„Korona wirusa”
Wirus, pandemia, szczepienia. To naturalny bieg wydarzeń, a jednocześnie trzy słowa, które od wielu miesięcy tkwią w debacie publicznej stabilnie niczym Królowa Elżbieta na brytyjskim tronie. Istnieje jednak szansa, aby obalić tą pandemiczną monarchię i strącić wirusowi „koronę” z głowy. Korona została przejęta przez naukowców. A ta wirusowa korona to nic innego jak białko S (Spike), białko szczytowe. Ta glikoproteina, która na powierzchni cząsteczki wirusa tworzy wypustki przypominające koronę, stała się kluczem do opracowania szczepionki, dzięki której możemy wreszcie powstrzymać pandemię.
Istota
Jako społeczeństwo musimy zrozumieć jak ważne jest to, abyśmy w jak najszerszym gronie poddali się szczepieniu. To nie jest tylko myślenie w kategorii uzyskania własnej odporności. To kwestia dbania o zdrowie publiczne. Zahamowanie transmisji wirusa uratuje w samej Polsce dziesiątki tysięcy osób. A wektorem do przenoszenia wirusa jesteśmy my sami. To ludzie świadomie, czy nie, rozprzestrzeniają wirusa, a więc my wszyscy jesteśmy za siebie nawzajem odpowiedzialni. Im więcej osób zaszczepionych, tym mniej osób, które potencjalnie zachorują, bądź staną się swoistą „maszynką” do rozsiewania wirusa, mimo bezobjawowości zakażenia. Czy w momencie zaszczepienia stajemy się zupełnie bezpieczni dla otoczenia? Nie. Zawsze jest minimalna szansa przeniesienia wirusa chociażby na rękach, ale najmocniej zarażamy, kiedy wirus dostanie się do naszego organizmu i będzie miał dobre warunki do namnażania się. Kiedy wirus wystarczająco się namnoży, stajemy się dla otoczenia zagrożeniem. Jednak szczepionka chroni nas przed zakażeniem i sprawia, że przestajemy być idealnym środowiskiem do namnażania się wirusa, a w konsekwencji do rozszerzania się skali pandemii. Im więcej osób będzie zaszczepionych, tym mniej wirusa w środowisku.
Obawy
Dlaczego więc tyle ludzi wciąż ma obawy co do szczepienia? Z natury jesteśmy często sceptycznie nastawieni do nowości. Jednak w tym przypadku sceptycyzm zaszedł dużo dalej. Mam wrażenie, że społeczeństwo staje się coraz bardziej nieufne, coraz to bardziej podejrzliwe. Są do tego powody i takich powodów dostarcza nam od paru lat między innymi rząd, ale o tym pisałem już w swoim poprzednim felietonie.
Obywatele coraz częściej czują potrzebę dotrzeć do informacji z „niezależnych” źródeł (które to często są niestety zakłamane), a nie polegać na zdaniu ekspertów, naukowców, ludzi którzy poświęcili całe swoje życie danej dziedzinie nauki. Nie bądźmy jak ten smerf ważniak, i jeśli kształciliśmy się w danej dziedzinie, jesteśmy pewni swojej wiedzy i dysponujemy materiałami, które naszą wiedzę poprą – dyskutujmy odważnie. Jeśli jednak nie jesteśmy ekspertami, a mamy pokusy aby się wymądrzać – nie wchodźmy w czyjąś skórę jeśli to nie nasza działka. Dajmy specjalistom pracować i przedstawiać wyniki swojej pracy. Tymczasem eksperci wyraźnie zachęcają nas do szczepień.
