Wstępne stanowisko:
Laura: Dla mnie oczywistym jest fakt, że zwierzę nie powinno być traktowane jak rzecz. Ponadto, na człowieka patrzę na co dzień z biologicznego punktu widzenia, widząc gatunek należący do królestwa zwierząt. Zwierzęta mają prawo do humanitarnego traktowania, natomiast dla realizacji ludzkich potrzeb oddają nam swoją uwagę i pracę, a my, korzystając z tego, niejednokrotnie odbieramy im także i życie. Warunkiem przetrwania i zapewnienia dobrostanu ludziom jest utrzymanie bogatej różnorodności gatunkowej, lecz dziś w wyniku ekspansji gospodarczej człowieka, gatunki wymierają w tempie rekordowym w historii naszej planety. Powinniśmy zadbać o ucywilizowanie naszych stosunków ze zwierzętami wolnożyjącymi, hodowlanymi i domowymi, a także zatroszczyć się o bioróżnorodność.
Kluczową dla mnie jest także ochrona praw zwierząt, w związku z czym popieram powołanie urzędów takich jak Rzecznik Praw Zwierząt czy Rada Ochrony Praw Zwierząt.
Grzegorz: Zwierzęta uważam za stworzenia, których jedynym celem istnienia jest korzyść ludzka (pośrednio, lub bezpośrednio). Korzyść rozumiem bardzo ogólnie: liczy się tutaj nie tylko wymierny, obiektywny zysk, lecz również subiektywna przyjemność. Ludzkość w ogóle, jak i każdy pojedynczy człowiek, może wykorzystywać zwierzęta w dowolny sposób, o ile nie szkodzi tym samemu sobie. Na wszelkie działania wobec zwierząt patrzę przez pryzmat korzyści człowieka – jeżeli jakiekolwiek działanie podejmowane wobec zwierzęcia jest złe, to tylko dlatego, że przynosi szkodę człowiekowi. Za poważny problem uważam dążenie dyskursu publicznego w odwrotnym kierunku; twierdzenie, że powinniśmy zrezygnować ze swojego zysku, dla zysku zwierząt. Zwierzętom nie przysługują z natury żadne prawa – wszystkie przywileje, które mają, pochodzą z ustanowienia człowieka i takimi pozostają. Nadawanie zwierzętom uprawnień, których konsekwencje w żaden sposób nie przyczyniają się do dobra człowieka, jest bezzasadne. W związku z tym nie ma sensu istnienie organizacji zajmujących się ochroną ich praw – przypadkami łamania przepisów dotyczących zwierząt powinny zajmować się raczej takie instytucje jak Urząd Ochrony Praw Konsumenta.
Przemysł mięsny i fermy futerkowe
Laura: Jestem w pełni za dążeniem do wyeliminowania cierpienia zwierząt w hodowli – chociażby poprzez ustawowe ograniczenie wielkości hodowli przemysłowych i eliminację takich hodowli, gdzie zwierzęta są pozbawione możliwości ruchu. Popieram likwidację transportu zwierząt na duże odległości oraz ograniczenie międzynarodowego handlu zwierzętami rzeźnymi, zakaz uboju zwierząt bez ogłuszania, zakaz ferm futerkowych, zakaz wykorzystywania zwierząt w cyrkach, a także radykalne ograniczenie wykorzystywania zwierząt w celach doświadczalnych.
Ludzki układ pokarmowy – mały żołądek, długie jelita – jest przystosowany do trawienia pożywienia roślinnego. To właśnie dlatego po sałatce czujemy się lekko i w pełni sił, by móc powrócić do swoich obowiązków, a trawienie mięsa niejednokrotnie zmusza nas do dłuższego odpoczynku. Ponadto, według badań przeprowadzonych przez doktora Marco Springmanna z Uniwersytetu Oksfordzkiego, przejście ludzkości na weganizm ze względu na degradację środowiska czy postępującą za sprawą przemysłowej hodowli zwierząt katastrofę klimatyczną jest nieuchronne.
