Mało kto zdaje sobie sprawę, że przed Tatrami, przez pasmo Beskidów, od Wołosatego w Bieszczadach, aż do Ustronia w Beskidzie Śląskim, ciągnie się Czerwony – zwany Głównym Beskidzkim – Szlak. Obecnie liczy około 500 km, chociaż był kiedyś znacznie dłuższy. Wciąż jednak prowadzi przez najpiękniejsze z polskich gór.
Idea osi głównej
Znakowanie szlaku trwało aż 11 lat (od 1924 do 1935 r.) i odbyło się z inicjatywy Kazimierza Sosnowskiego. Był to także twórca pierwszego w dziejach przewodnika po Beskidach Zachodnich – wydanego w 1914 r. Jego wizją było zagospodarowanie gór w taki sposób, aby zagwarantować turyście możliwość wędrowania i noclegu w schronisku odległym o maksymalnie dzień marszu. Osią byłby jeden szlak, wiodący przez najbardziej atrakcyjne tereny. Pomysł Sosnowskiego został zrealizowany w postaci Głównego Szlaku Beskidzkiego. Jego przebieg został w znacznej mierze zaprojektowany przez Mieczysława Orłowicza, twórcę Akademickiego Klubu Turystycznego we Lwowie. Do wybuchu wojny szlak – noszący imię marszałka Józefa Piłsudskiego – liczył aż 800 kilometrów. Rozpoczynał się, podobnie jak dzisiaj w Ustroniu, jednak kończył we wsi Szybeny (obecnie na Ukrainie, w obwodzie iwanofrankowskim) – jest to wschodnia część Czarnohory – najwyższej części Beskidów.
Zmiany, zmiany, zmiany
Infrastruktura wzdłuż szlaku prężnie się rozwijała – budowano schroniska, samoobsługowe schrony i szlaki łącznikowe. Po wojnie koniecznym było dokonanie zmian – GSB został skrócony o tereny Karpat Wschodnich. Zmieniono też nieco jego przebieg w Bieszczadach. Od 1973 r. odcinek nosi imię Kazimierza Sosnowskiego. Tzw. droga „od kropki do kropki” jest bardzo dobrze oznaczona. Jedynie niekiedy, na skrzyżowaniach ścieżek i dróg leśnych brakuje czerwieni na białym tle.
Szlak w liczbach
Aby podjąć się wyzwania i przejść omawiany dystans za jednym podejściem, człowiek musi mieć dobrą kondycję fizyczną i dużą odporność psychiczną. Pokonanie bowiem ponad 500 km i ponad 22 000 metrów przewyższeń wymaga bardzo silnej woli. Według Leszka Piekło, autora wydanego w ubiegłym roku przewodnika po GSB, należy na ten cel przeznaczyć około 2,5-3 tys. złotych. W zależności od miejsca noclegu może on nas kosztować 10-15 zł na polu namiotowym, lub nawet 70 zł w schronisku górskim. Dużą część kosztów stanowi także jedzenie. Zapotrzebowanie energetyczne w trakcie całodniowej wędrówki dla dorosłego człowieka wynosi 3500-5000 kcal! Jako że szlak prowadzi przez teren trzech Parków Narodowych (Bieszczadzkiego, Magurskiego i Gorczańskiego), w okresie od maja do końca października należy uiścić odpowiednią, niewysoką opłatę. Młodzieży w wieku szkolnym, studentom czy emerytom przysługują zniżki, natomiast posiadacze Karty Dużej Rodziny mają bezpłatny wstęp.
Niepowtarzalny przebieg
GSB biegnie z Wołosatego do Ustronia (lub z Ustronia do Wołosatego, kierunek wędrówki jest dowolny). Podróżując nim od zachodu przechodzimy przez Beskid Śląski, Beskid Żywiecki, Pogórze Orawsko-Jordanowskie, Gorce, Beskid Sądecki, Beskid Mały i Bieszczady Zachodnie. Niesamowitym jest, że w trakcie wędrówki zdobywamy najwyższe szczyty danych grup górskich, z których rozpościera się niepowtarzalny widok. Są to m.in. Babia Góra – nie bez powodu nazywana „Królową polskich Beskidów” – będąca najwyższą górą całego pasma po polskiej stronie; Turbacz, który zasługuje na miano osi polskiej turystyki górskiej, czy Tarnica (1346 m n.p.m.) – najwyższy szczyt polskich Bieszczadów. Idąc szlakiem nie sposób nie zauważyć różnic pomiędzy poszczególnymi jego odcinkami. Na wschodzie pokonujemy rozległe połoniny, czyli odsłonięte grzbiety, na których często wieją bardzo mocne wiatry (autor zimą zarejestrował powiewy do 110 km/h).
