„Biała odwaga” w reżyserii Marcina Koszałki na samym początku miała być filmem wspinaczkowym. Zgodnie z późniejszymi ideami, miała dotyczyć zdrady, dramatu człowieka i trudnych wyborów. Końcowo padło na to, że stała się także dziełem zahaczającym o Goralenvolk – temat do dziś mieszczący się w kategorii tabu. Produkcja wzbudzała ogromne kontrowersje już na etapie scenariusza. Kinowa premiera odbyła się 8 marca 2024 roku, jednak niektórych rozczarowała, kolejnych wprowadziła w błąd, a jeszcze innych – poruszyła do bólu. W jaki sposób podpisywane były kenkarty „G” i o co tak naprawdę chodziło we wpajanych góralom ideach? Prześledźmy to raz jeszcze, ponieważ w filmie wątki te nie wybrzmiały wystarczająco dosadnie.
Goralenvolk. Górale, którzy mieli być Niemcami
„Goralenvolk” jest jednym ze słów, którego mieszkańcy Podhala, a być może nawet wszyscy Polacy, wolą unikać. O wątku tym nie mówimy w szkołach, nie poruszamy go przy okazji ważnych dyskusji – udajemy, że nie istnieje. Termin ten może wzbudzać w góralach zawstydzenie, poczucie winy czy też przytłoczenie. To hasło kojarzone ze zdradą, lekkomyślnością, wygodnictwem oraz kolaboracją z agresorem. Po co więc rozdrapywać stare rany i wracać do wątków tak trudnych społecznie, mogących sprowokować skrajne emocje oraz potęgować niechęć do dawnych Podhalan? Możliwe, że odpowiedzi na to pytanie nie zna nawet sam Koszałka. Premiera „Białej odwagi” jest jednak doskonałym pretekstem, aby przełamać długoletnie tabu i przede wszystkim edukować – o historii, wyrozumieniu i o tym, jak rozmawiać na tematy, których wolelibyśmy nie podejmować.
Czym był Goralenvolk?
We wrześniu 1939 roku, po zajęciu przez Niemców Podhala, okupant zaczął propagować ideę, jakoby ludzie zamieszkujący te tereny byli pochodzenia niemieckiego. Inicjatywa o charakterze ideologicznym i administracyjnym rozgrywała się w latach 1939–1944 na terenie istniejącego w ramach Generalnego Gubernatorstwa powiatu nowotarskiego. Miała na celu wmówienie miejscowej ludności rzekomej „narodowości góralskiej” w miejsce polskiej, aby docelowo zgermanizować mieszkańców. Od samego początku Goralenvolk spotykał się zarówno z uznaniem, jak i dezaprobatą. Był zwalczany przez ruch oporu – dużą rolę w tej kwestii odegrała Konfederacja Tatrzańska, a po jej rozbiciu także struktury Rocha oraz Armii Krajowej. 20 stycznia 1945 roku decyzją Polskiego Państwa Podziemnego powieszony został Wacław Krzeptowski, jeden z najbardziej rozpoznawanych działaczy Goralenvolku. Półtora roku później za sprawą sądu w Zakopanem na karę więzienia skazano innych kolaborantów – niektórym z nich udało się zbiec i uniknąć odpowiedzialności.
Samozwańczy „etniczny Niemiec”
Ciekawostką jest to, że główny bohater filmu „Biała odwaga”, Andrzej (Filip Pławiak), wzorowany był najpewniej na realnej postaci historycznej, Henryku Szatkowskim. Sklasyfikować można by go jako jednego z Volksdeutschen – ludzi nieposiadających niemieckiego pochodzenia, jednak których kultura, zwyczaje i przekonania na temat samego siebie mogłyby taką narodowość sugerować. Być może właśnie jego osobiste mniemanie o swojej osobie pozwoliło mu na to, by w okresie świetności III Rzeszy stał się dokładnie tym, kim się stał – przywódcą Goralenvolk i pomysłodawcą powstania jednostki bojowej w ramach Waffen-SS.