W kwestii ferm futerkowych uważam, że są one zbędne i szkodliwe. Ze względu na odchody zwierząt czy stosowane środki fermy nie tylko przyczyniają się do zatruwania powietrza, ale i gleby. W szczególności są koszmarem mieszkanek i mieszkańców położonych w ich pobliżu wiosek.
Na straży postulowanych przeze mnie rozwiązań powinny stać wspomniane przeze mnie na wstępie instytucje – Rzecznik Praw Zwierząt oraz Rada Ochrony Praw Zwierząt.
Grzegorz: Zarówno z jedzenia mięsa, jak i z noszenia futer naturalnych, człowiek czerpie korzyść – oczywiście nie są to rzeczy konieczne do przeżycia; bez klopsików i serdelków możemy się obyć, bez futrzanych kołnierzy w płaszczach tym bardziej, jednakże jedno, jak i drugie uprzyjemnia życie. Absolutnie pomijam tutaj fakt, że branże te dają pracę wielu ludziom: według różnych źródeł – które, co trzeba podkreślić, są ze sobą niezgodne, dlatego podaje tutaj najwyższe wartości, do jakich dotarłem – w branży futerkowej w Polsce pracuje 13 tysięcy osób, w mięsnej zaś – 80 tysięcy. Pojawiają się wprawdzie głosy twierdzące, że jedzenie mięsa niekoniecznie jest dla człowieka zdrowe i naturalne; nie chcę w żaden sposób do tych głosów się ustosunkowywać, nie jestem bowiem biologiem. Natomiast, bez wątpienia, nawet jeżeli występuje pewna szkoda zdrowotna, nie jest ona na pewno na tyle duża, by przyćmiła korzyść – przyjemność.
Wobec tego, co stwierdziłem we wstępie, ktoś mógłby postulować ustawowe podniesienie standardów hodowli zwierząt (na przykład poprzez nakaz chowu wyłącznie na wolnym wybiegu), argumentując, że przyczynia się to do jakości mięsa, tym samym więc do korzyści ludzi. Jednakże jest to bezzasadne: współczesny konsument doskonale wie, jaki produkt kupuje i jak on powstaje. Ma możliwość kupienia mięsa (czy też innych wyrobów odzwierzęcych), pochodzącego z krów wesoło hasających po łące, czy kur, które życie spędzają dziubiąc ziarno na podwórku. Jeżeli tego nie robi i kupuje jedzenie gorszej jakości, pochodzące od zwierząt żyjących w ciasnych klatkach i jedzących tuczącą paszę, jest to świadoma decyzja, zwykle motywowana finansowo. Wprowadzenie przepisów poprawiających bytowanie zwierząt hodowlanych, owszem, polepszyłoby jakość mięsa oferowanego w supermarketach, lecz zarazem zwiększyłoby jego cenę tak, że ostatecznie mniej ludzi miałoby możliwość kupienia go – sumarycznie zmniejszyłoby to, a nie zwiększyło korzyść ludzi.
Bezdomność zwierząt, schroniska:
Laura: Bezdomność zwierząt jest obecnie ogromnym problemem, z którym starają się sobie radzić samorządy. Aby ją ograniczyć, uznaję za słuszne wprowadzenie obowiązku chipowania zwierząt domowych (psów i kotów) z wprowadzeniem aktualnych danych ich opiekunek i opiekunów. Konieczna jest także promocja znakowania zwierząt wychodzących za pomocą adresatek oraz finansowane przez gminy kampanie bezpłatnej sterylizacji i kastracji zwierząt. Za konieczne uważam także zaostrzenie kar dla pseudohodowli psów i kotów, gdzie dobrostan zwierząt nie jest zapewniony. Zakaz trzymania zwierząt na łańcuchach jest dla mnie czymś oczywistym. Zapewnione powinny zostać stałe środki na obowiązkową kastrację kotów wolno bytujących oraz na diagnostykę i leczenie bezdomnych kotów i psów. Jestem za ograniczeniem i poddaniem ściślejszym regulacjom oraz kontroli instytucji hycla. Uważam, że jego rolę powinna docelowo przejmować straż miejska i instytucje odpowiedzialne w gminach za opiekę nad bezdomnymi zwierzętami, czyli na przykład schroniska i punkty adopcyjne. Popieram również likwidację jednorazowej opłaty od gminy za przyjęcie zwierzęcia do schroniska. Za właściwe uważam zastąpienie jej miesięczną opłatą na utrzymanie zwierzęcia, uwarunkowanej sterylizacją lub kastracją zwierzęcia.
