Przy okazji premiery „Pierwszej damy” Jolanty Kwaśniewskiej, wracamy do książki jej męża – jedynego prezydenta Polski po 1989 roku, który wygrał drugą kadencję już w pierwszej turze. Postać z czasów, kiedy polityka była inna. Choć minęło prawie 20 lat od prezydentury Aleksandra Kwaśniewskiego, według najświeższego sondażu to właśnie jego wciąż uznaje się za najlepszego prezydenta w historii. Mimo odejścia na polityczną emeryturę, Kwaśniewski wciąż nie powiedział ostatniego słowa. Wywiad-rzeka przeprowadzony przez Aleksandra Kaczorowskiego to krok w stronę szczerości – niestety dość niewielki.
Sieć nazwisk
Sięgnięcie po książkę „Prezydent” (wyd. Znak, Kraków 2023) może okazać się dla niektórych wyzwaniem. Wielu z nas po prostu nie pamięta lub nie ma prawa pamiętać prezydentury Aleksandra Kwaśniewskiego. Dwadzieścia lat to całkiem sporo czasu, a świat polityki zmienił się od tego czasu nie do poznania. Jedynie garstka osób, które były wtedy aktywnymi parlamentarzystami czy działaczami, wciąż istnieje w dyskursie publicznym. Aby ułatwić lekturę, na końcu publikacji umieszczono biogramy wspomnianych osób, które łącznie zajmują 40 stron. Historia opowiedziana w „Prezydencie” to nie tylko miejscami przelukrowana opowieść o Kwaśniewskim, ale także o jego otoczeniu: bliższym i dalszym.
Przeczytamy więc o „wielkorosyjskiej postawie” Borysa Jelcyna, o pamiętnej wizycie Elżbiety II w Polsce, o trudnych relacjach z Gerhardem Schröderem oraz o chłodnej współpracy z Leszkiem Millerem. To dopiero początek listy wielu nazwisk, które przeplatają się ze sobą, tworząc skomplikowane sieci. Czytelnikowi stawiane jest ważne zadanie nie tyle odnalezienia się w gąszczu osób, które Kwaśniewski często przytacza w swoich wypowiedziach, ale łączenia faktów. Z pewnością nie jest to pozycja dla osób okazjonalnie zainteresowanych polityką: chyba, że będą gotowe co rusz wertować kartki do końcowych biogramów (co może okazać się niewystarczające) bądź sprawdzać informacje w internecie.
Konieczność weryfikacji pewnych rzucanych naprędce anegdot czy informacji może zakłócać tryb lektury. Czasem jednak można dać się ponieść na fali narracji. Trzeba przyznać, że Aleksander Kwaśniewski ma w sobie coś z gawędziarza. Niektóre historie – szczególnie z okresu młodości – snuje w sposób naprawdę fascynujący. Nie można mu także zarzucić rozwlekłości, zresztą sam przecież przez wiele lat zajmował się dziennikarstwem.
[…] Nie chciałem odchodzić z dziennikarstwa. Lubiłem to. Miałem wątpliwości, czy zmiana ma sens. Przede mną ministrem do spraw młodzieży był Andrzej Ornat, były szef ZHP. Przyzwoity człowiek, ale co on mógł zrobić? Będąc w „Sztandarze”, bardzo krytykowałem to stanowisko; uważałem, że ono jest na pokaz, że niby coś robimy, ale to tylko plaster na problemy.
Tak Kwaśniewski opisuje powody swojego odejścia z dziennikarstwa i przejścia do świata poważnej polityki.
Partia od niechcenia
Choć polityk jest wciąż postacią raczej lubianą, wokół jego osoby narosło wiele mitów i kontrowersji. Jedynie z niewielką liczbą z nich mierzy się w książce. Kwestia jego członkostwa w PZPR zostaje podsumowana w kilku zdaniach:
Powiem szczerze: wejście do partii w 1976 roku, w Gdańsku, to nie był wielki dyskomfort. Nikt nas do tego nie zmuszał. To była sprawa środowiskowa: mnie i moim kolegom wydawało się, że dzięki kontaktom z Fiszbachem i jego otoczeniem będziemy mogli więcej zrobić. To były niekończące się dyskusje, jak reformować Polskę, jak ją zmieniać.
