Gruzja tkwi w politycznym kryzysie. Przez kraj przetacza się fala masowych protestów. Wszystko za sprawą działań rządzącej partii Gruzińskie Marzenie. Jak twierdzi opozycja i manifestujący, październikowe wybory zostały „ukradzione” obywatelom przez rząd w Tbilisi. Twarzą zdecydowanego oporu wobec prorosyjskiego GM jest dziś prezydent Salome Zurabiszwili, jednak jej kadencja wkrótce się kończy.
Protesty w Gruzji zaczęły się de facto wiosną tego roku, kiedy to GM wprowadziło ustawę o „zagranicznych agentach”. Kopiowane z Rosji prawo uderzało w społeczeństwo obywatelskie, o czym pisaliśmy już na łamach Kongresów:
Prawo to miało pozwolić GM na kontrolę finansowania organizacji pozarządowych. Te z nich, które w ponad 20% finansowane są z zagranicy, rejestrowane mają być jako realizujące interesy innego państwa („obcy agent”). Pozwala to na nękanie wszystkich ruchów obywatelskich nieprzychylnych aktualnej władzy, w tym mediów.
Protesty z czasem jednak osłabły. Wybuchły na nowo po kontrowersyjnych wyborach parlamentarnych, które w Gruzji odbyły się w październiku. Według prezydent Salome Zurabiszwili, opozycji i przedstawicieli państw zachodnich, były one nieuczciwe. Rządzący mieli znacząco nadużywać aparatu władzy oraz represji. W rezolucji z 28 listopada Parlament Europejski potępił działania GM i wezwał do ponownych wyborów, z zachowaniem wszelkich demokratycznych standardów:
Parlament Europejski przyjął rezolucję potępiającą wybory parlamentarne w Gruzji, kraju kandydującym do UE, które odbyły się 26 października, za to, że nie były ani wolne, ani uczciwe, stanowiąc kolejny przejaw ciągłego cofania się demokracji w kraju, „za co w pełni odpowiedzialna jest rządząca partia Gruzińskie Marzenie”. Posłowie potępiają liczne i poważne naruszenia wyborcze, w tym udokumentowane przypadki zastraszania wyborców, manipulowania głosami, ingerencji w obserwatorów wyborów i media oraz zgłoszone manipulacje z udziałem elektronicznych maszyn do głosowania

„Oddajcie mi moją przyszłość”
W Gruzji na ulicach większych miast wciąż trwają manifestacje. Nasiliło je oświadczenie premiera Irakliego Kobachidziego z 28 listopada, który ogłosił, że decyzją rządu do 2028 roku zawieszone zostają negocjacje akcesyjne z Unią Europejską. Oliwy do ognia dolał wybór nowego prezydenta. Kolegium Elektorskie 14 grudnia wybrało na głowę państwa Micheila Kawelaszwiliego, lidera partii Siła Narodu, będacej marionetką i przybudówką GM.
Aparat władzy brutalnie tłumi społeczny opór. Policja używa armatek wodnych i gazu łzawiącego. Protestujący odpowiadają materiałami pirotechnicznymi oraz spontanicznymi blokadami ulic.
Jest to bardzo pokojowy ruch, masowy wyraz obywatelskiego nieposłuszeństwa, który prosi tylko o dwie rzeczy: oddajcie mi mój głos z powodu skradzionych wyborów oraz oddajcie mi moją przyszłość, moją europejską przyszłość
– mówiła o protestujących 18 grudnia przed Parlamentem Europejskim Salome Zurabiszwili.
Prezydent Gruzji podkreśliła także, że protesty nie są wyrazem podziału społeczeństwa. Walka o demokrację, wybory i europejskie marzenie odbywa się na linii rząd-obywatele:
Nie ma dwóch części Gruzji. To była próba przekazania, że może dojść do konfrontacji cywilnej. Nie ma dwóch części. Po jednej stronie jest gruziński naród, a po drugiej represyjny aparat jednej partii. […] W tym momencie wszystko w Gruzji jest kontrolowane przez jedną partię lub rządy jednego człowieka.
Tym „jednym człowiekiem” jest z pewnością Bidzina Iwaniszwili. To oligarcha, biznesmen powiązany z Moskwą, który swojego majątku dorobił się właśnie w Rosji. Jest autorem licznych antyzachodnich wypowiedzi. W swoich wystąpieniach m.in. oskarżał USA o ingerencję w sprawy wewnętrzne Gruzji oraz uderzał w państwa UE, nazywając członków Wspólnoty „globalną partią wojny”, co powielali prominentni członkowie GM. Wywołało to dyplomatyczny kryzys, zamrażanie kolejnych negocjacji z Zachodem i wstrzymywanie dotacji. Cierpliwość Brukseli i Waszyngtonu wobec rządu w Tbilisi sukcesywnie się wyczerpywała. Do sprawy na konferencji w Strasburgu odniosła się prezydent Zurabiszwili:
Czy Europa może zaakceptować bycie nazywaną partią wojny? Czy Europa może zaakceptować fakt, że niektórzy z jej ambasadorów są obrażani w tym kraju? Czy Europa może zaakceptować i pozwolić gruzińskiemu rządowi twierdzić, że zmierza w kierunku Europy? Czy Europejczycy mogą zaakceptować to, że gruziński premier wprost kłamie?
Obrończyni demokracji?
Inauguracja nowego prezydenta Gruzji ma odbyć się 29 grudnia. Jego wybór jest nieakceptowany przez opozycję i Salome Zurabiszwili, która twierdzi, że nie złoży urzędu. Jak informuje na stronie Ośrodka Studiów Wschodnich Wojciech Górecki: Ogłosiła się jedynym prawomocnym organem władzy w Gruzji.