Na schroniskach powinien ciążyć obowiązek prowadzenia jednolitej dokumentacji przebywających tam zwierząt, umożliwiającej śledzenie losów każdego zwierzęcia, a także obowiązek prowadzenia akcji adopcyjnych za pośrednictwem Internetu, mediów społecznościowych i portali ogłoszeniowych oraz współpracy z wolontariuszkami i wolontariuszami. Placówki niespełniające tych obowiązków powinny w trybie natychmiastowym tracić licencję. Wielkość schronisk powinna zostać wyznaczona ustawowo, czemu towarzyszyć powinno zaostrzenie kar dla schronisk działających w sposób nieprawidłowy. Ponadto powinien zostać powołany niezależny od gmin organ uprawniony do przeprowadzania kontroli w schroniskach, w którego skład weszłyby lekarki i lekarze weterynarii oraz osoby z organizacji działających na rzecz zwierząt.
Grzegorz: Społeczeństwo bez wątpienia musi podejmować jakieś kroki wobec bezdomnych zwierząt – bez tego, po kilku latach, ulice naszych miast przemierzać będą sfory dzikich psów, a piwnice zaczną przypominać hodowle kotów. Zasadniczo, przynajmniej w miastach, dajemy sobie z tym radę – rzadko kiedy pies bez właściciela wędruje po chodnikach dłużej, niż kilkanaście godzin. Nieco większy problem występuje na wsiach, gdzie wciąż dość często możemy napotkać psy praktycznie dzikie, a przynajmniej niemające żadnego konkretnego właściciela. Oczywiście nie możemy spodziewać się, by były one szczepione, chociażby na wściekliznę. Niemniej łapanie takich zwierząt w naszym kraju działa stosunkowo sprawnie – może należałoby to nieco dofinansować na terenach wiejskich, czy też zacząć podchodzić do tego poważniej.
Inną kwestią jest to, co dzieje się ze zwierzętami po złapaniu. Alternatywą dla funkcjonowania schronisk jest, oczywiście, usypianie (lub zabijanie w inny sposób) schwytanych zwierząt. Nie uważam tego jednak za potrzebne. Obecnie funkcjonujący system nie jest zły: utrzymanie schronisk nie stanowi ogromnej części wydatków samorządów i nie dochodzi raczej do sytuacji, w których, z uwagi na utrzymanie schroniska, trzeba zrezygnować z innych, istotniejszych wydatków. Bez wątpienia zaś funkcjonowanie schronisk przynosi pewne korzyści: generuje stanowiska pracy, nie wiele co prawda i niezbyt dobrze płatnych, lecz lepsze to niż nic, a także umożliwia łatwe „zaopatrzenie się” w zwierzaka osobom, których nie stać na kupno rasowego psa czy kota w hodowli. Nie widzę natomiast potrzeby zmiany przepisów dotyczących „technicznych” aspektów funkcjonowanie schronisk – to, w jaki sposób działają obecnie, żadnemu człowiekowi nie szkodzi.
