w stanie nawet zapamiętać imion dzieci. Można zapomnieć o zbudowaniu ważnej relacji nauczyciela z uczniem. Co gorsza, nie wszyscy „wolontariusze” mieli dobre intencje. Do pracy w sierocińcach dopuszczano przypadkowe osoby, co doprowadziło nawet do przypadków wykorzystywania seksualnego dzieci.

Cena pomagania

Na tym nie kończy się szkoda, jaką niesie za sobą „pomaganie”. Niekompetentni wolontariusze udzielają również pomocy w placówkach medycznych, w których brakuje personelu, zagrażając zdrowiu i życiu pacjentów. Amerykańska autorka oraz była Pippa Biddle opisuje swoje doświadczenia związane z wolonturystyką oraz ujawnia prawdę na temat tej gałęzi turystyki w książce „Ours to Explore”. Jako szesnastolatka wyjechała na wolontariat do Tanzanii, gdzie bez wcześniejszego doświadczenia pomagała na budowie. Konstrukcje stworzone przez turystów, jak wspomina autorka, nadawały się jedynie do rozbiórki.

Fot. hadynyah/2019

Miłosierny zachód

Przekonanie, że mimo braku kompetencji jesteśmy w stanie pomóc i rozwiązać złożone problemy lokalnych społeczności na drugim końcu świata, brzmi absurdalnie, ale jest dość popularne wśród mieszkańców zachodu. Zjawisko to zaczęto nazywać kompleksem białego zbawcy. Polega na przedstawianiu osób o białym kolorze skóry jako bohaterów, ratujących z opresji ludzi o innym kolorze skóry. Taka narracja pozbawia tych drugich sprawczości. Stawia ich w roli ofiary, która nie jest w stanie samodzielnie poradzić sobie z problemami dotykającymi jej społeczności. Powiela to uproszczony schemat myślenia, który na pewno wielu z nas słyszało, pod tytułem „Dzieci w Afryce nie mają co jeść”. Jest to spojrzenie, w tym przypadku na Afrykę – bardzo zróżnicowany, drugi co do wielkości kontynent na świecie, w sposób co najmniej uproszczony i bardzo krzywdzący.

Biały zbawca (czasem nawet nieświadomie) stawia kulturę zachodu ponad wszystkie inne. Często oczekuje wdzięczności za niesioną przez niego „pomoc” (nawet jeśli nikt o nią nie prosił). O kompleksie często mówi się w kontekście gwiazd fotografujących się na plaży w Zanzibarze lub innym turystycznie popularnym miejscu z mieszkańcami lub co gorsza z ich dziećmi. Często wysyłane są przez rodziców w miejsca pełne turystów, z nadzieją, że ci podzielą się tym, co mają. Jest duże prawdopodobieństwo, że dzieci, które są w stanie w ten sposób zarabiać, nie zostaną wysłane do szkoły, gdyż zwyczajnie się to nie opłaca. W krajach południa odsetek dzieci otrzymujących edukację już jest stosunkowo niski.

Jak pomagać?

Powiedzmy, że nasze zainteresowanie wolontariatem wykracza poza chęć podróżowania bez poczucia winy. Co zrobić jeśli faktycznie chcemy pomóc i mamy do tego kompetencje? Po pierwsze, prawdziwy wolontariat na pewno będzie ich wymagać. Oferty niewymagające żadnego doświadczenia należy omijać szerokim łukiem. Po drugie, warta zaufania organizacja będzie sporządzać raporty dotyczące efektów pracy wolontariuszy. W ten sposób wiadomo czy działania są efektywne, a zmiana widoczna. W Polsce sprawdzone organizacje pomocowe to np. Polska Akcja Humanitarna, Caritas czy Lekarze bez Granic.

Jak nie szkodzić?

Prawdziwy wolontariat może być wspaniałym doświadczeniem bez względu na lokalizację. Jeśli czujemy potrzebę niesienia pomocy warto rozejrzeć się wokół i zobaczyć, co możemy zrobić dla naszej społeczności. Nie będzie to koniec świata, jeśli na wakacje pojedziemy jako zwykli turyści. Najlepsze co możemy zrobić przed wyjazdem w nowe miejsce to zapoznać się z kulturą kraju, zasadami w nim panującymi i problemami z jakimi się zmaga. Warto również posłuchać rad bardziej doświadczonych podróżników, które w dobie internetu nie są trudne do uzyskania. Zamiast wolonturystykę, wybierzmy świadomą turystykę.

Fot.Nagłówka: Ava Bayley/ The UCSD Guardian