Przejdź do treści

Książkowe polecenia: Co przeczytać w ostatnie dni wakacji?

Choć dopiero co się zaczęły, wakacje niestety dobiegają już końca. Na drzewach pojawiają się pierwsze żółtawe liście, słońce wcześniej ustępuje miejsca księżycowi, a w trawie znaleźć można niedojrzałe jeszcze kasztany. Przed nami ostatnie dni sierpnia, które warto jak najlepiej wykorzystać!

Poniżej zestawiłam kilka powieści, które kojarzą mi się z latem. Sięgając po nie będziecie mieli możliwość odwiedzić przeróżne miejsca na świecie. Co powiecie na spacer po mokradłach w Karolinie Północnej? A może macie ochotę posurfować w słonecznym Malibu? A gdyby tak przejechać się pociągiem po Korei Południowej lub zjeść słodkie gelato na rynku w Rzymie? Do którego miejsca wybierzecie się najpierw? Sprawdźmy!

„Gdzie śpiewają raki

W Barkley Cove od dawna krążą pogłoski o Dziewczynie z Bagien, kobiecie żyjącej samotnie wśród zielonych traw i dzikich zwierząt. Mieszkańcy małego, przybrzeżnego miasteczka od lat przekazują sobie z ust do ust informacje o dziewczynce, która nigdy nie nauczyła się ani liczyć, ani czytać. Dlatego, kiedy na mokradłach znalezione zostaje ciało lokalnego sportowca, Chase’a Andrewsa, podejrzenia padają właśnie na Kyę. Nieokrzesana i wycofana z życia społecznego dziewczyna wydaje się być idealną sprawczynią. Nikt jednak nie zna Kyi, jej historii, ani tego, co czai się w zakamarkach jej serca. Bo chociaż trudno nawiązuje się jej relacje, desperacko ich pragnie.

Powieść Delii Owens podzielona została na dwie linie czasowe: jedna z nich przedstawia życie Kyi, począwszy od najmłodszych lat, przez dojrzewanie, aż do dorosłości; druga zaś ukazuje przebieg śledztwa dotyczącego tajemniczej śmierci Chase’a Andrewsa. Podobało mi się, że przez stopniowe budowanie napięcia mogłam lepiej przyjrzeć się głównej bohaterce i starać się choć trochę ją zrozumieć. Uważam Kyę za naprawdę interesującą postać, z którą może nie zawsze mogłam się utożsamić, ale umożliwiła mi ona spojrzeć na świat z innej perspektywy. Między wierszami wplecionych zostało również wiele fajnych ciekawostek dotyczących fauny i flory występującej na tamtejszym obszarze. Opisy mglistych mokradeł i plaż pełnych mew niepostrzeżenie przenosiły mnie do Karoliny Północnej.

Fot. Karolina Sobotko/Gazeta Kongresy

„Malibu płonie

Malibu, rok 1983. Słynne rodzeństwo Riva urządza spektakularną imprezę, na którą zjeżdżają się wielkie gwiazdy z całego kraju. Wszyscy zamierzają się dobrze bawić i jak najlepiej spędzić tę noc. Nina natomiast ma ochotę zapaść się pod ziemię i nagle zniknąć. Zdradzona i porzucona przez męża próbuje udawać, że wszystko jest w porządku. Jej bracia oraz siostra zaś nie mogą doczekać się imprezy. Podekscytowani odliczają godziny do jej rozpoczęcia. Każde z nich na kogoś czeka, ale utrzymują to w tajemnicy. Odurzeni wieczorną atmosferą nie wiedzą jeszcze, że po tej nocy nic nie będzie już takie jak przedtem.

Powieść Taylor Jenkins Reid przesycona jest nadmorskim klimatem. Zapach smażonych ryb wymieszany ze słodkawą bryzą pierwszych miłości i szum fal towarzyszyły mi podczas jej lektury. Co ciekawe, akcja „Malibu płonie” rozgrywa się w ciągu jednego dnia, a właściwie jednego wieczoru. Pomiędzy migawkami z hucznej imprezy, autorka niezwykle umiejętnie wplątała wydarzenia mające miejsce przed laty. Retrospekcje te jeszcze bardziej przybliżyły mi sylwetki bohaterów i nakreśliły losy ich rodziny. Same postacie, a trochę ich było, wyróżniały się zupełnie odmiennymi charakterami. Jednak z racji na ich ilość, potrzebowałam nieco czasu, aby bardziej się z nimi zżyć.