Henryk Szatkowski nie był zakopiańczykiem z urodzenia, lecz z wyboru. Po I wojnie światowej zafascynowało go narciarstwo – filmowy Andrzej zaś upodobał sobie wspinaczkę górską. Już za młodu dał się poznać jako świetny organizator, podobno był też charyzmatyczny, co tłumaczy, dlaczego mógłby się odnaleźć jako osoba mająca na celu kształtować przekonania górali. Nie wiadomo jednak, kiedy dokładnie rozpoczęła się jego współpraca z Niemcami. W ramach działań separatystycznych w 1940 roku przygotował memoriał dla władz niemieckich, w którym zakładał wyodrębnienie górali z narodu polskiego. Dwa lata później powstał Komitet Góralski, stanowiący namiastkę władzy samorządowej Goralenvolku. Szatkowski działał tak aż do jesieni 1944 roku. Ostatecznie pod koniec II wojny światowej uciekł z Podhala wraz z wycofującymi się nazistami i zaginął. Pozostawił żonę Marię i dzieci. Filmowego Andrzeja natomiast opuszczono, a on sam zginął – można powiedzieć, że na własne życzenie.
Wątkiem potraktowanym moim zdaniem po macoszemu, lecz z całą pewnością przyciągającym uwagę części publiczności, była natomiast relacja między Andrzejem a Bronką (Sandra Drzymalska). Była ona wzorowana na prawdziwych wydarzeniach, lecz nie w pełni. Jak na łamach „Uważam Rze Historia” pisał wnuk Henryka, Wojciech Szatkowski: „To, że nasza rodzina zachowała czyste sumienie (mimo działalności kolaboracyjnej Henryka), było wynikiem niezwykle przyzwoitego zachowania się mojej babci w czasie wojny”. I faktycznie, filmowa Bronka miała tendencję do nieszablonowego myślenia, lecz jednocześnie często bała się zaznaczyć swoje zdanie i walczyć o bliskie jej wartości. Nie popierała działań mogących pogłębić niesnaski pomiędzy góralami a resztą społeczeństwa polskiego. Stała się jednak postacią niewykazującą dostatecznego zdeterminowania, niezdecydowaną oraz momentami wręcz hipokryzyjną – a wierzę, że nie o takiej Marii Szatkowskiej chcieliby słyszeć jej żyjący krewni.
Bogiem a prawdą. Historia oczami Koszałki
Nieścisłości historyczne, do których pojawienia się dopuścił Koszałka, skłoniły Instytut Pamięci Narodowej do odcięcia się od ostatecznej wersji filmu „Biała odwaga”. Jak możemy przeczytać w jednym z dwóch oświadczeń wydanych na ten temat, niekonsultowane zmiany w scenariuszu „oddalały tekst od realiów historii Podhala i Góralszczyzny, prowadziły też do zafałszowań historycznych”. Dlatego tak istotne jest to, aby jeszcze przed zapoznaniem się z tą produkcją lub po jej obejrzeniu dotrzeć do informacji potwierdzonych przez ekspertów i dzięki temu być w stanie wyciągnąć trafne wnioski na temat kolaboracji góralsko-niemieckiej.
Istota Goralenvolku. „Górale wybierali górali”?
Akcja wydawania odrębnych kart rozpoznawczych koloru niebieskiego z literą „G” w prawym górnym rogu miała być ostatecznym sprawdzianem skuteczności niemieckiej polityki wobec górali. Czy kwestia podpisywania kenkart „G” wyglądała jednak tak łatwo, jak w rozmowie z Onetem przedstawił to Koszałka, twierdząc, że „podczas wypełniania kart identyfikacyjnych w trakcie spisu powszechnego trzeba było wybrać jedną z narodowości: Żyd, Polak, Góral. No to górale wybierali górali”?
Niewątpliwie wśród Podhalan znalazły się takie osoby, które z własnej woli decydowała się na podpisywanie „dedykowanych” dla nich kenkart. Akcja została jednak przeprowadzona częściowo za pomocą gróźb i szantaży. Mam wrażenie, że w „Białej odwadze” fakt ten nie wybrzmiał dostatecznie głośno. Mając do wyboru kartę polską lub góralską, tę drugą przyjęło mniej więcej 17% mieszkańców Podhala. Szczególnie dużo kenkart z literą „G” wydano w Szczawnicy, Kościelisku, Rabce i gminie Ciche, natomiast niezwykle mało – w Krościenku, Zawoi czy Bukowinie Tatrzańskiej. Tam odsetek podpisanych niebieskich kenkart stanowił zaledwie kilka procent.
Ostatecznie, jak wynika z urzędowych zestawień ludności powiatu nowotarskiego ze stycznia 1943 roku, analizujących liczbę podpisanych kenkart z rozróżnieniem na poszczególne warianty, na 175 619 mieszkańców powiatu 81% stanowili Polacy, a jedynie ok. 16% – górale. Statystyki te mogą wydawać się rozbieżne z obrazem przedstawionym w filmie, jakoby mieszkańcy Podhala tłumnie podpisywali kenkarty „G” i chętnie kolaborowali z niemieckimi siłami, nie do końca zdając sobie sprawę z rychłych konsekwencji współpracy.