Polacy rzecz jasna znają się najlepiej na sporcie, polityce i medycynie. Czy komuś przyszłoby do głowy podważać autorytet profesora fizyki kwantowej jeśli sam naukę fizyki skończył na poziomie szkoły średniej? Dlaczego więc z łatwością przychodzi nam krytyka profesorów epidemiologów? Widzimy coraz to większe grupy posiadające tendencję do wiary nie w naukę, a w to, że świat funkcjonuje na zasadach, o których przeciętny zjadacz chleba nie ma prawa wiedzieć. O fenomenie teorii spiskowych, wiary w tajemny rząd światowy czy zmowie koncernów farmaceutycznych (Big Pharma) – można by rozprawiać godzinami. Dlaczego o tym teraz wspominam? Widzę wiele podobieństw w mechanice działania zarówno w tych grupach, jak i w grupach antyszczepionkowych (o wielbicielach Jerzego Zięby już nie wspominając). Jakie to podobieństwa? Generalnie rzecz ujmując to głoszenie, że za wszystkim stoją tajemne grupy walczące o wpływy i pieniądze oraz lęk przed byciem zniewolonym.
Z odpowiedzią przychodzi nauka
Czy mamy się czego bać? Absolutnie nie. Wiele obaw bierze się z poczucia, że ta szczepionka powstała szybko, co może świadczyć o tym, że nie została odpowiednio opracowana i przebadana. Pracę nad szczepionkami mRNA rozpoczęły się już w latach 90-tych. Ze względu na skalę pandemii, do prac nad szczepionką zostały włączone niespotykane do tej pory zasoby naukowe i finansowe, co pozwoliło na niezwykle zintensyfikowaną pracę badawczą. Tak, jest to pierwsza szczepionka mRNA, która zostanie użyta w powszechnym szczepieniu, jednak powinniśmy się spodziewać, że w przyszłości będziemy mieli coraz częściej do czynienia ze szczepionkami tej technologii. Szczepionki mRNA są badane pod kątem zwalczania wirusa HIV, grypy, wścieklizny, a także pod kątem nowotworów, na przykład czerniaka. Metoda ta jest niezwykle bezpieczna dla człowieka, ponieważ w przeciwieństwie do szczepionek „starej generacji” nie posiada w swoim składzie fragmentów, bądź nawet całych cząsteczek niezjadliwego (nie wywołującego infekcji) wirusa.
Badania kliniczne również odbywały się w szybkim tempie, ale jednocześnie, co należy z pełną mocą podkreślić, spełniały wszystkie standardy obowiązujące przy opracowywaniu tego typu produktów leczniczych. Tak błyskawiczne tempo działań spowodowane było tym, że prace przebiegały w czasie pandemii, więc problem był globalny. Zakażonych było wielu, więc większa była dostępna grupa, na której można było przeprowadzać badania, co często nie ma miejsca w przypadku opracowywania szczepionek na inne schorzenia.
Zmiany w naszym DNA?
Płyną również głosy, że szczepionka może namieszać w naszym materiale genetycznym. Specjaliści uspokajają nas, że nie ma takiej możliwości aby mRNA, które występuje w postaci jednej nici, jakkolwiek wplątało się w nasze DNA, które ma budowę dwuniciową. mRNA, które otrzymamy podczas szczepienia, posłuży jako matryca do wytworzenia w naszym organizmie odpowiedzi immunologicznej, a następnie w czasie od kilku do kilkudziesięciu godzin zniknie, jak to już mRNA ma w naturze. Nie ma więc podstaw, aby martwić się, że szczepionka będzie miała wpływ na nasz własny materiał genetyczny.
Działania niepożądane
Próbuje się straszyć również tym, jakie konsekwencje zdrowotne odczujemy zaraz po szczepieniu. Możliwość wystąpienia skutków ubocznych może mieć miejsce przy każdym leku który stosujemy, niemniej nie odczuwamy obaw przed ich zażywaniem, jeśli wiemy, że przyjmujemy je w konkretnym celu, aby poprawić nasze zdrowie. W kontekście przyjęcia szczepienia obawiamy się na przykład wstrząsu anafilaktycznego. Wstrząs anafilaktyczny, ogólnie rzecz biorąc, to reakcja, która może pojawić się po podaniu substancji, na którą nasz organizm jest wyczulony (lek, pokarm, jad owadów), a objawia się między innymi: dusznościami, obrzękami, zaburzeniami świadomości, zawrotami głowy, przyspieszeniem czynności serca bądź spadkiem ciśnienia krwi.
