Małżeństwo Schreiberów to definicja politycznego patolove. Nie chodzi tutaj o takie patolove, o jakim w swoim utworze nawijał Zdechły Osa, ponieważ tam pomimo lekko dewiacyjnej otoczki panował uroczy klimat. Mamy do czynienia z miłością, która musiała wzajemnie wyniszczać. Polakom dzień w dzień przedstawiano Łukasza i Mariannę jako kompletne przeciwieństwa – jedno z nich jest w końcu politykiem konserwatywnej, prawicowej partii, jeszcze do nie tak dawna członkiem rządu. Druga strona tej relacji – influencerką, freakfighterką, postacią o bardzo lekkim podejściu do swojego życia i wizerunku.
Historia nieszczęśliwej miłości
Schreiberowie zeszli się ze sobą w 2013 roku. Obecny polityk PiS-u prowadził wówczas antykwariat, łączył to z działaniem społecznym. Marianna również w 2013 roku nie była turbopopularna. Mieszkała w Warszawie, jednak po spotkaniu swojego przyszłego męża, często podróżowała do niego, do Bydgoszczy. Zwykła para, klasyczny związek na odległość, w którym dwie strony chcą się do siebie zbliżyć. To za background nam wystarczy – z historii obojga do niedawna zakochanych drugiego Marriage Story nikt nie nakręci, a przynajmniej mam taką nadzieję.
Co radykalnie zmienia pary i małżeństwa? Mnóstwo czynników. W tym przypadku była to popularność. Marianna Schreiber w pewnym momencie wystąpiła w programie Top Model. Jej mąż wszedł do Sejmu i objął lukratywną posadę sekretarza rządu. Siłą rzeczy taki duet stał się dla mediów bardzo atrakcyjny. Brukowce kochają takie sytuacje. Taką dwójkę można zapytać o miliard głupot – Łukasza, czy nie gniewał się na żonę, gdy ta występowała w programie w tym złym TVN-ie, Mariannę o to, czy często się kłóci z mężem o politykę. To tylko przykłady, które, niewykluczone, „dziennikarz” jakiegoś brukowca wykorzystał, by przedstawić zakochanych zaintrygowanym czytelnikom.
Wizerunkowa autodestrukcja
Taki szum w pewnym momencie dałoby się nieco wyciszyć i żyć dalej. Tutaj wkraczamy już w strefę, w której bydgosko-warszawska para sama sobie nawarzyła piwa. Nie takiego smacznego, orzeźwiającego, bardziej coś w rodzaju rompera extreme. W pewnym momencie to i owo poszło nie tak. Pani Marianna źle wykorzystała popularność, którą przyniósł jej udział w programie, podbudowaną małżeństwem ze znanym politykiem.
Nie chcę, żeby pojawiły się jakieś niedomówienia – nie miałbym nic przeciwko, gdyby Pani Schreiber dalej się rozwijała i budowała swoją popularność. W relacjach nie chodzi o to, by jedna strona czuła się gorzej od drugiej. Wsparcie we wzajemnym rozwoju to rzecz ważna i pewien moralny obowiązek, który jednak trochę ciąży na stronach jakiegokolwiek związku.
Można być jednak znanym w sposób pozytywny, robiąc to w czym czuje się mocnym, a można też wybrać tę drugą ścieżkę, udawać eksperta od wszystkiego, co chwila się kompromitować i na tym kreować swój wizerunek. Marianna Schreiber wybrała drogę numer dwa.
Inba o udział w Top Model? Z perspektywy czasu – głupota
Wróćmy jednak na chwilę do występu w Top Model. Wywołało to szum i to niemały. Nie każdy z politycznego obozu Łukasza Schreibera był zadowolony. PiS to partia promująca tradycyjny model rodziny, konserwatywne wartości. Zdaniem ugrupowania Kaczyńskiego mężczyzna został stworzony do robienia rzeczy X, a kobieta do robienia rzeczy Y. Dwie różne bajki. Występ w Top Model, na tym złym TVN-ie, nie każdemu się spodobał, wywołał niemały chaos. Polityczne środowisko Schreibera na czele z nim samym wybrało milczenie. Paradoksalnie, lepszą opcją byłoby… publiczne wsparcie. Chyba nie kłóci się to z konserwatywnym światopoglądem. Okej, TVN nie był politycznie korzystny dla PiS-u, ale to program, w którym ludzie pokazują, że ładnie wyglądają, a nie adoracja Donalda Tuska. Sam Top Model daje uczestnikom możliwość spełniać swoje marzenia i realizować się. To naprawdę nie było sabotowanie Prawa i Sprawiedliwości i Łukasza Schreibera.