Przemoc wobec zwierząt:
Laura: Uważam, że przemoc wobec zwierząt powinna być karana równie surowo, co przemoc wobec ludzi, a także stale monitorowana i uwzględniana w policyjnych statystykach. Dlaczego? Raportowanie przemocy wobec zwierząt mogłoby pomóc zapobiec dalszej przemocy domowej – w szczególności wobec kobiet i dzieci. Badania przedstawione przez Franka Ascione’a w jego publikacji “Battered Women’s Reports of Their Partners’ and Their Children’s Cruelty to Animals. „Journal of Emotional Abuse” (1998 r.) pokazały, że ofiary przemocy domowej, które zgłosiły się na policję, wspominały wcześniej o stosowaniu przemocy wobec zwierząt przez ich oprawców. Polskie prawo jest w tej kwestii bardzo niedoprecyzowane. Jak napisała adwokatka Karolina Kuszlewicz, która walczy o prawa zwierząt na drodze postępowań, art. 1 ust. 1 ustawy o ochronie zwierząt stanowi, że zwierzę, jako istota żyjąca zdolna do odczuwania cierpienia, której człowiek jest winien poszanowanie, opiekę i ochronę, wyraża obowiązek respektowania życia i zdrowia zwierząt, a jednocześnie uzależnia ich los od ochrony, jaką zapewnia im człowiek. Podziwiam także Europosłankę Sylwię Spurek, która w trakcie sprawowania urzędu Zastępczyni Rzecznika Praw Obywatelskich przeciwdziałając przemocy w rodzinie, niejednokrotnie podkreślała znaczącą zależność między przemocą domową a przemocą wobec zwierząt.
Za przemoc wobec zwierząt uważam nie tylko tę bezpośrednią, ale i czyny takie jak stosowanie fajerwerków oraz sztucznych ogni. Mają one negatywny wpływ na środowisko w szerokim ujęciu, jednak najbardziej rzucającym się w oczy skutkiem jest zdecydowanie ich wpływ na życie zwierząt. Jest to dla nich ogromny stres, który niejednokrotnie kończy się ich śmiercią. Nie tylko zwierząt domowych, które nie otrzymały środków na uspokojenie na tę trudną noc (bądź gdy okazały się one niewystarczającym rozwiązaniem), ale także ptactwa czy zwierząt wolno bytujących. Dlatego popieram zakazanie środków pirotechnicznych.
Grzegorz: Przemoc wobec zwierząt (rozumiana jako umyślne katowanie); wyprowadzanie psa na obroży-kolczatce, czy trzymanie go na łańcuchu nie jest w mojej opinii, z zasady, bo w konkretnych, acz rzadkich sytuacjach może być inaczej, przemocą. Więcej nawet: umyślnego zabicia zwierzęcia domowego, o ile zrobi się to w sposób w miarę dla niego bezbolesny, nie uważam w tym kontekście za przemoc. Bez wątpienia jednak szkodzi człowiekowi, który to czyni. Rozbudza w nim agresje, sadystyczne zapędy, okrucieństwo, a w konsekwencji przynosi również krzywdę innym ludziom (jest to też jedyny powód, dla którego akty takie powinny być karane). Tezę te potwierdzają, nie bezpośrednio co prawda, badania przytoczone przez moją przedmówczynię; zapewne nie jest również przypadkiem to, że śledząc życiorysy seryjnych morderców, często odnajdujemy w ich dzieciństwie epizody dręczenia zwierząt. Nie wydaje mi się, by zaostrzenie kar za takie czyny coś dało. Wprowadzenie natomiast rzetelnego, realnie funkcjonującego, systemu monitorowania przemocy wobec zwierząt mogłoby być przydatne i pomocne w zapobieganiu przemocy względem ludzi.
Zarazem jednak w prawie funkcjonować powinna możliwie najprecyzyjniejsza definicja przemocy względem zwierząt, która zakładałaby, że są to czyny odznaczające się wyjątkowym okrucieństwem, a także umyślnością (co chroniłoby przed nadużyciami ze strony bardziej „zielonych”). Wychodząc od takiej definicji przemocy, łatwo dojść do tego, że zakazanie używania w celach rozrywkowych środków pirotechnicznych – fajerwerków – jest nieuzasadnione; generalnie nie puszcza się ich po to, by dręczyć zwierzęta. Nie występuje też, a przynajmniej nie jest stwierdzony, związek przyczynowo-skutkowy, między puszczaniem sztucznych ogni a poziomem agresji (i, choć jest to dość prymitywna rozrywka, istnienie takiej zależności nie wydaje mi się realne).
O autorze
Miłośnik filozofii Idealistów Niemieckich, poezji Lorda Byrona, muzyki Antonina Dvoraka i krawatów (dla odmiany własnych).