Na dzień inauguracji Kawelaszwiliego zapowiedziano kolejne masowe protesty. Chociaż prezydent Zurabiszwili jest twarzą proeuropejskiej Gruzji i sporu z rządem, manifestacje organizowane są oddolnie, bezpartyjnie, z inicjatywy obywateli, głównie przez Internet. Opozycja, zdawać by się mogło, mająca jeden cel, wciąż nie wyłania jednego, wyrazistego lidera, który poprowadzi obywatelski zryw i co kluczowe, będzie umiał go podtrzymać. Opozycyjne partie zrzekły się także swoich mandatów w Parlamencie, co miało być formą bojkotu październikowych wyborów.
Zurabiszwili stoi więc dziś przed poważnym wyzwaniem. Istnieje scenariusz, w którym po inauguracji nowego prezydenta zostaną jej postawione zarzuty i stanie przed sądem. Parlament zagłosował już w tej sprawie: nie będzie ona podlegała ochronie, która dotyczy także byłych głów państw.
Gorzkie słowa dla Europy
Według Salome Zurabiszwili prorosyjski zwrot GM jest dziś wyzwaniem nie tylko dla społeczeństwa i polityków w Gruzji. Walka o europejskie marzenie obywateli kaukaskiego państwa, to sprawa Wspólnoty, czy to na płaszczyźnie gospodarczej, czy politycznej.
Gruzini nie przestaną, dopóki w Gruzji nie odbędą się wolne i uczciwe wybory, ponieważ jest to jedyne demokratyczne, polityczne wyjście z tej sytuacji. Ale tu chodzi także o was. Chodzi o Europę. Przede wszystkim chodzi o wiarygodność Europy wobec sytuacji kraju, który otrzymał status kandydata. Europa nie może sobie pozwolić na to, by kraj ten deptał wszystkie demokratyczne zasady i normy po tym, jak odrzucił lub zignorował wszystkie dwanaście i dziewięć zaleceń Unii Europejskiej. Nie może sobie pozwolić na upokorzenie w zakresie swoich głównych zasad.
– powiedziała do europosłów zebranych w Strasburgu.
Podkreślając powagę sytuacji, gruzińska prezydent stwierdziła, że Europa działa za wolno, a właśnie tego boją się gruzińscy obywatele, którzy pokładają w niej wielkie nadzieje:
Tam, gdzie Gruzini walczyli dzień i noc, Europa powoli się budziła i powoli reagowała. Podczas gdy w Tbilisi zakazuje się wywieszania europejskich flag, Gruzini wciąż czekają na zdecydowane działania ze strony Brukseli i Waszyngtonu. Mam nadzieję, że nie będziemy musieli czekać na głębszy kryzys, aby Europa zaczęła działać.
Zurabiszwili doceniła jednak niektóre z dotychczasowych wysiłków przedstawicieli państw UE, w tym wizyty europosłów w Tbilisi czy wspierające stanowisko Emmanuela Macrona:
Potrzebujemy stałej uwagi politycznej, z najwyższych szczebli. Gruzini przede wszystkim muszą wiedzieć, że nie są sami, że mamy wasze wsparcie. To właśnie zrobili parlamentarzyści Parlamentu Europejskiego, przybywając do Tbilisi. To było też mocne przesłanie Emmanuela Macrona.
Stwierdziła przy tym, że Gruzja potrzebuje więcej tego typu działań, a także zwróciła uwagę na wizerunek Europy w kontekście wewnętrznego kryzysu w Gruzji i działań rządu w Tbilisi:
Europa jest największym darczyńcą Gruzji, jej największym rynkiem zbytu, domem dla największej gruzińskiej diaspory. Europa musi znaleźć dźwignię do działania. Jeśli Europa nie może wywierać nacisku na kraj liczący 3,7 miliona, jak może oczekiwać, że będzie konkurować z gigantami XXI wieku? Europa ma osobistą siłę przebicia. Jest również preferowanym miejscem dla skorumpowanych elit i przywódców Gruzji. Importują rządy postsowieckiej Rosji w Gruzji, ale chętnie oszczędzają i wydają pieniądze w Europie. I chcą rosyjskich skorumpowanych rządów dla Gruzinów, ale Europy dla siebie. […] Gruzini nie będą się wahać, ale oczekują, że Europa przyspieszy, abyśmy mogli wspólnie bronić Europy i jej wartości.

Salome Zurabiszwili wygłosiła 18 grudnia w Strasburgu głośny i gorzki dla unijnych urzędników apel. Piłka jest więc dziś po stronie unijnych instytucji. Sprawa Gruzji to test sprawczości i walka dwóch systemów wartości. Bo jak podkreśliła urzędująca prezydent kraju:
Chodzi o strategiczne interesy Europy. Gruzja jest i była i jestem pewna, że będzie przyczółkiem Zachodu i Europy w regionie, który Rosja próbuje przejąć, ponieważ Rosja pamięta swoich generałów z czasów imperialnych, którzy mawiali, że kto trzyma Tbilisi, trzyma Kaukaz. I to się w Rosji nie zmieniło.
Fot. nagłówka: Daina Le Lardic | © European Union 2024 – Source : EP
O autorze
Student dziennikarstwa i medioznawstwa na UW. Najchętniej piszę o polityce i kulturze. Jestem miłośnikiem filmów dokumentalnych. W wolnych chwilach łączę poezję z fotografią, co zaprowadziło mnie do wystawienia swoich prac w jednej z gdańskich galerii sztuki. Kocham podróże, zdarzyło mi się parę razy wybrać gdzieś autostopem.