Fot. Andrzej Hulimka/FORUM
Rządy Zjednoczonej Prawicy
Rząd Zjednoczonej Prawicy, od wyborów do Sejmu i Senatu w sierpniu 2019 roku, stara się o utrzymanie parlamentarnej większości. W obliczu szeregu nieporozumień związanych z zapisami „Polskiego Ładu” oraz ustawy „lex TVN”, z koalicji rządzącej wystąpiła partia Jarosława Gowina. Wówczas PiS i SP rozpoczęły nieustanną walkę o głosy, pozwalające zachować przewagę nad opozycją. Obecnie opiera się ona na czterech członkach klubu parlamentarnego Kukiz’15 i pośle niezrzeszonym Łukaszu Mejzie, który do Parlamentu wszedł z list komitetu wyborczego Polskiego Stronnictwa Ludowego, po wygaśnięciu mandatu poselskiego zmarłej posłanki PSL Jolanty Fedak. Oznacza to, że rząd swoją większość utrzymuje obecnie na trzydziestoletnim pośle i czterech posłach Kukiz’15, za grosz nie pokazujących swojego nonkonformizmu i anty-systemowych haseł, często pojawiających się na ustach lidera ugrupowania podczas kampanii wyborczej w 2015 roku. Większościowe rządy Zjednoczonej Prawicy wiszą na włosku. Sytuacji nie polepsza fakt, iż władza od dawna zmaga się z licznymi aferami i wizerunkowymi skandalami członków klubu. Do najgłośniejszych z nich zalicza się m.in.: aferę z wątpliwym etycznie biznesem ówczesnego wiceministra Mejzy, aferę mailową, aferę Getback, aferę respiratorową ministra Łukasza Szumowskiego, czy finansowanie Telewizji Polskiej z funduszy publicznych (czyli aż 2 mld złotych rocznie (!) przeznaczane na fałsz, obłudę i manipulację). Przytoczone skandale to tylko początek góry lodowej, która rokrocznie pochłania miliardy złotych ze skarbu państwa. Oszustwa i niewłaściwy dobór członków rządu otwierają przed opozycją „furtkę” do pokonania w wyborach Zjednoczonej Prawicy, naprawienia błędów obecnej władzy i wprowadzenia solidnie przygotowanych reform. Z tej okazji jednak nie chcą lub nie potrafią skorzystać.
„Efekt Tuska”
Koalicja Obywatelska to obecnie ciesząca się największym poparciem partia opozycyjna. Składająca się w głównej mierze z Platformy Obywatelskiej i Nowoczesnej frakcja w ostatnich latach sukcesywnie traciła kredyt zaufania Polek i Polaków, aż w czerwcu bieżącego roku osiągnęła zatrważająco niskie poparcie, wynoszące zaledwie 17%, i znalazła się za plecami Polski 2050 Szymona Hołowni. Wtedy władze Platformy Obywatelskiej przejął Donald Tusk, który miał pomóc w przywróceniu partii na właściwe tory. Niewiele ponad miesiąc po powrocie byłego premiera do krajowej polityki KO powróciła na swoje miejsce, zyskując 6 p.p. poparcia w sondażu Social Changes. Określany przez internautów i komentatorów politycznych mianem „Efektu Tuska” boom szybko przeminął. Były szef Rady Europy nie wprowadził bowiem żadnych rewolucyjnych zmian w stosunku do Platformy Obywatelskiej Budki i Schetyny. Koalicja Obywatelska wciąż nie prezentuje zmian i reform, jakie chciałaby wprowadzić. Jak miałyby wyglądać relacje z Unią Europejską, Stanami Zjednoczonymi czy Federacją Rosyjską? Koalicja PO, Nowoczesnej, Zielonych i Inicjatywy Polskiej wprowadzi gospodarkę wolnorynkową czy centralnie planowaną? Na te i podobne pytania próżno szukać odpowiedzi w happeningach czy konferencjach prasowych klubu.
Obecnie obserwujemy bezgraniczną krytykę decyzji i zmian wprowadzanych przez rząd, ale nie dostajemy realnych alternatyw. Dla statystycznego Polaka, który za niecałe dwa lata stanie przed urną wyborczą głosowanie na Koalicję Obywatelską w obecnym kształcie, będzie kupnem przysłowiowego „kota w worku”. Były premier, a obecnie szef PO, w swoich wystąpieniach nieraz apelował do liderów pozostałych partii o start w wyborach parlamentarnych do Sejmu i Senatu ze wspólnej listy. Pierwszym mankamentem takiego rozwiązania byłaby konieczność współkandydowania polityków znanych z odmiennych poglądów. Na jednej liście mieliby się znaleźć zarówno nacjonaliści, liberałowie, jak i socjaldemokraci. Budzi to oczywiste wątpliwości, dotyczące rozbieżności poglądów politycznych oraz kształtu ewentualnego rządu. Jaką politykę gospodarczą prezentowałaby władza, gdyby za jej kształt odpowiadali przedstawiciele zupełnie rozbieżnych rozwiązań? Nie da się przecież pogodzić i wprowadzić dwóch całkowicie różnych modeli gospodarki lub światopoglądów.
Fot. Aleksander Kalka/Zuma Press
Od zjednoczenia do rozbicia
Postulowana przez Donalda Tuska wspólna lista opozycji wydaje się tym mniej prawdopodobna, kiedy spojrzymy na nieco mniej entuzjastyczne podejście przedstawicieli Lewicy czy Konfederacji. Jeden z liderów Nowej Lewicy, były szef Wiosny Robert Biedroń w rozmowie z PAP stwierdził, że byłego premiera wcale nie interesuje zjednoczona opozycja, lecz „egoistyczny interes Platformy Obywatelskiej”.
