Przejdź do treści

Pieniądze za darmo? – kilka słów o dochodzie podstawowym

Pomysł, który zjednoczył polityków zarówno prawicowych, jak i lewicowych, wolnorynkowców i socjalistów. Dziecinnie prosty, a jednak nadzwyczaj skomplikowany. Jedni traktują go jako naturalną konieczność a inni jako zagrożenie dla nowoczesnych wartości. Bezwarunkowy dochód podstawowy – czym jest? I czy jest się czego obawiać?

Pieniądze za darmo?

Bezwarunkowy dochód podstawowy (UBI), pomimo bycia jedną z najmniej skomplikowanych i najbardziej intuicyjnych społecznie propozycji, budzi mnóstwo kontrowersji. A raczej budził, ponieważ dziś, poza ekonomistami, mało kto wie, czym on jest. Dochód podstawowy jest niesamowicie prostą ideą, która powstała w celu zapewnienia każdemu człowiekowi godnych warunków do życia. Jest to świadczenie, coś pomiędzy pensją a rentą, które ma zapewnić minimum potrzebne do godnej egzystencji – posiłki, schronienie, opiekę zdrowotną. Dostaje go każdy, niezależnie od zatrudnienia czy sytuacji materialnej. Ideę dochodu podstawowego zapoczątkował szesnastowieczny filozof Thomas Moore, który w swojej „Utopii” opisał wizję idealnego państwa. Po śmierci Moora rolę adwokatów dochodu podstawowego podzielili między sobą aktywiści społeczni; w tym Martin Luther King oraz wolnorynkowi ekonomiści; m.in. Milton Friedman i Friedrich Hayek. W dzisiejszych czasach o tym pomyśle możemy usłyszeć od osobistości takich jak Mark Zuckerberg czy Elon Musk.

Fot. Google Trends

Lista argumentów wspierających dochód podstawowy jest długa, dlatego postaram się przywołać tylko te najbardziej znaczące. 

Wpływ na gospodarkę

Gdy mówimy o dochodzie podstawowym, nie sposób nie wspomnieć o jego pierwotnym przeznaczeniu, jakim było zwalczanie biedy. Zwolennicy tego rozwiązania twierdzą, że mogłoby ono wyeliminować ubóstwo, poprawiając jakość życia na świecie i podnosząc produktywność naszej populacji. To z kolei miałoby mieć pozytywne przełożenie na wzrost ekonomiczny, który ściśle powiązany jest ze wzrostem produktywności siły roboczej.

Mniejsze bezrobocie

Niektórzy uważają, że dochód podstawowy mógłby również wpłynąć pozytywnie na stopę bezrobocia, paradoksalnie zachęcając ludzi do podjęcia pracy zarobkowej. Wynika to z przekonania, że obecny system świadczeń dla bezrobotnych, ze względu na niskie progi dochodowe, po których przekroczeniu zasiłek przestaje przysługiwać, efektywnie zniechęca do podjęcia pracy. Zwolennicy dochodu podstawowego argumentują, że ich pomysł całkowicie wyeliminowałby ten problem. W efekcie czego, większa ilość ludzi mogłaby podjąć pracę, nie tracąc przy tym świadczenia od państwa.

Cięcie kosztów

Warto również przywołać jeden z najbardziej pragmatycznych i najrzadziej podważanych argumentów za wprowadzeniem dochodu podstawowego. Odnosi się on do kosztów administracyjnych związanych z koordynacją programów wsparcia społecznego. Niektórzy uważają, że dochód podstawowy mógłby zastąpić większość z nich, pozostawiając tylko te, które wymykają się poza granice konwencjonalnego zasiłku dla bezrobotnych czy zasiłku rodzinnego. Redukując  złożoność procesów administracyjnych związanych z wypłacaniem tych świadczeń, dochód podstawowy mógłby znacznie zmniejszyć łączny koszt zarządzania systemem wsparcia społecznego. 

