Czy „Anora” zasłużyła na głównego Oscara? Uważam, że nie. Pytanie jednak brzmi, czy pomimo to jest po prostu dobrze nakręconym filmem?
Moim zdaniem czegoś tu zabrakło, co nie zmienia faktu, że film jest godny uwagi. I chociaż streszczenie może sugerować coś innego, „Anora” jest na szczęście czymś więcej niż piękną, lukrowaną baśnią o miłości delikatnej księżniczki (Mikey Madison) i mężnego, przystojnego księcia (Mark Eydelshteyn), której na drodze stoi nikczemny król (Aleksey Serebryakov).
Młoda striptizerka Anora nie jest księżniczką z bajki. A na pewno jej języka nie można nazwać arystokratycznym. Wania jest natomiast rozpieszczonym synem rosyjskiego potentata, dla którego pobyt na zepsutym Zachodzie wydaje się świetną alternatywą dla ciężkiej pracy w filmie ojca.
Szybko wychodzi jednak na jaw stara jak świat prawda, że nie wszystko można kupić za dobra materialne. Przede wszystkim miłości, bez której człowiek byłby jedynie jak miedź brzęcząca. Ciężko bowiem jest podejrzewać Anorę o cokolwiek więcej, jakiekolwiek wyższe uczucia do sypiącego pieniędzmi na lewo i prawo Iwana.

KAPITAŁ
Kapitał jest sposobem Wanii na wyrażanie siebie. Gdy jednak kurek z pieniędzmi zostaje zakręcony, film przemienia się w czarną komedię z udziałem Jaspera i Horace’a. Jak nietrudno się domyślić, cały ten splot wydarzeń będzie mieć finał tragiczny.
Nie mogło być inaczej w przypadku tak odwróconej konwencji klasycznej baśni o pogoni za dobrem. W „Anorze” pobrzmiewa duch postmodernizmu. Ostry seks idzie w parze z fascynacją księżniczkami Disneya, a Wania ponad rozmowę z dziewczyną stawia gry wideo. Jeden z bohaterów, pogardzany przez białych rosyjskich panów Ormianin Toros (Karren Karagulian) utyskuje na dzisiejszą młodzież, pochłoniętą przez Instagrama i TikToka, w związku z czym niezdolną do posiadania wartości czy autorytetów.
RECEPCJA
Jaki obraz Rosjan kreuje film Seana Bakera? Powiedziałbym, że ambiwalentny. Film, ogólnie rzecz biorąc, chyba żadnego bohatera nie przedstawia w sposób jednoznacznie ciepły. I tak, jedynym człowiekiem posiadającym jakiekolwiek ludzkie uczucia jest rosyjski zakapior mieszkający z babcią (Jurij Borisow). Wyróżnia się na tle tracącego bez przerwy kontakt z rzeczywistością Iwana, cerkiewno-konserwatywnych starszych czy nieudolnych Jaspera i Horace’a.
„Anora” spotkała się jednak z krytyką ze strony ukraińskich mediów. Jak możemy przeczytać na portalu Onet, dwóch aktorów z obsady ma za sobą rolę w filmach kręconych na okupowanym Krymie.
Film jako film broni się, pomimo tego, co dzieje się wokół niego. Wspomniane kwestie obsadowe powinny w takiej sytuacji, moim zdaniem, zostać wyjaśnione przez producentów filmu.
Może ostatnia ceremonia Oscarowa i statuetka dla najlepszego filmu są do tego dobrą okazją.
Fot. nagłówka: Alexander Grey
O autorze
Pomorzanin, urodzony w Warszawie, mieszkający w Krakowie. Student kulturoznawstwa, pasjonat poezji, miłośnik talentu Larsa von Triera i Stanleya Kubricka.