25 lat negocjacji, 31 państw, 710 milionów ludzi, wspólny handel wynoszący już teraz niemal 150 miliardów euro rocznie. Te liczby dotyczące umowy UE-Mercosur robią wrażenie. To jedno z największych przedsięwzięć europejskiej polityki zagranicznej, którego los rozstrzygnie się w nadchodzących miesiącach.
Geopolityczna decyzja
Układ handlowy z czterema państwami południowoamerykańskimi z bloku Mercosur – Argentyną, Brazylią, Paragwajem i Urugwajem – jest posunięciem o dużym znaczeniu politycznym. Świadczy o tym sama zawiła historia pracy nad porozumieniem, którą rozpoczęto już w 1999 roku. Obie strony miały przez ten czas różne zastrzeżenia do wzajemnej współpracy, które utrudniały rozstrzygnięcie rozmów. W bloku Mercosur skupiały się one na obawach przed przyspieszoną dezindustrializacją pod wpływem importu technologii z Unii Europejskiej. Natomiast po drugiej stronie Atlantyku przedmiot najbardziej kontrowersyjny stanowi przewaga rolników z Ameryki Południowej nad rodzimą konkurencją.
Mimo wszelkich wątpliwości negocjacje udało się sfinalizować 6 grudnia. Po stronie unijnej najbardziej na porozumieniu zależało Niemcom i Hiszpanii, a także osobiście Ursuli von der Leyen. Szefowa Komisji Europejskiej na początku swojej pierwszej kadencji ogłosiła bowiem, że wolny handel jest jednym z jej priorytetów. Z geopolitycznego punktu widzenia umowa z Mercosurem ma utrzymać silną pozycję towarów europejskich w regionie. W ostatnich latach w Ameryce Południowej coraz śmielej poczynają Chiny. Zdążyły już one przejąć od Europy przywództwo, jeśli chodzi o wartość handlu i inwestycje. Partnerzy z Ameryki Południowej również brali pod uwagę własny strategiczny interes, w którym leży posiadanie innych opcji niż handel z Pekinem. Dotyczy to szczególnie Brazylii, współpracującej między innymi z Chinami i Rosją w organizacji BRICS, niechętnej jednak przekształcaniu tej instytucji przez Chiny w formację antyzachodnią. Lula, prezydent Brazylii, obrał sobie za cel zwiększenie znaczenia swojego państwa na arenie międzynarodowej. Jak pokazuje jego wsparcie dla umowy z UE, nie zamierza jednak odcinać się od współpracy z Zachodem.
Wymowa porozumienia UE-Mercosur jest właśnie taka: to w pierwszej kolejności wyrażenie partnerskiego stosunku Europy do Ameryki Południowej i odwrotnie, a także otwarta polityka zagraniczna w momencie narastających tendencji izolacjonistycznych. Podczas gdy Donald Trump grozi wszczęciem wojny celnej połowie świata, umowa UE-Mercosur pokazuje, że da się prowadzić konstruktywny dialog. Strategiczne cele Europy (czytaj: współpraca z Ameryką Południową) są zdaniem wielu analityków ważniejsze niż jakiekolwiek konkrety gospodarcze.
Postanowienia umowy
Sprzeciw wobec porozumienia w Europie, osiągający dość znaczne rozmiary, wzbudza oczywiście nie sam fakt współpracy, a jej forma. Krytycy zarzucają, że prowadzi ona do narażenia unijnych (czy raczej: francuskich, polskich, austriackich, itd.) interesów na szwank. Czy jest tak rzeczywiście?
Należy zacząć od tego, co jest źródłem największego niepokoju: wpływu umowy na europejskich rolników. Oczywiście prawdą jest, że usunięcie ceł na tańszą wołowinę, drób czy ryż z Ameryki Południowej może przełożyć się negatywnie na europejską produkcję tych towarów. Warto jednak zauważyć, że mowa o stosunkowo niewielkich ilościach w skali rynku UE. W przypadku wołowiny, umowa przewiduje, że kontyngent z bloku Mercosur niepodlegający cłom będzie wynosić do 99 tysięcy ton. To zaledwie 1,6% europejskiego rocznego spożycia tego produktu. Zdaniem Bruno Capuzzi z Europejskiego Instytutu Uniwersyteckiego, wołowina zwolniona z ceł przekłada się na mniej więcej dwa burgery na każdego Europejczyka rocznie. Dla pozostałych towarów jest to jeszcze mniejszy odsetek rynku. Nieprawdziwe jest twierdzenie, jakoby towary te były gorszej jakości niż europejskie produkty. Mercosur będzie zobowiązany, tak jak obecnie, do spełniania wszystkich unijnych norm.