Mam dość Schreiberów w mediach
Sabotowaniem PiS-u była może partia Mam Dość 2023, założona przez Mariannę Schreiber. Program wyborczy nieusystematyzowany, pełen sprzeczności. Sama założycielka miała ogromny problem ze zdefiniowaniem swoich poglądów. Jednego dnia Mam Dość 2023 było ugrupowaniem wręcz socjalistycznym, by następnego przejść na turboliberalizm czy przyjąć konserwatywną retorykę. Wyglądało to komicznie. Nie wspomnę o tym, że swoje stronnictwo promowała z Marcinem Najmanem. Nie muszę chyba tworzyć rozprawki o tym dlaczego ta postać nie jest dobrym wyborem do promowania czegokolwiek — od budek z zapiekankami aż do partii politycznej.
Na jednej klatce ze śmietanką patostreamingu
Partia partią. Trochę się pośmialiśmy, zapewne Łukasz Schreiber nieco mniej, ale te nieszczęsne freakfighty. Marianna Schreiber wystąpi drugi raz na gali Clout MMA. Przeciwko Małgorzacie Magical, znanej szerzej jako po prostu „Gocha”, matce znanego patostreamera, twórcy internetowego słynącego z contentu ociekającego przemocą, promocją alkoholizmu i patologicznego trybu życia. Wcześniej walczyła przeciwko Monice Laskowskiej. Nie przeszkadzało jej, że jeszcze jakiś czas wcześniej sama apelowała do władz miasta Płock o nieudostępnianie przestrzeni pod organizacje gali.
Kochani, jutro druga konferencja, na której będę… razem z moją kochaną mamą, która siedząc na widowni będzie dla mnie po prostu wsparciem. Do zobaczenia.https://t.co/hVGsRw8P5o pic.twitter.com/ssTIWV71FR
— Marianna Schreiber (@MSchreiberM) March 3, 2024
Kto bardziej zawinił w małżeństwie? Nie wiem. Nie byłem tam. Kto powinien przejąć opiekę nad dzieckiem? Nie mam pojęcia. Kto komu zrobił większą krzywdę, z jakiego powodu para się rozstała? Nie mi oceniać, nie mam zielonego pojęcia.
Łukasz i Marianna – duet spalonych wizerunkowo
To po co piszę ten artykuł? Trochę dla przestrogi. Pośmialiśmy się. Marianna Schreiber swoimi popisami, nieprzemyślanymi ruchami sama się o to trochę prosi kreując wizerunek klauna. Łukasz Schreiber z pewnością stracił wizerunkowo na różnych aktywnościach jego żony. Sam fakt jego przynależności politycznej też wiąże się jednak z ubytkami wizerunkowymi. Upolitycznienie mediów publicznych oraz sądów, szczucie na osoby LGBTQ+, zaostrzenie prawa aborcyjnego, przejęcie Polska Press, nepotyzm, wybory kopertowe – oczywiście, Schreiber może się bronić, że nie brał w tym udziału, ale jeżeli nie zgadzał się z takimi działaniami, mógł dać temu wyraz i opuścić okręt „Prawo i Sprawiedliwość” kapitana Jarosława Kaczyńskiego.
Myślę, że zadziałać może zaprzestanie maniakalnego tworzenia wpisów i filmików, które media potem cytują.
— Krzysztof Stanowski (@K_Stanowski) March 2, 2024
Błagam, nie promujmy już takich małżeństw
Tu jednak nie chodzi o to, by oceniać, co robiło małżeństwo, czy wydawać w jego sprawie wyroki. Mało kto brał ich za jakiś autorytet, wzór do naśladowania, ale jednak bardzo często ta dwójka pojawiała się w mediach i gorszyła społeczeństwo, zaburzając wizję zdrowej relacji. Związek to intymna sprawa, ale promowanie dobrych wzorców w związku to co innego. W porządku, ktoś powie – trzeba – w Sejmie, Senacie, na polskich ulicach, urzędach, sejmikach, boiskach, teatrach, scenach, kuchniach, ale nie o tym co robią Łukasz albo Marianna Schreiber. Zgodzę się oczywiście z Krzysztofem Stanowskim, że sama Pani Schreiber swoimi działaniami prosi się o to, by media non stop o niej pisały.
Regularnie kompromitująca się postać błaga o atencję. Media tę atencję dają. Problemem jest cała filozofia, moralny system współczesnych polskich mediów.
W całej aferze szkoda mi jednej osoby, która potencjalnie jest największą ofiarą popularności Schreiberów – ich córki. Panie Łukaszu, Pani Marianno – bez wchodzenia w to, kto był lepszym małżonkiem – jak mogliście zrobić coś takiego własnemu dziecku?
Fot. nagłówka: Piotr Molecki /East News
O autorze
Piszę o polityce, sporcie, sprawach społecznych, kebabach, młodych ludziach i Polsce moich marzeń. Próbuję być publicystą. Lubię historię, od czasu do czasu coś pogotuję. Moje kibicowskie serce jest podzielone między Lecha Poznań a Liverpool FC. Torunianin z urodzenia, Poznaniak z wyboru.