Przejdź do treści

Pokolenie płatków śniegu

Określa się ich jako niesamodzielnych egocentryków, którzy są przekonani o swojej wyjątkowości. Podobno reagują bardzo emocjonalnie na krytykę i nie radzą sobie z trudnościami życia codziennego. Narzekania na pokolenie płatków śniegu – bo o nim mowa – wydają się nie mieć końca. Bezrefleksyjne przypinanie łatek dzieli jednak społeczeństwo i pogłębia różnice pokoleniowe. Z tego powodu może warto się zastanowić, w jakich warunkach wzrastały (i wzrastają) płatki śniegu.

„Śnieżynkami” umownie nazywa się osoby urodzone w latach 90. XX wieku oraz wczesnych latach 2000. To pokolenie charakteryzuje się między innymi przewrażliwieniem na własnym punkcie, indywidualizmem, egoizmem czy też brakiem odporności psychicznej. Płatki śniegu są dziećmi nadopiekuńczych rodziców, odwlekających ich wejście w dorosłość. W taki – mniej więcej – sposób jawi się pokolenie śnieżynek w świadomości społeczeństwa. Odzwierciedlenie tej wizji można dostrzec w wielu tekstach w prasie i w Internecie. Publicyści straszą, jakim zagrożeniem dla cywilizacji są płatki śniegu: miałyby się rzekomo przyczynić do powstania społeczeństwa leniwego, słabego, skoncentrowanego na swoich potrzebach. Daleko mi do generalizowania. Podział na pokolenia wskazuje jedynie na pewne trendy. Ramy czasowe danej generacji również są nierzadko umowne i zmienne. Zamiast demonizować młodych, wolałabym znaleźć odpowiedź na pytanie: co wpłynęło na powstanie tak wrażliwego pokolenia?

Wsiąknięcie w ekran

Płatki śniegu – zwłaszcza te młodsze – nie znają życia offline. Są pierwszym pokoleniem, które musiało dorastać w tak przebodźcowanym środowisku. Mimo wielu zalet, Internet ma też ciemną stronę. Obrazy przemocy i pornografia to tylko wierzchołek góry lodowej – treści da się filtrować. Najbardziej podstępne wydają się te stymulatory, które wpływają bezpośrednio na zdolności poznawcze młodego człowieka. Podczas korzystania z ekranu angażowany jest tylko jeden zmysł. Płaskie obrazy nie rozwijają spostrzegania głębi, przez co w późniejszym życiu mogą pojawić się trudności z pisaniem bądź czytaniem. Szybkie tempo zmiany obrazu wpływa z kolei na trudności z koncentracją. Starszym ludziom narzekającym na liczbę młodych z dysleksją chce się tylko odpowiedzieć pytaniem: „Dlaczego nie ograniczyliście dzieciom czasu spędzanego ze smartfonem?”.

Kolejnym zagrożeniem jest niebieskie światło emitowane przez ekrany. Hamuje ono wydzielanie melatoniny, odpowiedzialnej za przygotowanie organizmu do snu. W efekcie młody człowiek nadużywający ekranu, ma zaburzony rytm dobowy. Nie trzeba chyba tłumaczyć, jak zgubne dla psychiki jest niedosypianie i przewlekłe zmęczenie.

Fot. Unsplash

Trauma pokoleniowa

Zdarza się, że cierpienie przeżyte przez jednego członka rodziny naznacza kolejne pokolenia. Osoby z traumą, zwłaszcza tą niewypowiedzianą, przekazują ją swoim dzieciom poprzez ton głosu, sposób wyrażania emocji, bliskość. Najbardziej żywym przykładem transferu międzypokoleniowego jest syndrom poobozowy. Na to zaburzenie cierpieli byli więźniowie obozów koncentracyjnych. Prócz dziwacznych zwyczajów (na przykład chowanie nawet najdrobniejszych resztek jedzenia) u chorych występowały trudności, takie jak chłód emocjonalny czy problemy z nawiązywaniem relacji. Dzieci osób dotkniętych zaburzeniem były pozbawione zdrowych wzorców radzenia sobie z emocjami i szeroko pojętego dbania o swój dobrostan psychiczny.

Czas PRL-u, a przede wszystkim stanu wojennego, upłynął z kolei Polakom w towarzystwie gorzałki. Iwona Kienzler w książce „Życie w PRL. I strasznie, i śmiesznie” twierdzi, że w latach 80. wpływy do budżetu w 14% pochodziły… ze sprzedaży wódki! Alkoholizm ewidentnie stanowił wówczas duży problem. Obecnie liczba diagnoz osób z DDA (syndrom dorosłego dziecka alkoholika) stale rośnie.

Przykłady obu syndromów pokazują, jak trauma może przechodzić na kolejne pokolenia. Ta wojenna dotknęła wielu dziadków oraz pradziadków dzisiejszych płatków śniegu. Zarówno psychologowie, jak i historycy ostrzegają, że doświadczenie wojny wciąż żywo funkcjonuje w świadomości zbiorowej. Podobnie jest z traumą alkoholową – stąd wzrasta zapotrzebowanie na terapię osób DDA. To tylko dwa przypadki transferów pokoleniowych; trudno sobie wyobrazić, ile wydarzyło się osobistych traum rodzinnych, których śnieżynki odczuwają skutki do dzisiaj…

Zestresowani rodzice

Rodzice przekazują dzieciom nie tylko traumę. W podejściu do potomka ujawniają się deficyty dorosłych oraz to, jak sami byli wychowywani. Na przykład, jeśli dorosły był w dzieciństwie traktowany podmiotowo, może powtarzać ten schemat podczas wychowywania własnego dziecka. Osobiste trudności, z którymi boryka się rodzic nie pozostają również bez wpływu na młodego człowieka. Dzieci uczą się poprzez modelowanie, czyli obserwację. Co ciekawe, według niektórych badań stres przeżywany przez ciężarną matkę jest powiązany z późniejszymi trudnościami rozwojowymi dziecka, między innymi z problemem skupiania uwagi.