Fot. Karolina Sobotko/Gazeta Kongresy

„Nikt nie odpisuje

Młody mężczyzna wraz ze swoim ukochanym, psim przyjacielem podróżuje przez Koreę Południową. W plecaku ma jedynie książkę, empetrójkę i przybory do pisania. Podczas kilkuletniej podróży poznaje wiele osób, które dzielą się z nim swoimi historiami. Aby lepiej ich zapamiętać, nadaje im numery: 1, 32, 412, 751… Każdego wieczoru wyciąga kartkę i ołówek, po czym pisze list zaadresowany do wybranej osoby. Nie może się doczekać, aż ktoś mu w końcu odpisze. W czasie jednej z jazd metrem spotyka pewną kobietę, która podobnie do niego, podróżuje po świecie. Pomimo początkowych uprzedzeń, dość szybko odkrywają łączące się podobieństwa.

Nikt nie odpisuje jest dość krótką książką, ponieważ liczy niewiele ponad 200 stron. Mimo to, na jej stronach zawartych zostało mnóstwo przeróżnych historii: jednych inspirujących czy rozweselających, innych zaś skłaniających do głębszych przemyśleń. Czytając powieść czułam przepływające z niej ciepło i spokój, choć nie ukrywam, że momentami oczy zachodziły mi łzami. Zachęcam do sięgnięcia po pozycję szczególnie tych, którzy nie do końca wiedzą, co chcą robić w życiu, którzy zabłądzili i potrzebują błysku inspiracji czy motywacji.  Polecam ją również tym, którzy chcą się na chwilę zatrzymać i zwyczajnie złapać oddech.

Fot. Karolina Sobotko/Gazeta Kongresy

„Ostatnie lato w mieście

Leo Gazzara to trzydziestoletni niespełniony pisarz, niestrudzenie goniący za marzeniami. Krąży on pomiędzy kolejnym kieliszkiem alkoholu a chęcią dokonania czegoś wielkiego. Jest też Arianna – młoda bohaterka, wrażliwa i nieco zagubiona we własnych pragnieniach. Spotykają się i prowadzą rozmowy na przeróżne tematy, w międzyczasie spacerując oświetlonymi blaskiem księżyca włoskimi ulicami. Nieustannie jednak ktoś ich ciągle podgląda i podsłuchuje… To Rzym, który przypomina o sobie na każdym kroku. To właśnie w tym przepełnionym historiami i nowoprzybyłymi turystami mieście, bohaterowie zaczynają się zastanawiać, czym właściwie jest samotność i czy można od niej uciec.

Książka „Ostatnie lato w mieście najzwięźlej mówiąc, jest powieścią o życiu. O tym, co nas w nim spotyka i jak my sobie z tym radzimy (lub nie). Opowiada o szansach, jakie otrzymujemy oraz o możliwościach, które niestety tracimy. O rodzącej się w nas miłości i o bólu związanym z rozstaniem. Gianfranco Calligarich niebywale zgrabnie sportretował tkwiącą w człowieku samotność, ukazał skąd może się ona brać i do czego może doprowadzić. Udało mu się również uchwycić nostalgię, którą powleczone były ulice włoskiego imperium. Związana była ona z tęsknotą za domem, rodziną, prawdziwą miłością czy odnoszeniem sukcesów.  Niech was więc nie zmyli pastelowo-różowa okładka, bo choć fabuła tej powieści rozgrywa się w dusznym Rzymie, momentami należy po prostu na chwilę odłożyć ją na półkę i spokojnie przetrawić jej treść.

Fot. Karolina Sobotko/Gazeta Kongresy

Fot. nagłówka: Karolina Sobotko/Gazeta Kongresy

O autorze

Jestem studentką twórczego pisania i edytorstwa. Uwielbiam podróżować do miejsc magicznych i mglistych znajdujących się na mapach, ale także tych istniejących jedynie na stronach powieści. Uważam, że wszystko, co nas spotyka w życiu, dzieje się z jakiegoś powodu.