Przejdź do treści

Kilka słów o niderlandzkiej polityce narkotykowej

Holandia. Centrum liberalnej polityki narkotykowej. Trendsetterzy, bowiem pojęcie holenderskiego modelu polityki narkotykowej, jak łatwo się domyślić, pochodzi właśnie stąd. Młodzież w ogromnej części głośno upomina się o liberalizacje prawa narkotykowego w Polsce. I wydaje się, że to jeden z tych tematów, na których zdanie może mieć każdy, bo to bardziej dylemat moralny niżeli coś, co należy rozważać w socjologicznym ujęciu. Nic bardziej mylnego. Narkotyki, te miękkie, jak i te twarde mają nie tylko wpływ na nasz organizm, ale i tkankę społeczną jej funkcjonowanie. Wraz z legalizacją marihuany w przestrzeni publicznej pojawiło się parę ciekawych sformułowań, jak chociażby narkoturystyka. Na pytanie, czy powinniśmy legalizować miękkie narkotyki, każdy niech sobie odpowie samemu. O problemach, ale i korzyściach z niderlandzkiego rozwiązania przeczytacie poniżej. 

Jak postrzegamy Holandię? Bardzo różnie, ale wśród młodszych pokoleń dominuje interesujące przekonanie – europejskie centrum wolności. Znane głównie z liberalnego podejścia do przyjmowania narkotyków. Taka reputacja nakręca kolejne, bardzo ciekawe zjawisko – narkoturystykę. Rzecz destrukcyjną dla rozwoju lokalnego środowiska.

Kraj, który kojarzy się z ziołem

Żeby to lepiej zrozumieć, najlepiej postawić się w miejscu Holendrów. Wyobraźcie sobie, że wasz kraj ma liberalną politykę narkotykową i jest znany na świecie tylko z tego. Słabo, prawda? Kultura, tradycje, wszyscy wielcy ludzie na marginesie. Państwo jest postrzegane nie jako autonomiczny kraj ze swoimi unikalnymi zwyczajami i tożsamością, a kawałek ziemi, na której można spokojnie się zjarać. I być może dla osób ziołolubnych nie brzmi to jak koniec świata. Poniekąd rozumiem, ale to nie jedyne negatywne konsekwencje narkoturystyki.

To rozwija patologie. Coraz więcej bezdomności, większa szansa na to, że i nieletni zaczną przyjmować narkotyki, tym samym destrukcyjnie wpływając na swoją przyszłość.

„Mieszkańcy starego centrum miasta doświadczają wielu uciążliwości związanych z masową turystyką oraz nadużywaniem alkoholu i narkotyków na ulicach dzielnicy” – czytamy w oświadczeniu władz Amsterdamu z 2023 roku.

Amsterdam I Fot. Unsplash

Możemy machnąć ręką i powiedzieć, że mieszkając w centrum miasta, sami się na to pisali. Nieustanny hałas, tłum i inne konsekwencje nagromadzenia dużej ilości osób na małej powierzchni. Tym w końcu charakteryzują się śródmieścia dużych miast.

Narkotyki niszczące miasta

I tak i nie. Gdy w Polsce ktoś narzeka na głośne tramwaje, muzykę w klubach czy rozmowy ludzi na restauracyjnych ogródkach, jest to – przynajmniej w mojej opinii – skrajnie niekonsekwentne i irracjonalne. Chcemy jednak żyć bezpiecznie, niezależnie od obszaru, w którym mieszkamy, prawda? A to nie takie łatwe, gdy w twoim najbliższym otoczeniu ludzie non stop upijają się, narkotyzują, co jednak potęguje negatywne zachowania. Bo przecież wszystko jest dla ludzi, ale nie wszystko dla wszystkich.

Zacznijmy jednak od wyjaśnienia pewnych pojęć. Czym tak w zasadzie jest narkoturystyka? Otóż to podróżowanie motywowanie chęcią przyjmowania substancji psychoaktywnych, które są nielegalne w miejscu zamieszkania. A dlaczego epicentrum narkoturystyki znajduję się w Holandii?

Krótka historia liberalizacji prawa narkotykowego

Cofnijmy się nieco w czasie. Lata 60. to wielka fala rozwoju ruchów hipisowskich. Te bardzo mocno naciskały na władzę w kwestii zalegalizowania marihuany. Początkowo rządzący do sprawy podchodzili bardzo sceptycznie, jednak zarówno miękkie, jak i twarde narkotyki w Holandii zdobywały popularność popularność – i to niemałą. Na przełomie lat 70. i 80. władze postanowiły działać. Miały świadomość, że obecna polityka narkotykowa jest ulokowana na bardzo kruchym fundamencie. Co się zatem stało? Utworzono dwie listy – substancji o nieakceptowalnym ryzyku i tych lżejszych. Od 1976 roku posiadanie do 30 gramów konopi nie było karane. Holandia w przyszłości ulegała zewnętrznym i wewnętrznym naciskom, toteż maksimum substancji, jakie można było posiadać, zmieniało się. Obecnie maksimum, które można posiadać to pięć gramów.

Próbowano także ograniczać działalność tzw. coffee shopów. Na początku poprzedniego dziesięciolecia miała pojawić się reforma uderzająca w takie podmioty. Rozwiązaniem problemu narkoturystyki miały być tzw. wietpasy, czyli karty uprawniające do korzystania z usług coffeshopów. Te można było nabyć pod warunkiem stałego zameldowania na terenie Holandii.

Pozytywne skutki liberalizacji 

Zasadniczo liberalizacja prawa narkotykowego w Holandii nazywana tzw. modelem holenderskim przyniosła więcej pożytku niż szkód. Udało się bowiem ograniczyć spożycie narkotyków. Używanie nielegalnych substancji psychoaktywnych wśród uczniów szkół średnich spada od 1996 roku. Statystyki dotyczące używania konopi w trakcie całego życia wpisują się mniej więcej w europejską średnią.

Wietpasy, czyli krok w tył

Ciężko jednak doszukać się statystyk sprzed utworzenia „modelu holenderskiego” w 1976 roku, co znacząco utrudnia porównanie skali problemu uzależnienia od narkotyków „przed” i „po”. Niemniej regulacje z 2012 roku wprowadzające wietpasy, lewicowo-liberalni politycy niderlandzcy uważali za krok w wstecz. Bądź co bądź mieli ku temu powody. Pokłosiem zmian polityki narkotykowej wprowadzonej przez ówczesny, centroprawicowy rząd był wzrost liczebności ulicznych dilerów. Załatwienie wietpasa wiązało się z przejściem przez urzędową drogę i wejściem do swego rodzaju narkotykowego klubu. Każdy coffeeshop na obszarze prowincji objętych regulacjami mógł mieć zarejestrowanych maksymalnie dwa tysiące członków. Dużo łatwiejsze wydawało się znalezienie dilera na ulicy. Spożycie i handel narkotykami wymknął się spod mechanizmów kontroli. Paradoksalnie przyzwolenie na spożywanie marihuany poprzez ograniczenie zwiększyło dostępność do narkotyków. Wzrost liczby ulicznych dilerów to również okazja dla nieletnich chcących skosztować zioła.

Fot. Unsplash

Polityka narkotykowa to zatem bardzo delikatny, niepewny grunt. Żadna ze skrajnych postaw w tym temacie właściwa nie jest. Bo wśród zwolenników znajduje się niemało jednostek myślących – chcę legalizacji, bo lubię jarać! Spojrzenie płytkie, pomijające cały społeczny kontekst wprowadzenia takich zmian. Druga, konserwatywna strona spod znaku „a po co to komu?” z kolei racji też za dużo nie ma. To, że coś jest zakazane, wcale nie znaczy, że ludzie z tego nie korzystają. Oczywiście, że korzystają. Na dużą skalę – często bez świadomości tego, co przyjmują. Ciężko nawet skontrolować, na jakim poziomie znajduje się problem uzależnienia od substancji psychoaktywnych w społeczeństwie, państwo również traci ogromne pieniądze.

Przypadek niderlandzki jest o tyle trudny, że w pewien sposób jest zdeterminowany kulturowo. W zasadzie dzięki internetowi i rozwojowi social mediów, Holandia zyskała łatkę państwa, w którym można się legalnie zjarać. Znana jest coraz bardziej z marihuany i coffee shopów, a coraz mniej z Van Gogha, szeregu wybitnych artystów, wiatraków i tulipanów.

Narkoturystyka niszcząca miasta

Tak jak turystyka to zjawisko korzystne dla gospodarki, tak narkoturystyka – cóż, już niekoniecznie. W tej materii bowiem do kraju przypływa napływ ciężkich do zidentyfikowania jednostek, których podróż ma tylko jeden, dobrze nam znany cel. Obecność osób pod wpływem alkoholu czy substancji psychoaktywnych na ulicy powoduje jednak poczucie zagrożenia – bardzo często, niestety, jest ono w pełni uzasadnione. Bo tak jak wspominałem – wszystko jest dla ludzi, ale nie wszystko dla wszystkich.

To dosyć prozaiczne, ale warto znać miarę. Próbowanie jest okej, ale jeżeli zamienia się to w obsesje, a styl życia jest determinowany przez palenie zioła, cóż – robi się już nieciekawie. Łatwo zboczyć ze swojej ścieżki, stracić kontrolę nad swoim życiem, a to jest już prawdziwym dramatem.

Żeby jednak tekst nie miał jedynie ciekawostkowego charakteru, a był, choć w niewielkim stopniu pożyteczny społecznie, poniżej zamieszczam numery telefonów, które mogą się przydać, gdy poczujecie, że kontrolę nad swoim życiem tracicie, albo już straciliście:

Ogólnopolskiego Telefonu Zaufania Uzależnienia – 800 199 990

Więcej informacji o telefonie: https://kcpu.gov.pl/krajowe-centrum-przeciwdzialania-uzaleznieniom-postanowilo-przeksztalcic-i-jednoczesnie-poszerzyc-dzialalnosc-ogolnopolskiego-telefonu-zaufania-narkotyki-narkomania-800-199-990-zglaszane-konsultantom/

Telefon zaufania – 116111

 

Fot nagłówka: Unsplash

O autorze

Piszę o polityce, sporcie, sprawach społecznych, kebabach, młodych ludziach i Polsce moich marzeń. Próbuję być publicystą. Lubię historię, od czasu do czasu coś pogotuję. Moje kibicowskie serce jest podzielone między Lecha Poznań a Liverpool FC. Torunianin z urodzenia, Poznaniak z wyboru.