Przejdź do treści

O piosence społecznie zaangażowanej słów kilka

Wciąż pobrzmiewają echa po wypuszczeniu „Patoreakcji”, najnowszego kawałka rekordowo popularnego Maty. Utwór będący prywatnym rozliczeniem z minionym rokiem i z eksplozją popularności rapera zdobył w serwisie YouTube ponad 2.7 mln wyświetleń w ciągu pierwszych 24 godzin, bijąc tym samym rekord kliknięć w kategorii muzyki. Nie ulega wątpliwości, że artysta może mówić o sukcesie, dołączając kolejny raz do grona twórców, którzy (świadomie czy też nie) swoją twórczością prowokują publiczną debatę i tekstami swoich piosenek stają się głosem wielu.

Nie będzie przesadą stwierdzenie, że muzyka od zawsze posiadała potencjał do stania się w odpowiednich rękach „tubą” pozwalającą wyrazić i nagłośnić frustrację zastaną rzeczywistością, wyrazem buntu, a nawet nośnikiem mogącym stać się głosem całych społeczności czy nawet pokolenia. Dlatego też w tym duchu chcę się nachylić nad kilkoma wybranymi zespołami i artystami, którzy w historii muzyki zapisali się złotymi zgłoskami jako bezpardonowi obserwatorzy (a jeszcze częściej krytycy) codzienności.

„We gon’ be alright”

Wciąż pozostając przy rapie, nie da się nie wspomnieć o wybitnym (niech dowodem będą cztery nagrody Grammy) „To Pimp a Butterfly” Kendricka Lamara. Album, który wyszedł zaledwie sześć lat temu, jest najmłodszym z wymienianych tutaj tytułów, ale dzięki temu wciąż pozostaje najbardziej aktualnym z nich. Opowieść zawarta na 16 kawałkach płyty jest jednocześnie dojrzałą relacją z nieprzerwanej walki afroamerykańskiej społeczności z amerykańskim rasizmem, ale i osobistą wędrówką artysty przez jego dotychczasowe życie w ujęciu rasy, oraz całej afroamerykańskiej kultury dotykanej raz po raz przez policyjną brutalnością i tłamszoną jedynie ze względu na kolor skóry. Ostatecznie to też głośny krzyk nadziei – o przeżycie, przerwanie cyklu niekończącej się i wzajemnej nienawiści, aż w końcu, a może raczej przede wszystkim jest to pełne nadziei wołanie o lepsze jutro. Wszystko to podane jest przy genialnym jazzowo-funkowym podkładzie, przy którego produkcji brali udział ludzie tacy jak genialny jazzman i saksofonista Kamasi Washington. Doskonała rzecz, nie tylko dla fanów gatunku, ale i tych, którzy chcą dowiedzieć się „o co z tym całym amerykańskim rasizmem właściwie chodzi”, bo właśnie tym ten album jest u swoich podstaw – bezbłędnym kompendium starań i zmagań afroamerykańskiej mniejszości z systemowymi nieprawidłowościami na przestrzeni wielu dekad amerykańskiej historii.

„For you don’t count the dead when God’s on your side”

O ile TPaB wciąż dotyka boleśnie realnych problemów, tak kolejny album cofa słuchacza o dobre pół wieku. Zostajemy w Stanach Zjednoczonych, ale ten czas to nie tylko problemy części społeczeństwa, tylko na dobrą sprawę całego. Lata 60’ i 70’ to czasy podkopania zaufania Amerykanów wobec rządu przez kompromitującą wojnę w Wietnamie, okres rewolucji seksualnej czy też złoty okres działalności ludzi jak Martin Luther King. Stary ład społeczny się sypał, a czasy się zmieniały, co zauważył Bob Dylan, wydając w 1964… „The Times They Are A-Changin”. Album co prawda ciężko jest nazwać politycznym komentarzem tak jak dzieło Kendricka Lamara, ale zdaje egzamin jako monumentalny wręcz pomnik czasów ogólnokrajowego niepokoju i zmian, które całkowicie przemieniły oblicze amerykańskiego społeczeństwa. To nieco melancholijna wędrówka do świata, którego już nie ma i nie tyle, co kronika wydarzeń, ale swoisty zapis emocji i uczuć wielu ówczesnych ludzi. Spokojne połączenie gitary wraz z harmonijką zestarzało się z niebywałą godnością, a głos piosenkarza wprowadza słuchacza do dawno minionej epoki z niebywałym kunsztem. Dodatkowo płyta jest świetnym wprowadzeniem i pozycją startową do poznania twórczości żywej legendy, jaką jest Bob Dylan.

