Minął miesiąc od pierwszego ostrzeżenia Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej o niebezpieczeństwie w rzekach na południu Polski. Sygnał, pierwotnie zignorowany przez służby, w rzeczywistości zwiastował katastrofalną powódź, której skutki odczuły tysiące ludzi. Choć niezwykle długa fala powodziowa wpłynęła już do Bałtyku i nie zaobserwowano cofki, walka z czasem nadal trwa. Obecnie priorytetem pozostaje uporządkowanie terenu i zabezpieczenie ocalałego dobytku jeszcze przed nadejściem zimy.

Spóźniona reakcja rządu
Polska nie była pierwszym krajem na drodze niszczycielskiego żywiołu. Informacje o sunącym przez Europę zagrożeniu docierały do naszego kraju z południa kontynentu, przede wszystkim z Austrii i Czech. Polacy do ostatniej chwili byli jednak zapewniani, że prognozy są wyolbrzymione, a ryzyko, że ich domy zostaną zalane, jest niewielkie. Rodaków uspokajał sam premier Donald Tusk, którego po informacjach o pierwszych podtopieniach skrytykowano za lekkomyślność. Po nadejściu fali szef rządu starał się ratować wizerunek, odwiedzając miejsca dotknięte tragedią i towarzysząc pogrążonym w rozpaczy mieszkańcom. Donald Tusk stale monitorował też sytuację, biorąc udział w posiedzeniach sztabów zarządzania kryzysowego. Zalane tereny były stopniowo obejmowane stanem klęski żywiołowej, jednak nawet jego ogłoszenie nie dało powodzianom poczucia bezpieczeństwa.

Obywatelski zryw
Mimo wytężonych działań służb ratowniczych, które na bieżąco były raportowane premierowi, nie wszystkim udało się zapewnić pomoc. O strachu opowiadali mieszkańcy wiosek, którzy nie wiedzieli, dokąd się ewakuować w razie przerwania wałów. Wałów, które organizowali i układali sami, ponieważ w przeciwieństwie do mieszkańców miast, nie byli wspierani przez samorządy. Wielu ludzi zachowało zdrowie jedynie dzięki sąsiedzkiej pomocy – władze gmin często pozostawały poza zasięgiem informacji przekazywanych podczas sztabów z udziałem władz państwowych.
Powrót z Brukseli
W związku z dramatem powodzian premier zdecydował o powołaniu dodatkowego członka rządu, którego zadaniem będzie koordynowanie odbudowy zalanych terenów. Pełnomocnikiem Rady Ministrów został Marcin Kierwiński, który po trzech miesiącach od wyboru zrzekł się mandatu europosła. Minister podjął już pierwsze decyzje – kończą się prace przy tymczasowym moście w opolskich Głuchołazach, miejscowości najbardziej dotkniętej kataklizmem. Kolejnymi istotnymi inwestycjami będą remonty zniszczonych szpitali, szkół i innych obiektów użyteczności publicznej.
Choć zagrożenie powodziowe minęło, przed Polakami jeszcze sporo pracy. Na uporządkowanie miejsc dotkniętych tragedią zostało coraz mniej czasu, ponieważ już niedługo spodziewane są pierwsze mrozy. Ważne jest zaangażowanie obywatelskie i pomoc niesiona z najodleglejszych zakątków kraju. Tylko wspólny wysiłek całego społeczeństwa da nadzieję, że powodzianie wkrótce będą mogli wrócić do normalności.
Fot. nagłówka: Facebook | Ministerstwo Obrony Narodowej
O autorze
Absolwent stosunków międzynarodowych na Uniwersytecie Warszawskim. Od podstawówki zaangażowany w działalność dziennikarską. Najchętniej pisze o polityce krajowej i międzynarodowej oraz sprawach społecznych.
W wolnych chwilach wolontariusz niosący pomoc potrzebującym.
Miłośnik komunikacji miejskiej, dobrej książki i gier planszowych.