Fot. Adam Warawa – PAP/EPA
Polityczna efemeryda. Gracz jednego sezonu. To były pierwsze myśli, gdy 8 grudnia na deskach Teatru Szekspirowskiego w Gdańsku objawił się nowy kandydat na prezydenta – Szymon Hołownia. Mimo jego niespecjalnie nudnego życia – wszak współprowadził najpopularniejszy talent show w Polsce, wydał dwadzieścia książek i założył dwie fundacje – był to, jak sam przyznaje, najdziwniejszy rok w jego życiu. Trudno się dziwić. Gdy ma się takie życie, można nazwać siebie „spełnionym”. Kto nie chciałby być popularnym prezenterem i publicystą, kojarzonym w dodatku z działalności charytatywnej?
Hołownia chciał jednak – trawestując podtytuł jego książki „Fabryka jutra”, która opowiada w dość osobisty sposób o kampanii z 2020 roku – uratować świat swojej córki. Patrząc na rezultaty, te z prezydenckiej elekcji, można by to nazwać naiwnością. „Wiedziałem, że przede mną dodatkowo trudne zadanie: nie pokazać ludziom tego, co w takich momentach [wieczór wyborczy – red.] chciałoby się pokazać najbardziej, czyli zawodu, że nie udało się przekonać jeszcze tych dwóch czy trzech milionów więcej. Kusiło mnie, żeby zapytać, co ostatecznie spowodowało, iż zdecydowali się na puszczenie Polski starymi koleinami” (str. 248) – pisze Hołownia. W istocie – obok wieczoru wyborczego Władysława Kosiniaka Kamysza jego event był chyba najsmutniejszy. Widać było to, o czym przekona się czytelnik „Fabryki jutra” – że ten człowiek naprawdę uwierzył w to, iż ma szansę na wejście do drugiej tury.
Droga kręta, czyli jak cię piszą dawni koledzy
Ale nawet do wyniku 13,87 proc. łatwo dojść nie było. Oczywiście, Hołownia to nie jest no name, przez wiele lat działalność publicznej dorobił się wielu fanów, natomiast nie sposób oprzeć sukcesu wyborczego na czytelnikach, choćby było się autorem bestsellerów. W książce przytacza wyniki jednych z badań, które zlecił: „Ludzie znają mnie, często nawet lubią i szanują, ale nie są w stanie wyobrazić sobie, że to ja mógłbym zostać prezydentem, układają mnie bowiem w zupełnie innej publicznej szufladzie” (str. 49).
Musiał wobec tego skompletować zespół ludzi – a to do prostych zadań nie należy – którzy zdecydują się dla niego i na niego pracować. I – co ważniejsze – uwierzą w projekt tak niekonwencjonalny, jak showman w Pałacu Prezydenckim.
Ta właśnie niekonwencjonalność legła u podstaw wielu mocnych głosów krytyki pod jego adresem. „Czy w poważnym demokratycznym kraju prezenter rozrywkowego show, popularny na Facebooku religijny autor małego tygodnika, założyciel niewielkiej fundacji, który nie angażował się w politykę, był kiedyś traktowany poważnie jako kandydat na prezydenta państwa?” – pytał w „Gazecie Wyborczej” Jacek Żakowski, dodając: „Państwo nie jest zabawką jednorazowego użytku. Buduje się je przez pokolenia, a rozwalić można w parę lat”.
Na ten felieton, bardzo ostry, odpowiedział na tych samych łamach pełnomocnik wyborczy Hołowni Michał Kobosko: „Kogoś innego, kto tak stawia sprawy, nazywałbym antydemokratycznym demokratą. Kimś, kto uważa, że ustrój jest OK tak długo, jak odpowiada jedynie słusznej wizji. […] Czyż nie jest to lustrzane odbicie poglądów Jarosława Kaczyńskiego, że w Polsce ludzie są sortu lepszego i gorszego, a ci drudzy nawet nie zasługują na miano Polaków? Czy nie jest, nazywając rzecz po imieniu, okazywanie pogardy myślącym inaczej?”
Sam Hołownia zaś w „Fabryce jutra” pisze tak: „Program prezydenta nie powinien się jednak opierać na podtrzymywaniu fikcji, że głowa państwa zna się na wszystkim i ma a vista zdanie (najlepiej zgodne ze zdaniem większości) w każdej sprawie: od lotnictwa myśliwskiego do unasienniania bydła. To kuriozum (»Zgadzam się z wami we wszystkim«) trzeba piętnować i obśmiewać wprost” (str. 22).
Co poniekąd paradoksalne, dla niegdysiejszego dziennikarza i świeżo upieczonego polityka trudne okazały się… występy w mediach. Tyle że od strony pytanego: „Dla mnie przełomowym momentem z pewnością był wywiad, którego 13 stycznia udzieliłem Dominice Wielowieyskiej w radiu Tok FM. Spodziewałem się pogawędki o tym, »dlaczego i po co«, a tymczasem Dominika urządziła mi regularne odpytanie, punkt po punkcie, ze szczegółów moich poglądów ekonomicznych, ale też – bez tego przynajmniej na początku się nie dało – mojego światopoglądu” (str. 92).