Lobby rolnicze sprzeciwiające się porozumieniu taktownie nie wspomina również o korzyściach, jakie odniosłyby inne gałęzie rolnictwa. Na zdecydowaną większość europejskich towarów rolniczych eksportowanych do Mercosur cła zostaną zniesione. Szczególnie producenci nabiału, wina czy żywności przetworzonej mogą liczyć na zysk, gdyż w tych sektorach Stary Kontynent zachowuje przewagę. Umowa nakazuje poza tym Mercosur do przyjęcia europejskich oznaczeń geograficznych produktów rolniczych. To chronione marki, na przykład nazwy serów, win czy kiełbas, których odtąd w Ameryce Południowej nie będzie wolno podrabiać.
Nikt nie ukrywa, że największe korzyści odniosą jednak europejscy eksporterzy wysoko zaawansowanych dóbr: maszyn, samochodów, leków. Umowa przewiduje usunięcie ceł na te produkty, obecnie często wysokich (na przykład 35% na europejskie auta). To świetna wiadomość dla Polski – przemysł samochodowy odpowiada za 13,5% naszego eksportu. Zwiększony eksport tych towarów jest zarazem szansą dla całej gospodarki unijnej, która skupia się i skupiać się powinna na osiąganiu zysku dzięki zaawansowanej technologicznie produkcji, niekoniecznie zaś mało konkurencyjnym rolnictwie europejskim.
Last but not least, układ wspiera zieloną transformację. Unia może skorzystać z preferencyjnego dostępu do południowoamerykańskich surowców, takich jak lit, miedź czy nikiel. Są one kluczowymi materiałami wykorzystywanymi w bateriach, odnawialnych źródłach energii czy samochodach elektrycznych. Pozyskanie ich z Ameryki Południowej jest ważnym elementem strategii dywersyfikacji łańcuchów dostaw. Europa nie powinna, zdaniem polityków UE, wciąż importować tak ważnych surowców głównie z Chin. Poza tym Unia dotrzymała starań, by umowa zawierała postulaty klimatyczne, tym samym odpowiadając na naciski francuskie w tym kierunku. Wynegocjowano klauzulę o paryskim porozumieniu klimatycznym, którego obie strony zobowiązują się przestrzegać. W przypadku jego rażącego naruszenia przewidziane są wzajemne konsultacje, a nawet zawieszenie umowy.
Bój o ratyfikację
Prawo Unii Europejskiej nie ułatwia ostatecznej ratyfikacji takich porozumień, jak to z Mercosurem. Część handlowa będzie musiała zostać przyjęta przez Parlament Europejski i Radę UE, przy czym ta ostatnia głosuje zgodnie z zasadą podwójnej większości (co najmniej 15 państw, reprezentujących co najmniej 65% ludności UE). Wystarczy zatem mniejszość reprezentująca ponad 35% populacji, by zablokować umowę. Jeszcze trudniejsze będzie przyjęcie politycznej części umowy, na przykład w zakresie inwestycji – ponieważ Unia nie ma tu wyłącznych kompetencji, jej zawarcie wymaga ratyfikacji przez wszystkie parlamenty narodowe.
Obecnie opozycja wobec porozumienia składa się z Francji (głównego przeciwnika dokumentu), Polski, Austrii, Niderlandów i Irlandii. Głównym uzasadnieniem sprzeciwu wobec układu jest w każdym przypadku troska o rolników – przy czym warto zauważyć, że w rolnictwie zatrudnione jest tylko około 4% ludności UE. Wahają się Włochy, których głos przeciwko umowie wraz z ww. koalicją wystarczyłby do jej odrzucenia. Rzym najpewniej oczekuje koncesji sprzyjających włoskim rolnikom, zanim zgodzi się na zaakceptowanie układu. Politico wskazuje, że Włosi najpewniej ostatecznie dadzą się przekonać większości unijnej, a ich obecna ambiwalentna postawa wynika z kalkulacji w polityce wewnętrznej. Rząd Giorgi Meloni współtworzy skrajna prawica niechętna wolnemu handlowi.
Na koniec wypada zwrócić uwagę na polski sprzeciw wobec umowy z Mercosurem. Wydaje się, że był on pewnym zaskoczeniem dla Komisji Europejskiej, która spodziewała się, że rząd Donalda Tuska będzie priorytetyzować ogólne korzyści gospodarcze zamiast postulatów rolników. Być może głosowanie przeciwko unijnemu mainstreamowi to już polski sport narodowy? Przez ponad rok funkcjonowania nowej koalicji, Polska sprzeciwiła się między innymi paktowi migracyjnemu (u boku Węgier Orbána), prawu o odbudowie przyrody czy istniejącym regulacjom Zielonego Ładu. Pozostaje wierzyć, że stanowisko nasze, Francji i pozostałych państw w opozycji nie pozwoli zablokować umowy UE-Mercosur, której potencjał jest wysoki.
Fot. nagłówka: Komisja Europejska
O autorze
Jestem licealistą ze Szczecina. Pasjonuję się polityką krajową i międzynarodową, historią (szczególnie XX wieku), geografią polityczną i pokrewnymi dziedzinami. Lubię też gry planszowe oraz muzykę rockową.