Przejdź do treści

„Spięty” wcale nie taki spięty

23 października 2021 r. miałam okazję porozmawiać z Hubertem „Spiętym” Dobaczewskim, który niedawno wydał swoją drugą solową płytę pt.: „Black Mental”. Chwilę przed koncertem razem z Michałem Karczem przeprowadziliśmy wywiad z artystą.  Przyjemnej lektury!

(Michał Karcz – M.K.) Dzień dobry, naszym gościem jest Hubert Dobaczewski, choć niektórym bardziej znany pod pseudonimem „Spięty” – wokalista solowy, lider zespołu Lao Che oraz twórca nowej płyty „Black Mental”. Jak wygląda Pana trasa koncertowa, związana z przesunięciem przez covid, czy pojawiły się problemy przez to, że nałożyło się to z trasą pożegnalną Lao Che?

(Hubert Dobaczewski „Spięty” – H.D.) To wszystko jest skomplikowane. Artyści muszą przenosić rzeczy wcześniej zaplanowane podczas półrocznego lockdownu i jest to niezwykle kłopotliwe. Są terminy weekendowe, które trzeba przenieść na środek tygodnia, a jest to niewygodne dla zespołów i organizatorów, ale robimy, co możemy. Nie wyobrażam sobie, że zawieszamy ot tak działalność z Lao Che i chciałem wykonać trasę pożegnalną. Cieszę się koncertami Lao Che, ale również i swoimi.

(Weronika Drozd – W.D.) Czy było to związane z pomysłem na podjęcie działalności w zupełnie innym otoczeniu osób?

(H.D.) To była sytuacja, w której nie mogłem popełnić błędu w ramach grupy Lao Che. Szukałem dobrego rozwiązania, aby realizować się trochę inaczej. A z natury nie jestem wielozadaniowy. Nie mogłem popełnić żadnego kolejnego błędu w Lao Che i zespół zadecydował o zawieszeniu działalności. 

(M.K.) Czy słusznym stwierdzeniem byłoby to, że obecna płyta jest bardziej osobista?

(H.D.) Komponując samemu, pisząc i śpiewając teksty, samemu wiadomo, że podchodzi się do tego bardziej osobiście. W Lao Che miałem taką funkcję – byłem współtwórcą muzyki, teksty pisałem sam i sam je aranżowałem, ale jest to sytuacja dość nowa, debiutowałem jako artysta solowy z płytą „Antyszanty”. Potrzebowałem czegoś innego, a potrzebowałem kilku lat, żeby podjąć ten krok. A potem to zarzuciłem, bo czułem się potrzebny Lao Che, a gdzieś tam zawsze tliła się myśl, że chciałbym do tego powrócić. A ponieważ, powtórzę się, ale trudno, nie jestem wielozadaniowy, to musiałem taką decyzję podjąć, a właściwie ta decyzja sama się podjęła we mnie, a ja jej musiałem się tylko poddać. Ta płyta oczywiście jest bardziej osobista, sam tworzyłem muzykę, sam ją współprodukowałem i to jest rzecz bardziej moja niż Lao Che. Człowiek wyraża się w sposób bardziej autorski, ma własną estetykę i wizję, a są to rzeczy same przez się bardzo osobiste. 

(W.D.) Najbardziej osobista piosenka z tej płyty?

(H.D.) Cała płyta jest osobista, poruszam w niej temat moich własnych rozterek: jak ten świat jest poukładany; o stronie nadrzędnej, podrzędnej i jak jedna drugą chce zdominować. Poza tym poruszam temat podzielenia społecznego: dzielimy się na mężczyzn i kobiety, ludzi o takich, a nie innych poglądach, wierzących w Boga i niewierzących. Taka walka wiecznie się toczy i właśnie temu chciałem poświęcić płytę.

(M.K.) „Narodowy Socjalizm Kosmosu” – skąd pomysł na taką nazwę utworu. Czy jest to gra słów, a może groteska?

(H.D.) Uważam, że ta płyta jest groteskowa, choć dla mnie jest ona śmieszna. Dla kogoś może wzbudzać niepokój, ale świat wzbudza niepokój, więc dlaczego o tym nie opowiadać. Absolutnie się na tym nie koncentruję, bo inaczej oszalałbym. Podejmuje takie tematy, żeby je przemyśleć i w taki groteskowy sposób podjąć. A Narodowy Socjalizm Kosmosu to w sposób groteskowy mówienie o systemie faszystowski, czyli podejściu, w którym nie chodzi o zderzenie się ideami, tylko narzuceniu czegoś w sposób chamski, a nawet ekstremalny. Ludzkość ma takie oblicze – jest wiele osób z pozoru łagodnych a mogących mieć faszyzujące charaktery. Kłopot polega na tym, że żyjemy na ziemi, właściwie nie wiedząc po co. Faszyzm to dla mnie najgorsze zjawisko w dziejach ludzkości, bardzo ograniczające. Jedyne co może się udać, to akceptacja jeden drugiego i zgoda na funkcjonowanie wspólne w ramach różnorodności. Może to być trudne i nie wiem właściwie, czy to możliwe, ale to nic złego. Jest to element ludzkości, który jest fascynujący, a i tak musimy się z tym zmagać, żeby dowiedzieć się, kim jesteśmy w ramach naszego człowieczeństwa. 

