Jak to się stało, że 4 czerwca symbolizuje dwa ważne wydarzenia w polskiej historii politycznej? W roku 1989 odbyła się I tura wyborów tzw. kontraktowych. Natomiast 2 lata później odwołany został rząd Jana Olszewskiego – żołnierza Szarych Szeregów, adwokata i działacza opozycji solidarnościowej, założyciela i prezesa Ruchu dla Rzeczpospolitej. Dlaczego jednak rząd ten upadł – i czy musiał upaść?
Początek początku czy końca?
Gabinet Jana Olszewskiego powstał w bardzo trudnych warunkach. Sejm I kadencji był pierwszym wyłonionym w pełni demokratycznych wyborach i wskutek ordynacji, skrajnie proporcjonalnej był on bardzo zatomizowany. Do izby niższej dostały się aż 24 ugrupowania, z czego największe miało tylko 62 posłów. Aż dziesięć ugrupowań politycznych zdobyło tylko jeden mandat. Tak rozdrobniony Sejm nie pozwalał na stworzenie stabilnego rządu. Stworzenie stabilnej większości zależało od umiejętności negocjacyjnych Lecha Wałęsy. Zaczął on od forsowania pomysłu kontynuacji gabinetu Jana Krzysztofa Bieleckiego, opierającego się na ugrupowaniach solidarnościowych. Pomysł ten nie spodobał się liderom Kongresu Liberalno-Demokratycznego, co ostatecznie przekreśliło szanse na pozostawienie Bieleckiego w roli Premiera.
Olszewski na „pierwszego”!
Już wtedy zaczęło się mówić o rządzie pod przewodnictwem Jana Olszewskiego. Co ciekawe, Olszewski nie forsował swojej kandydatury, a robił to Jarosław Kaczyński z własnej inicjatywy.1 Wałęsa skrytykował tę propozycję, powołując Bronisława Geremka na funkcję Premiera. Uzyskał on poparcie czterech ugrupowań mających łącznie 52 posłów i zderzył się ze ścianą. Zdał on sobie sprawę, że nie uda mu się powołać rządu i 13 listopada 1991 roku zrezygnował z tej misji. Przez następny miesiąc, bo do 5 grudnia 1991, trwały rozmowy tzw. Piątki (PC, KLD, ZChN, KPN i PL). Celem było utworzenie rządu koalicyjnego pod przewodnictwem Jana Olszewskiego. W międzyczasie Wałęsa próbował podzielić Piątkę i ponownie wysunąć Bieleckiego. Ustąpił 5 grudnia, powołując na ten urząd Olszewskiego.
Problemy koalicyjne
W trakcie rozmów koalicyjnych z Piątki zrobiła się Dwójka. Od stołu wstali przedstawiciele KLD i KPN, a PL podzieliło się na dwie frakcje. Wskutek tych perturbacji i niechęci ze strony Lecha Wałęsy, Olszewski wystosował list do Marszałka Sejmu Chrzanowskiego, rezygnując z powierzonej mu misji.
Wydawałoby się, że tę walkę zwyciężył Wałęsa i postawił na swoim. Okazało się, że Kaczyńskiemu i Olszewskiemu udało się zdobyć większość 214 głosów, która nie przyjęła dymisji rządu. Za rządem zagłosowali przedstawiciele PC, ZChN, PL, Solidarności, PChD, ChD i – co było dużym zaskoczeniem – PSL. Za poparcie tej ostatniej partii demonstracyjnie dziękował Kaczyński2.
Zgodnie z ówcześnie obowiązującymi przepisami, premier przedstawiał skład rządu, który musiał uzyskać akceptację Sejmu. Głosowanie to odbyło się 23 grudnia 1991 roku. Rząd poparło aż 235 posłów. Liczba ta jest zaskakująco duża, patrząc na to, ile mandatów miały partie w koalicji. W ławach rządowych zasiedli przedstawiciele czterech ugrupowań: PC, ZChN, PL i PChD. Razem mieli 114 posłów. Utrzymanie koalicji zależało od poparcia PSL, Solidarności i mniejszych ugrupowań albo poszerzenia jej o UD, KLD czy KPN. Jak się okazało później, wskutek zatrzymania prywatyzacji, poparcie dwóch liberalnych partii nie było możliwe do uzyskania. A prywatna niechęć Olszewskiego do Moczulskiego nie pozwoliła im na nawiązanie współpracy.