Właśnie, światopogląd. Szymon Hołownia to postać, którą doprawdy ciężko zaszufladkować, wrzucić do worka z podpisem „lewica” tudzież „prawica”. Z jednej strony bowiem jest to człowiek głęboko wierzący, znający się na teologii były felietonista „Tygodnika Powszechnego”, z drugiej zaś często odwołujący się do solidarności społecznej, niesprawiający wrażenia konserwatywnego radykała. Dlatego więc był w tych kwestiach szczególnie na cenzurowanym.
Gęsto musiał się tłumaczyć z wywiadu dla Onetu, w którym – pytany o dostępność pigułki „dzień po” – powiedział tak: „Chętnie bym się spotkał z taką dziewczyną, wysłuchał jej argumentów, bo być może za rzadko je słyszałem, by wyrobić sobie zdanie”. Zarzucono mu ignorancję, a część kobiet pisała do niego wiadomości w ramach akcji #listdoSzymona. Burzę wywołała również rozmowa jego żony – Urszuli Brzezińskiej-Hołowni – z krakowską „Wyborczą”, w której powiedziała, że popiera związki partnerskie, ale małżeństwom jednopłciowym się sprzeciwia.
Na drugą nóżkę: prawicowe tygodniki prześwietlały jego przeszłość, z satysfakcją donosząc, że kiedyś w mocnych słowach krytykował aborcję, a teraz popiera Strajk Kobiet. Więcej, tygodnik „Sieci” pytał na okładce: „Kto stoi za Hołownią?”. Jak nietrudno się domyślić – w kontekście tego, że koszty kampanii pokrywał on tylko z tzw. crowdfundingu, czyli po prostu ze zbiórek. Jak pisze w „Fabryce jutra”, złamał tym samym pewien paradygmat mówiący o tym, że ludzie (w domyśle: wyborcy) nie są w stanie płacić za takie sprawy, jak kampania wyborcza swojego kandydata.
Przyszłość niepewna, czyli powrót króla z Brukseli
Jak się zdaje, byt stworzony przez Szymona Hołownię nie zniknie wraz z pierwszą kampanią. Polska 2050 wszak rozwija się, pozyskuje nowych przedstawicieli w Parlamencie (i nie tylko), a z sondaży wynika, że partia Hołowni może liczyć na kilkanaście procent poparcia. Czyli tyle, ile zazwyczaj ma w Polsce trzecia siła polityczna. Jednak plany byłego dziennikarza krzyżuje nieco Donald Tusk. Kilka tygodni po jego powrocie, notowania Platformy Obywatelskiej poszły w górę, na czym lider Polski 2050 rzecz jasna traci.
Hołownia ma teraz dwie możliwości: albo da się Tuskowi zwasalizować – na co były premier ma ochotę – złoży mu hołd lenny i pozwoli, by szef Platformy z nieźle rozwijającej się formacji uczynił swoją przystawkę, albo nie pójdzie na ustępstwa, czym zwiększy swoje szanse na trwałe zakorzenienie się w polskim krajobrazie politycznym. Jak na razie, analizując dość chłodne wypowiedzi lidera Polski 2050 na temat powrotu Tuska, wydaje się, że podąży tą drugą drogą. Musi się jednak liczyć z tym, że będzie nieustannie szantażowany przez czołowych publicystów strony liberalnej, że argumenty moralne będą padały dzień w dzień. Że wyzwisko „symetrysta” będzie zapewne najłagodniejszym.
Taka jest cena niezależności, której pod skrzydłami Tuska by nie miał. Jeśli prześledzi się historię PO, to widać wyraźnie, że Donald Tusk od początku tłamsił najbardziej aktywnych polityków w obawie, nic dziwnego, o własną pozycję. Zresztą daleko szukać nie trzeba – Tusk wrócił w momencie, kiedy Rafał Trzaskowski wyrastał na poważnego gracza wewnątrz partii.
Być może to właśnie były kandydat Platformy na prezydenta zabierze swoje szable i połączy siły z Hołownią? Kto wie. Na tę chwilę wiemy jedno – Szymon Hołownia jako polityk jest jednym z najlepiej zapowiadających się tego typu projektów od dekady. Przyszłość zaś jest w jego rękach.
***
O autorze
Licealista. W przyszłości marzy o pracy dziennikarza. Pisze również do "Gazety Młodych", lokalnego dodatku do "Gazety Wyborczej". Wstaje codziennie o szóstej rano. Nawet jak nie musi. Czyta gazety. Wyczulony na punkcie homofobii i antysemityzmu.
Szymon Hołownia,to „świeżość ” w polityce,realna szansa na normalność-uczciwą pracę polityków dla dobra obywateli.
Rozliczenie nadużywających władzy,koniec z nepotyzmem, kościół i państwo na swoje miejsca itp
Program Polska2050 prawie idealny…na pokolenia !…brawo Hołownia!
Oby,wreszcie liderzy innych partii opozycyjnych…potraktowały SH poważnie…dla nas-zwykłych obywateli !!!
Wydaje się, że DT chce ustrzelić dwie zdobycze, RT i SZ.H.
Ale tym razem może się oszukać.
W Ruchu Polska 2050 jest już ponad 250 tys. wolontariuszy, a RT też pewnie ma kilkadziesięsiąt tys. sympatyków.
I nie zdziwiłbym się, gdyby obaj politycy utworzyli wspólny blok wyborczy.
Możliwość komentowania została wyłączona.