Dalej nieco na równi stawia dwie ścieżki kariery politycznej w czasach PRL – opozycyjną i współdziałania z komunistycznym reżimem. Wielokrotnie jednak Kwaśniewski powtarza, że owszem, był członkiem PZPR, ale jego rola miała mieć charakter marginalny:
Wiecznie powtarza się błędną opinię, że pełniłem bardzo wysokie funkcje w PZPR. A prawda jest taka, że nigdy nie pełniłem żadnej funkcji partyjnej. Nie dlatego, że ich nie oferowano, tylko dlatego, że konsekwentnie odmawiałem. […] Nie byłem przekonany ani do partii, ani do takiej działalności.
Przytacza również historię, w której odmawia Mieczysławowi Rakowskiemu, gdy ten zaproponował mu stanowisko sekretarza odpowiedzialnego za sprawy propagandy i ideologii. Miał również powiedzieć byłemu premierowi, że „partia jest nie do uratowania”. Zapytany jednak o teorie krążące wokół obrad Okrągłego Stołu, Kwaśniewski postawił tezę:
Jeśli szuka Pan końca PZPR, nie są to styczeń i luty 1990 roku, kiedy Rakowski każe wyprowadzić sztandar. Prawdziwy koniec systemu to 13 grudnia 1981 roku. Partia polityczna, która musi użyć wojska do rozwiązania konfliktu politycznego, jest zamkniętą kartą.
Tym samym ze słów Kwaśniewskiego wynika, że jest postacią zawieszoną pomiędzy, jakby chciał powiedzieć: „byłem w partii, ale nie cieszyłem się z tego”. Niechęć wobec dołączenia do raczej prawicowo zorientowanej opozycji mogła wynikać z różnicy poglądów, których jako socjaldemokrata Kwaśniewski nie podzielał. Ale wśród działaczy kontestujących władzę znaleźli się także lewicowcy – chociażby Jacek Kuroń. Kwaśniewski przechodzi na porządku dziennym z wyborem, jakiego dokonał.
Po lekturze więc trudno stwierdzić, jaki jest obecny stosunek byłego prezydenta do jego trudnej politycznej przeszłości. Nie ukrywa jej, nie unika trudnych pytań (których Kaczorowski nie zadaje zbyt wiele), ale maskuje ją siecią nazwisk, przytaczaniem anegdot czy po prostu usuwaniem się w cień.
Niewiele trudnych pytań
Aleksander Kwaśniewski sam przyznał, że planuje napisać jeszcze jedną, bardziej szczerą książkę – i dobrze, bo otwartości i uczciwości w pewnych miejscach brakuje. Próby zmierzenia się z powszechną opinią i problemem z alkoholem byłego prezydenta zostały skwitowane wymownym: „alkohol to temat na osobną książkę” oraz okraszone wspomnieniem degustacji drogich win u pewnego ukraińskiego biznesmena.
Nie przeczytamy również o jego trudnych relacjach z Leszkiem Millerem, niezbyt chętnie wypowiada sie także o aktualnej sytuacji w Lewicy: raczej daje rady z perspektywy ojca-założyciela niż rzuca oskarżeniami w stronę obecnych władz partii. Nieco przemilczana zostaje kwestia tajnych więzień CIA w Polsce, która przyczyniła się do upadku SLD, z którego ugrupowanie nigdy się nie podniosło.
To samo dotyczy sprawy willi w Kazimierzu Dolnym, w którą zaangażowany był słynny agent Tomek. Wypowiedź prezydenta w tej – umorzonej co prawda, ale wciąż wzbudzającej emocje, to zaledwie kilka zdań. Nie oszukujmy się, nie da się uczciwie i szczerze streścić tak istotnej afery w dwóch akapitach.
