Odnoszę wrażenie, że bardzo wielu z wszelkiej maści „konserwatystów”, „tradycjonalistów” czy „reakcjonistów” chętnie poparłoby chociażby marsze równości czy nawet zaczęło osobiście na nie uczęszczać. Wystarczyłoby tylko, aby ich uczestnicy, zamiast iść na piechotę, jechali konno, kolorowe włosy zastąpili lokowanymi perukami, a hasła na plakatach wypisali nie po polsku, lecz po łacinie.
Współczesny konserwatyzm bardzo często ze zbioru wartości zmienia się w zbiór upodobań estetycznych. „Prawicowcy” przestają być myślicielami, a stają się bardziej projektantami wystaw muzealnych. Prawica – zwłaszcza ta młoda, mniej aktywna politycznie, za to bardziej wyrazista – wartości z dawnych lat zastępuje widokami z dawnych lat. Redukuje swój konserwatyzm do powierzchownej estetyki lub też czyni z estetyki jego istotę. Estetyka ta nie musi nawet dotyczyć spraw stricte materialnych – niekiedy jest to postrzeganie jakiegoś postulatu jako szczególnie wzniosłego czy majestatycznego. Sednem poglądów stają się sentymentalne marzenia o (zależnie już od osobistych preferencji) widokach średniowiecznych, surowych fortec i rycerzy, barokowych pałaców i wystawnych bali, czy romantycznych kamienic i wytwornych gentelmanów, prowadzących pod rękę nie mniej wytworne damy. Jednym słowem: tradycjonalizm stał się bardzo zewnętrzny. Konserwatyści naszych czasów zapominają o najważniejszym, absolutnie podstawowym elemencie tej doktryny: o wartościach.
Tymczasem właśnie wartości są tym, co zatracił współczesny świat i tym, o co należy walczyć. Obecnie działalność osoby o tradycyjnych poglądach (o ile w ogóle zakłada ona, że jakaś szersza działalność ma sens i nie jest z góry skazana na porażkę) nie powinna skupiać się na wdrażaniu w życie dawnych rozwiązań. Po pierwsze dlatego, że to niemożliwe. Po drugie jednak, co ważniejsze: nawet gdyby postulaty reakcji zrealizowano teraz, w tym momencie, byłoby to działanie wynikające z pewnej aksjologii, jednak bez samej aksjologii. Nie byłaby to rzeczywistość zgodna z ideami konserwatyzmu: byłby to raczej LARP na masową skalę. Wszelkie postulaty byłyby pozbawione podstawy ideowej, a przez to nie stanowiłoby to powrotu do „starego wspaniałego świata” – byłoby udawaniem go. Tym, co powinni robić dla społeczeństwa obecni konserwatyści, jeżeli powinni robić cokolwiek, jest odradzanie w ludzkich sercach martwych już wartości. Póki to aksjologiczne zmartwychwstanie nie nastąpi, wszelkie zmiany będą tylko kosmetyczne. Wielu zdaje się tego nie widzieć.
Jakie są natomiast skutki takiego powierzchownego tradycjonalizmu: tradycjonalizmu bez idei? Właśnie tytułowy rekonstrukcjonizm – tradycjonalista chce budować rekonstrukcję dawnej, wielbionej rzeczywistości: przemienia doktrynę konserwatywną w skansen – a skansen jest miejscem, który wygląda jak miejsce sprzed wielu lat, lecz jest pozbawione realnego życia. Nie jest w stanie zaspokajać pojawiających się potrzeb. Nadaje się tylko do tego, by na nie popatrzeć – w żaden sposób nie działa.
Rekonstrukcjonizm wobec tego prowadzi do niemożności reagowania na doraźne potrzeby i wyzwania świata. Uniemożliwia odróżnienie jakiejś wartości od sposobu jej realizacji – postrzega to jako jedno i to samo. Wychodzi z postulatami, które są na tyle neutralne, że mogą istnieć bez powiązania z jakąkolwiek doktryną – to, że były realizowane w czasach uwielbianych przez prawicowca, jest tylko przypadkową korelacją. Nie mają nic wspólnego z wartościami tworzącymi dawną rzeczywistość – jednakże rekonstrukcjonista tak ją postrzega. Przykłady takowych to, chociażby, niechęć do wszelkiej ochrony środowiska naturalnego – często z tego chyba tylko powodu, że niegdyś większość działających rzeczy albo się dymiła, albo promieniowała, albo potwornie hałasowała (w dowolnych kombinacjach) – czy ubóstwianie kary śmierci, jakby była ona jakąś nieśmiertelną ideą, a nie sposobem na rozwiązanie konkretnych problemów społecznych występujących w konkretnych warunkach. Taki prawicowiec w którymś momencie zapomina, że nawet w ramach pewnego paradygmatu ideowego mentalność ludzka, a także sytuacja na świecie, ulega zmianom – wcale nie wychodząc poza obszar tegoż paradygmatu. Wydaje mu się, że sposoby realizacji pewnych ponadczasowych idei są równie ponadczasowe, co same idee.
Konkludując: drodzy Konserwatyści – nośmy sobie garnitury, uczmy się języków klasycznych, chodźmy na Msze Trydenckie, słuchajmy muzyki poważnej, ćwiczmy szermierkę, czy co tam jeszcze wymyślimy. Nawet zamieszkajmy w zamkach i zacznijmy poruszać się karetami. Ale niech nie będzie to sednem naszych poglądów; bo z takim sednem nadajemy się co najwyżej do filmów kostiumowych.
O autorze
Miłośnik filozofii Idealistów Niemieckich, poezji Lorda Byrona, muzyki Antonina Dvoraka i krawatów (dla odmiany własnych).