Leszek Miller ogłosił koniec kariery politycznej. To właśnie on, jako premier, dwadzieścia lat temu wprowadzał Polskę do Unii Europejskiej. Jaki jest bilans jego działań? Co odejście Millera znaczy dla przyszłości Lewicy?
Widmo przeszłości
Leszek Miller przez wiele lat należał do PZPR (wstąpił do partii w 1969 roku). Nie był jednak tylko szeregowym działaczem. Zajmował stanowisko m.in. Sekretarza Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Skierniewicach, a nawet – na krótko przed obradami Okrągłego Stołu – Sekretarza Komitetu Centralnego partii.
Po 1989 zasiadł w kierownictwie Socjaldemokracji RP, z list Sojuszu Lewicy Demokratycznej dostał się do Sejmu I kadencji. Już dwa lata później wszedł w skład koalicyjnego rządu Waldemara Pawlaka. Pełnił funkcje kolejno: Ministra Pracy i Polityki Socjalnej (1993-1995), Ministra Pracy (1995-1996, rząd Józefa Oleksego) oraz szefa resortu Spraw Wewnętrznych i Administracji (1997, rząd Włodzimierza Cimoszewicza).
W 2001 Aleksander Kwaśniewski powierzył mu tekę premiera. Miller stał na czele rządu do 2004 roku, a o swojej rezygnacji poinformował dzień po akcesji Polski do Unii Europejskiej. Jego gabinet upadł m.in. ze względu na tzw. aferę Rywina. Chodziło o próbę przekupstwa i wstrzymania zmian w ustawie o radiofonii i telewizji. Ale nie można zapomnieć także o innych widmach przeszłości, które po dziś dzień ciągną się za Leszkiem Millerem.
Afera za aferą
Oprócz słynnej „Rywingate”, Miller ma swoim koncie także inne afery. W latach 90., jeszcze za czasów jego bliskiego mariażu z PZPR, wiązano go ze sprawą tzw. „moskiewskiej pożyczki”. Dotyczyła ona przekazania przez Rosję 1,2 mln dolarów na rzecz PZPR. Środki miały zasilić Socjaldemokrację RP, a także wydawanie Trybuny, czyli drukowanego dziennika o poglądach bliskich ugrupowaniu.
W 2006, za rządów tzw. „pierwszego PiS-u”, odtajniono akta tej sprawy. Uczynił to ówczesny Minister Sprawiedliwości: Zbigniew Ziobro. To właśnie Leszkowi Millerowi zawdzięcza on swój przydomek „zero”: nazwał go tak w trakcie obrad komisji śledczej w sprawie afery Rywina.
Już po dymisji Millera wybuchła afera dotycząca tajnych więzień CIA, które miały znajdować się na terenie Polski i Rumunii. Miało to związek z „amerykańską wojną z terroryzmem”, która wybuchła po ataku na World Trade Center w 2001 roku. Mimo wstępnych zaprzeczeń, ostatecznie Aleksander Kwaśniewski przyznał (w 2012 roku), że zarówno on, jak i ówczesny premier (czyli Leszek Miller), byli świadomi istnienia tego typu ośrodków. Jakiś czas potem zmienił jednak swoją wersję zdarzeń i umywał ręce od odpowiedzialności za działania w więzieniach. Miało tam dochodzić do licznych naruszeń praw człowieka, czyli – mówiąc wprost – tortur. Amerykanie, szukając winnych, urządzili polowanie na czarownice. W sprawie przetrzymywania i znęcania się nad więźniami w Starych Kiejkutach wypowiedział się Europejski Trybunał Praw Człowieka:
Skarżący utrzymywali w szczególności, że Polska w sposób świadomy i celowy umożliwiła CIA przetrzymywanie ich w tajnym więzieniu w jednostce w Starych Kiejkutach, odpowiednio przez okres sześciu i dziewięciu miesięcy, bez jakiejkolwiek podstawy prawnej lub rozpoznania sprawy oraz bez kontaktu z rodziną. Skarżący sformułowali zarzut, że Polska w sposób świadomy i celowy umożliwiła ich przewiezienie z terytorium Polski, pomimo istnienia realnej groźby okrutnego traktowania.
Kwaśniewski, przyznaniem się do istnienia więzień, wrzucił kamyczek do ogródka wciąż aktywnego politycznie Millera. Ale nie bez przyczyny relacje między prezydentem a premierem opisywało się jako „szorstką przyjaźń”.
