Przejdź do treści

Problem z mediami publicznymi

Fot. aj_aaaab, Unsplash.com.

Media publiczne istnieją w Polsce od dziesięcioleci. Telewizja Polska wywodzi się bezpośrednio z okresu panowania komunizmu w Polsce. Czy to znaczy, że media nie mogą działać dobrze?

Kilka słów o tym, jak było przed 2015 r.

Wiele osób zwraca uwagę na to, że za rządów Prawa i Sprawiedliwości media publiczne są jedną wielką tubą propagandową, która nijak ma się do jakichkolwiek standardów dziennikarskich. Brak w niej pluralizmu opinii, a w programach publicystycznych redaktorzy prowadzący wypowiadają się tak, jakby byli członkami partii rządzącej.

Pragnę jednak przypomnieć, że przed „Dobrą Zmianą” wcale nie było lepiej. W samym 2015 roku, gdy Bronisław Komorowski przegrał w II turze wyborów prezydenckich z Andrzejem Dudą, pani redaktor z telewizji publicznej – Beata Tadla – ledwo powstrzymała się od łez; gołym okiem widać było, iż klęska ówcześnie urzędującego Prezydenta RP bardzo ją poruszyła. Po dziś dzień wspominany jest zresztą wywiad przeprowadzony właśnie przez wspomnianą B. Tadlę z A. Dudą, podczas którego naprawdę daleko było pani redaktor od obiektywizmu wymaganego przecież w mediach publicznych. Sam kandydat PiS-u w wyborach prezydenckich w 2015 roku zwracał uwagę, że media publiczne są dobrem wszystkich Polaków. O, ironio…

Diagnoza

Diagnoza jest dość oczywista. Media publiczne będą funkcjonować źle, dopóki wpływ na nie będą mieć politycy. Nie ma na to rady – jedni będą mniej bezczelni, a inni – bardziej, ale wszyscy będą używać publikatorów do promowania własnych działań, a nie ich krytykowania. Co zatem należy zrobić? Opcji jest kilka. Prywatyzacja mediów publicznych – najbliższa memu sercu opcja. Ograniczenie telewizji publicznej tylko do kanałów, które mają pewną misję społeczną, a więc TVP Kultura, TVP Historia… Kolejną możliwością byłoby ograniczenie wpływów przedstawicieli partii rządzącej na media. Potrzeba by tu jednak gruntownych reform. Mimo wszystko wydaje się, że czegokolwiek byśmy nie wprowadzili, gorzej niż teraz już być nie może, więc koniecznie należy próbować coś zmienić. System jest po prostu źle skonstruowany, a jak mawia klasyk – władza absolutna deprawuje absolutnie.

Ilustracja: Ewa Mielnik.

A TVN to…

Przez ostatnie lata, z oczywistych powodów, mediów publicznych broni przede wszystkim partia rządząca i jej zwolennicy. Jakich argumentów używają? Na przykład, że w TVN również jest propaganda. Po części się z tym zgadzam, lecz jest to związane z bardzo szerokim problemem, jaki dotknął dziennikarstwa, jednakże ciężko mi będzie rozwinąć temat w tym felietonie. Jest jednak jedna, ogromna różnica między mediami prywatnymi a publicznymi, mianowicie – jeśli nie podoba mi się to, jak działa jakakolwiek telewizja prywatna (TVN, Polsat), to mogę nie oglądać jej i, tym samym, nie przyczyniać się do jej sukcesu. Co natomiast, jeśli nie aprobuję stylu działania mediów publicznych? Politycy partii rządzącej mogą z finansów państwa przeznaczyć na nie 10 miliardów złotych. Mogliby, zapewne, przekazać kwotę 5 razy większą, gdyż nie ma żadnych prawnych przeciwwskazań, więc jak ja, jako obywatel Polski, powinienem czuć się z faktem, że rząd biednego państwa podnosi mnóstwo podatków, by – jak się potem okazuje – wesprzeć swoją własną tubę propagandową? Obecnie mamy do czynienia z sytuacją, w której politycy partii rządzącej mają wpływ na przekaz, jaki jest w mediach publicznych, a także mogą je dofinansowywać. Aby być uczciwym, należałoby je nazwać po prostu mediami rządowymi – i tyle, wtedy chociaż nazewnictwo byłoby dobre.

Fot. Glenn Carstens-Peters, Unsplash.com.

Laissez-faire!

Moja propozycja jest zatem jasna. Pozwólmy działać rynkowi! Nie może być tak, że w mediach publicznych, które należą do wszystkich Polaków – w końcu są mediami publicznymi – kreuje się obraz sprzyjający partii rządzącej. Jest to bardzo niesprawiedliwe i dziwię się, że Polacy jeszcze nie uznali postulatu prywatyzacji wszystkich środków masowego przekazu jako głównego celu narodowego, przyjętego ponad wszelkimi podziałami, szczególnie w związku z tym, co dzieje się od 2015 roku, a czego apogeum miało miejsce ostatnio, gdy okazało się, że czyjś ból jest mocniejszy niż nasz (wszystkich). Mam nadzieję, że Kazik ze swoim kawałkiem przyczyni się do otworzenia oczu Polakom odnośnie do sprawy mediów publicznych. Musimy zrozumieć, że, jak pisałem wcześniej, raz trafi się bezczelny polityk, który uruchomi tubę propagandową w stopniu maksymalnym, a innym razem będzie może ktoś mniej bezczelny, ale owa tuba wciąż będzie działać. Jakie to ma znaczenie, jak mocno będzie nami manipulować?! Liczy się sam fakt, że to robi! Odbierzmy politykom rządzącym Polską tę potężną broń, bo korzystali i korzystają z niej wszyscy, którzy dotychczas sprawowali władzę.

Jako pasjonat historii nie mogę podsumować tego inaczej – media publiczne muszą zostać sprywatyzowane!

Paweł Sobotka

O autorze

Gazeta Kongresy to młodzieżowe media o ogólnopolskim zasięgu. Jesteśmy blisko spraw ważnych dla młodego pokolenia – naszych spraw.

Tagi: