W piątek (19 listopada) ulicami Warszawy przeszedł kolejny Młodzieżowy Strajk Klimatyczny – tym razem pod hasłem „3 dekady bezczynności”. To jednak nie jedyny slogan, który był wykrzykiwany przez osoby uczestniczące w zgromadzeniu. I niejedyny, który odzwierciedla emocje generacji Z po wydarzeniach w Glasgow.
„(…) mimo różnic, podziałów i stron”
Na strajkach klimatycznych, podczas debat (jak na przykład w trakcie ostatniego Polskiego Szczytu Klimatycznego w Sejmie) jest jedno stwierdzenie, które zawsze wybrzmiewa głośno: kryzys klimatyczny nie ma barw politycznych.
A powinno wybrzmiewać jeszcze głośniej.
Pogoda podczas ostatniego protestu nie dopisała, co z pewnością wpłynęło w znacznym stopniu na frekwencję. Cały czas padało, a wiele osób uczestniczących później (bardziej lub mniej) swój udział odchorowywało. Ale nie to jest najważniejsze, gdy chodzi o klimat.
Protest song, który został odśpiewany podczas Młodzieżowego Strajku Klimatycznego, zaczyna się słowami: „Czy Ty chwycisz moją dłoń, mimo różnic, podziałów i stron”. Dla mnie, co prawda działaczki partyjnej, nie ma nic piękniejszego od protestów wolnych od politycznych podziałów. Jako Polki i Polacy nie dojrzeliśmy jeszcze do odpowiedniego poziomu kultury politycznej (i z resztą nie ma co się dziwić, patrząc na poziom świadomości obywatelskiej, jak i stan edukacji obywatelskiej w polskiej oświacie), w którym różnice nie biorą góry. Dla mnie samej sporym szokiem był widok dwóch biur deputowanych do Bundestagu przedstawicieli opozycyjnych wobec siebie niemieckich partii obok siebie. Wyobraźcie to sobie: biuro Prawa i Sprawiedliwości oraz Platformy Obywatelskiej w tym samym budynku, ścianę w ścianę. Nierealne.
Stało się jednak tak, że kryzys klimatyczny zyskał w Polsce barwy (w dużej mierze) centrowe i lewicowe. To właśnie na prawicy najczęściej możemy spotkać denialistów klimatycznych, którzy nie potrafią powiązać suszy z globalnym ociepleniem. Młodzi ludzie próbują więc przebijać się do ich świadomości.
Uświadamianie boomerów przynosi skutki
I coraz bardziej im się to udaje. Nie mam tu na myśli greenwashingu wielkich korporacji, które chciały przypodobać się Grecie Thunberg, a polską scenę polityczną.
Dopiero w ostatnich wyborach temat kryzysu klimatycznego, pociągającego za sobą katastrofę klimatyczną, zaczął wybrzmiewać coraz głośniej. Dla mnie jest to bez wątpienia efekt protestów młodych osób, ich inicjatyw i dążenia do tego, aby polityczki i politycy zainteresowali się tematem przykładniej. Dotychczas tylko nieliczne ugrupowania poruszały ten temat, aby nie zyskać przydomków „ekoświrów” i nie oberwać spadkiem w sondażach. Chociaż to tylko jeden z wielu przypadków, w których chęć władzy bierze górę nad kwestiami ideowymi oraz istotnymi społecznie.
Nie każdemu podobały się akcje, w których aktywistki i aktywiści pojawiali się na scenach w trakcie politycznych wieców z dosadnym transparentem. W końcu było to coś nowego i kontrowersyjnego społecznie; banda dzieciaków ostentacyjnie wtargnęła na scenę, stojąc obok znanej osoby, jak równy z równym. A status społeczny w dobie katastrofy klimatycznej naprawdę nie będzie miał znaczenia. Tylko kilka osób stać na lot na Marsa, który zapewne nie byłby skuteczną ewakuacją, gdyż nie wiadomo dostatecznie wiele o tej planecie.
Ilu policjantów potrzeba do ochrony Ministerstwa Klimatu i Środowiska?
Nie sposób odpowiedzieć mi na to jakże trudne pytanie. Pod budynkiem resortu widziałam około piętnastu do dwudziestu funkcjonariuszy, którzy otoczyli kordonem wejście i nie dopuszczali nikogo na chodnik. Nie liczę tu oczywiście tych, którzy byli zaangażowani w pilnowanie zgromadzenia (co istotne podzielonego na trzy sektory, między którymi zabroniono przemieszczania się).
W pewnym momencie jedna z osób, z którą uczestniczyłam w przemarszu zniknęła z mojego pola widzenia. Zaczęłam odruchowo jej szukać. Okazało się, że podbiegła pod Ministerstwo, gdzie dwójka uczestników pomagała jednej z dziewczyn. Wyglądało to dosyć groźnie, więc postanowiłam się dowiedzieć, co się stało.
Gdy próbowałam przedostać się na miejsce, jeden z policjantów zatrzymał mnie szarpnięciem, krzycząc, że mam pozostać w swoim bloku. Pomogło mi dopiero wylegitymowanie się legitymacją dziennikarską. Wówczas inny funkcjonariusz kazał mi czekać, aż przyjdzie jego kolega i przeprowadzi mnie do kolejnego sektora. Tak się nie stało, więc otrzymałam „pozwolenie” na przejście krawężnikiem.
Kiedy dotarłam do skrzyżowania ulicy Wawelskiej z Krzycką, grupa się zatrzymała. Okazało się, że poszkodowana dziewczyna dostała ataku paniki po tym, jak próbowała dostać się na platformę organizatorską (przypomnę, że była jedną z organizatorek i zabezpieczała pochód), a policja zaczęła ją zdejmować. Jeden ze świadków zdarzenia przyznał, że sytuacja mogła eskalować w kierunku zatrzymania nieletniej, skucia jej w kajdanki i przetransportowaniu do radiowozu, jednak dzięki jego interwencji tak się nie stało. Dwie inne osoby cały czas przebywały z nią, próbując ją uspokoić.
Nie opisywałabym tej sytuacji, gdyby nie fakt, że chcę Wam przedstawić zachowanie policji na zgromadzeniu pełnym osób niepełnoletnich, bez swoich opiekunów prawnych.
Jeden z mundurowych podszedł do nas i zaczął zadawać pytania pokroju: „Co się stało Waszej koleżaneczce?” czy „Co z nią ćpaliście?”. Podobnie zachowywał się jeden z ratowników medycznych, który po przyjeździe karetki (na którą czekaliśmy blisko dwadzieścia minut, a miała być w pobliżu), wypytywał nas o to, „co wzięliśmy”.
Cała interwencja trwała kilkadziesiąt minut, a policjanci zniknęli, gdy tylko udało się ustalić z naszą pomocą numery telefonów opiekunów prawnych.
Nie chcę jednak myśleć, co miałoby miejsce, gdyby nikt nie zareagował, a poszkodowana pozostałaby sama.
Co dalej?
Ile jeszcze Szczytów Klimatycznych czeka nas, aby dojść do konsensusu? Aby państwa o stabilnej pozycji ekonomicznej wyznaczyły ambitniejsze cele i daty, a te bogatsze wsparły biedniejsze? Ile jeszcze strajków klimatycznych? Sytuacji, w których młode pokolenie będzie uświadamiało starsze o krytycznej sytuacji, w jakiej znaleźliśmy się wszyscy?
Zostawię Was samych z tymi pytaniami, które według mnie na ten moment są tymi typu bez odpowiedzi.
O autorze
Aktywistka, feministka, studentka I roku politologii na Uniwersytecie Warszawskim. Na co dzień pracuje w Biurze Krajowym Partii Zieloni oraz jako specjalistka ds. ochrony praw człowieka w Biurze Poselskim dr Tomasza Aniśko, szczególnie w zakresie prawa uchodźczego. Miłośniczka podróży w stylu low budget, muzyki alternatywnej, tatuaży, kolczyków, grunge'u i kotów.