Nazwisko Millera wymieniano także w seks-aferze Marzeny Domaros (znanej jako Anastazja P.). Zamieszani w nią byli również Kwaśniewski, Stefan Niesiołowski czy Tomasz Kaczmarek (agent Tomek). Domaros pisała o Millerze:
Krążyła po Sejmie fama, że to świetny kochanek. Która dziewczyna nie chciałaby sprawdzić? Sprawdziłam. Zgadza się: w łóżku jest świetny! […] Miller jest luźny, swobodny w zachowaniu, nigdy nie jest zdenerwowany. Jest inteligentny, rozmowa z nim to duża przyjemność.
Afera goniła aferę. Jeszcze kilka lat później były premier zaliczył poważną wpadkę. Był autorem pomysłu, aby to Magdalena Ogórek była kandydatką SLD na Prezydenta Polski. Jak się to skończyło – chyba nie trzeba wyjaśniać.
Leszek Miller ma jednak na swoim koncie sukcesy, które sprawiają, że do dziś należy do grona polityków, którego opinie mogą na nowo wzbudzić opinię publiczną.
Unia i coś jeszcze?
W obliczu dwudziestej rocznicy wstąpienia Polski do Unii Europejskiej nie można nie wspomnieć o Leszku Millerze. Niewątpliwym sukcesem jego rządów był akces do międzynarodowej wspólnoty kraju, który zaledwie piętnaście lat wcześniej stawał się niezależnym państwem. Droga do UE nie była łatwa: Polska musiała spełnić szereg wymogów, wdrożyć wiele zmian prawnych, a wreszcie przeprowadzić referendum, aby dołączyć do wspólnoty.
Referendum dotyczące akcesji Polski do UE okazało się sukcesem demokracji. To drugie referendum w historii, którego wynik był wiążący. Aż 77,45% głosujących opowiedziało się za przystąpieniem Polski do wspólnoty. Frekwencja wyniosła prawie 60%.
Miller ma na swoim koncie także inne sukcesy, które jednak nikną w cieniu akcesji do UE. Sam fakt, że jego rząd upadł przed końcem kadencji, a sondaże Sojuszu Lewicy Demokratycznej spadały potem w drastycznym tempie, świadczy o tym, że sukcesów nie było zbyt wiele. Większość z nich łączy się z wymogami wstąpienia do Unii. Wymienić tu można przyśpieszenie modernizacji, walkę z korupcją (m.in. poprzez powołanie Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego) czy próby obniżania wysokiego poziomu bezrobocia spowodowanego także przez procesy prywatyzacji. Skala afer i niewykonanych obietnic była jednak większa.
Koniec był już dawno temu
Każdy kojarzy słynne słowa Millera:
Prawdziwego mężczyznę poznaje się po tym jak kończy, a nie jak zaczyna
których wydźwięk nieco potem zmienił:
Prawdziwego mężczyznę poznaje się po tym, że nigdy nie kończy.
Choć były premier nie stronił od dwuznacznych wypowiedzi, musiał zdawać sobie sprawę, że kiedyś wrócą do niego jak bumerang. Ocenę stylu, w jakim z aktywnej polityki odchodzi niespełna 78-letni Leszek Miller, pozostawiam jemu samemu. Ale jego sympatia w stosunku do macierzystego środowiska Lewicy zakończyła się dawno temu. Powiedzieć, że nie lubią się z Włodzimierzem Czarzastym, to jak nie powiedzieć nic. Millerowi trzeba oddać, że przynajmniej tego nie ukrywa. Nie kryje się także ze swoimi obecnymi poglądami: publicznie wspiera ugrupowanie Donalda Tuska. Platforma Obywatelska nie zawsze jednak popierała SLD, a w 2001 zagłosowała przeciwko utworzeniu rządu Millera. To pokazuje, że sympatie, tak samo jak poglądy, bywają zmienne.
Odejście Millera dla Lewicy, więc nie będzie miało specjalnego znaczenia, a jeśli już to raczej pozytywne. Zawsze jeden krytyk mniej. Nic zaś nie szkodzi środowisku politycznemu tak, jak jego wpływowy były członek.
fot. nagłówka: Openverse
O autorze
„Zainteresuj się polityką, zanim ona zainteresuje się tobą". Zajmuję się polityką i stale staram się zrozumieć, jak działa jej świat. Dzień bez podcastów jest dla mnie dniem straconym. Jestem studentką twórczego pisania i edytorstwa na Uniwersytecie Wrocławskim. Uważam że, w życiu najważniejsza są pasja i charyzma, które codziennie pchają nas do przodu i pozwalą spełniać marzenia.
A ja lubię Pana Millera. Klasa i inteligencja – żaden z tzw. polityków pisu nie dorastał mu nawet do pięt. Dużo zdrowia życzę Panu Millerowi na nowej drodze życia.
Powodzenia.
Możliwość komentowania została wyłączona.