Od jakiegoś czasu z billboardów spogląda na przechodniów pewien chłopiec. Lewa połowa jego buzi jest czarno-biała i smutna, prawa kolorowa i uśmiechnięta. Pierwszą część opatrzono napisem „nauka zdalna”, a drugą – „nauka w szkole”. A nad obrazem czarne litery układają się w zdanie „Co 3. uczeń cierpi z powodu izolacji”. Ze względu na osobiste doświadczenia nie chciałam wypowiadać się publicznie na temat edukacji zdalnej i jej zgubnego wpływu na zdrowie psychiczne dzieci i młodzieży. Jednak z tego samego powodu widok opisanego plakatu silnie mnie zdezorientował.
Zdrowie psychiczne młodych
Problem zamknięcia szkół, a w konsekwencji zamknięcia dzieci i młodzieży w domach bez żywego kontaktu z rówieśnikami, jest niezwykle trudny i w równym stopniu ważny. Statystyk, wykresów i tabelek dotyczących tego tematu pojawiło się na przestrzeni ostatniego półtora roku wiele, jednak najstraszniejszy jest fakt, że za każdą z cyfr stoi człowiek — dziecko lub młody dorosły, taki sam jak nasi znajomi czy rodzina. Wstrząsające są też słowa artykułu Pauliny Dąbrowskiej, z Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę: „Rozmowy w tych miesiącach [marzec i kwiecień 2020 roku] różniły się od tych z poprzedniego roku. Były dużo dłuższe, trwały średnio godzinę i dotyczyły trudnych tematów, takich jak przemoc, obniżony nastrój, myśli samobójcze lub niepokój. Takie rozmowy często kończyły się podejmowanymi interwencjami z uwagi na zagrożenie życia lub zdrowia rozmówcy”. Cytat odnosi się połączeń wykonywanych na numer telefonu zaufania 116 111 i jest jednym z wniosków analizy danych liczbowych dotyczących tego numeru.
Problem relacji
Dlaczego przejście na naukę zdalną było istotną zmianą dla młodych ludzi? Nie od dziś wiadomo, że szkoła nie jest jedynie miejscem, gdzie zdobywa się wiedzę. To także miejsce, w którym poznaje się znajomych, buduje relacje i zawiera przyjaźnie, a częsty kontakt z daną osobą zdecydowanie pozytywnie na te stosunki wpływa. W latach 60. XX wieku amerykańska socjolog Mady Segal poprosiła władze akademików jednego z uniwersytetów o możliwość przeprowadzenia eksperymentu. Według jej wytycznych studentów meldowano w porządku alfabetycznym – pokoje od góry zajmowały najpierw osoby o nazwisku na A, potem B, C i tak dalej. Po upływie jednego semestru podstawieni ankieterzy zadawali studentom różne pytania, w tym również pytanie: „Z kim z akademika się przyjaźnisz?”. Wśród studentów o nazwisku na literę M 61% wskazało, że najbliższe relacje ma z osobami o nazwiskach na L i N (sąsiednich w alfabecie), a jedynie 10%, że przyjaźnią się z osobami z końca alfabetu. Dzięki bliskości zamieszkania studenci częściej się widywali, częściej mieli okazję do rozmowy, a przez to mogli lepiej budować relacje. I właśnie tej bliskości oraz wynikającej z niej możliwości zostali pozbawieni uczniowie podczas nauki zdalnej. Zjawisko to podsumowała psycholog dr Marta Znajmiecka: „Proces nauczania obejmuje nie tylko kwestie przekazywania wiedzy i jej nabywania, ale również mieści się w nim wychowanie i zaspokajanie potrzeb, m.in. kontaktu z drugim człowiekiem, bycia w grupie społecznej. Teraz te potrzeby nie są zaspokajane od roku”.
Kto stoi za billboardem?
Biorąc to pod uwagę, a także mając w pamięci wszelkie doniesienia, materiały i wywiady dotyczące stanu zdrowia psychicznego dzieci i młodzieży podczas lockdownu, można by powiedzieć, że pojawienie się wspomnianych billboardów to pozytywne zjawisko, zwracające uwagę na ważny problem. Faktycznie, trudno mi temu zaprzeczyć. Jedynym elementem, który nie pasuje do układanki, są widoczne na plakacie hasło „żyj normalnie” i hasztag #szczepimysię – hasło i hasztag rządowej akcji promującej szczepienia przeciwko COVID-19. Za stworzeniem obrazu pokazującego negatywny wpływ nauki zdalnej stoją więc ludzie, którzy naukę zdalną wprowadzili.
Cicha nadzieja
Czy nie powinno to wywołać oburzenia? Czy nie powinniśmy wykrzyczeć rządzącym w twarz, że o problemie izolacji powinni pomyśleć w marcu 2020 roku, kiedy jeszcze nie było za późno? Niekoniecznie. W końcu nie bez powodu powstało przysłowie „mądry Polak po szkodzie” (które zresztą pasuje nie tylko do Polaków, ale do ludzi ogółem). Każdy popełnia błędy, nie każdy zaś ma odwagę powiedzieć wprost „pomyliłem się”. Czasem, mijając ten billboard, myślę cicho, że stanowi on niekonkretne, nie-wprost przyznanie się do błędu. Być może (bardzo prawdopodobne) jest to myślenie złudne i głupie, a autor zupełnie nie miał tego na myśli. Jednak budzi ono nieśmiałą nadzieję, że jeśli jesienią liczba zakażeń znów wzrośnie i staniemy w obliczu kolejnej fali koronawirusa, nie pojawi się nagła decyzja o przejściu na nauczanie zdalne, a smutny szary chłopiec pozostanie jedynie w odmętach Internetu i nie będziemy musieli widzieć go w naszych bliskich ani w nas samych.
O autorze
Interesuję się psychologią, procesami społecznymi i marketingiem, a moją największą pasją jest teatr. Pracuję nad różnymi projektami artystycznymi, działam też w lokalnym sztabie WOŚP i Młodych Libertarianach.