Przejdź do treści

Krótka historia dyskryminacji kobiet w piłce nożnej

Wielka Brytania, 26 grudnia 1920 roku – Boxing Day. Święto niezwykle istotne dla anglosaskich bożonarodzeniowych tradycji. Jego korzeni należy upatrywać w średniowieczu, gdzie służącym i biednym rozdawano prezenty w pudełkach. Stąd taka, a nie inna nazwa. Boxing Day kibice piłki nożnej kojarzą także, jak łatwo się domyślić, z futbolem, rzecz jasna. Tego dnia rozgrywana jest kolejka Premier League, czyli najlepszej angielskiej ligi piłkarskiej. Ma niesamowitą marketingową oprawę. Cofnijmy się jednak o 104 lata: na Goodison Park w Liverpoolu odbyło się niesamowite wydarzenie, które na trybuny przyciągnęło aż 53 tysiące kibiców. Charytatywny mecz piłki nożnej kobiet. Tak, wzbudzał on aż takie zainteresowanie. Niedługo później The Football Association motywowany seksistowskimi uprzedzeniami zakazał żeńskiego futbolu. We współpracy z innymi decydenckimi organizacjami piłkarskimi robiono wszystko, by możliwie jak najbardziej zwalczać wszelkie takie inicjatywy.

Prekursorki

Warto pochylić się w szczególności nad zespołem Dick, Kerr Ladies. Założony został w 1917 roku w fabryce amunicji o bardzo zbliżonej nazwie – Dick, Kerr & Co. Mało komu przeszło przez myśl, że świeżo powstała drużyna będzie prekursorem idei emancypacji kobiet w zmaskulinizowanym uniwersum futbolu. Celem tej nowej inicjatywy było zbieranie pieniędzy na rzecz rannych żołnierzy.

Nawet podczas lekcji historii nauczyciele wspominają, że gdy mężczyźni walczyli na froncie, kobiety były zmuszone zająć się ich wcześniejszą pracą. Krew się przelewała, trwał jeden z większych zbrojnych konfliktów w historii świata, ale przecież trzeba było jakoś żyć. Pozorowanie normalności dawało złudne przekonanie, że do obecnego stanu można się przyzwyczaić, da się funkcjonować. Wojna znacząco wpłynęła na przemiany społeczne. Zaczęto bardzo powoli doceniać autonomię kobiet. Panie otrzymywały prawa wyborcze i z czasem zaczęły pojawiać się na uniwersytetach, gdzie mogły się rozwijać. Do ideału wciąż było daleko, ale przynajmniej „coś drgnęło”. Istniały jednak pewne dziedziny, które konserwatywni mężczyźni chcieli zawłaszczyć jako swego rodzaju prymitywne bastiony męskiej dumy. Bastiony uformowane co najwyżej na fundamencie z taniego majonezu, ponieważ był nim strach przed dziewczynami kopiącymi piłkę do bramki.

Wróćmy do Dick, Kerr Ladies. Zespół pochodził z Preston – urokliwego, angielskiego miasta usytuowanego nad rzeką Ribble. Miejscowość mniejsza od Bydgoszczy, ale większa od Torunia. Dziewczyny grały w meczach charytatywnych, podczas których zbierano fundusze na pomoc rannym żołnierzom. Jedno z takich wydarzeń rozegrały podczas świąt Bożego Narodzenia w 1917 roku. Spotkanie zgromadziło 10 tysięcy widzów.

Fot. Flickr.com/Preston Digital Archive

Dziewczyny z Preston chciały jednak udowodnić, że dla rozwoju kobiecej piłki sufit znajduje się mniej więcej tam, gdzie gwiazdy na niebie. Jest rok 1920. Goodison Park, Liverpool. Na stadionie, który dziś głównie kojarzymy z występów Evertonu, Dick, Kerr Ladies podejmuje St Helens Ladies. Mecz zgromadził aż 53 tysiące widzów. Zainteresowanych pojedynkiem było znacznie więcej, ale obiekt nie mógł pomieścić wszystkich, którzy chcieli zachwycać się konfrontacją. Przypomnę tylko, że chodzi o zwykły, charytatywny mecz. Spotkanie odbyło się 26 grudnia, podczas wcześniej już przywołanego Boxing Day.

