Jakiś czas temu przybliżyłem już kwestię wyborów parlamentarnych, ich znaczenia oraz nadziei, która – po raz pierwszy od lat – wypełniła serca opozycjonistów widzących szansę na zmianę rządów. Odsunięcie od władzy prokremlowskiego Viktora Orbána jeszcze niedawno brzmiało jak najpiękniejszy, niemożliwy sen. Ten jednak już za miesiąc może stać się rzeczywistością. W poprzednim artykule mówiłem o niespodziewanym liderze opozycji. Dziś czas rzucić nowe światło na jego kolegów z centroprawicowej partii Jobbik oraz ich politycznej przemianie – bez niej Węgrzy nie widzieliby dziś szans na lepsze jutro.
Faszystowskie i ksenofobiczne korzenie
Początki partii sięgają 2002 roku. Wówczas powstało studenckie stowarzyszenie „Związek Młodych Prawicowców”. Ugrupowanie szybko zbudowało swoją pozycję wśród prawicowych organizacji, co pozwoliło na rejestrację, zaledwie rok później, partii politycznej. Po raz pierwszy w wyborach parlamentarnych wystartowali już w 2006 roku, ale nie udało im się przekroczyć wymaganego progu wyborczego. Wszystko zmieniło się trzy lata później. W 2009 roku – na fali antyrządowych protestów – Jobbik dostał się do parlamentu z imponującym, niespełna piętnastoprocentowym wynikiem.
Fot. Laszlo Balogh/Reuters
Przez lata opinia publiczna stawiała znak równości przy działaczach Jobbiku i faszystach. Szczerze mówiąc, trudno im się dziwić. Działacze posługiwali się flagą Arpadów, odwołującą się do ugrupowania kolaborującego z nazistowskimi Niemcami w ostatnich latach II wojny światowej. Nacjonaliści głosili ideę Wielkich Węgier, odrzucali przy tym m.in. Unię Europejską, proklamowali hasła antyżydowskie i antyromskie. Jobbik był również znany z tzw. polityki anty-LGBT. Ich stanowisko w tym aspekcie przypomniało dzisiejszą postawę chociażby Konfederacji, a zwłaszcza Ruchu Narodowego czy Grzegorza Brauna. Powiązana z partią Gwardia Węgierska została w 2008 roku zdelegalizowana. Organizacja opierała swoją aktywność na działaniu przeciwko mniejszościom narodowym, których prawa chroni krajowa konstytucja.
Punkt zwrotny
Rządzący od 2010 roku Fidesz w ostatnich latach mógł się pochwalić monopolem na władzę – żadna partia nie była w stanie mu zagrozić. Pogrążona wizerunkowo lewica ze skompromitowanym liderem na czele? A może faszystowscy ekstremiści z antyromskimi i antyżydowskimi hasłami na ustach? Takie mierne alternatywy dla Fideszu były wodą na młyn. Sytuacja na węgierskiej scenie politycznej przypominała wybór między Scyllą a Charybdą. Potrzebne były zmiany, które najsilniej uwidoczniły się po skrajnie prawicowej części politycznego kompasu. Punktem kulminacyjnym dla omawianego dziś Jobbiku było stanowisko ówczesnego lidera ugrupowania. W 2013 roku Gábor Vona zapowiedział zerwanie z wcześniejszym wizerunkiem i strategią informacyjną. W 2016 roku partia oficjalnie złożyła życzenia… Żydom z okazji ich święta – Chanuki.Wielu pomysł liberalizacji nurtu partii się nie spodobał. W wyniku przemiany, od ugrupowania odłączyło się wielu nacjonalistów i skrajnych chrześcijańskich fundamentalistów. Wśród byłych członków Jobbiku popularne było tworzenie własnych inicjatyw i ugrupowań nurtu nacjonalistycznego. Żadna z nowo powstałych nacjonalistycznych oraz faszystowskich partii nie przebiła się do ogólnokrajowej polityki. W 2018 roku z Jobbikiem po wielu latach pożegnał się główny aktor politycznej przemiany partii – Gábor Vona, który przez 12 lat pełnił funkcję lidera partii. W niedalekiej przyszłości zakończył on swoją polityczną przygodę.
Fot. Peter Kohalmi/AFP
Centroprawicowość Jobbiku zaowocowała już w 2018 roku. Wówczas w wyborach parlamentarnych uzyskał prawie 20% poparcia i stał się największym opozycyjnym ugrupowaniem w jednoizbowym Zgromadzeniu Narodowym Węgier.Zmiany zapoczątkowane przez Vonę w 2014 roku i uwidaczniane w latach 2016 i 2018 skręcanie w stronę centroprawicy przyniosły oczekiwane rezultaty. Dziś partia jest określana jako ugrupowanie „na lewo” od Fideszu, a w nadchodzących wyborach parlamentarnych, ramię w ramię z partiami centrowymi i centrolewicowymi, będzie ubiegała się o zwycięstwo i wyrwanie władzy z prorosyjskich rąk Orbána. Wcześniej eurosceptyczny Jobbik już w 2016 roku przestał głosić ideę opuszczenia europejskiej wspólnoty. W wywiadzie z 2018 roku ówczesny rzecznik prasowy Ruchu na rzecz Lepszych Węgier posunął się do stwierdzenia, iż antyunijna retoryka przed 2010 rokiem była nieszczera i nie odzwierciedlała realnego stanowiska partii.
Węgierska Konfederacja
Gdyby ktoś poprosił mnie o nazwanie polskiego odpowiednika Jobbiku – bez wątpienia – wskazałbym na Konfederację. Ugrupowanie w Polsce cieszy się niemałym poparciem, choć wielu jego barwnych przedstawicieli powinno już dawno odejść na polityczną emeryturę. Jobbik w latach 2014-2018 przeszedł długą i wyboistą drogę. Niewykluczone, że taki sam los czeka polską partię, która walcząc o większy elektorat, już za niedługo może pożegnać się z Januszem Korwin-Mikkem oraz Grzegorzem Braunem. Takie rozwiązanie dla obu stron wydawałoby się korzystne. Stosunkowo młoda, prawicowa Konfederacja ugrupowanie pozbyłaby się ogromnego balastu ciągnącego ją w dół. Wtedy z dwóch kontrowersyjnych postaci mogłaby się pośmiać tylko najbliższa rodzina. Zawsze lepsze to niż haniebna kompromitacja w co drugim wywiadzie.
Fot. Radosław Pietruszka/PAP
Tytułowa droga Jobbiku w walce o szacunek przeciwników politycznych i wyzbycie się łatki faszystów była długa i trudna. Ostatecznie starania wielu członków partii, w tym pierwszego dowódcy zmiany kursu ugrupowania Gábora Vona, przyniosły oczekiwane rezultaty. Dziś są ważnym graczem na węgierskiej scenie politycznej, kluczowym do pokonania prorosyjskiego Fideszu. Okazuje się, że niegdyś faszystowskie ugrupowanie jest ostatnią deską ratunku do pozostania Węgier w Unii Europejskiej.
Fot. nagłówka: Associated Press
O autorze
Redaktor Prowadzący Gazety. W projekt zaangażowany od grudnia 2021 roku. Pisze o polityce, edukacji oraz organizacjach pozarządowych. Laureat programu „Liderzy Innowacji”. W wolnym czasie smakosz kawy, amator książek i miłośnik nauk społecznych.