Niespotykana różnorodność
Chociaż Beskid Niski nie imponuje wysokościami swoich szczytów, przechodząc przez niego możemy odkrywać malownicze doliny. Jest on idealny dla osób, które szukają odcięcia się od większych skupisk ludzkich, gdyż infrastruktura w tym rejonie nie jest rozbudowana. To tam znajduje się Magurski Park Narodowy – jeden z najmłodszych w Polsce. Z kolei w Beskidzie Sądeckim warto zwrócić uwagę na walory kulturowe regionu. Przy szlaku można dostrzec wciąż liczne cerkwie i kościoły, które świadczą o zróżnicowaniu religijnym tych terenów w przeszłości. Od Krościenka, aż na Kiczorę (1282 m n.p.m.) wędrowcy przemierzają pasmo Lubania w Gorcach. Z charakterystycznych hali na szczycie w oddali ledwo widać wieże widokową, z której podziwiało się Tatry i Pieniny jeszcze kilka godzin wcześniej. Jest to niezwykle satysfakcjonujące uczucie.
Mijamy Turbacz, który był miejscem wędrówek już od XIX wieku i wciąż przyciąga tłumy turystów i schodzimy do Rabki Zdroju. Pogórze Orawsko-Jordanowskie przez wielu uważane jest za najmniej atrakcyjny moment na szlaku. Należy przejść przez większe wsie i miasteczka. Warto jednak chwilę poczekać, gdyż następną grupą jest Beskid Żywiecki z kulminacyjnym momentem w postaci Babiej Góry (1725 m n.p.m.). Wchodzi się na nią od Przełęczy Krowiarki. Najbardziej na zachodzie szlak prowadzi przez Beskid Śląski. W tym przez Baranią Górę (1215 m n.p.m.), pod której szczytem swoje źródło ma Wisła. Pozostaje już tylko przejść przez Stożek, Mały Stożek i zejść do Ustronia, gdzie czeka na nas upragniona czerwona kropka, będąca końcem/początkiem szlaku.
Niezwykli ludzie
Według regulaminu, aby zdobyć Diamentową Odznakę GSB, trzeba pokonać omawiany dystans w przeciągu maksymalnie 21 dni. Oznacza to niecałe 25 km dziennie. Wielu zaskoczy pewnie fakt, że w te wakacje Odznakę Diamentową zdobyła pani w wieku 74 lat. Dowodzi to, że nie ma rzeczy niemożliwych. Oczywiście szlak ma także swoich rekordzistów. Najszybciej, w zniewalające 107 godzin i 25 minut, pokonał go Roman Ficek. W ten czas należy oczywiście wliczyć postoje i czas snu! Z kolei Rafał Kot w dniach 5-12 marca ub. r. (czyli w sezonie zimowym) przeszedł go w 177 h 59 min.
Specyfika szlaku wpływa na to, że przemierzając go nie warto się jednak śpieszyć. Lepiej uważnie rozglądać się wokół siebie, ale także patrzeć pod nogi. Jak twierdzi Leszek Piekło, który czterokrotnie przeszedł cały szlak, w tym raz w obie strony: „tak niesamowitej bioróżnorodności, czyli roślinności nie spotka się nigdzie indziej”. Przede wszystkim jednak na szlaku ma się możliwość poznania niesamowicie ciekawych ludzi. Przyjeżdżają oni z całej Polski, aby przejść przynajmniej jeden odcinek szlaku. Bo w tym wszystkim nie chodzi o pokonany dystans, czy zdobyte szczyty, lecz o frajdę i dobrą zabawę. Odcinki GSB można pokonywać z małymi dziećmi, dziadkami, rówieśnikami, czy nowo poznanymi współwędrowcami. Hej ku górom…
O autorze
Uczeń krakowskiego liceum w klasie o profilu prawniczo-ekonomicznym. Redaktor w czasopiśmie Młody Kraków - Czytajże!. Zwycięzca XLIX Olimpiady Historycznej. W wolnym czasie podróżuje, jeździ na rowerze lub chodzi po górach.