Kanada ma nowego premiera. Dekada Justina Trudeau dobiegła końca – liderem Liberalnej Partii Kanady i zarazem szefem rządu został Mark Carney. Pytanie tylko, na jak długo.
Niepopularność poprzedniego gabinetu, kryzys kosztów życia, wojna celna z dotychczasowym najbliższym sojusznikiem… Przed Markiem Carneyem stoją nie lada wyzwania, na które musi przekonująco odpowiedzieć w krótkim czasie. Najpóźniej w październiku odbędą się bowiem wybory do Izby Gmin Kanady, choć Carney może zarządzić je wcześniej. Niezależnie od tego, czy zdecyduje się na ten krok, Kanadyjczycy z pewnością będą oczekiwać od niego zademonstrowania przywództwa i jasnego planu na stawienia czoła obecnym trudnościom. Tylko w ten sposób premier zagwarantuje sobie kadencję dłuższą niż kilka miesięcy poprzez zdobycie większości parlamentarnej.
Początek wydaje się obiecujący dla Carneya, którego wyborcy z Liberalnej Partii Kanady obdarzyli sporym kredytem zaufania. Po ustąpieniu Justina Trudeau, 9 marca Carney zdobył 87% głosów w ogólnokrajowym głosowaniu na nowego lidera ugrupowania, deklasując konkurentów. Skala tego zwycięstwa może być zadziwiająca, szczególnie przy braku doświadczenia politycznego Carneya. To pierwszy premier Kanady, który nigdy nie był posłem. Decydująca musiała być jego kariera ekonomiczna – Carney przez wiele lat kierował centralnymi bankami Kanady i Anglii, z niebagatelnymi sukcesami. Jako szef Bank of Canada pomógł złagodzić skutki kryzysu finansowego z 2008 roku. Teraz przydzielono mu zadanie poradzenia sobie z kryzysem gospodarczo-politycznym, który wywołał jeden człowiek w Białym Domu.

WOJNA CELNA Z USA
Ów kryzys zdążył już się rozszaleć. Donald Trump nałożył 25% cła na większość towarów z Kanady i Meksyku (oraz 20% cła na Chiny). Kanadyjczycy odpowiedzieli własnymi 25% cłami, po czym USA zagroziły podwojeniem poziomu ceł do 50%. Z tego ostatniego pomysłu wycofano się dopiero, gdy Kanada ogłosiła możliwość podwyższenia cen energii eksportowanej do Stanów. Eskalacja w stosunkach z Białym Domem jest obecnie najpoważniejszym problemem Ottawy – i to nie tylko dlatego, że Waszyngton uchodzi za jej najważniejszego partnera.
Cła Trumpa są dla Kanady szczególnym zagrożeniem: żadne inne państwo nie polega w tak znacznym stopniu na handlu ze Stanami Zjednoczonymi. Do USA trafia ponad 75% kanadyjskiego eksportu; wiele kanadyjskich firm uzależnionych jest od Ameryki w swoim łańcuchu dostaw. Ekonomiści mówią o możliwej recesji.
Trump uzasadnia swoje działania nieścisłymi lub po prostu nieprawdziwymi twierdzeniami (jak to, że deficyt handlowy z Kanadą wynosi 200 miliardów dolarów, podczas gdy jest on ponad pięć razy mniejszy). Ale Kanadyjczyków oburza również pogarda Stanów Zjednoczonych do państwa kanadyjskiego w ogóle. Trump nazywa je „51. stanem”, którego premiera zgodnie z tą konwencją określa mianem „gubernatora”. Takie wypowiedzi można by zbagatelizować jako groteskowe, gdyby nie to, że są stałym elementem retoryki Trumpa. Towarzysząca im presja ekonomiczna może nawet być widziana jako szantaż przed urzeczywistnieniem wizji „aneksji Kanady”.
W takiej sytuacji odpowiedź Carneya musi być zdecydowana. Media donoszą o oddolnych działaniach w kraju, takich jak bojkot amerykańskiego alkoholu. Żeby utrzymać poparcie, nowy premier powinien zademonstrować równie stanowczy sprzeciw wobec praktyk Trumpa – zarazem wykazując jednak gotowość do dialogu.
