Mateusz Pakuła i jego „Skóra po dziadku’’ to kolejna historia o mierzeniu się z rodzinnymi traumami. Autor zasłynął na literackiej i teatralnej scenie po publikacji, a później premierze w Kielcach tytułu „Jak nie zabiłem mojego ojca i bardzo tego żałuję’’. To właśnie ten tekst o bolesnym procesie żegnania się z chorym na nowotwór ojcem, wielomiesięcznym stanie zawieszenia między własnym domem, rodzinną miejscowością, pracą a rodziną zyskał uznanie na polskiej scenie. Natomiast na deskach Teatru im. Stanisława Żeromskiego w Kielcach ten utwór stał się historią, która zaciska gardło i wywołuje dreszcze.
Nowa publikacja Mateusza Pakuły wzbudza zatem wiele oczekiwań. Mam wrażenie, że czytelnik, który raz uległ prozie i dramatom tego autora, sprawdzi każdą następną pozycję wychodzącą spod jego ręki. Jak poprzednio mierzyliśmy się ze schorowanym ojcem i następstwami, które choroba w rodzinie za sobą niesie, tak teraz Pakuła zabiera nas o kolejne pokolenie wstecz – do młodości jego dziadka i powojennych Kielc.
Pakuła próbuje raz po raz dodać trochę humoru, dopowiedzeń, „ulepszaczy’’, by ulżyć faktom i prawdzie, jak gdyby chciał odciążyć czytelnika. Lecz to próba zmierzenia się z historią, która zupełnie nie jest zwyczajna i prosta do „przetrawienia’’. Dziadek po latach, wracając do wspomnień, zachowuje w opowieści dystans, a autor – choć dotychczas powieściopisarz i dramaturg – niczym reporter filtruje informacje i dociera do prawdy. Okazuje się w ten sposób, że Dziadka uratował z Holocaustu Żyd. Jego natomiast uratować mogła prababka autora. Właśnie, mogła, a w rzeczywistości to zasługa sąsiadki.
Wielość tematów to kolejny trud jaki staje przed autorem. W „Skórze po dziadku’’ znajdujemy opowieść o Dziadku więzionym w Kielcach jako piętnastolatek, wspomnienie o pierwszym uświadomieniu dzieciom w szkolnych ławkach, w tym autorowi, że w tym mieście, lata temu wydarzył się pogrom kielecki. Najbardziej bolesny wydaje się jednak ogrom zatartej prawdy, niezrozumienie wobec okrutnej historii, antysemityzm, który kłębił się w młodych ludziach, dopóki historia nie zaczęła wychodzić na wierzch w opowieściach tych, którzy szkołę odwiedzali i tych, którzy z młodymi ludźmi mieszkali pod jednym dachem.
W ten sposób Mateusz Pakuła rozprawia się z kolejną rodzinną historią, mocną, okrutnie prawdziwą, potrzebną, nie tylko jemu, lecz społeczeństwu, które wciąż pamięta o wojnie. Być może nie zdaje sobie ono sprawy, jak głęboko w każdej rodzinie te wspomnienia wciąż są żywe. To apel by zajrzeć do przeszłości, odnaleźć tożsamość własnej rodziny, poznać siebie i krewnych, swoje korzenie, zmierzyć się z tym co ukryte. Końcowo ta podróż może okazać się wyzwoleniem z tajemnic dla społeczeństwa, które teraz odkrywa zakopane w rodzinie traumy pokoleniowe.
Tytułowa „Skóra po dziadku’’ to nie tylko vintage, modny, solidny ciuch. To przede wszystkim bagaż doświadczeń, geny, DNA, historia, która znaczy losy rodziny na następne pokolenia. Fraza ta konotuje jednak znacznie więcej, bo: „można komuś zaleźć za skórę, złoić skórę, dobrać się do skóry, nie sprzedać tanio skóry, wyłazić ze skóry, nie chcieć być w czyjejś skórze, czuć przez skórę, dzielić skórę na niedźwiedziu, przekonać się na własnej skórze, aż skóra cierpnie, skórka za wyprawkę, twoja skóra to lustro…”.
fot. nagłówka: Wydawnictwo Agora
O autorze
Studiuję kulturoznawstwo, pisałam dla Dziennika Teatralnego, a także pracuję w Teatrze 6. piętro. Uwielbiam śledzić polską scenę teatralną, kinematografię i zaczytywać się w literaturze pięknej.