Konflikt Belweder — Al. Ujazdowskie
Problemem, z jakim rząd Olszewskiego musiał się uporać, było utrzymanie jak najlepszych stosunków z prezydentem Wałęsą. Przez cały okres rządów pojawiały się większe lub mniejsze konflikty z Belwederem. Dotyczyły one sfer, gdzie kompetencję rządu i prezydenta się przecinały, czyli między innymi obrony narodowej.
Ówczesny minister Jan Parys chciał wyeliminować wpływy prezydenta w Ministerstwie Obrony Narodowej poprzez przeniesienie w stan spoczynku swojego poprzednika, wiceadmirała Piotra Kołodziejczyka. Odbyło się to bez wiedzy Wałęsy, który po decyzji o odwołaniu, ostentacyjnie zaprosił go do swojej siedziby i oświadczył: „ja nie cofam swojego zdania, że powinien Pan stać na czele sił zbrojnych i zrobię wszystko, żeby tak się stało”3.
Creme de la creme, czyli wyjazd Rosjan z Polski
Kluczem do zrozumienia wydarzeń z 4 czerwca 1992, do których powoli zmierzamy, jest dostrzeżenie, jak ważny był traktat z Rosją o wycofaniu wojsk i dlaczego to on zadecydował tak naprawdę o upadku rządu. Warunkiem integracji z szeroko pojętym zachodem, czyli Instytucjami Europejskimi i NATO, było wyprowadzenie wojsk rosyjskich z Polski. Dlatego też rząd Jana Olszewskiego koniecznie chciał doprowadzić do zakończenia procesu wycofywania tejże armii (w końcu 1991 r. w Polsce wciąż stacjonowało ponad 35 tys. żołnierzy4).
17 kwietnia 1992 roku Zdzisław Najder, szef doradców premiera, tak zapisał w swoim dzienniku reakcje swoją i Olszewskiego na propozycję traktatu:
Niepokoi nas w URM-ie [Urząd Rady Ministrów – przyp red.] bardzo sprawa zaaprobowanej przez Skubiszewskiego umowy nt. wycofania wojsk. Uzgodniony gumowy tekst nakłada na stronę polską zobowiązania nieokreślone i otwarte. Jan, zmęczony, pokazuje mi ten tekst z oburzeniem. Czytam szybko, podzielam oburzenie”5.
W szczególności zakwestionowano art. 7 mówiący o utworzeniu polsko-rosyjskich spółek na terenach baz, opuszczonych przez wojska rosyjskie. Obawiano się, że Kreml wykorzysta te spółki do szpiegowania i destabilizacji władzy w Polsce.
Szyfrogram końcem rządu
5 maja Rada Ministrów zaakceptowała projekt traktatu z uwzględnieniem poprawek, które miało wprowadzić MSZ. Resort ten postanowił zignorować uwagi dotyczący wspomnianego art. 7 i przedstawiła dokument w niezmienionej pod tym względem formie do podpisu. Dokument ten został parafowany.
Wałęsa, co jest bardzo ważne, wiedział o obiekcjach rządu jeszcze przed wyjazdem do Moskwy. Andrzej Ananicz, ówczesny dyrektor Departamentu Europy MSZ-u, udał się do Wałęsy, po nieskutecznej próbie przekonania rządu do akceptacji projektu bez zmian:
„Mówię: »Panie prezydencie, 7 godzin się męczyłem. Nic nie rozumieją«. Wałęsa: »Po co pan sobie język strzępił? My sobie to sami załatwimy, oni są wszyscy do wymiany«6.”
