Przejdź do treści

Subiektywnie o premierach filmowych w 2024

Rok 2024 obfitował w kilka głośnych premier filmowych. Które z nich były udane, a które  mizerne? Co konkretnie bym w tej materii ulepszył? Zapraszam do lektury.

turned on projector
Fot. Jeremy Yap

POWSPOMINAJMY

Rok 2024 był nie tylko rokiem podwójnych wyborów u nas i wyborów w Stanach Zjednoczonych. Już po pożegnaniu go, warto przypomnieć najciekawsze premiery z ostatnich miesięcy. Z moich obserwacji wynika, że największe cięgi otrzymały filmy odtwórcze, które jeszcze przed premierą cieszyły się gigantycznym zainteresowaniem. Mam tu na myśli ,,Gladiatora II” i sequel Jokera.  W obu tych filmach, które zebrały sporo razów zarówno od krytyków, jak i widzów, starałem się, ze swoim pacyfistycznym usposobieniem, dostrzec jednak coś, co zostało wykonane porządnie i co jest godne uwagi. A nie były to, pamiętajmy, jedyne godne odnotowania nowości.

„CHALLENGERS”

Luca Guadagnino nie popisał się ze swoim dramatem sportowym. „Challengers” z Zendayą to jeden z tych filmów, które przypominają wysokobudżetowe „The Room”. A zabawy jest, niestety, znacznie mniej niż na seansach legendarnego dzieła Tommy’ego Wiseau. Historia stara się być wszystkim równocześnie. Historią o tenisie, o problematycznych związkach, o przyjaźni… Każdy z tych tematów został jednak zaledwie zarysowany w scenariuszu i grze aktorskiej.

„RODZAJE ŻYCZLIWOŚCI”

Ciało jest tylko pustą skorupą, która nadaje człowiekowi tożsamość. Ślepy przypadek, może prawa fizyki, może jakaś boska ręka sprawiła, że Willem Dafoe jest zamożnym biznesmenem. Albo kochającym ojcem. Albo sekciarzem, gotującym ludzi w saunie. Co sprawia, że ta kobieta spotkana w barze jest właśnie nieznajomą z baru, a nie naszą żoną albo, dajmy na to, towarzyszką w wierze? Kto zadecydował tak, a nie inaczej i jak by to wyglądało, gdyby jednak świat ułożył się w zupełnie inny sposób? Kadry z filmu Lanthimosa, żywe kolory, nieprawdziwy świat, gra aktorska Dafoe i Emmy Stone, pozostają i zagnieżdżają się w głębi umysłu.

„IDŹ POD PRĄD”

Niefortunny wokal Ignacego Lissa, mało zabawne scenariuszowe leitmotivy i jakby wyjęta z kreskówki postać Piotra Głowackiego to nie jest coś, czego mógłby oczekiwać miłośnik KSU po tym filmie. Zdecydowanie odradzam ten „bunt z aliexpress”, jak to określił Marcin Prymas z portalu Pełna Sala. Proponuję wrócić do niezłego pod różnymi względami biopiku o zespole Dżem, w reżyserii Jana Kidawy-Błońskiego, ze świetnym Tomaszem Kotem w roli głównej. A potem porównać ten film sprzed lat z biopikiem o bieszczadzkich punkach. Różnica jest wyraźna.

„GLADIATOR II”

Zaskakująco udany powrót do świata krwi i sandałów. Makiaweliczny Denzel Washington to jednak główny atut. Znacząco zmodyfikowałbym motyw główny, którego „bajkowość” może zniechęcić dojrzałego widza. Lucjusz to nie to złoto, którym dwadzieścia lat temu był Russel Crowe.

„MEGALOPOLIS”

Spuśćmy zasłonę milczenia na słabości ludzkich ambicji.

„JOKER. FOLIE À DEUX”

Według jednych najgorszy film roku, z kolei inni widzą w nim ciekawą i innowacyjną kontynuację. Nie da się jednak ukryć, że przeważa niechęć, nawet mimo chwalonej wcześniej za aktorskie dokonania Lady Gagi. Chociaż może nie będę słuchać codziennie w domu piosenek w wykonaniu jej i Phoenixa, nadal uważam, że oboje dali radę, a musical odświeżył ten świat. Równocześnie do całego tego widowiska czułem przez cały czas napięcie, jak skończy Arthur, czyli bohater, któremu w obu filmach kompletnie nic się nie udaje. Rzecz jasna, poza Oscarem, którego Phoenix uzyskał za swoją kreację po filmie z 2019 roku. Może teraz czas na Lady Gagę, którą niebawem podobno ujrzeć mamy w roli Marii Magdaleny? To już jest jednak kwestia najbliższych lat.

Fot.nagłówka: DeepAI

O autorze

Pomorzanin, urodzony w Warszawie, mieszkający w Krakowie. Student kulturoznawstwa, pasjonat poezji, miłośnik talentu Larsa von Triera i Stanleya Kubricka.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *