Oktoberfest, jego historia, znaczenie i umiejscowienie w kulturze germańskiej, a w szczególności bawarskiej, to kwestia bardzo intrygująca. Złocisty trunek, dziś postrzegamy jako nieszczególnie drogi alkohol, kompan do spotkań towarzyskich czy orzeźwienie w cieplejsze dni. Lubimy pić piwo, ale nasza definicja tegoż trunku na pewno nie jest choćby w połowie tak rozbudowana, jak niemiecka. Piwo w Niemczech to bowiem ważny element historii, kultury i gospodarki. Jego ukoronowaniem jest Oktoberfest.
Niemieckie spojrzenie na piwo jest zupełnie inne niż to polskie. O ile teza, iż „piwo to nie alkohol” funkcjonuje w Polsce bardziej jako żart, za naszą zachodnią granicą bierze się to bardzo dosłownie. Piwo nie jest alkoholem, a chmielowym sokiem z procentami. Doskonale obrazuje to niemieckie prawodawstwo. U naszych sąsiadów piwa i wina można próbować już w wieku 14 lat w towarzystwie rodziców. W wieku 16 lat można zakupić taki alkohol, z kolei dwa lata później zakup każdego procentowego trunku jest już możliwy. Burkhard Blienert, polityk SPD, wzywał niejednokrotnie do zniesienia przyzwolenia na dozwolone spożywanie alkoholu pod nadzorem rodziców. Chadecy z CDU z kolei uważają, iż spożywanie alkoholu w towarzystwie rodziny sprawia, iż młodzież nie ma aż takiego parcia na eksplorowanie trunków w niekontrolowanych warunkach.
Piwo w Niemczech ma taryfę ulgową
Nie będziemy rozstrzygać, w jakim stopniu kto ma rację. U nas spożywanie alkoholu jest traktowane restrykcyjniej niż za naszą zachodnią granicą. Poniekąd wynika to z bardziej konserwatywnego podejścia do spożywania alkoholu i faktu, iż widzimy jakieś różnice między piwem a soczkiem – w Niemczech sytuacja prezentuje się nieco inaczej. W kraju jednak, którego historia i rozwój była determinowana przez złocisty trunek, ciężko inaczej zaopatrywać się na takie kwestie.
Bawarskie prawo czystości, Oktoberfest i cała reszta
Jak to się stało, że w niemieckiej kulturze browarnictwo i samo piwo ma tak wysoką pozycję? Cóż, należy cofnąć się nieco w czasie. Nawet całkiem daleko, bowiem aż do średniowiecza. Wówczas produkcją piwa trudziły się przeróżne zakony. Sprzedaż trunku generowała dochód, który pozwalał zakonom się utrzymywać. Z czasem jednak przyjemny sposób na zarobek podchwyciły także inne instytucje, a w Niemczech zaczęły powstawać browary. Nie każdy był owiany dobrą sławą. Bardzo często do piwa dodawano różnych, nietypowych składników czy ingerowano w jego główną recepturę. Najczęściej chodziło o obniżanie kosztów produkcji, co miało przyczynić się do wyższych dochodów. Nad tym, co dodawano do napoju, zbyt wielkiej kontroli jednak nie było. Lądowały tam różne dziwne rzeczy, które zagrażały zdrowiu i życiu konsumentów. Z czasem piwo zyskało przez to negatywną opinię. Wówczas w Bawarii wprowadzono tzw. Bawarskie Prawo Czystości. Na czym ono polegało?
Ustala ono listę składników, których można użyć przy warzeniu piwa. Są to jęczmień, woda i chmiel. Z czasem jednak piwo ewoluowało i do listy dopuszczalnych składników dodawano coraz więcej ziół, które nie wpływały na jakość piwa czy pogorszenie stanu zdrowia konsumującego. Były to m.in. kolendra, liść laurowy, kminek czy owoce jałowca.
Zmienne prawo czystości
Wraz z biegiem lat historia bawarskiego prawa czystości ulegała pewnym zmianom. Istotną rolę w warzeniu piwa pełnią drożdże, a w bawarskim prawie czystości o nich nie wspomniano. W XVI wieku, gdy prawo wchodziło w życie, o drożdżach za dużo nie wiedziano i warzono piwo różniące się od tego, które znamy dzisiaj.
Rok 1871 to czas zjednoczenia Niemiec. Bawarskie prawo czystości zaczęło obowiązywać na terenie całych Niemiec. Z jednej strony umocniono regionalną tradycję, kluczową zasadę, która poniekąd wraz z utworzeniem Cesarstwa Niemieckiego zyskała rangę dogmatu. Podtrzymywanie tradycji, podtrzymywaniem tradycji, ale prawo to miało także swoją mroczną stronę. Wiele stylów warzenia piwa, które przez lata wykształciły się poza Bawarią, wraz ze zjednoczeniem Niemiec, po prostu zginęło śmiercią naturalną. Niemało browarów było zmuszonych w jakimś stopniu „przebranżowić” się, by warzyć piwo zgodne z bawarskim prawem czystości.
Być może w tym miejscu warto zadać sobie pytanie, na ile warto podtrzymywać zasadę, która miała jakieś zastosowanie kilkaset lat temu (chroniła zdrowie konsumentów), a wówczas była jedynie ograniczeniem rozwoju browarnictwa, a nawet cofnięciem się w czasie. W XIX wieku pewne pojęcie o ziołach, roślinach i ich działaniu już funkcjonowało, z pewnością dużo lepiej, niż 200-300 lat wcześniej. Wraz z rozwojem wiedzy o tym, co jest trujące, a co nie, co powinno znaleźć się w piwie, a co niekoniecznie należałoby zacząć rozmowy o sensowności podtrzymywania zasady.
Wprowadzenie drożdży, konieczność zmian w prawie
W 1906 roku wreszcie uwzględniono drożdże jako składnik piwa w bawarskim prawie czystości. Po I wojnie światowej wprowadzono piwną ustawę podatkową, która przy okazji znowuż ingerowała w niemieckie prawo czystości. Brzmienie zasady różniło się w zależności od warzenia piwa górnej lub dolnej fermentacji.
Rok 1978 to kolejne zmiany w prawie. Zagraniczne koncerny nie mogły importować do Niemiec piwa niezgodnego z prawem czystości. Zajął się tym Europejski Trybunał Sprawiedliwości, który w takim rozwiązaniu dostrzegł naruszenie wspólnotowych przepisów. Niemcy musiały otworzyć się na rynek zagraniczny. Wciąż jednak niemieccy producenci sprzedający swoje piwo w kraju musieli stosować się do zasady.
Wbrew pozorom obowiązywanie niemieckiego prawa czystości, aż tak nie wyhamowało rozwoju browarnictwa. W końcu sporo rodzajów piwa, które znamy dziś, pochodzi właśnie znad Renu. Koźlak, Altbier, Dortmunder, piwo marcowe, także w Niemczech rozwinęły się pilznery.
Oktoberfest, od wyścigów konnych do największego festynu ludowego
Zresztą to Niemcy są przecież sercem ogromnego festiwalu piwa – Oktoberfestu. Niegdyś były to wyścigi konne, dziś festyn, coś a la polskie dożynki, tylko że na dużo większą skalę.
A cała historia zaczyna się tak naprawdę od ślubu księcia Bawarii, Ludwika, z Teresą von Saschen-Hildburghausen. Wydarzenie miało mieć charakter masowy i w jego ramach książę załatwił podziwianie konnych wyścigów. Na imprezę przybyło aż 40 tysięcy Bawarczyków. Wszystko to zaczęło się więc 12 października 1810 roku. Zabawa odniosła taki sukces, że postanowiono organizować ją co roku. Wyobraźcie sobie, zrobić tak świetne wesele, że regularnie się je powtarza. Z samej kasy „z kopert” można by zarobić tyle, że spokojnie na kilka miesięcy można sobie odpuścić pracę.
Oktoberfest w ręce społeczeństwa
Rok później obok wyścigów konnych zorganizowano Festyn Rolniczy, który miał być impulsem dla rozwoju rolnictwa w regionie. Impreza zyskiwała z roku na rok coraz bardziej masowy charakter i nieco zapominano o jej korzeniach. Wyścigi konne także powoli były już tłem. Pojawiały się wszelkiego rodzaju karuzele, stragany, coś a la wesołe miasteczko. W 1819 roku kuratelę nad wydarzeniem przekazano obywatelom.
Na pierwszy plan festiwalu wybiło się piwo serwowane przez sześć browarów pod nazwą Oktoberfestbier, imprezę rozbudowywano, między innymi wzbogacając ją o przemarsz na cześć małżeństwa Ludwika z Teresą, który do dziś jest częścią Oktoberfestu. W 1892 roku zaczęto serwować piwo w szklanych kuflach, a cztery lata później pojawiły się znane nam współcześnie namioty piwne. Na setne urodziny Oktoberfestu w 1910 roku wypito 120 tysięcy litrów piwa!
Przestój w Oktoberfeście
Pierwsza wojna światowa i jej konsekwencje uniemożliwiły Niemcom organizację Oktoberfestu. Święto wróciło, gdy władzę przejęło NSDAP, z tym że straciło stricte bawarski charakter. Flagi regionu zastąpiły swastyki. Z kolei po II Wojnie Światowej alianci zakazali Niemcom organizacji tego ważnego festiwalu. W latach 50. impreza odżyła, zrezygnowano z wyścigów konnych, a sam Oktoberfest zyskał światową sławę – i do dziś gości piwnych smakoszy z całego globu.
Rola piwa w niemieckiej kulturze
Zatem pozycja piwa w niemieckiej kulturze jest niezwykle ważna. Piwo pojawia się na dyplomatycznych rautach, w restauracjach Bundestagu, na oficjalnych spotkaniach, kongresach. Poza Oktoberfestem istotną rolę mają tzw. piwne ogródki, zielone przestrzenie, w których można degustować różnego rodzaju piwo ze swoimi najbliższymi. Piwo zakorzenione jest także głęboko w niemieckiej tradycji. Maibockanstich to tradycja wypicia pierwszej beczki bocka w maju, symboliczna celebracja odradzającej się po zimie natury.
Fot. nagłówka: Flickr.com
O autorze
Piszę o polityce, sporcie, sprawach społecznych, kebabach, młodych ludziach i Polsce moich marzeń. Próbuję być publicystą. Lubię historię, od czasu do czasu coś pogotuję. Moje kibicowskie serce jest podzielone między Lecha Poznań a Liverpool FC. Torunianin z urodzenia, Poznaniak z wyboru.