Przejdź do treści

Tęsknota za innym życiem: recenzja ,,Zapomnianych niedzieli”

Powieść o gonitwie za marzeniami, utraconych szansach i szaleńczej miłości, dla której jesteśmy w stanie poświęcić całe nasze doczesne życie. Historia, w której każdy skrywa jakąś mroczną tajemnicę.

Niedawno na polskim rynku ukazał się literacki debiut Valerie Perrin, autorki Życia Violette oraz Cudownych lat. Książka, która w 2015 roku zdobyła we Francji Booksellers Choice Award, już teraz dostępna jest w księgarniach w całej Polsce.

Fot. Karolina Sobotko/Gazeta Kongresy

O czym są Zapomniane niedziele?

Justine ma dwadzieścia jeden lat i mieszka w małym francuskim miasteczku, którego wszyscy mieszkańcy kojarzą się nawzajem. Od czasu wypadku samochodowego, w którym przed kilkunastu laty zginęli jej rodzice, dorasta w domu dziadków wraz z młodszym kuzynem. Jules jest jej najlepszym przyjacielem, a także zwierzchnikiem wielu jej sekretów. Marzy on jednak o ucieczce z miasteczka i studiach w Paryżu. Dziewczyna natomiast nie potrafi wyobrazić sobie życia w żadnym innym miejscu. Pracuje jako opiekunka w domu spokojnej starości i całe dnie poświęca starszym, zapomnianym przez bliskich, osobom. Myje ich, czesze, wyprowadza na spacery oraz z niegasnącą ciekawością przysłuchuje się ich historiom nagromadzonym przez lata. Jej ulubioną lokatorką domu Pod Hortensjami jest Helene Hel. Justine prowadzi niebieski notatnik, w którym spisuje wszystkie wspomnienia leciwej kobiety, zanim te zdążą wyblaknąć.

Krok po kroku zapuszcza się w labirynt dziecięcych trosk, pierwszych miłości i nadziei na lepsze jutro. Jednocześnie sama próbuje zmierzyć się z duchami swojej rodziny, które pochowane zostały w ścianach domu. Czy zyska odpowiedzi na pytania, które nurtują ją od najmłodszych lat? Czyżby wypadek jej rodziców nie był tylko i wyłącznie losowym zdarzeniem? Czy uda jej się w końcu doświadczyć prawdziwej miłości?

Fot. Karolina Sobotko/Gazeta Kongresy

Książki są jak lustra…

Sięgając po książkę i zatapiając się w zawartej w niej historii, wielu z nas stara się doszukać w bohaterach choćby najmniejszych odłamków siebie. Świadomość, że istnieje ktoś – chociażby jedynie na stronach powieści – kto myśli, czuje i podejmuje decyzje podobne do nas, jest w pewien sposób pokrzepiająca. To tak, jakby przy narodzinach nasza dusza została porozszczepiana między różnymi opowieściami i pochowana w zakamarkach dalekich krain. Jakby została tam uwięziona, czekając, aż któregoś dnia ją odnajdziemy.

Zagłębiając się w treść powieści Valerie Perrin dość szybko możemy się zorientować, że żadna z występujących w niej postaci nie jest idealna. Każda z nich posiada jakąś rysę, jakieś niedociągnięcie. Popełniają one błędy, oszukują najbliższych i krzywdzą się nawzajem. Jednocześnie pełno jest w nich miłości, wsparcia oraz ciepła. Wydaje mi się więc, że to właśnie ta  niedoskonałość sprawia, że dana postać wydaje nam się bardziej autentyczna i staje się bliższa naszemu sercu. Ponieważ uświadamia nam, że wszyscy posiadamy swoją lepszą i gorszą stronę. Sami nie jesteśmy idealni, dlatego nie oczekujemy od bohaterów, że oni tacy będą. Nie ukrywajmy, lubimy przyglądać się postaciom, jak pokonują swoje lęki, zwalczają burze targające w ich wnętrzach. Lubimy obserwować, jak radzą sobie z cierpieniem, by następnie przenieść te sytuacje analogicznie do własnego życia.

