Chyba nikomu nie trzeba przedstawiać grupy Fleetwood Mac. Brytyjsko-amerykańska grupa muzyczna powstała w 1967 roku i od tamtego momentu wygrała 7 nagród Grammy i wydała 18 albumów studyjnych. W ciągu 55 lat swojej aktywności została jedną z najsławniejszych grup muzycznych w historii rocka i muzyki w ogóle. Dziś pragnę jednak skupić się na ich najlepiej sprzedającej się płycie – kultowym i fenomenalnym Rumours. Album ten (który sprzedał się w nakładzie ponad 40 milionów sztuk!) jest do dziś uważany przez wielu krytyków muzycznych oraz fanów – w tym mnie – za najlepszą płytę wszechczasów.
Praca nad albumem rozpoczęła się w lutym 1976 roku. Od początku miał poruszać tematykę nieszczęśliwej miłości i zdrady – każdy z członków zespołu podczas tworzenia albumu przeżywał problemy w życiu miłosnym. Wokalistka i grająca na keyboardzie Christine McVie wzięła rozwód z gitarzystą basowym John’em McVie, gitarzysta i wokalista Lindsey Buckingham przeżywał związek pełen wzlotów i upadków (zmierzający jednak ku końcu podczas powstawania płyty) z wokalistką Stevie Nicks, a perkusista i zarazem lider grupy Mick Fleetwood odkrył, że jego żona i matka dwóch córek zdradzała go z jego najlepszym przyjacielem. Natchnieni twórczo uczuciem zdrady i straconej miłości artyści spędzili aż rok nagrywając album. Wszystko podczas nieprzespanych nocy z przewijającą się w tle kokainą. Gdy płyta ukazała się w końcu 4 lutego 1977 roku, została zalana falą pochwał i pozytywnych recenzji zarówno od krytyków jak i fanów.
Album trwa niespełna 40 minut i zawiera 11 utworów. Pierwszym z nich jest bardzo porządne Second Hand News (napisane przez Lindsey Buckingham) mówiące o rezygnacji i zastąpieniu po związku. Warto zwrócić uwagę na, w mojej opinii wyjątkowo udane, solo na gitarze w wykonaniu autora tekstu utworu – Buckinghama. Zaraz po nim jest wręcz już legendarne Dreams (Stevie Nicks) opatrzone poczuciem snu (patrz; nazwa utworu) i jest „zaproszeniem” artystki do zakończenia związku z jej perspektywy – do tej samej tematyki z punktu widzenia Buckinghama jeszcze wrócimy. Zaraz po tym jest Never Going Back Again z króciutkim tekstem Buckinghama. O ile wyraża on chęć definitywnego odejścia od związku i zostawienia przeszłości za sobą, o tyle muzycznie jest zachowany w raczej pociesznym nastroju. Następny na liście jest wpadający w głowę Don’t Stop (Christine McVie), gdzie przechodzący akurat rozwód McVie śpiewają o nadziei na lepsze jutro i próbach zapomnienia o przeszłości. Po ostatnich dźwiękach mówiących o zapominaniu o starych czasach, można usłyszeć Go Your Own Way Buckinghama – i ten utwór właśnie jest odpowiedzią na Dreams jego partnerki. Gitarzysta napisał ten utwór w odpowiedzi na piosenkę, za którą odpowiedzialna była Nicks, aby przekazać w – pozwolę sobie tu powiedzieć – dość prosty sposób, że jest gotowy na odejście i „przytrzyma jej drzwi”. Zaraz po tym jest Songbird, napisane, zagrane i zaśpiewane wyłącznie przez Christine McVie. Utwór jest utrzymany w powolnym, wydawałoby się na pierwszy rzut oka smutnym nastroju – muszę jednak powiedzieć, że jest to niestety jeden z dwóch tylko utworów, które z całej płyty nie przypadły mi do gustu. Chociaż nawet jako zagorzały fan rocka czasem lubię wolniejsze i bardziej rozczulone utwory, to w Songbird jest coś, co niestety mi nie „podpada”. Lecz spokojnie, zaraz po tym jest fenomenalne, powtarzam, fenomenalne, The Chain. Według mnie ten utwór jest, nie dość, że najlepszym utworem z całej płyty, to najlepszą piosenką w ogóle. Jest to jedyny utwór z całej płyty, nad którym pracował cały zespół – porusza temat zdrady zaufania, zakończenia związku i zdrady w bardziej miłosnym znaczeniu tego słowa. Zawiera również, niestety krótkie, lecz wspaniałe solo na gitarze basowej w wykonaniu Johna McVie. Po tak wyjątkowym utworze album na szczęście trzyma poziom z You Make Loving Fun. Napisane i zaśpiewane przez Christine McVie mówi, jak sam tytuł utworu zresztą wskazuje, wyjątkowo o radości samego uczucia miłości, a nie rozpaczy złamanego serca. Chwilę później wracamy jednak do tematyki głównej albumu – słyszymy bardzo ciekawe dla ucha i dość niedoceniane I Don’t Want To Know (Nicks). Utwór przywodzi mi na myśl uczucie rozkojarzenia i zdezorientowania, które nie raz towarzyszy zerwaniu. Następnie słyszymy jednak kolejne powolne – i z tych samych powodów, co Songbird, niestety nie aż tak dobre, jak reszta płyty Oh Daddy (dość niefortunny wydawałoby się tytuł, prawda?) Jest to czwarty już utwór napisany i zaśpiewany przez Christine McVie. Ostatnia, jedenasta piosenka to dająca poczucie końca i ostateczności (również w związku) Gold Dust Woman autorstwa Stevie Nicks. Ona sama w późniejszych wywiadach przyznała, że tytułowy „złoty pył” jest metaforą dla kokainy, stale obecnej zarówno podczas nagrywania płyty jak i w życiu prywatnym artystów.
Cichnące i w końcu gasnące dźwięki Rumours zostawiają mnie z różnymi myślami. Przede wszystkim, jestem pełen podziwu dla zespołu i pracy, jaką członkowie włożyli zarówno w teksty piosenek, jak i w ich dźwięki. Oprócz tego przypominam sobie, dlaczego to właśnie ta płyta nie tylko jest uważana za magnum opus zespołu, ale za jeden z najlepszych i najlepiej sprzedających się albumów w historii. To właśnie dlatego daję jej maksymalne, ale z pewnością zasłużone 10/10. Mam również zamiar kupić album ten w wersji fizycznej – jako fan rocka i muzyki lat 60-90-tych czuję, jakoby to była moja powinność i obowiązek.
O autorze
Licealista i oddany fan starych kawałków oraz motoryzacji. Preferuje tematy luźniejsze i bardziej rozrywkowe.