We wrześniu do polskich szkół zawita nowy przedmiot – historia i teraźniejszość. Ma on docelowo zastąpić wiedzę o społeczeństwie i uzupełnić nauczanie historii o dzieje współczesne. Nie wszyscy podchodzą do tego przedmiotu optymistycznie, szczególnie nauczyciele oraz akademicy.
Przeciwnego zdania są obecnie rządzący. Jarosław Kaczyński, który jako pierwszy przedstawił nową inicjatywę, uznał ją za ogromną zmianę; uzasadniał ją w ten sposób: „Polska musi być Polską. Polska musi być krajem głęboko osadzonym w naszej tradycji, krajem dumnym, krajem, który idzie do przodu”. Z kolei Przemysław Czarnek, szef MEN-u, był zdania, że „to będzie HiT nie tylko z nazwy”. Za złe emocje wokół tego przedmiotu odpowiedzialni są ci, którzy „żerowali na tym, że młodzież była nieświadoma przez dwie i pół dekady, jakie były procesy historyczne, które doprowadziły nas do wolnego państwa”. Kolejną osobą nastawioną pozytywnie do HiT-u jest małopolska kurator oświaty, Barbara Nowak. We wpisie z 12 czerwca br. opisała planowany przedmiot następująco (pisownia oryginalna):
Historia i Teraźniejszość – nowy przedmiot w liceach ogóln. i technikach. Kształtowanie tożsamości młodych Polaków na fundamencie wiedzy. Duma z osiągnięć Polaków i miłość do Ojczyzny uchroni ich przed głupotą zdrady i wyrzekania się polskości. Te przecież są domeną nieuków.
Czy tak jest naprawdę?
Czytając te wypowiedzi, odnoszę wrażenie, że żadna z zacytowanych wyżej osób nie zdaje sobie sprawy z tego, jak my, młode pokolenie, podchodzimy do historii oraz do dumy narodowej.
Wszyscy zdajemy sobie sprawę, że w Polsce historia i jej propagowanie odgrywają ważną rolę. W przedszkolu wielu z nas uczyło się pieśni patriotycznych, które mówiły o żołnierzach walczących głównie podczas I wojny światowej. Do dziś pamiętam teksty takich utworów, jak „Szara piechota” czy „My, Pierwsza Brygada”. W szkołach podstawowych i średnich uczniowie i uczennice regularnie biorą udział w apelach organizowanych z okazji upamiętnienia ważnych dla naszej ojczyzny wydarzeń. Często mówi się również o patronach tychże placówek oświatowych, którzy w przytłaczającej większości zasłużyli się dla Polski. Z kolei program do nauczania historii w znacznej części poświęcony jest dziejom Polski jako państwa, ale również Polkom i Polakom, którzy przez jakiś czas musieli żyć pod zaborami i okupacjami. Tak młodzi ludzie poznawali historie jeszcze przed przedstawieniem Historii i Teraźniejszości; ba, nawet przed przeprowadzeniem „reform” minister Zalewskiej.
W związku z tym uważam, że nie potrzeba nam uświadamiać jeszcze bardziej wagi naszej historii. Tę świadomość skutecznie przekazuje się nam (żeby nie powiedzieć – bombarduje się nas nią) od wczesnego etapu edukacji. Osobiście znam wiele osób, które nie interesują się aktywnym zgłębianiem historii. Jednak nawet oni nie wstydzą się naszej historii, ani przez nią nie przywiązują się do naszej ojczyzny. W końcu nasze dzieje raczej napawają nas do dumy. Nie licząc takich osób, jak szmalcownicy z czasów II wojny światowej, ani wydarzeń jak mord w Jedwabnem czy pogrom kielecki. Nasze dzieje w dużej mierze tworzą opisy ludzi odważnych, niezłomnych, broniących wartości i zasad.
To nie historia jest dla młodych powodem do wstydu. Nim jest raczej teraźniejszość
Młodych wstydzi to, że osoby, które obecnie są przy władzy. Oni nie słuchają obywateli, a zamiast tego tworzą odklejone od rzeczywistości i potrzeb młodych Polaków pomysły. Młodych demotywuje hipokryzja wysoko postawionych, którzy deklarują jedne rzeczy podniosłymi, patetycznymi słowami, a swoimi czynami raczej sobie zaprzeczają. Młodzi wstydzą się ignorantami, którzy, paląc race na ulicach i poniżając mniejszości narodowe bądź seksualne (nie odrabiając tym samym lekcji z historii najnowszej), źle wpływają na postrzeganie Polski zagranicą. Nie napawa nas dumą także to, że niektórzy przy władzy próbują zmusić młodzież do wierzenia w „jedyny, słuszny” pogląd zarówno na historię, jak i na rzeczywistość. Pogląd, który jest przestarzały, niepopularny, oraz który zaprzecza ideałom współczesnej młodzieży, wychowanej w ciągu prawie trzech dekad pokoju, wolności i demokracji.
Z historii można się nauczyć, że liczne rządy, które sprawowały władzę głównie w XX wieku (Hitler w Niemczech, Mao Tse-Tung w Chinach, komuniści w Polsce), próbowały narzucać własne poglądy na postrzeganie historii wszystkim obywatelom. Cel takiego działania trafnie podsumował George Orwell w książce pt. „Rok 1984”. Napisał on tam, że „kto rządzi przeszłością, w jego rękach jest przyszłość; kto rządzi teraźniejszością, w tego rękach jest przeszłość”. Mam nadzieję, że obecnie rządzący ostatecznie nie pójdą tą drogą.
Fot. nagłówka: Janusz Ślęzak/IPN
O autorze
Krakowianin z urodzenia, student prawa na UJ. Pasjonat architektury, polityki, podróży, historii, literatury, muzyki i sportu. W wolnych chwilach szwenda się po ulicach Krakowa, słucha muzyki lub podcastów oraz czyta książki i gazety. Próbuje być pilnym obserwatorem otaczającej go rzeczywistości oraz zapisywać swoje spostrzeżenia. Na łamach Gazety Kongresy pisze głównie o polityce międzynarodowej i krajowej oraz o historii.