Brytyjczyk tego dnia przychodzi na stadion, by delektować się piłkarską ucztą. Podczas pierwszej wojny światowej ci, którzy dotychczas byli głównymi aktorami meczów, walczyli na froncie. Panie zatem zajęły ich miejsce, a zainteresowanie żeńskim futbolem rosło w naprawdę imponującym tempie.

Zwycięstwo przed potężną publicznością 

St Helens Ladies były lokalnymi rywalkami Dick, Kerr Ladies. Oba zespoły uważano za najlepsze w Anglii. Ogromne zainteresowanie pojedynkiem było zatem w pełni uzasadnione. Mecz rozpoczęła Ella Retford, popularna brytyjska komiczka i aktorka. Wynik otworzyła Jennie Harris, napastniczka Dick, Kerr Ladies. W drugiej połowie Alice Kell, czyli kapitanka tego samego zespołu ustrzeliła hattricka. Piłkarki z Preston cieszyły się z pokaźnego zwycięstwa 4:0.

Fot. Wikimedia Commons

Zakaz kobiecej piłki

Mecz podobał się wszystkim – poza The Football Association. W tym samym roku odbył się bowiem finał FA Cup, czyli Pucharu Anglii, który przyciągnął na trybuny 50 tysięcy kibiców. Mniej niż charytatywne spotkanie żeńskiej piłki nożnej. Federacja była tym faktem szczerze zniesmaczona i zaniepokojona. Próbowała zwrócić większą uwagę na męski futbol. 5 grudnia 1921 FA zakazało kobietom korzystania z oficjalnych boisk. To de facto było ciosem ostatecznym, wymierzonym w rozwój kobiecej piłki. Sky is the limit – wydawało się, patrząc na poczynania dziewcząt w Boxing Day 1920 roku. Okazało się, że limit wyznaczyła pycha, seksizm i konserwatyzm, w swojej najbardziej groteskowej formie okazywany przez The Football Association.

Jak usprawiedliwiano swoją decyzję? Zdaniem FA, sport umniejszał kobiecości paniom, niepokój wzbudzały bliskie związki przedstawicielek żeńskiej piłki z ruchami robotniczymi, przekonanie, że kobiety grające w piłkę nożną robią się zbyt show-biznesowe. Grono konserwatywnych panów w garniturach zaniepokojonych, że „męska” rozrywka staje się bardziej inkluzywna, zaczęło wszystko sprowadzać do staroświeckiego poglądu, że kobieta musi dostosować się do męskiej wizji „kobiecości”.

„One jako pierwsze przecierały ścieżki. Były pionierkami. Ludzie mówią, że moje pokolenie podniosło rangę kobiecej piłki nożnej, ale to one przyciągały tłumy 100 lat temu” – opowiada o bohaterkach meczu Dick, Kerr Ladies – St Helens Ladies, dla BBC Rachel Brown-Finnis, była bramkarka m.in. Evertonu i kobiecej reprezentacji Anglii w piłce nożnej. W narodowych barwach wystąpiła aż w 82 spotkaniach. Swoją bogatą karierę zakończyła w 2015 roku.

Rachel Brown-Finnis I Fot. Flickr.com/gotbphotography

Zresztą, zwalczanie kobiecego futbolu i obawa przed jego pozycją występowały w historii już dużo wcześniej, bo i nawet w ostatniej dekadzie XIX wieku. Magazyn The Sketch ukazywał kobiety, które grały w piłkę nożną, jako osoby całkowicie niezaznajomione z zasadami gry, jej męskim, twardym charakterem. Z plakatu bije aż przekonanie, że panie uprawiające futbol to absurd – bo w końcu bardziej przejmują się swoim wyglądem niż tym, by wygrać mecz.

Fot. National Football Museum

Wraz z Wielką Brytanią poszły także inne kraje. Żeńskiej piłki nożnej zakazała Norwegia w 1931 roku, Francja w 1932, Brazylia w 1941 i Niemcy Zachodnie w 1955 roku. Wszystko to ze względu na mityczną „ochronę kobiecości”. Kobiecy futbol zatem nie miał za bardzo gdzie się podziać, za to męski zyskiwał coraz więcej przestrzeni do rozwoju. Powstawały stadiony i kluby, a rozgrywki otrzymywały coraz większe zastrzyki pieniędzy. Powoli klarował się obraz, z którym obcujemy dzisiaj – męskiego sportu zdeterminowanego przez duże pieniądze i otoczonego z każdej strony przez wpływowych, superbogatych ludzi.