Wymiar społeczny

Obok wpływu na gospodarkę, proponenci dochodu podstawowego często powołują się na aspekt czysto społeczny tego pomysłu. Tutaj zwykle przywoływany jest eksperyment ‘Mincome’, który odbył się w Kanadyjskim mieście Manitoba w latach siedemdziesiątych dwudziestego wieku. Zebrane i zapomniane na wiele lat dane uzyskały należytą im uwagę w 2008 roku, gdy prof. Evelyn Forget postanowiła dowiedzieć się, jakie efekty przyniósł eksperyment. Okazało się, że w ciągu kilku lat od wprowadzenia świadczenia, ilość hospitalizacji w regionie spadła o niemal dziewięć procent. Jednocześnie zwiększyła się liczba dorosłych powracających do szkół, by dokończyć lub kontynuować edukację. Podsumowując, dochód podstawowy nie tylko wyeliminował ubóstwo, ale równocześnie przyczynił się do poprawy warunków społecznych w mieście.   

Automatyzacja

Chyba najsilniejszym argumentem za wprowadzeniem dochodu podstawowego jest ten związany z przyszłością. A konkretnie z robotyzacją i bezrobociem, które ma ona rzekomo spowodować. Automatyzacja to w skrócie proces zastępowania ludzi przez roboty, które będą mogły wykonać naszą pracę szybciej, skuteczniej i taniej. Według ekonomistów istnieje ryzyko, że skala tego procesu doprowadzi do fali bezrobocia, które może stać się nawet permanente. Zwolennicy dochodu podstawowego opierają więc swój argument na założeniu, że technologiczne bezrobocie stanie się faktem. Argumentują, że w takiej sytuacji obowiązkiem władz będzie stworzenie siatki bezpieczeństwa, w którą będą mogli wpaść ci, których automatyzacja pozostawiła w tyle. Pojawiają się też sugestia, że podczas gdy dla niektórych dochód podstawowy będzie opcją permanentną, część ofiar automatyzacji będzie mogła użyć go jako zabezpieczenia finansowego, jednocześnie dostosowując swoje kwalifikacje do zmieniających się realiów, by ponownie zasilić siłę roboczą.

Nie tak szybko…

Pomimo licznych zalet, dochód podstawowy budzi wiele wątpliwości. Związane są one zarówno z socjo-ekonomicznymi konsekwencjami takiej polityki, jak i samymi założeniami ideologicznymi za nią stojącymi. Największe kontrowersje budzi jednak kwestia  finansowania tak ambitnego projektu. 

Cięcie kosztów? – raczej przeniesienie

Głównym argumentem przeciwko wprowadzeniu świadczenia jest dodatkowe obciążenie, jakie stanowiłoby dla budżetu państwa. Według raportu Polskiego Instytutu Finansowego, za dochód podstawowy rząd płaciłby około 380 miliardów złotych rocznie. Mowa tu o bardzo skromnym świadczeniu, rzędu 1200 zł miesięcznie. Dla porównania, całkowity koszt systemu pomocy społecznej w Polsce wynosi ok. 343 miliardy złotych rocznie. Na tę liczbę składa się 114 mld złotych wypłacone w świadczeniach pomocy społecznej oraz 229 mld złotych wypłacone w emeryturach. Biorąc pod uwagę, że wprowadzenie UBI pozwoliłoby tylko częściowo zredukować istniejące świadczenia, ciężko wyobrazić sobie możliwość wypełnienia tej różnicy bez podwyżek podatków lub dalszego zadłużania państwa. Jest to szczególnie martwiące, ponieważ według ankiety Polskiego Instytutu Ekonomicznego poparcie dla dochodu podstawowego spadłoby z 51% do 30%, jeśli wiązałby się podwyższenie podatków. Wszystko sprowadza się więc do tego, czy wprowadzenie dochodu podstawowego jest wykonalne z politycznego punktu widzenia. Jego „wykonalność” zależy bowiem od tego, jak wysokie podatki będą w stanie przyjąć ci, którzy zarabiają najwięcej. Bez pieniędzy podatników bowiem, dochód podstawowy może pozostać jedynie w sferze wizji i marzeń. 

Rozbieżność ideologiczna?

