Gdy tak ważna postać dla polskiej debaty publicznej, jak Adam Michnik udziela wywiadu, to nigdy nie przechodzi on bez echa. Tak stało się i tym razem. W długiej rozmowie opublikowanej w magazynie „Wolna Sobota” redaktor naczelny „Gazety Wyborczej” tłumaczy swój stosunek do Kościoła i jego roli. Odpowiada na pytania trudne, niewygodne z punktu widzenia jego biografii, które zadaje mu Dominika Wielowieyska. Proszę mnie źle nie zrozumieć, cenię red. Wielowieyską, ale przejrzyściej byłoby, gdyby z Michnikiem porozmawiał ktoś autentycznie kontestujący obecny ład społeczny w Polsce, a nie osoba, której poglądy w gruncie rzeczy nie różnią się aż tak od tych, które prezentuje Michnik. Trzeba jednak dodać, że wielokrotnie cytuje ona lewicowych publicystów i konfrontuje ich ze światopoglądem redaktora naczelnego.
Adam Michnik, człowiek, który jest w jak najtwardszej opozycji w stosunku do obecnego, przynajmniej deklaratywnie, religijnego rządu. Mimo iż jego aktywność publicystyczna znacznie zmalała, i tak naprawdę ogranicza się do krótkich form, to gdy już zabiera głos, krytyki Kaczyńskiemu nie szczędzi. Czy to w przypadku praworządności, szczucia na opozycję, kobiety i wszelkiego rodzaju mniejszości, czy w końcu przy okazji rozlicznych afer z udziałem pisowskich notabli.
Coś jednak łączy go z Jarosławem Kaczyńskim. Trafnie dostrzegł to publicysta Łukasz Pawłowski, który tak oto zrekonstruował tok myślenia naczelnego „Wyborczej”: „W skrócie: ludzie potrzebują religii –> w przypadku Polaków tą religią musi być katolicyzm –> religijność bez kościoła nie pociągnie, więc kościół musi być i kropka. A teraz porównajcie sobie tezy Michnika z fragmentem bieżącego programu PiS: >>Kościół katolicki jest depozytariuszem i głosicielem powszechnie znanej w Polsce nauki moralnej. Nie ma ona w szerszym społecznym zakresie żadnej konkurencji, dlatego też w pełni jest uprawnione twierdzenie, że w Polsce nauce moralnej kościoła można przeciwstawić tylko nihilizm<<.”
Oczywiście, katolicyzm Michnika jest zupełnie inny niż ten Kaczyńskiego. Szef PiS regularnie wysługuje się Tadeuszowi Rydzykowi, kierując – w zamian za poparcie – gigantyczne sumy do toruńskiego imperium tegoż redemptorysty; nie ma żadnego problemu z homofobicznymi pokrzykiwaniami abp. Jędraszewskiego, ba, sam nawet podsyca społeczne uprzedzenia, bredząc o jakiejś ideologii LGBT, która ma zniszczyć polską rodzinę (cokolwiek to znaczy). Na taki Kościół Adam Michnik nigdy się nie godził i najpewniej nie zgodzi.
Tyle tylko, że redakor naczelny „Gazety” żyje w świecie oderwanym od rzeczywistości. Gdy mowa bowiem o Kościele, zawsze słychać to samo zaklęcie, które i Michnik w rozmowie przywołał: „Tak samo bardzo wiele zawdzięczamy ludziom Kościoła. Nie można mówić o Kościele, pamiętając jedynie o pedofilach i skrywaniu prawdy o nich przez niektórych biskupów, a zapominać o takich kapłanach jak dominikanin Ludwik Wiśniewski, który jest wzorem uczciwości, prawości i odwagi, jak ks. Józef Tischner, ks. Alfred Wierzbicki”. Innymi słowy, potępiamy hierarchów, ale mamy nasz „Kościół otwarty”. Problem w tym, że nie ma czegoś takiego. Do listy osób, które przywołał Michnik, można by dopisać jeszcze kilka nazwisk (pomijam fakt, że ksiądz Tischner nie żyje od 20 lat), i na tym byłby koniec. Chyba że uznamy, iż kilkunastu intelektualistów i ich czytelnicy skupieni wokół kilku pism, stanowią już jakiś odłam w Kościele. Mnie się jednak tak nie wydaje. Nie twierdzę oczywiście, że polski Kościół to samo zło, pedofila i przewały finansowe. Ba, cenię wyżej wymienionych duchownych za mądrość i odwagę w myśleniu. Tylko to nie ich twarz przybrała ta instytucja.
Staram się zrozumieć Michnika. To człowiek ukształtowany w duchu walki z komuną, do zwycięstwa, nad którą przyczynił się Kościół, wówczas swego rodzaju ostoja dla represjonowanych opozycjonistów. Wojtyła, Wyszyński, Tischner – to dla Adama Michnika bohaterowie i duchowi nauczyciele. Z tym że żadnego z nich już z nami nie ma, a „Kościół otwarty”, o ile kiedykolwiek istniał, jest już przeszłością.
Spór na linii młodzież – ojcowie założyciele III RP, który dotyczy m.in. właśnie rolo Kościoła Katolickiego, jest szalenie istotny. Jest to bowiem rozliczenie się tych drugich z najnowszej historii Polski, którą tworzyli. Stan świadomości elit w tej dyskusji oddaje Hanna Gronkiewicz-Waltz, która w tej sprawie zabrała głos na tych samych łamach. Najbardziej symptomatyczne zdanie brzmi: „Oczekiwałabym trochę większego respektu i czułości zarówno dla pokolenia, które przygotowało grunt pod demokratyczną Polskę, jak i Kościoła, który ma swoje wzloty i upadki, ale dla wielu z nas jest ważny.” Oniemiałem, gdy przeczytałem te słowa. W skrócie pani była prezydent Warszawy chciała powiedzieć: my walczyliśmy za waszą wolność, taką piękną Polskę wam zbudowaliśmy, a wy macie czelność zadawać nam niewygodne pytania? Skandal!
Po pierwsze, według najnowszych badań pracowni Kantar przeprowadzonych dla tygodnika „Polityka” 46 proc. Polek i Polaków jest niezadowolonych z minionych trzech dekad III RP, więc argument, że my tutaj zrobliśmy raj, można włożyć między bajki.
Po drugie, co to znaczy, że „Kościół dla wielu z nas jest ważny”? Albo „oczekiwałabym więcej czułości”? Czy to oznacza, że nie można zadawać trudnych pytań, dociekać i rozliczać? Bo się kogoś urazi? Nie, pani prezydent – tak samo, jak mamy prawo mieć pretensje do budowniczych wolnej Polski – wszak każdy rząd podlega demokratycznej ocenie – tak możemy domagać się jawności i odnowy w Kościele.
Wywiad Wielowieyskiej z Michnikiem idealnie spuentował Jarosław Makowski na Twitterze: „Rozmowa z Adamem Michnikiem w GW jest poetyckim domknięciem drzwi świata, który już dawno nie istnieje.”
O autorze
Licealista. W przyszłości marzy o pracy dziennikarza. Pisze również do "Gazety Młodych", lokalnego dodatku do "Gazety Wyborczej". Wstaje codziennie o szóstej rano. Nawet jak nie musi. Czyta gazety. Wyczulony na punkcie homofobii i antysemityzmu.