DZIEDZICTWO TRUDEAU
Wizja, którą premier-ekonomista „sprzeda” Kanadyjczykom, nie może dotyczyć jednak tylko i wyłącznie amerykańskiego problemu. Ciekawa jest również kwestia, w jakim stopniu Carney będzie nawiązywać lub odcinać się od swojego poprzednika. Do 10-letniego dziedzictwa rządów Trudeau ustosunkuje się zapewne szef każdej partii w nadchodzących wyborach.
A jest do czego się ustosunkowywać. Gdy pojawił się w polityce, Justin Trudeau był człowiekiem-sensacją, jako drugi najmłodszy (i najprzystojniejszy) kanadyjski premier w historii. W dodatku jedyny premier, którego ojciec (Pierre Trudeau) również piastował ten urząd. Postrzegany jako polityk progresywny, Justin Trudeau zwiększył podatki dla bogatych i obniżył je dla klasy średniej. Do jego osiągnięć można zaliczyć też między innymi udaną walkę z kryzysem klimatycznym i pandemią, wsparcie społeczności rdzennych Kanadyjczyków, legalizację marihuany i eutanazji. Poparcie obniżyło się jednak w wyniku skandali korupcyjnych, w które Trudeau był zamieszany, a także kryzysu kosztów życia. Kanady nie oszczędziła ani inflacja produktów spożywczych, ani brak dostępności mieszkań w przystępnych cenach.
W ubiegłym roku seria dramatycznych wydarzeń doprowadziła do przesilenia w polityce Kanady. Najpierw Nowa Partia Demokratyczna zerwała porozumienie z liberałami, które podtrzymywało mniejszościowy rząd Trudeau. Choć rządy mniejszościowe w Kanadzie są całkiem powszechne (większość gabinetów od 2000 roku nie miała większości parlamentarnej), nie mogą stabilnie funkcjonować bez tego rodzaju umów. W następnych miesiącach kolejni politycy odwracali się od rządu Trudeau. Kulminacyjny moment nadszedł, gdy w grudniu dymisję ogłosiła Chrystia Freeland, ministra finansów postrzegana jako prawa ręka premiera. 6 stycznia Justin Trudeau zapowiedział, że zrezygnuje z urzędu.

LIBERAŁOWIE WCIĄŻ W GRZE
Jeśli za Leszkiem Millerem powtórzymy, że mężczyznę poznaje się po tym, jak kończy, to powstaje nam obraz niekorzystny dla Justina Trudeau. Poparcie dla premiera Kanady rozsypało się w ostatnich miesiącach. Nie oznacza to bynajmniej, że jego dziedzictwo będzie balastem, a Carney jako jego następca ma niskie szanse na zwycięstwo wyborcze. Wręcz przeciwnie – Liberalna Partia Kanady podskoczyła właśnie w sondażach, wracając na pozycję lidera.
Okoliczności, w jakich do tego doszło, są dość niewiarygodne. Jeszcze w grudniu chęć głosowania na liberałów deklarowało niewiele ponad 20% wyborców. Od 2023 roku w sondażach królowali konserwatyści, w jednym momencie z przewagą 25 punktów procentowych nad partią Trudeau. Od trzech miesięcy obserwujemy jednak gwałtowny wzrost liberałów, popieranych teraz przez niemal 40% ankietowanych, i równie nagły spadek Konserwatywnej Partii Kanady.
Wyjaśnienia takiego obrotu spraw wskazują znów na najgorętszy temat polityczny: wojnę celną z USA. Wydaje się, że Kanadyjczycy pozytywnie ocenili dotychczasową, zdecydowaną reakcję premiera Trudeau na amerykańskie cła. To oczywiście kapitał polityczny, na którym zyskuje także nowy lider liberałów. Po drugie, przywódca konserwatystów, Pierre Poilievre, utożsamiany jest z poglądami i stylem wypowiedzi Donalda Trumpa, co obecnie nie przysparza mu popularności. Poilievre odcina się od Stanów Zjednoczonych, ale to liberałowie uznawani są za bardziej antagonistyczną partię wobec przywództwa republikańskiego w USA.
Okaże się jeszcze, jak będą wyglądać następne kroki premiera-ekonomisty i jak długo potrwają jego rządy. Mam nadzieję, że tym artykułem zachęciłem wszystkich Czytelników do śledzenia sytuacji w Kanadzie.
Fot. nagłówka: Unsplash
O autorze
Jestem licealistą ze Szczecina. Pasjonuję się polityką krajową i międzynarodową, historią (szczególnie XX wieku), geografią polityczną i pokrewnymi dziedzinami. Lubię też gry planszowe oraz muzykę rockową.