(W.D.) W utworze „Homo Sapiens Erection” jest zdanie: „wskazujący stan wojenny jest wpisany w Sapiens Homo, bo w Sapiens Homo stacjonuje ZOMO”. Czy można to podpiąć pod to, co aktualnie dzieje się na naszej wschodniej granicy?

(H.D.) Urodziłem się w roku 1974, dlatego dla mnie ZOMO jest symbolem reżimu. W ramach bycia człowiekiem jest dużo walki wewnętrznej, każdy ma te systemy w sobie, bo zawsze trzeba się na coś zdecydować. Trzeba zawsze się za czymś opowiedzieć i obojętnie jak człowiek by się nie starał, żeby stać z boku to nie jest w stanie – zawsze trzeba będzie się opowiedzieć za czymś. To, co mówisz, co robisz, jak się komunikujesz z innymi ludźmi to zajmowanie jakiegoś stanowiska. Jak to mówił Erich Fromm: jest to ucieczka od wolności – człowiekowi trudno przychodzi zmierzyć się z wolnością, bo nikt mu niczego nie podpowie. To jest właśnie najlepszy patent – wzięcie na siebie całej odpowiedzialności, ale dalej żyjąc w społeczeństwie. I tu się pojawia problem, bo trzeba pielęgnować swój indywidualizm, ale wchodzi się w relację z innymi ludźmi, w grupy. Ludzie boją się indywidualności i wtedy mogą się jednoczyć w niedobrych intencjach. Myślę, że świat mógłby być lepszy, gdyby każdy pielęgnował swoją indywidualność i brał odpowiedzialność za swoje czyny. Jeżeli jednostka jest przekonana o swoich myślach i emocjach i jest w kontakcie z samym sobą, to dopiero wtedy może podjąć wyzwanie, jakim jest grupa.

(W.D.) Może ludzie łączą się w grupy właśnie ze względu na naturę człowieka?

(H.D.) Z jednej strony, ciągnie nas, do dowiedzenia się kim jesteśmy, ale z drugiej chcemy być częścią grupy. To jest paradoks, z którym ludzkość mierzy się od pradziejów. Więc dlaczego zastanawiać się nad czymś, jeśli nie idzie po naszej myśli? Wydaje mi się, że wszystko jest tak, jak być powinno i niech to się dzieje. Podchodząc do życia z hasłem: „wiem, że nic nie wiem” – zrzuca się z nas ciężar pytań i oczekiwania na odpowiedzi. A takie podejście to w moim przekonaniu dojrzałość. 

(M.K.) Jak mówił Pan o grupach, których my sami szukamy. Co ze wsparciem dla grup, do których nie należymy? Na jednym z ostatnich koncertów wyraził Pan wsparcie dla osób LGBT+.

(H.D.) Nie ma innej drogi jak akceptacja. Zadziwiające i wspaniałe jest to we wszechświecie, że nie ma powtarzalności i każdy jest inny. Nie mam prawa wchodzić w czyjekolwiek kompetencje i odczucia. I właśnie później pojawia się dywagowanie: „nie powinno się tak”. Oczywiście, jeśli ktoś robi drugiemu człowiekowi krzywdę, to nie można przejść obok tego obojętnie. Myślenie konserwatywne kojarzy mi się z… konserwą – czymś zamkniętym, co może się łatwo zepsuć. Inne nacje, które są bardziej liberalne wiedzą, że należy sobie wychodzić naprzeciw i trzeba się akceptować. Według mnie takie podejście jest jedynym słusznym kierunkiem rozwoju ludzkości. Te nacje też przechodziły to, co my teraz przechodzimy, a więc jest to normalne. Nauka kosztuje i pewne lekcje, które nie zostały odrobione, muszą zostać nadrobione. To jest właśnie chaos, o którym opowiadam na mojej nowej płycie „Black Mental”.

(W.D.) Czym dla Pana jest deshubertyzacja?

(H.D.) W pewnym momencie masz elementy, jesteś elementy nadrzędnym, a potem przychodzi nowa władza, nowa siła i tracisz wszelkie prawa i stajesz się elementem podrzędnym. Chodzi o pewny reset.

(M.K.) Jakie ma Pan plany na przyszłość? Co z karierą solową?

(H.D.) Lubię zmiany i to szczególnie te dobre. Zmiana jest rzeczą, która powoduje nowy ferment. Ludzie oponują, a niektórzy są za i to właśnie tworzy coś nowego; nową wartość. Nie mam nad niczym kontroli i właśnie puszczenia kontroli sobie życzę. Mam wewnętrzny głos, który nakazuje mi coś robić, bez obciążenia siebie z tytułu spuścizny, historii. Nie przychodzi mi to lekko, bo do tego zmuszają związki międzyludzkie, ale właśnie zaraz gram koncert z zespołem i to była rzecz, którą sobie wymarzyłem i ją realizuje, ale co będzie potem, nie wiem!

(W.D.) Dziękujemy za rozmowę! Nie możemy doczekać się pańskiego koncertu, który już lada chwila!

                                                                                                                                                   Hubert „Spięty” Dobaczewski

Materiał udostępniony dzięki uprzejmości akademickiego, internetowego Radia Mors, który swoją stację prowadzi z Wydziału Nauk Społecznych na Uniwersytecie Gdańskim.

O autorze

Sopranistka lubiąca odpocząć przy muzyce jazzowej. ,,Ekoświr" należący do Klimatycznego Kopernika. Studentka Uniwersytetu Gdańskiego na kierunku ,,Dziennikarstwo i komunikacja społeczna".