Czegoś o Goralenvolku można się jednak dowiedzieć
W sposób przykuwający uwagę odbiorcy, długotrwale zapadający w pamięć i dość trafnie przedstawiony został natomiast wątek Goralische Waffen SS Legion. Była to planowana, ochotnicza jednostka Waffen-SS, której liczebność planowano rozbudować aż do 10 000 żołnierzy rekrutowanych spośród organizacji tworzonych przez entuzjastów idei Goralenvolku. Misja jednostki miała być przedstawiana jako służba wartownicza na Wawelu, między innymi u grobu Józefa Piłsudskiego, co może tłumaczyć stosunkowo spore zainteresowanie wstąpieniem w jej szeregi.
Próby jej założenia miały miejsce już w 1942 roku. Jako potencjalni członkowie zgłosiło się 300 osób, z których wytypowano 200 zdolnych do służby wojskowej. W styczniu 1943 roku wspomniani ochotnicy zostali zaproszeni do restauracji w hotelu Morskie Oko na Krupówkach, w której skutecznie upojono śmiałków. Następnie zaprowadzono ich na stację kolejową, gdzie czekał na nich specjalnie podstawiony pociąg do Trawnik – niewielkiej miejscowości pod Lublinem, w której funkcjonował obóz szkoleniowy SS.
Liczne dezercje spowodowały, że na szkolenie dotarło tylko kilkunastu ochotników. Spośród nich zaledwie kilku przyjęto w szeregi Waffen-SS, natomiast resztę wysłano na roboty przymusowe do Niemiec. W odróżnieniu od wątku podpisywania kenkart góralskich, temat Goralische Waffen SS Legion został przedstawiony przez Koszałkę raczej trafnie, a co ważniejsze – okiem współczesnego odbiorcy również humorystycznie, co czyniło go zrozumiałym i łatwo zapadającym w pamięć.
Intencje „Białej odwagi” były dobre, odbiór – niekoniecznie
Mówiąc o Goralenvolku, nie wolno nam posługiwać się skrótami myślowymi ani uproszczeniami. Warto jednak podkreślić, że „Biała odwaga” w oficjalnym dyskursie ani przez chwilę nie była przedstawiana jako film historyczny. Jest to fabularna historia, w moim odczuciu próbująca przede wszystkim przedstawić i wyjaśnić złożoność rodzinnych relacji. Być może film ten wyszedłby dużo lepiej, gdyby koncentrował się wyłącznie na zwaśnionych rodach lub zaprezentowaniu odbiorcy piękna górskich krajobrazów. Jednak z jakiegoś powodu fabuła kręciła się głównie wokół Goralenvolku – mam ochotę wierzyć, że to dobrze.
W „Białej odwadze” historia nieszczęśliwego trójkąta miłosnego miała stać się pretekstem do dyskusji na temat postaw górali wobec niemieckiej okupacji oraz ich stosunku do Goralenvolk. Koszałka postawił jednak na opowiedzenie ekranizowanej historii w sposób niejasny, nie do końca merytoryczny i przede wszystkim – również zdaniem ekspertów – niepokrywający się z faktami historycznymi. Aby w pełni zrozumieć poruszane wątki oraz być w stanie odróżnić prawdę od fikcji, należałoby obejrzeć ten film po wcześniejszym wnikliwym zaznajomieniu się z ideą Goralenvolku, lecz komercyjnemu odbiorcy nie zawsze starczy czasu i chęci na research.
Mimo niepełnej spójności historycznej i zaburzonej osi czasu, „Biała odwaga” stała się filmem, który przełamał tabu i otworzył pole do dyskusji na temat kolaboracji góralsko-niemieckiej w trakcie II wojny światowej. Sposób, w jaki próbowano przedstawić fakty, zapewne oburzył wielu, lecz jednocześnie skupił uwagę widowni, która wcześniej nie słyszała o burzliwej historii ówczesnych Podhalan. Aby efektywnie edukować o istotnych wątkach, potrzebujemy odniesień w kulturze – jednak zrealizowanych w sposób przejrzysty, nie zostawiając miejsca na niezrozumienie.
Fot. nagłówka Adam Golec / materiały promocyjne Monolith Films
O autorze
Studentka dziennikarstwa na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. Interesuje się kinem, polityką i bieżącymi problemami społecznymi. W czasie wolnym amatorka grafiki komputerowej, kawy oraz powieści kryminalnych.