Olszewski spotkał się z prezydentem 20 maja, w przeddzień wylotu do Moskwy. W trakcie tego spotkania podkreślił on, że „artykuł 7 należy wyeliminować7”. Mimo tych sygnałów Wałęsa nie podjął żadnych działań, by zmienić ten artykuł. Dlatego też Olszewski postanowił wysłać szyfrogram do prezydenta, nakazujący zmianę kwestionowanego przepisu. Wałęsie udało się renegocjować ten przepis, który zastąpiony został ogólnym stwierdzeniem o rozwijaniu współpracy gospodarczej.
Nocna zmiana
Po powrocie do Polski Wałęsa skierował pismo do Marszałka Sejmu, informujące o utracie zaufania do rządu i wycofujące poparcie dla niego. Z tej okazji skorzystał poseł Janusz Korwin-Mikke, który złożył projekt uchwały zobowiązującej Ministra Spraw Wewnętrznych do „podania do dnia 6 czerwca 1992 pełnej informacji na temat urzędników państwowych od szczebla wojewody wzwyż, a także senatorów, posłów, będących współpracownikami Urzędu Bezpieczeństwa i Służby Bezpieczeństwa w latach 1945–1990”. Ta uchwała, a konkretnie wykonanie tej uchwały, przypieczętowało los rządu Olszewskiego.
To właśnie 4 czerwca Antoni Macierewicz, Minister Spraw Wewnętrznych, dostarczył do Sejmu tzw. Listy Macierewicza. Pierwsza zawierała nazwiska 64 potencjalnych współpracowników Służby Bezpieczeństwa. W drugiej natomiast znajdowały się nazwiska Lecha Wałęsy i Marszałka Sejmu Wiesława Chrzanowskiego. Tych także uznano za współpracowników SB, ale ze względu na pełnioną funkcję, listę udostępniono tylko wybranym osobom. Wałęsa najpierw przyznał się, że „podpisał 3 albo 4 dokumenty” jednak po kilkunastu minutach wycofał się z tych słów, uznając, że materiały zostały sfabrykowane przez SB.
Po dostarczeniu list, prezydent Lech Wałęsa postanowił złożyć wniosek o natychmiastowe odwołanie rządu. Głosowanie odbyło się po północy, już 5 czerwca 1992 roku. Za odwołaniem rządu zagłosowało, aż 273 posłów.
Co gdyby nie Korwin-Mikke?
Co by się stało gdyby jednak rząd Olszewskiego nie przeprowadził lustracji? Czy przetrwałby próbę czasu? Brak zdolności koalicyjnej i gotowy wniosek posłów UD o wotum nieufności wobec Rady Ministrów doprowadziłyby do upadku w późniejszym terminie. Nie można więc uznać, że rząd został odwołany z powodu spisku agentury i „bezpieki”. Od samego początku, rząd ten był skazany na porażkę.
Korekta merytoryczna: dr Sławomir Telega
Bibliografia:
- J. Sadecki, Trzynastu, Premierzy wolnej Polski, Kraków 2009, s.69-70.
- A. Dudek, Historia polityczna Polski 1989-2012, Kraków 2013, s. 192.
- Wypowiedź L. Wałęsy w „Wiadomościach” TVP 1 z 7 stycznia 1992 roku.
- Fragment książki A. Dudka „Od Mazowieckiego do Suchockiej. Pierwsze rządy wolnej Polski”, Kraków 2019, s. 609.
- Z. Najder, Jaka Polska: co i komu doradzałem, Warszawa 1993, s. 343
- J. Strzelczyk, Ucieczka ze wschodu. Rosja w Polskiej polityce 1989-1993, Warszawa 2002, s. 330.
- J. Strzelczyk, Ucieczka ze wschodu. Rosja w Polskiej polityce 1989-1993, Warszawa 2002, s. 338.
Fot. nagłówka: Kancelaria Prezydenta RP
O autorze
Uczeń IV klasy liceum. Członek Stowarzyszenia Umarłych Statutów. Miłośnik Gwiezdnych Wojen i dobrej herbaty. Pisze felietony polityczne, artykuły o polityce i historii politycznej.