Przejdź do treści

Poczuć magię filmu

W kinie każdy znajdzie coś dla siebie – dla jednych najważniejsza jest komediowa rozrywka, drudzy uwielbiają razem z bohaterami rozwiązywać skomplikowane śledztwa, a jeszcze innym potrzeba historii fantasy z alternatywnego świata. Niektórym jednak sam obraz na ekranie nie wystarcza – z tego powodu podróżują i zwiedzają. Przykładowo w Nowej Zelandii, gdzie chodzą po górach, wykorzystanych przez Petera Jacksona we „Władcy Pierścieni”, albo w Tunezji, w której na spokojnej wyspie Djerba – nazwanej przez twórców „Gwiezdnych Wojen” planetą Tatooine – narodził się Luke Skywalker.

Śladem Bagginsa i Gandalfa

Takie podróże tropem filmowych miejsc akcji nazywa się set-jettingiem. Nie bez powodu wspomniałem o „Władcy Pierścieni”, bo to właśnie ta produkcja spopularyzowała turystykę filmową. Trylogia przyniosła twórcom rekordowy dochód, wynoszący aż 2,9 mld dolarów! Fani zakochani w trzech ekranizacjach dzieł Tolkiena, niedługo po premierach każdej z nich, tłumnie zaczęli odwiedzać malownicze, nowozelandzkie tereny. Dzisiaj Matamata, czyli jedna z filmowych lokalizacji, jest jednocześnie jednym z najbardziej obleganych miast w Nowej Zelandii. Turystów przyciąga tam m.in. wybudowany od podstaw Hobbiton, gdzie podążając śladami Frodo Bagginsa czy czarodzieja Gandalfa Szarego, mają szansę zobaczyć blisko 40 przepięknych domków.

Oprócz tego zachwycają się również górska scenerią Queenstown, przedstawioną w filmie jako kraina elfów czy wypełnionym wulkanicznymi stożkami Parkiem Narodowym Tongariro, pozorującym Mount Doom. Natomiast jeśli chcą poczuć się niczym producenci, zwiedzają budynek ówczesnej centrali produkcji. A niedaleko stamtąd – w Nelson – mogą nabyć kopie pierścieni wyrabianych na potrzebę filmu. 

„Cieszę się, że udało nam się zaszczepić w ludziach pasję i chęć poznania naszego filmu od kulis. Dla filmowca to niezwykle ważne, kiedy wie, że ludzi interesuje coś więcej, niż sam efekt końcowy”skomentował to zjawisko po latach reżyser, Peter Jackson.

Niech moc będzie z wami

Tym, którzy bardziej niż historię drużyny, dążącej do zniszczenia pierścienia, cenią sobie międzygwiezdne walki z kultowej serii „Star Wars”, odwiedzić wszystkie lokacje ich ukochanego filmu będzie znacznie trudniej. Przede wszystkim dlatego, że dowodzący produkcją, George Lucas, swoje dzieła zdecydował się nakręcić na kilku kontynentach. Ekipa „Gwiezdnych Wojen” w trakcie powstawania filmów przebywała m.in. w Europie, Ameryce Północnej, Afryce czy Azji, gdzie wykorzystała tereny ponad 10 krajów. Sporo czasu spędzili chociażby we Włoszech właśnie tam, w Villi del Balbianello, odbył się kluczowy dla fabuły jednej z części sekretny ślub Anakina z Padme. Z kolei na oddalonym o kilkaset kilometrów wulkanie Etna urządzono fikcyjną planetę Mustafar, na której doszło do starcia Obi-Wana ze wspomnianym Anakinem. Co ciekawe, w pierwszym z tych miejsc odbywają się aktualnie starannie odtwarzane ceremonie ślubne w „kosmicznym” klimacie, na co w ostatnim czasie decyduje się coraz więcej miłośników „Star Wars”. Innym kierunkiem, który równie często obierają wielbiciele „Gwiezdnych Wojen”, jest Tunezja, a dokładniej opisywana już wcześniej wyspa Djerba. To tam, w miejscowości Tataouine, turyści poznają wnętrze domu wujostwa Luka Skywalkera, czyli aktualnie przemieniony w hotel Sidi Driss. Do jaskiń, liczących w tym momencie kilka tysięcy lat, przyciąga ich przede wszystkim możliwość zapoznania się z kolekcją gadżetów z planu „Ataku Klonów”.