Z tego rodzi się kolejny zarzut wobec idei dochodu podstawowego. Wielu wolnorynkowych ekonomistów uważa, że dochód podstawowy podważałby podstawowe założenie kapitalizmu, według którego każdy powinien być nagradzany proporcjonalnie do swojej „produktywności”, czyli efektywnie, wartości, jaką stanowi dla gospodarki. W myśl tej idei, finansowanie dochodu podstawowego z pieniędzy tych, którzy osiągają największe sukcesy, czyli są w teorii najbardziej produktywni, zniechęciłoby ich do podejmowania wysiłku, ponieważ owoce ich pracy byłyby dzielone pomiędzy obywateli. Oprócz tego istnieje ryzyko, że znaczna część społeczeństwa odnalazłaby komfort żyjąc wyłącznie z dochodu podstawowego, co zmniejszyłoby łączną podaż pracy. To z kolei oznaczałoby kolejne podwyżki podatków, niezbędne do utrzymania świadczenia. Wejście tak pesymistycznego scenariusza w życie oznaczałoby katastrofalne skutki dla budżetu państwa a długoterminowo również dla gospodarki. 

Inflacja

Innym z ryzyk, jakie niesie ze sobą wprowadzenie dużej ilości pieniędzy na rynek jest inflacja, a nawet hiperinflacja. Warto tutaj zaznaczyć, że nawyki konsumpcyjne różnią się pomiędzy gospodarstwami domowymi w zależności od ich dochodu. Generalizując, osoby zarabiające mniej, mają wyższą skłonność do konsumpcji niż osoby zamożne, które średnio, oszczędzają większy procent swojego dochodu. Oznacza to, że redystrybucja dochodu do mniej zamożnych gospodarstw domowych, mogłaby doprowadzić do wzrostu zagregowanego popytu, tworząc inflację popytową. Dlatego wielu przeciwników dochodu podstawowego sugeruje, że cała wartość świadczenia zostałaby wchłonięta przez wzrost cen, który byłby jego bezpośrednim skutkiem. To z kolei uczyniłoby całe przedsięwzięcie daremnym.

Dochód podstawowy w świadomości społeczeństwa

W ostatnim czasie napływają do nas pozytywne prognozy związane z tym, jak idea dochodu podstawowego postrzegana jest przez społeczeństwo. Pomimo że 87% Polaków przyznaje, że nigdy nie słyszało o dochodzie podstawowym, nieco ponad połowa ankietowanych popiera ten pomysł co do zasady. Ponadto 73% obywateli deklaruje, że nie porzuciłoby swojej pracy, gdyby taki dochód został wprowadzony. Niemniej jednak, oprócz pojedynczych aktywistów, ciężko w Polsce o szerszą grupę osób, która aktywnie działałaby na rzecz tej idei. Inne kraje również pozostają ostrożnie w kwestii eksperymentowania z dochodem podstawowym. Jedyny aktywnie działający system, który mógłby przypominać taki dochód, funkcjonuje na Alasce. Alaska Permament Fund to działający od 1976 roku fundusz, który wypłaca rezydentom Alaski roczną dywidendę wynoszącą ok.$1600. Ideą Alaska Permanent Fund jest dzielenie się z mieszkańcami zyskami płynącymi z wydobycia ropy naftowej w regionie.

Co dalej?

Ciężko jednoznacznie stwierdzić, jaka jest przyszłość dochodu podstawowego w Polsce i na świecie. Oprócz stosunkowo małej popularności,  niesie on ze sobą wiele niewiadomych związanych zarówno z jego pożądanymi efektami, jak i organizacją całego przedsięwzięcia. Z tego powodu, obecnie, pozostaje jedynie utopijną wizją, która raz na jakiś czas pojawia się w dyskursie politycznym tylko po to, aby po chwili znów zniknąć ze świadomości społecznej. Być może taka sytuacja wynika z braku naglącej potrzeby takiego rozwiązania. Istnieje więc szansa, że świadomość i podejście do dochodu podstawowego zaczną zmieniać się wraz z napływem namacalnych efektów automatyzacji, których według McKinsey global institute możemy spodziewać się już w 2030 roku.

Źródła:

https://www.mckinsey.com/~/media/mckinsey/featured%20insights/Digital%20Disruption/Harnessing%20automation%20for%20a%20future%20that%20works/MGI-A-future-that-works-Executive-summary.ashxhttps://mihe.mcmaster.ca/episode4/

https://pie.net.pl/wp-content/uploads/2021/02/PIE-Raport_Bezwarunkowy-dochod.pdf

https://en.wikipedia.org/wiki/Mincome

Alaska Dividend 2022: Everything You Need To Know About The $3,284 Payment – Forbes Advisor

Fot. nagłówka: Unsplash

O autorze

student Bocconi BIEF '27. Zainteresowania: finanse, ekonomia, matematyka.