Nie wiem za czym tęsknię…

Czytając Zapomniane niedziele parokrotnie przyłapałam się na tym, że cichy głos, skryty gdzieś głęboko we mnie, wykrzykiwał: ,,To ja”, ,,Ja też tak mam”. Szczególnie przy fragmencie, w którym główna bohaterka i zarazem narratorka wspomniała: Doskwiera mi tęsknota za tym, czego jeszcze nie przeżyłam. Po podkreśleniu ołówkiem tego zdania chwilę nad nim myślałam. Doszłam do refleksji, że tak wielu z nas czuje dziwną bliskość z osobami, których jeszcze nie poznało lub z miejscami, których nie miało się jeszcze sposobności odwiedzić. Jak to się dzieje? To, że tęsknimy za czymś całkowicie nam obcym. Justine, jak i większość z bohaterów, nosiła w sobie tęsknotę za miłością. Ktoś jeszcze za ucieczką z rodzinnego miasta. A jeszcze ktoś inny za byciem wysłuchanym. Ile ludzi, tyle tęsknot. Warto jednak pamiętać, że samą tęsknotą niczego nie zdziałamy. Musimy więc zdobyć się na odwagę i wykonać pierwszy, może nieco chwiejny, krok naprzód.

Valérie Perrin pisze o zwykłym życiu, które sama poznała: nie ...
Valerie Perrin (Fot. Pascal Ito)

Sztuka kontrastowania

Zanim jeszcze Zapomniane niedziele znalazły się na mojej półce, czułam w kościach, że mnie oczarują. W poprzednich dwóch książkach francuskiej autorki zakochałam się bez pamięci, dlatego nie potrafiłam sobie wyobrazić, że tym razem będzie inaczej. Uważam, że Valerie Perrin posiada pewien niezwykły dar tkania historii, tych na pozór prostych, które na co dzień większość z nas woli przemilczeć, bo wydają nam się nieistotne. Opowiadając je wszczepia w nie pewien wyjątkowy blask i nadaje im jaskrawych kolorów. Język, którym operuje, łączy prostotę ze wzniosłością. Potrafi ona za pomocą jasnych, klarownych słów wydobyć myśli oraz emocje, które nieraz z trudem przychodzi nam okazać. Dzieje się także odwrotnie: używając wyrafinowanego słownictwa i rozbudowanych zdań opisuje najbardziej prozaiczne sytuacje.

Ta przemilczana część historii jest tą najgłośniejszą

Tym, co również za każdym razem zachwyca mnie w twórczości V. Perrin, jest jej umiejętność zgrabnego manewrowania emocjami czytelnika. Autorka wie, w którym momencie należy nas zasmucić, kiedy wystraszonych pchnąć w ciemny zaułek oraz w którym momencie wytrzeć łzy spływające nam po policzkach. I chociaż obijamy się od ścian płacząc, śmiejąc się lub frustrując nieustannie czujemy, że coś się nam wymyka. Pomiędzy wierszami unoszą się nigdy niewypowiedziane zdania. Historie, którymi bohaterowie nie chcą się z nami podzielić, przemyślenia, które zachowują wyłącznie dla siebie. To one dręczą nas najmocniej i to one stanowią dla nas tę drugą część powieści – część, która zostaje przed nami zatajona.

Przywołując słowa Justine: Wszyscy mamy dwa życia: jedno, w którym mówimy to, co myślimy, i drugie, w którym tego nie mówimy i świadomie przemilczamy pewne rzeczy.   

 

Jeśli jeszcze nie mieliście okazji zapoznać się z książkami Valerie Perrin, zachęcam przyjrzeć się również pozostałym dwóm pozycjom, jakimi są Cudowne lata oraz Życie VioletteW każdej z nich znajdziecie piękny język, bohaterów niemalże z krwi i kości, a także wiele miłości przewleczonej nostalgią.

Fot. nagłówka: Fot. Karolina Sobotko/Gazeta Kongresy

O autorze

Jestem studentką twórczego pisania i edytorstwa. Uwielbiam podróżować do miejsc magicznych i mglistych znajdujących się na mapach, ale także tych istniejących jedynie na stronach powieści. Uważam, że wszystko, co nas spotyka w życiu, dzieje się z jakiegoś powodu.