Przejdź do treści

Skrzypek Na Dachu [RECENZJA]

Grający skrzypek balansuje na dachu, w każdej chwili na granicy upadku. Jeden błędny krok, zbyt gwałtowny ruch dzieli go od przepaści. Wydaje się jednak niezrażony. Gra swoją skoczną melodię, próbuje wydobyć z instrumentu piękne dźwięki, muzykę przyjemną dla ucha, zdolną przynieść szczęście. Ludzie na ziemi spoglądają na skrzypka, ale nie śmieją się z niego, nawet się nie dziwią. Wszyscy oni czują przecież, że są do niego podobni. Z czego tu się śmiać? Takie jest życie. To poetyckie, prawda? Ale mało wzniosłe. Miejsce podobnych metafor jest na basztach zamków albo szczytach wież. Skrzypek gra natomiast na słomianym daszku wiejskiej chatki, zupełnie zwyczajnej. Umieszczenie artysty w samym centrum naszej codzienności odbiera mu cały patos. Moim zdaniem celowo, bo skrzypek nie jest i nie miał być wzniosłą metaforą.

Fot. Morburre, CC BY-SA 3.0 | Wikimedia Commons

Adaptacja „Skrzypka na dachu” Antoniego Marianowicza wystawiana na deskach Teatru Muzycznego w Poznaniu opowiada o codzienności – w najprostszym tego słowa znaczeniu.

Głównymi bohaterami spektaklu jest żydowska rodzina mleczarzy żyjąca w Anatewce, miasteczku zbyt małym, by jakikolwiek przejezdny zwrócił uwagę na jego istnienie. Głównym bohaterem jest Tewje, ojciec pięciu córek, w tym trzech na wydaniu. To właśnie wokół ich małżeńskich i miłosnych perypetii kręci się cała opowieść.

Wielkie uczucia, miłości i kolejne małżeństwa wplecione są w życie codzienne. To zaręczyny, to koń złamał nogę i nie wiadomo, kto pociągnie wózek; jest wesele, a potem rozszczelnia się rama okna, wpuszczając do domu zimno. Następnie pojawiają się kolejne zauroczenia, a kupno nowej maszyny do szycia przyspiesza pracę. „Skrzypek na dachu” to właściwie przede wszystkim powszedniość, przetykana wydarzeniami wyłamującymi się z normy, tylko po to, by opowieść znów wróciła na swoje utarte tory. 

Wiele razy zauważyłam, że próbuję przypasować tę historię do schematów znanych z kina, szukając w niej merytorycznych wartości typu „popełniła błąd, nie słuchając ojca” lub „źle, że nie poszła za głosem serca”. Jednak ten spektakl nie posiadał żadnej warstwy pouczającej czy próbującej nakazać widzom, jak powinni postępować czy myśleć.  Po prostu opowiadał historię, a ta historia rozwijała się własnym rytmem, nieograniczanym przez żadne moralne normy. Czasami los decydował, czasami były to pomyłki, a decyzje bohaterów rodziły konsekwencje zupełnie odmienne od oczekiwanych. Czasem nie wywoływały żadnych reakcji. Nie było tu oczywistości ani nawet komentarzy, czy wybory postaci były właściwe czy nie. Po prostu prowadziły ich na nowe drogi, rodząc nowe okoliczności, dobre i złe. Bohaterowie zaadaptowali się do tych zmian, gotowi na nowe wyzwania.

Gdzieś w tle historii pojawia się wielka polityka – czas pogromów żydowskich pod koniec XIX wieku. Wydarzenia te dotykają jednak bohaterów bardziej pośrednio – wymieniają plotki, czytają w gazetach o przesiedleniach, powstaniach, nowych ruchach rosyjskiego cara czy działaniach rewolucjonistów. Ta rzeczywistość staje się bardziej ciekawostką, opowieścią, którą można omawiać przy kolacji, niż faktycznym problemem, z którym muszą się zmagać. Ich życie toczy się obok tych wielkich konfliktów i wzniosłych idei, liczą się tylko problemy, które są im bliskie, problemy codzienności. 

W Anatewce, gdzie toczy się akcja, mieszają się dwie społeczności – żydowska i rosyjska. Tak naprawdę ludzie starają się jedynie nie wchodzić sobie w drogę, obie grupy stworzyły swoje zamknięte społeczności. Nienawiść ani do Żydów, ani do Rosjan nie jest tu specjalnie widoczna, wzajemna ignorancja i zrozumienie, że nie ma najmniejszej potrzeby dodawać sobie problemów niepotrzebnymi sporami. 

„Skrzypek na dachu” przyciągnął moją uwagę tym, że pozostał wierny swojej konwencji – od pierwszych scen z tytułowym muzykiem do samego końca. Zaskakuje, ale tylko tym, jak dobitnie potrafił przełamać wzorce kulturowe, do których chyba wszyscy w jakimś stopniu jesteśmy przyzwyczajeni, i pokazać złożoną rzeczywistość oraz wszystkie zawiłości ludzkiego życie z punktu widzenia każdego z nas.

Fot. nagłówka: Otterbein University Theatre & Dance from USA, CC BY-SA 2.0 | Wikimedia Commons

O autorze