W krainie seriali

Natomiast nie samymi filmami przemysł kinematograficzny stoi. Serca kinomanów podbija także spora ilość seriali, w dobie platform streamingowych powstających tak naprawdę co chwila. Jednym z nich jest znana na całym globie „Gra o tron”. Telewizyjny fenomen, podobnie jak „Star Wars”, powstawał nie w jednym, a w wielu państwach, ale w przeciwieństwie do kinowego giganta, fani brytyjskiego serialu najczęściej wybierają tylko jedno z nich – Chorwację. Dzieje się tak dlatego, iż tamtejsze miasto Dubrovnik wykorzystane zostało przez twórców już w drugim sezonie, imitując na dodatek ogromnie ważne King’s Landing, czyli Stolicę Siedmiu Królestw! Nieco rzadziej decydują się na podróż do Irlandii Północnej, mimo że i tam nie brakuje ogromu serialowych inspiracji, takich jak zamki Audley i Woods, przynależące w świecie „Gry o tron” do rodziny Stark.

Jeśli mowa o serialach, to grzechem byłoby pominąć amerykańską legendę w tym gatunku, pt. „Przyjaciele”. I chociaż Nowy Jork z pewnością zachęca wieloma atrakcjami, prawdziwi sympatycy „Friendsów” poszukują w nim raczej znajdującej się w czołówce sitcomu fontanny, mieszkań każdego z bohaterów albo żywego symbolu serialu – kawiarni Central Perk. Próba odnalezienia tej ostatniej obecnie zakończy się jednak fiaskiem, ponieważ studio w którym powstała, parę lat temu zostało zamknięte. Dla maniaków z Polski istnieje alternatywa w Warszawie w postaci lokalu urządzonego w taki sposób, że do złudzenia przypomina ten zza oceanu.

Trochę młodszy, lecz cieszący się podobnym zainteresowaniem filmowych turystów, jest serial Sci-Fi „Westworld”. Opowiada on o zamieszkujących futurystyczny park rozrywki robotach, w samej fabule sporo czerpiąc także z westernu. Głównie ze względu na to jego twórca, Jonathan Nolan, do opowiedzenia swojej fabuły wykorzystał wyjątkowe tereny pustyni Utah w Stanach Zjednoczonych, od czasu powstania „Westworldu” odwiedzanej częściej, niż kiedykolwiek wcześniej. 

To dobre z dwóch powodów – po pierwsze ludzie będą mogli na własnej skórze poczuć wewnętrzny klimat naszego serialu, a po drugie, jak się domyślam, odwiedzą znajdujące się w pobliżu urokliwe góry i parki narodowemówił w jednym z wywiadów reżyser produkcji.

Reżyserskie inspiracje

Nie tylko widzom atrakcyjne wydaje się zwiedzanie planów filmowych – często temu zajęciu oddają się również sami reżyserzy. Dla przykładu belgijska artystka, Agnes Varda, podróże do dawnych miejsc kręcenia dwóch z jej filmów zapisała w postaci dokumentów „Plaże Agnes” oraz „Varda według Agnes”. Awangardowa twórczyni postanowiła za ich pomocą opowiedzieć o upływie czasu, który inaczej oddziałuje na ludzi, a inaczej na przestrzeń, korzystając przy tym z własnych wspomnień związanych z powstaniem paru wcześniejszych filmów jej autorstwa na tamtych terenach. Oprócz Vardy, idea set-jettingu przemówiła także do Petera Brosnana, który zamiast powrócić na plan zdjęciowy któregoś ze swoich dzieł, odwiedził miejsca wykorzystane do realizacji „Dziesięciorga przykazań”. Skusiła go do tego opowieść o ukrytych na jednej z kalifornijskich pustyń dekoracjach do rzeczonego filmu, które swego czasu rozkazał zakopać tam dowodzący wówczas ekipą Cecil B. DeMille. Próba ukrycia cennych dekoracji, spowodowana brakiem funduszy i niechęcią do udostępniania ich komukolwiek innemu, na niewiele się jednak zdała, bo w 1990 roku korzystne skutki odniosły poszukiwania Brosnana. Dzięki zatrudnionemu przez niego archeologowi, na wydmach Guadalupe-Nipomo udało się odnaleźć trzy zjawiskowe elementy scenografii: piramidy, sfinksa oraz figurę Ramzesa.

Set-jetting nad Wisłą

Jeśli chodzi o filmowe atrakcje turystyczne w Polsce, to choć nie ma ich tu tyle, co za oceanem, pasjonaci kina również mogą pójść śladem kilku znanych bohaterów. Spore zainteresowanie budzi na przykład Sandomierz z powodu kręconego tam od lat, popularnego Ojca Mateusza. Trasy pokonywane przez kapłana rowerem, budynki zwiedzone przez niego w celu rozwiązania kolejnych zagadek oraz muzeum woskowych podobizn serialowych postaci już dawno wyznaczyły nowe szlaki podróży po tym nadwiślańskim mieście. Serial oparty na włoskim Don Matteo swego czasu przyciągał przed telewizory nawet od 7 do 8 milionów widzów, co poskutkowało znacznym napływem ludzi chętnych do zapoznania się z urokami Sandomierza, a przy okazji także znajdującej się nieopodal Warszawy miejscowości Radość, w której to znajduje się plebania księdza Mateusza Żmigrodzkiego.

Kultowe Ranczo to następny przykład fascynacji polskich widzów serialową produkcją. Zarówno serial, jak i film pod tym samym tytułem rozgrywa się w fikcyjnych Wilkowyjach. Aby poznać tamtejsze tereny, trzeba wybrać się w okolice Mińska Mazowieckiego, a dokładnie do miasteczka Jeruzal, które przez wiele lat emisji serialu określano właśnie jako Wilkowyje. Podobnie wysoka oglądalność, jak w przypadku historii księdza-detektywa, poskutkowała niebagatelnym zainteresowaniem Jeruzal masą widzów zakochanych w opowieści o losach skromnych i prostych bohaterów „Rancza”. Jednym z najczęściej odwiedzanych punktów wycieczki stała się zatem niebieska ławeczka, postawiona przed miejscowym sklepem, na której regularnie zasiadała czwórka lokalnych pijaczków – Pietrek, Solejuk, Hadziuk i Japycz. Niedaleko stamtąd zlokalizowana jest z kolei inna atrakcja – Kościół Św. Wojciecha, czyli często odwiedzana przez główne postacie świątynia.

Ostatnim i chyba najsłynniejszym celem eskapad kinowych zapaleńców nie może być nic innego, niż szlak wiodący po dawnych miejscach planów zdjęciowych oscarowej Listy Schindlera. Znany w każdym zakątku świata film Stevena Spielberga w głównej mierze powstawał w Krakowie, na terenie byłego obozu koncentracyjnego KL Płaszów. Kilka lat temu artystka wizualna, Diana Lelonek, postanowiła zmieścić w obiektywie wszystko to, co pozostało w tym miejscu po obecności amerykańskiej ekipy filmowej, odnajdując przy tym sporo przedmiotów jeszcze z czasów funkcjonowania nazistowskiego obozu. Wykonane zdjęcia skompletowała w postaci albumu pt. Liban i Płaszów – nowa archeologia, a niektóre z jej obrazów zawisły na wystawie w Muzeum Sztuki Współczesnej MOCAK. Lelonek wyjmuje – kadruje – znaleziska z ich kontekstu, otwierając przed odbiorcą nowe splątanie historii, fikcji, człowieka i jego środowiska – pisze o tej wyjątkowej publikacji dziennikarka, Justyna Hanna Budzik. Ale oprócz spaceru po rezerwacie przyrody w Płaszowie, w stolicy Małopolski znajduje się kilka innych wykorzystanych przez Spielberga lokalizacji. Zaliczają się do nich: kamienica na ul. Straszewskiego, przydzielona Schindlerowi po wypędzeniu stamtąd rodziny żydowskiej, czy Most Grunwaldzki, którym w filmie transportowano Żydów przesiedlanych do Getta.

O autorze

Pochodzi z Krakowa, mieszka w Warszawie, studiuje prawo na UW. Interesuje się kinem, polityką i historią, sporo czyta i z zaciekawieniem śledzi wyniki rozgrywek piłkarskiej Ekstraklasy. W wolnych chwilach pisze i publikuje wiersze lub w nieskończoność odtwarza ulubione utwory na Spotify.

Pochodzi z Krakowa, mieszka w Warszawie, studiuje prawo na UW. Interesuje się kinem, polityką i historią, sporo czyta i z zaciekawieniem śledzi wyniki rozgrywek piłkarskiej Ekstraklasy. W wolnych chwilach pisze i publikuje wiersze lub w nieskończoność odtwarza ulubione utwory na Spotify.