Sam Klub Parlamentarny Lewicy wygląda na podzielony. Porozumienie i wspólny cel z czasów wyborów w 2019 roku zdaje się zanikać, a Lewica od silnej, zjednoczonej partii przechodzi do słabej i wewnętrznie podzielonej. W lipcu tego roku ówczesny przewodniczący formacji – samodzielnie – podjął decyzję o zawieszeniu aż sześciu członków zarządu, którzy wstawili się murem za Markiem Baltem – działaczem wcześniej skonfliktowanym z Włodzimierzem Czarzastym. „Strach, panika i przerażenie. Tak właśnie postępuje sojusznik PIS-u, bo metody są rodem z Nowogrodzkiej” – skomentował na Twitterze jedne z zawieszonych posłów, Tomasz Trela. „Od początku sprzeciwialiśmy się jego negocjacjom z Mateuszem Morawieckim, od tego momentu w partii jest duże napięcie. Zawiesił tych, którzy nie do końca zgadzają się z jego decyzjami” – dodała posłanka Karolina Pawliczak w wywiadzie dla Interii. Wicemarszałek Senatu Gabriela Morawska-Stanecka, senator Wojciech Konieczny oraz posłowie Robert Kwiatkowski, Joanna Senyszyn i Andrzej Rozenek odeszli z klubu Lewicy i utworzyli Koło Parlamentarne Polskiej Partii Socjalistycznej. Podczas konferencji prasowej inaugurującej koło PPS zarzucali Lewicy m.in. brak demokratycznych standardów i niestosowanie parytetów płci przy obsadzie stanowisk wewnątrz partii. Dowodzi to kolejnym podziałom i nieporozumieniom po stronie opozycji, co nie jest dobrą prognozą na nadchodzące miesiące i zbliżające się wielkimi krokami wybory parlamentarne. Lewica pozostała bez przedstawicieli w Senacie Rzeczypospolitej, a Klub Lewicy w Sejmie zmniejszył się do 44 posłów. Podczas konferencji prasowej przedstawiciele PPS nie wykluczyli, iż w najbliższej przyszłości ugrupowanie zasilą nowi posłowie i senatorowie.
Fot. Rafał Guz/PAP
Niespełnione nadzieje
Polska 2050 Szymona Hołowni – wraz z wejściem na scenę polityczną – kreowała się na rewolucyjną partię, która miała zakończyć partyjniactwo i nieudolność rządów PO i PiS. Lider ugrupowania obiecywał nowe podejście do krajowej i zagranicznej polityki, a wraz z nim nowe twarze i nazwiska. Zbudowana na niewątpliwym sukcesie Hołowni w wyborach prezydenckich, miała wywrócić do góry nogami scenę polityczną, ale rzeczywistość szybko zweryfikowała ambitne plany byłego prezentera TVN. Obecnie medialnymi twarzami partii są byli działacze Lewicy, KO, czy PiS, a najgłośniejszym „gościem” zapowiadanym na I konwencie ruchu była „Jaśmina”, czyli aplikacja, mająca zrewolucjonizować politykę. Początkowo posiadała zatrważającą liczbę błędów, a na niektórych urządzeniach nie była w ogóle dostępna. O Jaśminie, która zadebiutowała na początku września tego roku, mało kto dziś pamięta. Nie na to liczyli posłowie i przywódcy partii.
Sondaże – po powrocie Donalda Tuska – również nie są zbyt łaskawe. Zgodnie z sondażem Social Changes poparcie Polski 2050 wynosi zaledwie 14% i o skromne 3 p.p. wyprzedza Konfederację. Jeszcze w lipcu partia Hołowni zajmowała drugie miejsce w sondażach z aż 23% poparciem. Oznacza to spadek aż o 10 p.p. na przestrzeni zaledwie sześciu miesięcy i miano ugrupowania, które najbardziej ucierpiało na powrocie byłego premiera.
Brak perspektyw
Pogrążona w wojnie domowej Lewica i płynna w swoich poglądach KO, ślepo podążająca za słupkami poparcia, obecnie nie są gotowe nawet do rozpoczęcia własnych kampanii wyborczych. Podzielona jak nigdy opozycja, popadająca w wewnętrzne konflikty, nie ma szans ze Zjednoczoną Prawicą, która, oprócz funduszy socjalnych, gwarantuje swoim wyborcom indoktrynację i manipulację na skalę niewyobrażalną w żadnym demokratycznym kraju. Rządowi premiera Mateusza Morawieckiego nie brakuje skandali i afer, które skutecznie pomogłyby w odsunięciu PiS-u od władzy. Problemem jest sama konkurencja, która nie reprezentuje sobą niczego oprócz „antypisizmu”. Koalicja Obywatelska – znacznie osłabiona wejściem do polityki partii Szymona Hołowni – sprawia wrażenie formacji zamkniętej na jakąkolwiek współpracę z rządem, starającej się tylko o jedno: o przejęcie władzy w Polsce. Model „totalnej opozycji” i brak pomysłu na post-pisowską Polskę to swoisty gwóźdź do trumny dla formacji Tuska, a nikłe poparcie ze strony pozostałych partii nie polepsza sytuacji i nie pozostawia złudzeń – opozycja jest w ogromnym kryzysie.
O autorze
Redaktor Prowadzący Gazety. W projekt zaangażowany od grudnia 2021 roku. Pisze o polityce, edukacji oraz organizacjach pozarządowych. Laureat programu „Liderzy Innowacji”. W wolnym czasie smakosz kawy, amator książek i miłośnik nauk społecznych.