Przejdź do treści

Turawa – małe opolskie Mazury, których mogło już nie być

Jezioro Turawskie Duże popularne było w PRL-u, lecz jeszcze niedawno turystyka zbliżyła się do upadku. Nieco zapomniana Turawa oraz okoliczne miejscowości wracają jednak do życia. Warto więc wybrać się na Śląsk Opolski i zobaczyć, co w sobie kryje, bo może być ciekawą alternatywą dla Mazur.

Zanim jednak przejdziemy do kwestii szczytu popularności regionu, jego upadku i trwającej odbudowy, cofnijmy się trochę w czasie. Turawa istniała już od średniowiecza, początkowo funkcjonując pod nazwą Byczyna, ale samodzielną miejscowością stała się dopiero w XVIII wieku za sprawą von Gaschinów, śląskich magnatów i ówczesnych właścicieli tych terenów. Za powstanie turawskich jezior odpowiada natomiast dziedzic Turawy, Hubertus Karl Konstantin Adalbert von Garnier, ostatni przedwojenny właściciel pałacu i deputowany do Landtagu z Narodowej Niemieckiej Partii Ludowej (DNVP). Hrabia całkowicie wycofał się z życia politycznego, kiedy do władzy doszli naziści. Nie przeszkodziło mu to jednak w zawarciu z Adolfem Hitlerem porozumienia dotyczącego utworzenia zbiornika retencyjnego.

Pałac w Turawie | Theodor Albert, Alexander Duncker (1813-1897)

Do realizacji inwestycji doszło w latach 1933-1939, a nowo powstałe jezioro nazwano Turawa-Stausee, choć kwestia pierwotnego nazewnictwa pozostaje sporna. Zalano przy tym okoliczne wsie, a ludność przesiedlono do Ligoty Turawskiej, oferując odszkodowanie lub zastępcze domy. Utworzony na Małej Panwi zbiornik miał umożliwić żeglugę na Odrze, a jego historię ciekawie opisała Agnieszka Malik w Panoramie Opolskiej.

Turawa i jej rozkwit

Ostatecznie powstały aż trzy jeziora – Jezioro Turawskie Duże, Jezioro Średnie i Jezioro Małe. Dwa ostatnie utworzono na miejscach wydobycia żwiru, który wykorzystywano do budowy zapory. Miejsce zyskało niesamowity urok – malownicze jeziora położone pośród lasów przyciągały wielu turystów. Szczyt popularności przypadł na lata 70. i 80. ubiegłego wieku, kiedy miejsce to nazywane było opolskim Miami. W okolicy powstało około 800 domków letniskowych, pojawiły się dyskoteki, knajpy i… sinice, które omal nie okazały się początkiem końca Jeziora Turawskiego Dużego.

Jezioro Turawskie Duże, lata 60. | fot. Adam Śmietański

Problem zaczął się pod koniec lat 90. Woda stawała się zielona, a w całej okolicy unosił się nieprzyjemny zapach. Na powierzchni jezior dryfowały martwe ryby. Turystyka niemal upadła. Zaczęto więc szukać winowajcy – początkowo skanalizowano okoliczne wsie, które odprowadzały ścieki do jeziora, ale to nie wystarczyło. Sytuacja stawała się coraz gorsza, ze zbiornika zaczęto spuszczać wodę. Pojawił się nawet primaaprilisowy żart o jego całkowitej likwidacji. „Plan” był taki, że odbudowane zostaną wioski, które w latach 30. zalano, a całe przedsięwzięcie zamierzano sfinansować ze środków Unii Europejskiej. Dzisiaj, po niemal 14 latach, Jezioro Turawskie Duże nadal istnieje, a lokalna turystyka powoli się odbudowuje.

