Przejdź do treści

„Rzeźnia Wyszków” to Polska w pigułce

Tytuł przywodzi na myśl „Folwark Zwierzęcy”, ale narracyjnie jest to bardziej „Mistrz i Małgorzata”, zaadaptowana do polskich, małomiasteczkowych realiów. Gdyby Marek Czestkowski zdecydował się opatrzyć satyrę „Rzeźnia Wyszków” przypisami objaśniającymi wszystkie nawiązania, książka musiałaby być pewnie dwukrotnie dłuższa. Ale nie uprzedzajmy faktów…

Najnowsza powieść wyszkowskiego pisarza ukazała się 16 lutego 2023 nakładem wydawnictwa Novae Res. Na 284 stronach Marek Czestkowski opowiada o ostatnim dniu przed Wielkanocą w nadbużańskim Wyszkowie, kiedy to miasto zostaje opanowane przez zarazę o nieznanym powszechnie pochodzeniu. Burmistrz Bredzisław Galareta nazywa ją KOWID, co jest skrótowcem od „Kwarantanna Obowiązuje Wszystkich i Dezynfekcja”. W celu walki z chorobą tudzież jej kontrolowanego rozprzestrzeniania powołana zostaje Rada Chłopskiego Rozumu w składzie: najbardziej ceniony lekarz w okolicy, potężny wyszkowianin, czyli ważący dwieście kilogramów doktor Krzysztof Pączek, posiadająca dziennikarskie ambicje młoda sprzedawczyni z osiedlowego sklepu spożywczego Julia Ciągała oraz właśnie sam burmistrz – osoba „uświadomiona”, mistrz marketingu oraz promocji miasta, znawca książek Roberta Cialdiniego.

„Pewnie zastanawiają się państwo, po co was tutaj zebrałem. Otóż stoję przed państwem jako jastrząb na czele jastrzębi, które od dzisiaj tworzą Radę Chłopskiego Rozumu.”

Książkę rozpoczyna chińskie przysłowie: Obyś żył w ciekawych czasach. Te opisane w „Rzeźni Wyszków” owszem do nudnych nie należą. Wszechobecna hiperbolizacja ukazuje przedstawione wydarzenia jako coś przełomowego na tle całej historii ludzkości. Życie w dwudziestosiedmiotysięcznym miasteczku, będącym tutaj metaforą Polski, wyrwane zostaje z ram dotychczasowej rutyny. Kryzysowa sytuacja doprowadza do konfrontacji środowisk o przeciwnych poglądach. Marek Czestkowski rzucił w wir wydarzeń foliarzy, pro-liferów, „kowidian”, katolików, niewierzących, skorumpowaną władzę i wszystkich innych ekstremistów, co kończy się wielką bitwą na Placu Miejskim.

Dział rzeczy zakazanych

Marek Czestkowski zdaniem wielu przekracza granice dobrego smaku (moja pociągowa współpasażerka wyjęła swój modlitewnik, kiedy czytałem jeden z fragmentów opisujących pedofilię w Kościele), ale nie przekracza granic administracyjnych Wyszkowa, pilnie strzeżonych przez białe ludziki. Autor wyśmiewa wszystko i wszystkich, samemu stając się przezroczystym. Nie namawia czytelnika do przyjęcia określonej postawy – zamiast tego wypunktowuje wady wszystkich radykałów i nie ma przy tym hamulców. W „Rzeźni Wyszków” absurd goni absurd, a KOWID zbiera obfite żniwo, dostarczając skór zaprzyjaźnionemu z doktorem Pączkiem domowi pogrzebowemu.

Wyszkowski dworzec stał się dla bohaterów książki bezużyteczny. | Fot. Damian Bajkowski/Gazeta Kongresy | Więcej o fotografii analogowej przeczytasz tutaj.

Humor w książce orbituje między żartami wprost z kabaretów, parafrazami „Dnia Świra”, viralowymi filmikami i szeroko komentowanymi wypowiedziami polityków. Burmistrz Bredzisław Galareta, jak wskazuje na to jego imię, bredzi co mu ślina na język przyniesie. Bęben maszyny losującej jest pusty, następuje zwolnienie blokady… i wyszkowski włodarz się uczy, on się ciągle czegoś uczy – niczym pan prezydent. Innym razem coś się psuje i go nie słychać, a wyczerpującą odpowiedzią na zarzucane nielogiczne działania jest Tak, a o co chodzi. Momentami postać ta wydaje się nie mieć własnych cech charakteru. Bredzisław, jako przedstawiciel ludu, jest jakby zlepkiem wszystkich jego wad i absurdów. Najważniejsze, że burmistrz ma swój plan, ale i tak wszystko to jak krew w piach.

Rosół z frytkami, bigos z mandarynkami

Nawiązania do „Mistrza i Małgorzaty” widać nie tylko w sposobie prowadzenia narracji. Na moment przenosimy się do fikcyjnej wioski Vyskovium w prowincji Mazoviea, której namiestnikiem jest mądry i szanowany Harald. Podobnie jak u Bułhakowa pada pytanie czy uwolnić Barabasza, czy drugiego więźnia. Tutaj był nim wspomniany Harald, jednak postać ta pozbawiona została skojarzeń z Chrystusem. Ponadto jedna ze współczesnych bohaterom książki postaci nosi imię Kajfasz. Mimo to prawdopodobnie mamy do czynienia tylko z celową zbieżnością imion.

„Wspaniały był to człowiek. Nie zapomnę go nigdy. (…) Będę tęsknić za nim, z całego serca, z całej duszy swojej! Niech mu beton lekkim będzie. Zalewajcie!”

Podobnie jak u Bułhakowa, śmierć i absurdalny humor idą ze sobą w parze. Powodem zgonu w każdym przypadku jest KOWID – mimo obecności chorób współistniejących, takich jak na przykład zostanie potrąconym przez pijanego kierowcę. Ktoś się na tym bogaci, ktoś inny biednieje, a strategicznymi punktami stają się lokalna parafia oraz Ratusz. Na światło dzienne wychodzą osobiste problemy bohaterów. Staruszka Grażyna od pierwszego do ostatniego rozdziału próbuje wybrać wędlinę życia w sklepie Julki i omija ją całe zamieszanie. Bohaterów czeka albo tytułowa rzeźnia, albo beton. Nie będę jednak zdradzał czytelnikom, co to tak naprawdę oznacza.

Stłucz termometr – pozbędziesz się gorączki

Mimo wyraźnego hermetyzmu, Czestkowski nie kieruje swojej książki tylko do wyszkowian. Pokazuje Polskę skompresowaną do małego miasteczka – ze wszystkimi jej wadami i stereotypami. Osoby znające tytułowe miasto wyłapią oczywiście więcej szczegółów. Autor wspomina na przykład o zgubieniu zabytkowej kropielnicy z Sanktuarium św. Idziego, która następnie została zapomniana, po czym odnaleziona i nazwana przez historyków „znaleziskiem wyjątkowej rangi”. Największym absurdem tej sytuacji jest fakt, że nawet młodzi wyszkowianie pamiętają, jak ta kropielnica stała przy wejściu do kościoła.

„Co to za symbol? – Katolickie szwadrony śmierci. Przyszedłem popełnić twoje samobójstwo, synu. Teraz wszystko już będzie dobrze.”

Zgodnie z przewidywaniami autora, „Rzeźnia Wyszków” wywołała lokalne trzęsienie ziemi, co wyraźnie widać w mediach społecznościowych. Niewątpliwą siłą tej książki jest jej aktualność, wadą zaś – wysoka podatność na zdezaktualizowanie. Koncept zarazy, prób kontrolowania społeczeństwa oraz starcia skrajności będzie oczywiście ponadczasowy. Duża część obecnego w książce humoru zostanie jednak zapomniana i utonie w otchłani nowych absurdów, które życie pisze przecież samo każdego dnia. „Rzeźnia Wyszków” pozostanie natomiast pamiętnikiem słów i sytuacji ulotnych, tak szybko przepadających w pędzącym cyfrowym świecie. Czy taka forma dokumentalizmu jest społeczeństwu potrzebna? Absolutnie nie, lecz ma ona swój urok.

Fot. nagłówka: Damian Bajkowski/Gazeta Kongresy | okładka książki „Rzeźnia Wyszków”; ISBN: 978-83-8313-413-0; © Marek Czestkowski i Wydawnictwo Novae Res 2023; projekt okładki: Grzegorz Araszewski

O autorze

Student Dziennikarstwa międzynarodowego na Uniwersytecie Łódzkim. Pasjonat szeroko pojętej kultury, a także fotografii i wszystkiego, co jest vintage.