Zajrzałem jednak do domowej apteczki, gdzie znalazłem zwyczajny lek przeciwbólowy, który ma pod ręką pewnie każdy. W skutkach ubocznych tego leku również znajduje się możliwość wstrząsu anafilaktycznego, a także całe spektrum innych działań niepożądanych, bardziej lub mniej niebezpiecznych. Czy ktokolwiek z nas biorąc tabletkę przeciwbólową myślał o takich konsekwencjach? Profesor Robert Flisiak, prezes Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych przyznaje, że jest zaskoczony niskim odsetkiem osób u których po szczepieniu na COVID-19 występuje gorączka. Pan Profesor dodaje, że po większości szczepień gorączka, czy stan podgorączkowy zdarzają się i są czymś co lekarze powszechnie akceptują. Jeśli po szczepieniu odczujemy jakiekolwiek dolegliwości najpewniej będzie to ból mięśni w okolicy szczepienia, uczucie zmęczenia czy ból głowy. Jednak takie dolegliwości są reakcją organizmu na bodziec stymulujący odporność, tak więc przynajmniej mamy świadomość, że zostaliśmy poprawnie zaszczepieni.
Moja konkluzja
Cieszy mnie to, że wraz z postępującym procesem szczepień w Polsce, coraz więcej z nas przekonuje się jak bardzo jest to ważne. Wydarzenia związane ze szczepieniami znanych ludzi poza kolejką pokazały wielu nieprzekonanym, że jest rzesza osób „publicznych”, które wręcz nie mogą doczekać się aby zostać zaszczepionym, co mogłoby świadczyć o wartości tejże szczepionki. Jeśli faktycznie przez tę sprawę zwiększyła się liczba osób zainteresowanych szczepieniem, a do takich wniosków moglibyśmy dojść analizując sondaże, świadczyłoby to o tym, że społeczeństwo w tej sprawie nie kieruje się głosem specjalistów z dziedziny medycyny, którzy od początku przekonywali o istotności szczepień. Patrzy jednak na to, co dzieje się dookoła. Jeśli taka jednostka dostrzeże tłum ludzi idących na szczepienie, to będzie dla niej najlepsza reklama i sama do tego tłumu chętnie dołączy. Bądźmy więc tym tłumem. Teraz szczególnie, w obliczu zakończenia pandemii, spoczywa na nas odpowiedzialność za zdrowie i życie ludzi, którzy nas otaczają.
Odwracając słowa Premiera napiszę: wirus nie jest w odwrocie i trzeba się go bać, a więc wszyscy pójdźmy tłumnie, tym razem nie na wybory, a na szczepienie.
Źródła:
https://www.annualreviews.org/doi/full/10.1146/annurev-vi-08-102220-100001
https://science.sciencemag.org/content/370/6520/1022
wywiad z prof. Robertem Flisiakiem – https://www.youtube.com/watch?v=3221WYna20U
https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC7745957/
O autorze
Piotr Mularz
Student weterynarii na Wydziale Medycyny Weterynaryjnej Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu. Parlamentarzysta I i II edycji Parlamentu Młodych RP. Członek Klubu Demokratycznego. Senator reprezentujący studentów Wydziału Medycyny Weterynaryjnej w Senacie Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu. Pochodzi z Częstochowy, gdzie pełnił funkcję Przewodniczącego Samorządu Uczniowskiego w IV Liceum Ogólnokształcącym im. Henryka Sienkiewicza. W przeszłości aktywny harcerz ZHP oraz siatkarz drużyn młodzieżowych AZS-u Częstochowa. Jego zainteresowania to polityka krajowa i międzynarodowa, medycyna oraz sport.