Coś innego
Aleksander Kwaśniewski oferuje nam jednak świeże, niedostępne w codziennej, nastawionej na sensację debacie publicznej, spojrzenie na sprawy zagraniczne: głównie związane z przeszłością. Polityk pokusił się także o ciekawe i wskazujące na dużą wiedzę komentarze w kwestiach współczesnych, wskazując na trzy – jego zdaniem – najważniejsze kierunki polityki: amerykańską, europejską i regionalną. To samo w sobie nie jest w żaden sposób odkrywcze, ale sposób, w jaki Kwaśniewski widzi przywództwo Polski na arenie międzynarodowej z pewnością należy do ciekawych i obiecujących.
Wśród poruszanych tematów zagranicznych na pierwszy plan wysuwa się kwestia Ukrainy. Kwaśniewski pełnił rolę mediatora w trakcie Pomarańczowej Rewolucji, która miała miejsce w 2004 roku, u schyłku jego drugiej kadencji. Poza tym to przecież za czasów urzędowania Kwaśniewskiego Polska zaliczyła gigantyczny skok cywilizacyjny: uchwalenie nowej konstytucji, wejście do NATO czy akcesję do Unii Europejskiej.
Miałem szczęście być politykiem i prezydentem w czasach powszechnego optymizmu. Ten optymizm się załamał na początku XXI wieku – najpierw kryzys finansowy, kryzys migracyjny, potem brexit, COVID, a teraz przez wojnę na Ukrainie i dziś trudno znaleźć optymistę, a wśród polityków jest to prawie niemożliwe.
Trudno nie przyznać racji: rzeczywistość ma kluczowy wpływ na postawy i taktyki polityków. Dlatego też Kwaśniewski nie przystaje do obecnej polityki, choć celnie zaznacza, że potencjału byłych prezydentów i premierów nie wykorzystuje się praktycznie wcale. Bez względu zaś na poglądy polityczne, osoby te przecież przez kilka lat pełniły najważniejsze funkcje w kraju, grono tego typu specjalistów jest niezmiernie wąskie.
Kwaśniewski to polityk o poglądach lewicowych, ale zupełnie inny od tych, którzy dziś reprezentują ten zestaw poglądów. Jako zadeklarowany ateista współczesnej lewicy radzi:
Nie stosujcie haseł antyklerykalnych, bo Kościół ma swoją historyczną pozycję i misję społeczną do spełnienia. Zamiast tego twarda walka o to, żeby tron był tronem, a ołtarz ołtarzem. Między nimi powinien trwać efektywny dialog, współpraca dla wspólnego dobra.
Właśnie postulat łączenia Polaków to najbardziej wyraźny symptom innej epoki politycznej. Czy jednoczenie się Kwaśniewskiemu udało? To już kwestia sporna. Jego hasło wyborcze z kampanii prezydenckiej w 2000 roku „Dom wszystkich Polska” dziś mogłoby nawet wzbudzić negatywne skojarzenia z migracją.
W oczekiwaniu na bardziej szczerą książkę Aleksandra Kwaśniewskiego uchyla on rąbka tajemnicy: fragmenty prywatnych rozmów, anegdoty, chociażby z czasów rozmów w Magdalence. To jednak za mało: po przeczytaniu zdecydowanie zostaje niedosyt i nutka rozczarowania. To zaś najlepsza zachęta do napisania kolejnej części.
fot. nagłówka: Małgorzata Kostrubiec/Gazeta Kongresy
O autorze
„Zainteresuj się polityką, zanim ona zainteresuje się tobą". Zajmuję się polityką i stale staram się zrozumieć, jak działa jej świat. Dzień bez podcastów jest dla mnie dniem straconym. Jestem studentką twórczego pisania i edytorstwa na Uniwersytecie Wrocławskim. Uważam że, w życiu najważniejsza są pasja i charyzma, które codziennie pchają nas do przodu i pozwalą spełniać marzenia.