Zapomniane Mistrzostwa Świata

Zakazy zaczęto zdejmować dopiero w latach 70. XX wieku. To jednak wcale nie oznaczało udzielenia wsparcia rozwojowi kobiecej piłki. W roku 1971 zorganizowano pierwsze, nieoficjalne Mistrzostwa Świata kobiet. Odbyły się one w Meksyku. Reprezentantki krajów zachodniej Europy odbyły wielką wyprawę do Ameryki Północnej.

Wyjechały z krajów, gdzie żeński futbol dopiero co przestawał być zakazany. Gdzie ich ambicje, marzenia i plany były wyśmiewane. Bo przecież kobieta grająca w piłkę nożną to było coś nie do pomyślenia! W Meksyku piłkarki zostały przywitane w bardzo ciepły sposób; zainteresowanie turniejem było ogromne, a one były gwiazdami, grały pierwszą rolę. Żeby zyskać prawdziwy szacunek do siebie, swoich wyborów i pasji musiały opuścić swój kontynent – Europę, podobno zawsze najbardziej progresywną.

Gdy reprezentantki Anglii grały z Meksykankami, mogły doświadczyć lekkiego szoku kulturowego. Dziewczyny przyzwyczajone do trenowania po parkach, z dala od reflektorów zarezerwowanych dla mężczyzn grających w piłkę, wyszły na Azteca Stadium przed 90 tysiącami kibiców. W Anglii, by móc uprawiać swój ukochany sport, niekiedy musiały udawać chłopców – bo panie trzymano z dala od zawodu tylko dla panów.

Piłkarski raj

Meksykanki zaczęły z wysokiego „C”. Już w trzeciej minucie do bramki Alicia Vargas. Całe spotkanie zwyciężyły 4:0. W angielskiej szatni zapanowała plaga kontuzji, która znacząco uszczupliła kadrę. Wszystko przez natłok spotkań: dzień przed meczem z Meksykiem, grały one z Argentyną. Dwa mecze w mniej niż dobę przed 90 tysiącami fanów, na wielkiej arenie. Dla zawodniczek musiał być to ogromny wysiłek psychiczny i fizyczny. Mimo, że reprezentantki Anglii nie zdobyły ani jednego punktu, przyjechały do futbolowego raju. Nie tylko ze względu na ogromną frekwencję, zagorzały doping i tę beztroską miłość do piłki nożnej, którą przejawiali kibice zgromadzeni na Azteca Stadium, Ale też dlatego, że europejskie piłkarki wreszcie mogły otrzymać szacunek. Wreszcie ktoś spojrzał na nie jak na pełnoprawne sportowczynie, a nie kogoś, kto ma za zadanie po prostu podobać się mężczyznom. Ba, nawet więcej niż ktoś – tych około stu tysięcy kibiców, którzy pojawiali się na każdym meczu nieoficjalnych Mistrzostw Świata kobiet w 1971 roku. O całym wydarzeniu więcej opowiada dokument Copa ‘71 – warto obejrzeć.

Chociażby, żeby przekonać się o hipokryzji FIF. Dziś, organizacji kreującej się na inkluzywną, równościową. Mundial z 1971 roku wciąż jest jednak wymazywany z historii. Pierwsze Mistrzostwa Świata kobiet pod egidą FIFA odbyły się dopiero 20 lat później w Chinach. Z dala od kamer, z dala od kibiców, bo wciąż mindset działaczy The Football Association z 1920 roku tkwił w głowach piłkarskich decydentów. Mimo że przecież minęło aż 70 lat…

Fot. Footballmakeshistory.eu

Triumf w turnieju odniosła reprezentacja Danii, która pokonała w finale Meksyk 3:0. Wszystkie bramki ustrzeliła 15-letnia Susanne Augustesen.

Czarno-biała rzeczywistość 

W tej opowieści nie chodzi o to, by urazić czyjeś poglądy, a jedynie przedstawić rzeczywistość taką, jaka była. Pokazać kto był wrogiem kobiecego futbolu i skłonić do refleksji. Dzisiaj bowiem bardzo łatwo przez język, czy częściej, przez klawiaturę przechodzą slogany, jakoby ten żeński sport był mniej popularny od męskiego z przyczyn naturalnych. Takie twierdzenie nie ma jednak sensu, gdyż piłka nożna kobiet otrzymała zainteresowanie FIF-y, sponsorów, mediów, w momencie, gdy w męskim futbolu kupowano zawodników za miliony i podpisywano kontrakty za kosmiczne pieniądze.

Społeczeństwo nie lubi, gdy ktoś wychodzi poza schemat. Proste myślenie jest fajne. Jednych wkładasz do jednego wora, drugich do drugiego. Czarno-biała rzeczywistość jest najprzyjemniejsza na świecie, bo nie wymaga myślenia, a co najważniejsze – pomaga poczuć się w czymś lepszym od innych. Bo gdy znajdzie się jednostka, która wyłamuje się z zastanego porządku, to jest to ktoś odmienny, a przez to osamotniony. W czarno-białym świecie inny, znaczy gorszy.

Czarno-białą wizję świata miało The Football Association, gdy dziewczyny chciały realizować swoje marzenia. Nie jakieś nierealistyczne, chodziło przecież tylko o to, by móc grać w piłkę nożną. Nie pasowało to do skostniałej wizji społeczeństwa. Uprzywilejowane grupy widziały zagrożenie we wszystkich zmianach w życiu społecznym. Dlatego postanowiono blokować zmiany na każdym polu. Wrogiem bogatych panów w garniturach stały się nastolatki kopiące piłkę.

Czarno-białą wizję świata ma FIFA, która robi wszystko, by o Mistrzostwach Świata kobiet z 1971 roku mówiło się jak najmniej. Robi to skutecznie, bo mało kto wie o tym, że takie wydarzenie miało miejsce i cieszyło się tak ogromną popularnością. Z jednej strony krzyczy o równość, z drugiej organizuje Mundial w Katarze, gdzie prawa kobiet praktycznie nie istnieją. Dziś działacze FIF-y nie będą przyznawać się do błędów. Wybrano zaciekłą obronę swojej czarno-białej wizji świata sprzed lat. FIFA kreuje się na organizację, która stworzyła kobiecą piłkę od zera. Prawda jest jednak taka, że ona sama się stworzyła. Najpierw dzięki Dick, Kerr Ladies, potem dzięki uczestniczkom i wszystkim zaangażowanym w organizację Mistrzostw Świata w 1971 roku. Oddolnie, dzięki dziewczynom, które po prostu chciały robić to, co kochają, ale nie mogły – przez jakieś zaściankowe wymysły.

Historia, fakty, własna weryfikacja > jakieś głupie filmiki

Warto oglądać kobiecą piłkę. To wcale nie jest niski poziom. Gdy ktoś mówi o tym, że piłka nożna pań jest nudna, prymitywna i nie da jej się oglądać, zazwyczaj nie ma o niej żadnego pojęcia. Nie obejrzał ani jednego meczu, a argumenty, którymi się posługuje, sprowadzają się do dwóch kwestii:

1. Meczu, w którym reprezentacja kobiet USA przegrała z męską drużyną 15-latków.
2. TikToków, na których piłkarka popełnia jakiś bardzo głupi błąd.

Bardzo często ta sama osoba włącza mecz Ekstraklasy. Kurtyna.

Sami zatem wyciągnijcie wnioski – czy piłka nożna kobiet jest mniej popularna przez zastraszająco niski poziom? Czy może lata tuszowania jej przez wszystkie organizacje, które miały niemal stuprocentowy wpływ na obraz piłki nożnej na świecie? Ta pierwsza teza jest podparta losowymi, głupimi filmikami, a druga historią. To taka sugestia, żeby na pewno dokonać właściwego wyboru.

I pamiętajmy – piłka nożna jest dla wszystkich. Sport ma łączyć, a nie wykluczać.

Fot. nagłówka: Flickr.com/gotbphotography

O autorze

Piszę o polityce, sporcie, sprawach społecznych, kebabach, młodych ludziach i Polsce moich marzeń. Próbuję być publicystą. Lubię historię, od czasu do czasu coś pogotuję. Moje kibicowskie serce jest podzielone między Lecha Poznań a Liverpool FC. Torunianin z urodzenia, Poznaniak z wyboru.