Przejdź do treści

Targi Twórczości niezależnej w Krakowie. Jak było?

Ósmego grudnia, w mieszczącym się przy ulicy Beera Meiselsa na krakowskim Kazimierzu klubie Hevre, miałem okazję uczestniczyć w Targach twórczości niezależnej.

ZIMOWY, KRAKOWSKI PORANEK

Gdy wchodziłem na trzecie piętro klubu Hevre, przywitała mnie psychodeliczna muzyka i klaustrofobiczna przestrzeń. W przestrzeni tej zmieściło się jednak osiem stoisk z interesującymi tworami undegroundowych artystów.

Salę na Kazimierzu wypełniły obrazy, grafiki, artystyczne pocztówki, zabawne pluszaki, a nawet tymczasowe tatuaże.

– Tatuaż to forma sztuki. Na przekór temu, że na takich eventach ludzie oczekują obrazów i grafik, ja prezentuję siebie – opowiada mi Kaja Chodorowska z Fox Orange Tattoo, autorka kwiecistych, barwnych prac.

Poniżej przedstawiam wybrane dzieła z niektórych stanowisk. Moim zdaniem cieszą oko, a ponadto cieszy mnie, że nie ograniczano się tu tylko do jednego tekstu kultury, ale niekiedy umieszczano też tekst na stylowych ubraniach.

 Fot. Mikołaj Godyń/Gazeta Kongresy
Fot. Mikołaj Godyń/Gazeta Kongresy
Fot. Mikołaj Godyń/Gazeta Kongresy

KRÓLESTWO

Jak mawiał Karol Marks, kultura to nadbudowa, oparta o bazę, którą stanowi cywilizacja. Nie da się zaprzeczyć, że istnienie kultury jest kształtowane dzięki grzesznym wytworom cywilizacji, takim jak pieniądz. Jednakże wstęp na Targi sztuki niezależnej na Kazimierzu był zupełnie darmowy. Zakup obrazu też nie wymagał posiadania zasobnego portfela niczym u Elona Muska. Myślę, że jeśli pieniądz może wesprzeć kogoś, kto rzeczywiście robi coś przykuwającego wzrok i uwagę, to warto uczynić taki dobry uczynek danego dnia. Pominę oczywisty fakt, że możliwości utrzymywania się z malowania, pisania czy też kręcenia filmów mają okazję zasmakować tylko nieliczni. Sama nazwa eventu sugeruje zresztą, że jest to wydarzenie istniejące jakby poza nawiasem głównego nurtu. Czyli takiego, który generuje najwięcej przychodów i zapewnia największą sławę swoim koryfeuszom.

Chociaż na początku na targach tłumów nie było, około 11.20 zaczęli pojawiać się kupujący. Najpierw wchodziły pojedyncze osoby, potem sympatyków sztuki zaczęło przybywać coraz więcej. Mam nadzieję, że tak jak ja, nie zawiedli się. Kraków jest bowiem o tyle fascynującym miastem, że również to, co kameralne i niszowe, cieszy jako cegiełka dokładana do kulturalnego życia miasta.

Fot. nagłówka: Mikołaj Godyń/Gazeta Kongresy

O autorze

Pomorzanin, urodzony w Warszawie, mieszkający w Krakowie. Student kulturoznawstwa, pasjonat poezji, miłośnik talentu Larsa von Triera i Stanleya Kubricka.