Przejdź do treści

(Nie)rewolucyjna rekonstrukcja

Od wielu miesięcy krajowe media były zasypywane informacjami ws. zapowiedzianej rekonstrukcji rządu. Mówiło się o gruntownych zmianach w wielu ministerstwach, a także o znacznej redukcji liczby wiceministrów. Jako, że byliśmy tak karmieni szokującymi wiadomościami zza kulis, obecne zmiany mogą wywoływać lekki zawód. Czy jednak można było spodziewać się czegoś innego?

Najliczniejszy spośród rządów

Donald Tusk, gdy przejmował władzę, wyraźnie krytykował Mateusza Morawieckiego, wytykając mu rekordową liczbę ministrów w jego rządzie. Tak się jednak składa, że po objęciu fotela premiera, możliwość posiadania licznych wiceministrów w rządzie już tak Tuskowi nie przeszkadzała. 

Trzeba tu nadmienić, że w szczytowym momencie, rząd Mateusza Morawieckiego liczył 126 osób. Dla odmiany rząd Donalda Tuska, na ten moment może liczyć 121 osób, jak podaje portal wPolityce.pl. 

Trzeba jednak znaleźć uzasadnienie takiego stanu rzeczy. Prawo i Sprawiedliwość rządziło do spółki z Suwerenną Polską i Republikanami Adama Bielana, czyli innymi słowy dwoma małymi partiami, z niskim elektoratem. Rząd Donalda Tuska to kolektyw wszystkich największych partii w Polsce (nie licząc PiSu). Naturalnym zatem jest, że dla utrzymania posłuchu wewnątrz koalicji rządzącej, konieczne było rozdysponowanie jak największej ilości stanowisk w rządzie. 

W tym akurat przypadku powinno zaskakiwać, że przydzielonych dla koalicjantów stanowisk nie jest nawet więcej. Dla kontrastu należy jednak zaznaczyć, że jednym ze 100 konkretów Koalicji Obywatelskiej była właśnie redukcja ilości stanowisk ministerialnych.

fot. Facebook/Donald Tusk

Pierwsza z wielu rekonstrukcji

Po tak szumnych zapowiedziach o masowych przetasowaniach w poszczególnych ministerstwach, obecne zmiany mogą nieco rozczarowywać. Przypomnijmy, że mówiło się głośno o odwołaniu Ministry do  spraw klimatu i środowiska, Pauliny Hennig-Kloski oraz redukcji stanowisk ministerialnych zajmowanych przez nominatów z Lewicy.

Jak podają źródła z wewnątrz rządu obecne zmiany są jednak, co najwyżej przejściowe. Donald Tusk potrzebował jedynie zastępstw, dla ministrów odchodzących do europarlamentu. W przyszłości planowane są kolejne rekonstrukcje, które mogą nieść za sobą dużo bardziej znaczące zmiany.

Nowi ministrowie, stare twarze

Gdyby ktoś nie interesujący się na co dzień polityką spojrzał na listę nowych ministrów, najprawdopodobniej nie potrafiłby rozpoznać żadnego z nich. Nie ma się tu co dziwić, zmiany jakie zaszły w poszczególnych ministerstwach można określić jako, co najwyżej, kosmetyczne, może poza jednym wyjątkiem.

Chodzi oczywiście o Hannę Wróblewską, do niedawna Dyrektorkę Narodowej Galerii Sztuki „Zachęta”. Wielu komentatorów politycznych było pozytywnie zaskoczonych decyzją  premiera, zważywszy na bogatą przeszłość nowej pani Ministry. Trzeba tu jednak zaznaczyć, że ta nie posiada żadnej przeszłości politycznej, co może być zarówno dużym atutem, jak i wadą.

fot. Facebook/KancelariaPremiera

Pozostałe zmiany kadrowe nie niosą już tak dużego zaskoczenia. Krzysztof Paszyk z PSL zastąpi swojego partyjnego kolegę na stanowisku Ministra rozwoju i technologii. Nowym Ministrem aktywów państwowych został Jakub Jaworski, a kierownictwo w MSWiA przejął Tomasz Siemoniak.

Źródło:

https://fb.watch/r-dHIPg7m6/