Coraz szybsze tempo życia, przeciążenie informacyjne czy też pandemia COVID-19 prowadzą do regularnego wzrostu poziomu stresu u Polek i Polaków. Zgodnie ze STADA Health Report 2022 Polska jest na pierwszym miejscu w rankingu wypalenia psychicznego. Dzieci natomiast trudne emocje rodziców chłoną jak gąbka. Dodatkowo muszą borykać się też z własnymi problemami. Autorytarny i stresogenny charakter polskiej szkoły sprzyja pojawianiu się lęku, a także uruchamianiu schematów unikania nieprzyjemnego bodźca. Jeśli połączy się wszystkie czynniki w jedno, trudno się dziwić, że płatki śniegu mają skłonności do odkładania obowiązków oraz uciekania od wejścia dorosłość. Nie zaskakuje również kruchość emocjonalna młodych – ktoś, kto żyje w tak ogromnym napięciu, ma osłabione mechanizmy obronne.

Fot. Unsplash

„Bezstresowe wychowanie”

Bolączką współczesnego wychowania jest niespójność i niekonsekwencja. Rodzice chcą chronić dzieci, a jednocześnie robią im krzywdę, bo wychowują niesamodzielnych dorosłych.

Popularny stał się nurt, w którym emocje są nazywane i akceptowane. Jednak w większości poradników są dwa etapy tego procesu: po pierwsze, żeby te emocje nazwać, a po drugie, żeby znaleźć rozwiązanie. Te granice w wychowaniu znikają, bo rodzice mylnie interpretują te założenia i pomijają drugi etap. Nie powinno być tak, że kiedy dziecko czuje się smutne, bo nie może zjeść czekolady w środku nocy, to my mu na to pozwalamy. W takiej sytuacji rodzic powinien skupić się też na tym konstruktywnym rozwiązaniu: akceptuję twój smutek, ale jedzenie czekolady w nocy jest niezdrowe. Możesz zamiast tego wybrać sobie jakiś słodycz jutro po śniadaniu – mówi Eliza*, nauczycielka jednego z warszawskich przedszkoli.

Brak granic w wychowaniu i wyręczanie dzieci prowadzi do tego, że młodzi nie mają wypracowanych mechanizmów radzenia sobie z trudnościami. Kiedy wchodzą w dorosłe życie, zderzają się ze ścianą. Nagle okazuje się, że płaczem i unikaniem nie da się na przykład rozwiązać problemu w pracy.

Dzieci tak zwane chowane pod kloszem są pozbawiane doświadczeń, a dzieci uczą się właśnie przez doświadczanie. Potem lądują w świecie, w którym reguły są zupełnie inne. Proszę wyobrazić sobie sytuację, w której polewamy wodą komputer pozbawiony obudowy. Tak samo młodzi pozbawieni strategii radzenia sobie z trudnymi emocjami stają się kompletnie przeciążeni – kontynuuje Eliza.

Płatki śniegu są bezbronne, w pewien sposób nawet okaleczone. Błędy nadopiekuńczych matek i ojców muszą potem naprawiać w gabinecie terapeuty. Rodzice, którzy wybiórczo podążają za trendami w wychowaniu całkowicie wypaczają sens metod, które należy stosować holistycznie. W tym nieudanym eksperymencie królikami doświadczalnymi są niestety dzieci.

Stracone pokolenie?

Specyfika płatków śniegu jest wypadkową wielu czynników, w dużej mierze zewnętrznych. Nie ma jednak sensu szukać winnego. Warto zamiast tego wyciągnąć wnioski: jak wspomagać rodziców w wychowaniu? Czy należy wprowadzić edukację medialną do szkół? W jaki sposób ułatwić dostęp do powszechnej psychoterapii? Te otwarte pytania pozostawiam ku refleksji nie tylko czytelników, ale i rządzących.

Tak ponury obraz młodego pokolenia zdaje się pozbawiać wszelkiej nadziei – czy naprawdę wszystko już stracone? Mimo negatywnego spojrzenia niektórych obserwatorów życia społecznego, płatki śniegu nie doprowadzą do zagłady ludzkości. W końcu każde z pokoleń stawało przed specyficznym dla danej grupy wyzwaniem. Dzięki rozpowszechnieniu terapii oraz zwiększaniu świadomości na temat zdrowia psychicznego, jestem dobrej myśli. Do upadku prędzej doprowadzą podziały oraz wzajemna nienawiść. Czasem warto zmienić perspektywę i zrozumieć drugą osobę.

*imię zmienione

Fot. nagłówka: Unsplash

O autorze

Studentka V roku dziennikarstwa. Absolwentka studiów artes liberales. Wierzy, że rzetelne dziennikarstwo ma potencjał zmiany społecznej. Prywatnie mól książkowy i gamerka.