„Don’t wanna be an american idiot”

Wciąż pozostając w Ameryce, ciężko byłoby mi nie wspomnieć o ważnym dla mnie (i wielu innych) „American Idiot” od Green Day. 2004 rok przyniósł słuchaczom na całym świecie zapadającą w pamięci mieszankę punku i rocka będącą ognistą i żywiołową reakcją na zmiany zachodzące na świecie w pierwszych latach drugiego tysiąclecia. Zamachy z 2001 roku, wojna w Iraku czy też coraz większy niepokój amerykańskiego społeczeństwa podsycany dodatkowo przez wszystkie media głównego nurtu zaowocował wydawnictwem będącym wyraźną kontrą do ponurej rzeczywistości początkowych lat pierwszej dekady XXI wieku. Myślę, że o tytułowym kawałku, czy też „Boulevard of Broken Dreams” dokładniej wspominać nie muszę, bo praktycznie każdy na jakimś etapie życia miał okazję ich słuchać, ale oprócz nich warto dać szansę całości. Zarówno pod względem socjologicznym, jak i muzycznym, płyta jest wciąż fascynującą i porywającą walką „młodych gniewnych” ówczesnego czasu z przytłaczającą codziennością, wyrazem buntu przeciwko nowej, post-zamachowej rzeczywistości. Odsłuchując wybrane jej fragmenty, byłem zaskoczony odkryciem, że słuchając jej w obecnym czasie… dobrze było do niej wrócić. Wygląda na to, że nowe dekady niosą dla nas, młodych, te same wyzwania i próby, podane najwyżej w nowych szatach.

Twój ból jest lepszy niż mój”

Zwyczajnie nie dało się nie wspomnieć o Kulcie i o osobie Kazika Staszewskiego. Jego teksty już od ponad trzech dekad nieprzerwanie komentują, krytykują i ośmieszają wszystkie co ważniejsze afery rządów i wpadki polityków stając się jednocześnie świadkiem rodzącej się w bólach demokratycznej i wolnej Polski. Jego teksty zawsze celnie wbijały szpilę dokładnie tam, gdzie powinny, co kolejny raz dobitnie pokazał maj 2020. „Twój ból jest lepszy niż mój” wywołał słuszną, ogólnokrajową burzę  nie tyle, co atakując, ale zwyczajnie pokazując hipokryzję niektórych osób u władzy, co jest kontynuacją długiej twórczej tradycji zespołu. Wystarczy wspomnieć o „Lewym Czerwcowym” nawiązującym do upadku rządu Jana Olszewskiego lub nieco świeższych „Plamach na słońcu” pochodzących z solowego albumu Kazika „Bar La Curva” podsumowujących stan polskiej rzeczywistości z końcówki pierwszej dekady XXI, dodając do swoich przemyśleń pewną nutę goryczy. Warto sprawdzić, bo parafrazując klasyka „Kazik wielkim artystą jest”.

To nic nie znaczy, to o niczym nie świadczy”

Cóż, rapem zacząłem, a więc i rapem skończę. Duet Łona i Webber od swojej pierwszej płyty jest rytmicznym sumieniem demokratycznej Polski, kronikarzem stanu ducha i zmian, przez jakie przechodził i przechodzi cały naród. Nie wymieniam tutaj pojedynczej piosenki czy też płyty, bo każdy ich album z osobna spełnia wcześniej wspomnianą funkcję. Ich twórczość dostała swego czasu określenie „rapu inteligenckiego” i pomimo pewnej pretensjonalności wychodzącej z tej nazwy, trudno się z tym nie zgodzić. Od problemów podziału społeczeństwa, aż po miejscami przebijającą się ksenofobię – najzwyczajniej wszystko, co ciąży demokratycznej Rzeczpospolitej na sumieniu.

Tym samym kończę ten krótki przewodnik po bardzo subiektywnej liście twórców ważnych społecznie. Mam jednocześnie świadomość, że zaledwie musnąłem ten niesamowicie rozległy temat, ale moim głównym celem było wskazanie gdzie i jak, można zacząć poznawanie tego nieco bardziej nietypowego (i porywającego) ujęcia tematu względem uwidaczniania go za pomocą klasycznych form takich jak literatura, czy film. Muzyka od lat niezmiennie porywa tłumy i doskonale nagłaśnia problemy maluczkich, które inaczej mogłyby utonąć w mrokach dziejów. Pokazuje to każdy wymieniony wyżej przykład i pokazać może wiele innych, które ze względu na ograniczenie obszerności tego tekstu musiały zostać przeze mnie pominięte. Zachęcam do ich odnalezienia lub podzielenia ze swoimi ukochanymi typami z innymi. Wydaje mi się, że w tych czasach jest to potrzebne bardziej niż kiedykolwiek.

O autorze

Student dziennikarstwa III roku, który dobrym filmem lub książką nie pogardzi. Dodatkowo właściciel wyjątkowo żywiołowego psa, a co za tym idzie - biegacz. Sercem i duszą zwolennik myśli socjaldemokratycznej.

1 komentarz do “O piosence społecznie zaangażowanej słów kilka”

  1. Autor jak zawsze ma jakieś trafne spostrzeżenie, wynikające nie tylko z jego niesamowitej inteligencji ale i również bogatych życiowych doświadczeń.

Możliwość komentowania została wyłączona.