Nowatorska metoda oczyszczania wody

W ubiegłym roku zakończył się trzyletni program oczyszczania wody BIOSTRATEG, realizowany przez naukowców z Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu. Wyniki są optymistyczne – choć sinice dalej się pojawiają. Jest iskierka nadziei, że w dalekiej przyszłości nie będzie ich w ogóle. Profesor Mirosław Wiatkowski z Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu powiedział:

Pierwsze wyniki badań są optymistyczne i wskazują na to, że w ramach naszego programu udało się poprawić jakość wody w zbiorniku turawskim w aspekcie azotanów, a trochę mniej w aspekcie fosforanów. Jedna z instalacji wyłapywała też metale ciężkie. Można więc powiedzieć, że ten pierwszy okres badawczy rzeczywiście przyniósł pozytywy.

Lipcowy zachód słońca nad Jeziorem Turawskim Dużym | fot. Damian Bajkowski/Gazeta Kongresy

Na ten moment woda nie zniechęca, wręcz przeciwnie – wydaje się dosyć czysta, na początku lipca niektórzy nawet w niej pływali. Przede wszystkim nie ma nieprzyjemnego zapachu, który w ostatnich latach uprzykrzał życie turystom. Widoki za to zapierają dech w piersiach. Na Jeziorze Turawskim Dużym organizowane są Mistrzostwa Świata Katamaranów TOPCAT, ale zbiornik ten upodobali sobie także miłośnicy innych sportów wodnych. Jako kąpielisko służy natomiast Jezioro Średnie, na którym stacjonują jednostki WOPR. Za uzdatnianie wody odpowiada tam aerator, który poprzez proces napowietrzania zwiększa w zbiorniku zawartość tlenu i usuwa dwutlenek węgla, siarkowodór, a także azot amonowy. Jezioro to uzyskało pozytywną ocenę wody.

Spokojna przystań

Zapowiada się na to, że Turawa w najbliższej przyszłości znowu będzie przyciągać wielu turystów. Zmienił się jednak charakter tego miejsca, bo z dyskotekowego opolskiego Miami stało się ono przestrzenią do wypoczynku na łonie natury. W okolicy pełno jest pól namiotowych i caravaningowych, dostępne są wypożyczalnie rowerów, którymi można objechać jezioro. Odnowiono promenadę nad Jeziorem Średnim, otwarto kilka niewielkich restauracji. Wszystko to mieści się w cieniu drzew, co pozwala schować się przed letnim słońcem. Znajduje się tutaj nawet obszar specjalnej ochrony ptaków Natura 2000 – Zbiornik Turawa, o powierzchni 2123,81 ha. W odległości około 50 kilometrów położony jest natomiast malowniczy zamek w Mosznej.

Las nad Jeziorem Turawskim Dużym | fot. Damian Bajkowski/Gazeta Kongresy

Okolica aż się prosi o spędzanie w niej czasu pod namiotem. W moim przypadku padło na Przystań Turawa, gdzie dwie noce dla dwóch osób oraz miejsce na namiot i samochód kosztowały 150 złotych. Pole kempingowe oferuje całkiem czyste sanitariaty i nieograniczony dostęp do ciepłej wody pod prysznicem. Wieczory możemy spędzać przy ognisku, a obszar całej Przystani oświetlony jest klimatycznymi światełkami. Obowiązuje tu też cisza nocna oraz, co najważniejsze, strefa bez głośników – naprawdę można odpocząć, a rano, szykując sobie kawę w kawiarce, wsłuchiwać się w śpiew ptaków. Miejsce trzeba jednak zarezerwować z wyprzedzeniem. Przystań Turawa popularna jest wśród polskich oraz zagranicznych turystów i często zdarza się, że jest wypełniona po brzegi.

Nie zapominajcie też o tym, by zostawić miejsce w takim stanie, w jakim je zastaliście, aby już zawsze mogło cieszyć swoim urokiem.

Fot. nagłówka: Damian Bajkowski/Gazeta Kongresy

O autorze

Student Dziennikarstwa międzynarodowego na Uniwersytecie Łódzkim. Pasjonat szeroko pojętej kultury, a także fotografii i wszystkiego, co jest vintage.