Przejdź do treści

Służby wiedzą o nas wszystko? – recenzja „Do Granic”

Wyobraźmy sobie początek nowego życia. Ukochana osoba u boku, w plecaku wiza do Stanów Zjednoczonych i wielkie marzenia, które stają pod znakiem zapytania już po kilku minutach na lotnisku. Tak właśnie zaczyna się historia Eleny (Bruna Cusí) i Diego (Alberto Ammann) w filmie „Do Granic” w reżyserii Alejandro Rojasa i Juana Sebastiána Vásqueza. 

fot. Gutek film (materiały prasowe)

Para Wenezuelczyk i Katalonka, marzą o wylocie za granicę. Poznaniu kawałka świata poza Europą. Szczególnie Diego, w którego ojczystym kraju ciągle trwa wojna. Podczas rutynowej kontroli na lotnisku są o krok od spełnienia swojego celu, lecz straż graniczna krzyżuje ich plany. Historia od pierwszych minut rozpoczyna się nerwowo. Siedzimy z bohaterami w taksówce, podczas gdy mężczyzna przeszukuje plecak i kurtkę w poszukiwaniu paszportu. Na hali lotniska odprawa jest długa i żmudna, a podróżujący głodni. Okazuje się, że zapomnieli formularzy, więc w kolejce, „na kolanie” wypełniają je ponownie. Szczęśliwie trafiają na strażnika, który w kontakcie z pozostałymi podróżnymi, wydaje się być tym najmilszym, a on bez słowa przegląda dokumenty, pobiera ich odciski palców, robi zdjęcia i zaprasza na dodatkową kontrolę, co generuje tylko coraz więcej pytań. 

Czy możemy cokolwiek ukryć?

W końcu para zostaje zaproszona na przesłuchanie. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie kładziony od początku nacisk na przeszłość Diego. Konstruowane pytania są coraz dokładniejsze, ujawniają ogromną wiedzę służb bezpieczeństwa o ich życiu. Elena frustruje się, nie rozumiejąc sytuacji, a mężczyźnie coraz trudniej jest zachować zimną twarz i skutecznie przebrnąć przez lawinę domysłów, sugestii, wniosków, które burzą jego dobre imię. 

fot. Gutek Film (materiały prasowe)

Wywiad trwa w nieskończoność, atmosfera jest gęsta. Gdy pojawia się drugi policjant, a Diego i Elena zostają rozdzieleni poznajemy prawdziwe powody ich wyjazdu. Akcja  nieubłaganie nabiera tempa, wrażenie duchoty i poczucie klaustrofobiczności wzmaga się, wciągając w tę grę również nas. Trudno jest nie ulec ich sugestiom, ale jeszcze trudniej ogląda się zakłopotanie bohaterów, które stopniowo przechodzi w rozpacz. Narasta poczucie absurdu, które łapie w swoje sidła również widzów. 

Przerażającym jest jak wiele faktów z życia bohaterów policjanci wyciągają na światło dzienne. Jak dobrze są przygotowani i z minuty na minutę wiedzą więcej, niż moglibyśmy się spodziewać. Ten aspekt ich rozmowy jest chyba najbardziej przerażający. Odbiera to bohaterom wiarę w siebie i pewność co do swojej pamięci. Atmosfera staje się jeszcze gęstsza, a widz w fotelu zaczyna zastanawiać się, czy naprawdę nie da się mieć żadnych tajemnic?

Duszne niczym „Przesłuchanie” i „Anatomia Upadku”

Przypomina to „Przesłuchanie” z 1982 r. w reż. Ryszarda Bugajskiego lub sekwencję rozprawy sądowej w oscarowej „Anatomii Upadku” z 2023 r. w reż. Justine Triet. Kamera nie traci czujności, jest na tyle blisko, że ciągle wywiera poczucie oblężenia. Rejestruje każdy grymas na twarzy i narastający niepokój. Sytuacja sama pozwala nam na wartościowanie i wnioskowanie według własnej moralności, gdyż fakty i poszlaki wydają się polemiczne.

fot. Gutek Film (materiały prasowe)

Do jakich granic jesteśmy w stanie posunąć się dążąc za marzeniami?

Mimo wszystko napięcie nie schodzi, niczym balonik nieubłaganie narasta, dążąc do pęknięcia. Jednak ostateczne rozwiązanie sprawy po raz kolejny budzi sprzeczne emocje. Jest dynamiczne i niespodziewane. Powoduje konsternację zarówno w nas, jak i bohaterach. „Do granic” przybiera wręcz formę  suspensu. W ciągu niecałych 80 minut zręcznie manipuluje informacją narracyjną, gra na naszych emocjach. Alejandro Rojas i Juan Sebastián Vásquez tworzą świetne, przemyślane kino akcji połączone z thrillerem. Wiedzą jak grać z widzem i jak implikować do fabuły konieczne w dzisiejszych czasach treści o zagrożeniu naszej prywatności i politycznej układance, gdzie pochodzenie i tożsamość czasem są ważniejsze niż sam człowiek. Jednak w ostatecznym rozrachunku film pozostawia nas bez wyjaśnień, zmusza tym samym do własnych wniosków, a w głowie wybrzmiewa pytanie: Do jakich granic jesteśmy w stanie posunąć się, dążąc za marzeniami?

fot. nagłówka: Gutek Film (materiały prasowe)

O autorze

Studiuję kulturoznawstwo, pisałam dla Dziennika Teatralnego, a także pracuję w Teatrze 6. piętro. Uwielbiam śledzić polską scenę teatralną, kinematografię i zaczytywać się w literaturze pięknej.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *