Przejdź do treści

Jak tam po maturach?

Fot. Flickr

„Jak Ci poszło?” „Jak ta matura?” „Ale czy na pewno zdasz?” Przez ostatnie tygodnie tegoroczni maturzyści, wparowując po egzaminach do domu, regularnie trafiali pod ostrzał pytań, który miał zaspokoić rodzicielską ciekawość zmieszaną z troską i swego rodzaju poczuciem nostalgii, bo przecież maturę ma się tylko raz w życiu. Często nie wiemy, co w takiej sytuacji odpowiedzieć. „Dobrze”? Niezła, odczepna odpowiedź, ale z krótkotrwałą skutecznością, bo co, jak egzaminy nie poszły po naszej myśli? Siódmy lipca przecież zdekonspiruje nasz wynik. To w końcu jak odpowiedzieć? Powiem wam w sekrecie, że nie ma to większego znaczenia. To wasz egzamin, nie waszych rodziców. I wy decydujecie, co znaczy wasze „dobrze”.

Zaufajcie mi, jestem maturzystą 

Tak, jestem tegorocznym maturzystą. Póki co kluczę wokół istotnego tematu, a sam tytuł artykułu brzmi rzeczywiście trochę enigmatycznie. Nie będę się chwalił swoimi maturalnymi wynikami, bo to raczej nie ma większego znaczenia. Traktujcie ten tekst zatem jak poradnik, co zrobić, by po wyjściu z ostatniego egzaminu czuć się tak jak ja teraz. Bez zmartwień o wyniki, raczej przekonany o zdaniu matury „na własnych zasadach”. No to jedźmy, nikt nie woła! 

Nie słuchaj za dużo nauczycieli 

Nauczycieli z reguły powinno się słuchać. Jak mówią, żeby nie gadać na lekcji, to rzeczywiście lepiej się przymknąć. Jak biega się po świeżo wypastowanym korytarzu, należałoby przestać to robić, nawet dla własnego dobra. Zna ktoś z Was może jednak pewien cytacik Paracelsusa? Ojciec toksykologii miał kiedyś powiedzieć: „Cóż jest trucizną? Wszystko jest trucizną i nic nie jest trucizną. Tylko dawka czyni, że dana substancja jest trucizną”. Jestem nieco uprzedzony do cytatów wielkich ludzi znalezionych w internecie, w szczególności gdy na obrazku obok napisu widzę wizerunek Alberta Einstaina albo Bismarcka, który znowu coś gada o Polakach. Paracelsus nie jest jednak aż tak popularny, jak dwaj wymienieni przeze mnie Niemcy, więc szansa na sfingowanie jego cytatów także jest mniejsza.

Wróćmy do tematu. Skoro dawka sprawia, że dana substancja jest trucizną, to nauczycielskie straszenie, rady, wskazówki w nadmiarze także można nią nazwać. Za każdym razem, gdy od belfra słyszałem, że ta matura będzie strasznie trudna, że samo szczęście i podejście „jakoś to będzie” nie wystarczy, robiło mi się niedobrze, a jeszcze gorzej czułem się, gdy widziałem ile osób bierze to na poważnie. Z moich obserwacji jednak wynika, że powtarzanie takich sloganików jak mantrę, nie motywowało do tego, by uczyć się więcej. Raczej zwiększało stres, do tego stopnia, że dzień przed egzaminem z polskiego słyszałem od 90% moich znajomych maturzystów, iż obleją. Gdy rozmawiałem z nimi w dzień egzaminu popołudniu, po drzemce, obiadku, może rozluźniającym piwku, odpowiadali, że w sumie to nie było tak źle, a może i nawet dostaną się na wymarzone studia. Niesamowity rollercoaster.

Było tak praktycznie za każdym razem. Matma, WOS, nawet Ci podchodzący do matematyki rozszerzonej czy przedmiotów przyrodniczych wcale nie narzekali na swoje wyniki. Pamiętajcie zatem, nie słuchajcie za dużo nauczycieli. To oczywiście wasi przewodnicy w drodze po średnie wykształcenie i zdanie egzaminu dojrzałości, ale nie zawsze mają rację. To tylko ludzie. 

Fot. Flickr
Fot. Flickr

Egzamin dojrzałości? To niezła „dojrzałość”… 

Na maturę mówiło się i zresztą mówi się nadal „egzamin dojrzałości”. Nie trzeba być nie wiadomo jak bystrym, by dostrzec tu pewien absurd. Przecież to bezsens, że o naszej dojrzałości ma decydować te kilka godzin spędzonych w lekcyjnej sali pewnego, bardziej lub mniej słonecznego, majowego dnia. Uznajmy to jednak za niefortunny skrót myślowy. Maturę traktujmy jako przepustkę, klucz do pewnego zamka. To chyba najrozsądniejsze podejście, a bardzo rzadko w taki sposób przedstawia się ten egzamin.

Nauczyciele ukazują maturę jako wymagający maraton, który zakończyć się może tylko jednym z dwóch rezultatów: absolutnym końcem i mogiłą albo błyskotliwym zwycięstwem, które przyniesie nam chwałę na lata. A może gdybyśmy my, sami maturzyści, indywidualnie zdecydowali, czym dla nas jest matura, byłoby nam łatwiej do niej podejść? Dużo łatwiej dogadać się ze zwierzątkiem, gdy się je oswoi. Brzmi to może kuriozalnie, ale podobnie jest z egzaminem. Najpierw warto odpowiedzieć sobie na parę górnolotnych pytań: po co ja to piszę? co chcę osiągnąć? czego potrzebuję? na czym powinienem się skupić? gdzie ta matura ma mnie zaprowadzić? To nieco pomoże w uświadomieniu sobie, ile musimy wiedzieć, by ten egzamin zdać w sposób satysfakcjonujący. Wiemy na czym stoimy i my sami mamy pewność, że matura, gdy się ją oswoi i wykreuje na swój własny sposób, nie jest taka straszna, jak nauczyciel ją maluje. 

Fot. Flickr
Fot. Flickr

Po maturze chodźcie na kremówki 

Najważniejsze: nagradzajcie się. Nie dajcie sobie wmówić, że odpoczynek w towarzystwie trochę droższej kawy, trochę gustowniej wyglądającego ciasta jest oznaką jakiejś bufoniady czy odgrywania banana z zamkniętego osiedla. Nie dajcie sobie wmówić, że nie zrobiliście wystarczająco, by coś za to dostać. I wreszcie, pamiętajcie, że sami siebie też możecie nagradzać. Nieważne jak pójdzie wam egzamin, zróbcie po nim coś przyjemnego. Zjedzcie wasze ulubione danie, pójdźcie do ulubionej knajpki, zagrajcie w ulubioną grę albo nawet zróbcie sobie drzemkę. Czas matur to okres, w którym regeneracja i harmonia są potrzebne bardziej niż na co dzień. 

Nie rezygnujcie z przyjemności przed maturą!

Sam osobiście nie wiem, jakie będę mieć wyniki, ale wiem, po co tę maturę napisałem i gdzie mnie ma poprowadzić. Ten maturalny maraton nie nauczył  mnie nic nowego ani o systemie parlamentarnym w Polsce, ani o trygonometrii czy innych motywach literackich. Nauczył mnie za to poczucia zadowolenia z wykonanej roboty, które jest kapitalną bazą pod robienie kolejnych dużych rzeczy – bo samozadowolenie to źródło motywacji. Może i brzmi to jak pseudopsychologiczny bełkot jakiegoś influancera, który za bardzo się wczuł w swoją rolę, ale uwierzcie mi, jestem świeżo po maturze.

Jeżeli chodzi o praktyczne rady, to pamiętajcie, by jednak powtarzać materiał. Nie róbcie tego za długo. W piątki wychodźcie na imprezy, a w soboty grajcie w gry na komputerze. Matura nie sprawia, że musicie porzucić wszystko, co daje wam radość. Lepiej do egzaminu podchodzić w dobrej kondycji psychicznej, a odrzucenie rozrywek wam w tym nie pomoże. Uczcie się, ale na własnych zasadach, mając na uwadzę, że zdrowie macie tylko jedno. I że zegara biologicznego nie da się tak łatwo naprawić. Róbcie swoje, by na pytanie „Jak tam po tych maturach?” odpowiedzieć „Dobrze”.    

O autorze

Piszę o polityce, sporcie, sprawach społecznych, kebabach, młodych ludziach i Polsce moich marzeń. Próbuję być publicystą. Lubię historię, od czasu do czasu coś pogotuję. Moje kibicowskie serce jest podzielone między Lecha Poznań a Liverpool FC. Torunianin z urodzenia, Poznaniak z wyboru.