Fot. Jakub Kamiński/East News
Od kilku tygodni polskie życie polityczne zdominowane jest przez kryzys migracyjny na granicy z Białorusią. Polską granicę szturmują tysiące migrantów, a od 1 do 25 września Straż Graniczna udaremniła 5 tysięcy prób przekroczenia granicy. Rząd PiS konsekwentnie odmawia przyjęcia przybyszów przez Polskę i prowadzi politykę nastawioną na ochronę granic państwowych. Co w takiej sytuacji powinna zrobić opozycja?
Aby udzielić odpowiedzi na to pytanie, należy je odwrócić: czego nie powinna zrobić w tej sytuacji opozycja? Moim zdaniem, opozycja powinna unikać happeningów a’la Franek Sterczewski, wzywania do otwarcia granic na imigrantów czy używania słynnego już hasła, że „żaden człowiek nie jest nielegalny”. Dlaczego nie powinna tego robić? Ze względów czysto pragmatycznych – czy nam się to podoba czy nie, polskie społeczeństwo jest negatywnie nastawione do imigrantów z krajów muzułmańskich – wiemy to przede wszystkim po doświadczeniach z roku 2015. To właśnie wtedy poparcie Platformy Obywatelskiej dla unijnego mechanizmu przymusowej relokacji uchodźców, było jedną z zasadniczych przyczyn dotkliwej porażki tej partii w wyborach parlamentarnych. Ludzie bali się uchodźców, za którymi do Polski miały rzekomo przyjść terroryzm, przestępczość i żerowanie na systemie socjalnym (a według prezesa Kaczyńskiego także niespotykane w naszym regionie świata choroby, pasożyty i pierwotniaki). A skoro się bali, to – chcąc zmniejszyć swój strach– poszli zagłosować na ugrupowania, które twardo opowiadały się twardo przeciwko przyjmowaniu uchodźców tj. przede wszystkim PiS, a także Kukiz’15 i Konfederacja. Oczywiście, możemy mówić, że strach Polaków przed migrantami był nieracjonalny i bezpodstawny. Chociaż uważam, że pewien rodzaj ograniczonego zaufania wobec imigrantów jest uzasadniony, sądzę że jest to w dużej mierze strach na wyrost. Jednak nasza świadomość tej częściowej irracjonalności strachu Polaków nie sprawi, że ten strach zniknie. Można oczywiście grać na próbę jego łagodzenia, na oswajanie Polaków z obcymi, ale zmiana postaw w społeczeństwie potrwa lata – i to tylko przy założeniu, że praca u podstaw, prowadzona przez niwelujących strach, będzie bardziej efektywna niż działania które prowadzić będą osoby ten strach podsycające. Prowadzić politykę należy zatem, biorąc pod uwagę strach i niechętną postawę Polaków wobec uchodźców i imigrantów, jako coś, co po prostu jest, jako pewną regułę gry, której nie zmienimy. Przeprowadzone niedawno sondaże potwierdzają fakt, że tendencje obecne w społeczeństwie polskim w 2015 roku są nadal aktualne. W sondażu IBRiS dla Wydarzeń Polsatu, opublikowanym w sierpniu, przeciwko przyjmowaniu uchodźców opowiadało się ok. 55% społeczeństwa, a za ich przyjmowaniem ok. 38%. Sondaż przeprowadzony w dniach 13-14 września przez Instytut Badań Pollster dla Super Expressu pokazuje jeszcze większy wynik – przyjmowania uchodźców nie chce aż 72% ankietowanych. Również ostatnie sondaże, wskazujące na wzrost poparcia dla Prawa i Sprawiedliwości, potwierdzają tezę, że Polacy migrantów nie chcą.
Jeżeli opozycja dalej będzie grać w stylu Jachiry i Sterczewskiego, to skutkiem tej gry będzie po prostu porażka wyborcza – ludzie boją się imigrantów i nie pójdą głosować na partię, która będzie głosić ich sprowadzenie. Oczywiście, zaraz jakiś moralista gotów mi wyskoczyć z krzykiem o tym, że przecież to są biedni ludzie, że ich trzeba ratować, że opozycja nie może po prostu milczeć. Ja zapytam wtedy tak – czy od slalomów Sterczewskiego na granicy uchodźcom coś przybyło? Czy nawoływanie Polaków do przyjęcia uchodźców coś daje? Zwiększa się liczba naszych rodaków chcących ich przyjmować? Uchodźcom magicznie zsyłane jest dzięki temu z niebios jedzenie i domu? Nie – skutkiem jest tylko i wyłącznie zrażenie się większości do danego ugrupowania opozycyjnego. Wydaje mi się, że Tusk rozumie, że należy się hamować i nie można krzyczeć o przyjmowaniu migrantów, bo postawienie sporu politycznego na linii PiS – przeciwnicy migrantów vs. PO – zwolennicy otwarcia granic na migrantów oznaczałoby dotkliwą porażkę jego partii. Wniosek ten wysuwam na podstawie tego, iż nie zaobserwowałem w ostatnim czasie jakiejś głośnej wypowiedzi szefa Platformy, która wzywałaby do przyjmowania imigrantów. Problem jest jednak taki, że jego współpracownicy z Koalicji Obywatelskiej zachowują się już w sposób zupełnie niezgodny z zasadami Realpolitik. W polityce liczy się nie tylko gorące serce, ale przede wszystkim chłodny, analityczny umysł.
Artykuł jest tekstem publicystycznym – zawiera subiektywne zdanie autora.
O autorze
Student. W czasach liceum laureat olimpiad z wiedzy o społeczeństwie. Zwolennik integracji europejskiej, realizmu politycznego w stosunkach międzynarodowych, państwa dobrobytu oraz rozdziału Kościoła od państwa i polityki. Oprócz polityki interesuje się filozofią, ekonomią, historią i turystyką górską.