Problemy w polskiej oświacie są niemalże legendarne i z pozoru wszyscy jesteśmy ich świadomi. W mediach społecznościowych treści naśmiewające się z absurdów i niedociągnięć szkolnictwa z roku na rok biją rekordy popularności. Głośno mówimy o tym co jest źle, a jak powinno być – tutaj starania niestety starania mają swój kres. Polsce brakuje poważnej dyskusji o: przepełnionej bezużyteczną wiedzą podstawie programowej, mobbingu i prześladowaniu w szkołach, czy przestarzałym uposażeniu placówek. O systemie edukacji, który buduje przyszłość kraju, mówi się wyłącznie podczas kampanii wyborczej. Wówczas złotouści politycy nie mają skrupułów, by licytować się w obiecywaniu wysokości nauczycielskich pensji. W efekcie – mówiąc o nauce dzieci i młodzieży, kompletnie się o nich zapomina. Zamiast zatroszczyć się o przyszłość, nauczyciele martwią się o własne kieszenie, a politycy – z niepokojem – spoglądają na słupki sondażowe. Finalny obraz maluje się w ponurych barwach – w edukacyjnym teatrze dzieci grają trzecioplanowe role.
Uczniowie przez lwią część nauki w szkole zdobywają wiedzę, która nijak przyda im się w dorosłym życiu – celem jest jedynie zaliczenie przedmiotu. Ten, zauważalny od lat, trend powinien być zwalczany przez systemowe rozwiązania; one gwarantować winny praktyczną i użyteczną wiedzę. Edukacja w szkołach podstawowych i średnich ma jeden cel – przygotowanie uczniów do schematycznego wypełnienia arkuszu: egzaminu ósmoklasisty i egzaminu maturalnego Po ich napisaniu – z reguły – kończy się użyteczność wiedzy, zdobytej przez wszystkie młodzieńcze lata życia.
Powielane błędy
Niewyobrażalnym wyrzutem sumienia wszystkich ministrów edukacji i twórców podstawy programowej ostatnich dekad jest nie nauczenie dzieci jak się uczyć. Absolutnie przemilczane są techniki pamięciowe i rozumienie ciągów przyczynowo-skutkowych danych zagadnień – zdają się one być nieodkrytą w Polsce tajemnicą, rozpowszechnianą i nauczaną w zagranicznych szkołach od lat. W efekcie „piątkowi” uczniowie, posiadający wiedzę na określony temat, nie potrafią jej zastosować w przydatny sposób. Szkoła nauczyła ich jak rozwiązać arkusz, ale nie jak – sprawdzaną w nim – wiedzę zastosować. Zamiast praktycznej – użytecznej w absolwenckim świecie – wiedzy, uczniowie przez lata nauki w szkole średniej, ćwiczą: uzupełnianie luk, słuchanie irracjonalnych słuchanek i pisanie abstrakcyjnych maili. Wszystko to pozwala im jedynie bezbłędnie zdać egzamin dojrzałości – to powinien być jedynie początek, nie koniec czerpania ze zdobytej wiedzy. Rezultaty matury zdają się mieć znikome przełożenie na życie codzienne i funkcjonowanie w świecie dorosłych. Dziś absolwentom liceów i techników brakuje pewności we władaniu obcym językiem i lekkości wypowiadania się – zamiast tego perfekcyjnie wypełnią lukę i zastosują czas, o jakim często nie słyszeli native speakerzy.
W XXI. wieku nie trzeba już rozwodzić się nad koniecznością nauki języka obcego. Dożyliśmy czasów, gdzie podstawowa znajomość języka angielskiego jest niemalże obowiązkowa do prawidłowego funkcjonowania w globalnym społeczeństwie. Z czasem znajomość obcych języków stała się ogromnym plusem i atutem wśród rekruterów, a angielski – językiem (nieformalnie) obowiązkowym. Poliglotyzm owocuje również w strefie życia prywatnego, utrzymywaniu relacji ze znajomymi i przyjaciółmi z całego świata, wymianie doświadczeń i raczkującej homogenizacji wielu kultur. Te czynniki zdają się być dziś determinantami społeczeństwa, w jakim przyjdzie żyć dzisiejszej młodzieży.
Informatyka w szkole
Wszelakie narzędzia pomocne w nauce, komputery, czy płynność internetu pozostawia wiele do życzenia. Uczniowie, posługując się sprzętem rodem z PRL, nie mają szans i możliwości, aby kształtować się i dorównywać poziomem rówieśnikom z zagranicy. Wiele do życzenia pozostawia sama jakość nauki, gdyż najlepiej wykwalifikowani programiści i informatycy o stokroć preferują pracę dla prywatnych przedsiębiorstw. Porównanie nauczycielskiej pensji do potencjalnych zarobków w firmach teleinformatycznych jest w tym aspekcie bezlitosne.
Kłody rzucane pod nogi
Nauczający z pasją nauczyciele i głodni wiedzy uczniowie chcą, aby w polska edukacja nie odstawała na tle zagranicznej oświaty. Problemem jest ogromne upolitycznienie całego procesu kształcenia, zaczynając od niskich i nieatrakcyjnych pensji nauczycielskich, poprzez dekady zaniedbań programowych i jego przeładowaniu, kończąc na coraz śmielej wkraczającej indoktrynacji organów władzy w podstawy programowe. Przychodzi obiektywnie stwierdzić, iż nauczyciele są jedynie jednym z wielu pionków na politycznej szachownicy, lecz nigdy nie będzie im dane zamienić się we – wpływowego i odmieniającego rozkład sił hetmana.
Polska szkoła potrzebuje gruntownych zmian, lecz dziś i w najbliższej przyszłości próżno szukać chętnych do objęcia funkcji architekta i wykonawcy edukacyjnej transformacji. Sektor ten pozostał sam na polu politycznej walki i nie może dłużej czekać na posiłki. Starania wielu organizacji pozarządowych, słabnący i często kompromitujący się Związek Nauczycielstwa Polskiego oraz chcący edukacji na miarę XXI. wieku uczniowie są bezsilni w walce z bezwstydnie działającymi władzami i ich kuriozalnymi decyzjami. A na upolitycznieniu szkoły nie traci obecna władza, traci jakość wykształcenia, zdolności i możliwości przyszłych pokoleń. To ona w najbliższych dziesięcioleciach będzie odpowiedzialna za m.in. sprawowanie władzy, a zwłaszcza rozwój Rzeczypospolitej, jej gospodarki i powszechnej świadomości społecznej.
O autorze
Redaktor Prowadzący Gazety. W projekt zaangażowany od grudnia 2021 roku. Pisze o polityce, edukacji oraz organizacjach pozarządowych. Laureat programu „Liderzy Innowacji”. W wolnym czasie smakosz kawy, amator książek i miłośnik nauk społecznych.