Przejdź do treści

W obronie dziadersów

man wearing dress shirt and sunglasses

Jednym ze słów, które zrobiły największe kariery w minionym roku, był dziaders. Najkrócej: jest to osoba, która mentalnie nadal tkwi w latach dziewięćdziesiątych z pełnym dobrodziejstwem inwentarza.
Doskonale rozumiem złość (by nie użyć mocniejszych słów), która mogła nagromadzić się w ludziach z młodego pokolenia na tych, którzy po ’89 roku nadawali debacie publicznej bardzo konserwatywno-neoliberalny ton.
Problem jest, gdy po jakimś felietonie czy wpisie przedstawiciela dziadersów, np. Witolda Gadomskiego czy Waldemara Kuczyńskiego, zaczyna się rytualne obrażanie i wyśmiewanie tych osób. A to z kolei wywołuje bezproduktywną wojnę pokoleniową, w której siłą rzeczy ci panowie znajdują się na wygranej pozycji.
Są, moim zdaniem, dwa powody ku temu, by zostawić ich w spokoju.

Para, Seniorzy, Emeryci I Renciści, Wiek, Silhouette

Lewicowa empatia

Naczelną zasadą lewicy jest empatia. Tak, wiem, że to trudne, ale spróbujmy wczuć się w dziadersa. Trzymajmy się już tego Witolda Gadomskiego. Rok temu na łamach Gazety Wyborczej ukazał się jego tekst pt. „Ja, boomer, powiem wam, milenialsi, czego naprawdę możecie nam zazdrościć. Wydaje się, że oddaje on pewien rodzaj emocji, siedzący w ludziach, którzy budowali III RP:

Rok 1989 nie był huśtawką jak osiem lat wcześniej, ale coraz szybciej kręcącą się karuzelą. To, co w lutym wydawało się niemożliwe, w kwietniu stało się oczywiste, a w lipcu zbyt nieśmiałe. […] Marzyłem o tym przez trzydzieści lat i wreszcie mieliśmy Polskę, za którą sami mogliśmy wziąć odpowiedzialność. […] Polska po czterech wiekach rozejścia się z Europą, po wiekach klęsk powróciła do zachodniej cywilizacji. My, boomersi, byliśmy tego świadkami i uczestnikami.
Innymi słowy, trudno się dziwić, że schemat myślenia u ludzi ze starszych roczników może nie przystawać do dzisiejszej rzeczywistości. Tak jak dla mojego pokolenia doświadczeniem formacyjnym może być pandemia, tak ich ukształtowała walka z komuną i początki polskiego kapitalizmu. Oczywiście, nie oznacza to, że dziadersi dostają tym samym immunitet na wszystko: należy dyskutować o błędach popełnionych wolnej Polsce. Po prostu akurat od lewicy można oczekiwać więcej zrozumienia.

Gadomski? Who cares?

Jest też argument, który być może lepiej trafi do młodej lewicy. Warto zadać sobie pytanie, kogo w 2021 roku tak naprawdę obchodzi ten Gadomski i jego poglądy społeczno-ekonomiczne. Nie licząc Leszka Balcerowicza i kilku innych.
Stawiam tezę, że dla niewielu osób stanowi on jakikolwiek autorytet. Neoliberalizm, którego orędownikiem jest Witold Gadomski, powoli odchodzi do lamusa, na co wskazuje choćby fakt, że w ostatnich wyborach parlamentarnych do Sejmu weszła prawdziwie lewicowa partia Razem.
Po co więc się nim zajmować?
Ktoś może powiedzieć tak: w porządku, Gadomski to skansen, ale przecież nadal reprezentowane przezeń myślenie jest w Polsce silne. W sondażach po stronie opozycji najwięcej procent ma liberalna Platforma Obywatelska, a nie Lewica.
I ja nawet po części mógłbym się zgodzić, ale właśnie w tym tkwi sęk. Za dużo energii działaczy lewicowych idzie na (że tak się wyrażę) dissowanie felietonistów, co może jest łatwe i przyjemne, ale nieskuteczne, a za mało na przekonywanie wyborców, do tego, że ich program jest słuszny. Wybory wygrywa się na prowincjach i w miasteczkach, a nie w warszawskich redakcjach. Zrozumienie tego pozwala dopiero na dalsze kroki ku zwycięstwu.

O autorze

Licealista. W przyszłości marzy o pracy dziennikarza. Pisze również do "Gazety Młodych", lokalnego dodatku do "Gazety Wyborczej". Wstaje codziennie o szóstej rano. Nawet jak nie musi. Czyta gazety. Wyczulony na punkcie homofobii i antysemityzmu.