Powołując się na dane Światowego Programu Żywnościowego, liczba ludzi dotkniętych poważnym brakiem bezpieczeństwa żywnościowego wzrosła ze 113 milionów w 2018 do 349 milionów obecnie. To prawie trzykrotny wzrost w zaledwie 5 lat i liczba sięgająca prawie 5% całej światowej populacji. To zatrważająca zmiana, szczególnie że przed pandemią trend był łagodnie spadkowy. Obecnie ten proces absolutnie się odwrócił i przybiera na sile.
Wojna na Ukrainie
Po kryzysie lockdownowym, z którego kraje już wcześniej dotknięte głodem ledwo zaczęły się podnosić, nadeszła wojna na Ukrainie. Z powodu rosyjskiej blokady eksportu ukraińskiego zboża w Afryce śmierć zajrzała w oczy niespotykanej dotąd liczbie ludzi. W lipcu pomiędzy Ukrainą i Rosją zostało podpisane porozumienie o odblokowaniu eksportu żywności z ONZ-em i Turcją jako nadzorującymi negocjacje.
Umowa jednak nigdy nie była wypełniana w 100%. Ukraińskie władze cały czas donoszą, że Rosjanie celowo jak najbardziej przeciągają kontrolę, by do maksimum utrudnić sprawne dostawy.
Teraz Rosja zapowiada, że listopadowe przedłużenie dealu o 120 dni było ostatnim. Powodem mają być sankcje nałożone przez Zachód, które zdaniem Kremla uderzają w ich przemysł rolniczy. Choć żadne takie restrykcje nie weszły w życie, Rosja twierdzi, że wszystkie sankcje finansowe, uderzają również w rynek rolniczy.
W efekcie, pomimo podratowania wciąż obowiązującym dealem z Rosją, dostawy żywności z Ukrainy są znacznie ograniczone. Szczególnie mocno odczuły to organizacje międzynarodowe specjalizujące się w walce z głodem. Koszty operowania Światowego Programu Żywnościowego, dla którego wciąż Rosja i Ukraina są głównym źródłem zasobów, wzrosły o 45% od 2019 roku.
Destabilizacja
Wszelkie kryzysy ekonomiczne prowadzą do destabilizacji politycznej. Kiedy w kryzys ekonomiczny wlicza się również ograniczenie dostępu do żywności, niestabilność społeczna osiąga szczyty.
Obecny kryzys posiada wszelkie cechy mogące doprowadzić do gwałtownych zmian politycznych w wielu krajach na całym świecie. Tylko w tym roku w samej Afryce odbędzie się 10 generalnych wyborów. Najważniejsze z nich to oczywiście te w Nigerii, państwie z największą populacją.
Wybory ostatecznie wygrał kandydat partii rządzącej (All Progressives Congress) Bola Ahmed Tinubu. Przed rozpoczęciem na dobre kampanii wyborczej prawie pewne było, że zwycięstwo zgarnie kandydat albo tej partii, albo największej partii opozycyjnej – People’s Democratic Party. Dotychczas, od przejścia na ustrój demokratyczny w 1999 r., wybory w kraju rozstrzygały się wyłącznie między nimi. Jednak, wraz z upływającym czasem, coraz więcej poparcia zyskiwał outsider – Peter Obi. Przed samymi wyborami wydawało się wręcz, że to on jest faworytem do zwycięstwa. Gdyby objął urząd, możliwa byłaby ogromna zmiana objawiająca się głównie skupieniem na ludziach poniżej 30 roku życia, którzy stanowią ponad 70% populacji kraju.
Pomimo ostatecznego ogłoszenia wyniku, legitymacja prezydenta elekta do sprawowania władzy wciąż nie jest pewna. Przebieg głosowania, a przede wszystkim liczenie głosów, wzbudziło bardzo wiele kontrowersji. By ich uniknąć, przed rozpoczęciem głosowania INEC, nigeryjska komisja wyborcza, zobowiązała się do natychmiastowego opublikowania w internecie wszystkich kart do głosowania. Nie zrobiła tego, co w kraju z długą historią podejrzliwości wobec sprawności demokracji, wzbudziło słuszne pytanie odnośnie prawdziwości wyniku.
Sfrustrowani są głównie młodzi ludzie, którzy w większości oddali swoje głosy na kandydata outsidera. To właśnie jego pojawienie się i zaskakujące poparcie prawie wywróciło nigeryjską scenę polityczną do góry nogami. Taka sytuacja najprawdopodobniej nie miałaby miejsca, gdyby nie skala kryzysu, na którym Peter Obi wypłynął.
Czy Erdogan to przetrwa?
Kryzys żywnościowy i ekonomiczny mogą wywoływać tak niespodziewane zmiany polityczne w dowolnym kraju na świecie. Doskonałym dowodem na to jest arabska wiosna, która doprowadziła do obalenia prawie wszystkich systemów politycznych na Bliskim Wschodzie. Zaczęło się właśnie od niezadowolenia wzrostem cen żywności.
W maju tego roku wybory odbędą się również w Turcji. Ich waga jest gigantyczna. Wynik tych wyborów będzie miał wpływ na politykę Ankary na każdym polu. Będzie musiała zapaść decyzja w sprawie relacji z NATO i tego, czy nowy prezydent pozwoli na rozszerzenie go na północ, akceptując akcesję Szwecji. Kwestią otwartą jest również rola Turcji w mediowaniu pomiędzy Rosją a Ukrainą. To właśnie jej zabiegi doprowadziły do wyżej wspomnianego dealu i to Turcja sprawuje kontrolę nad cieśninami, którymi statki wypływają z Morza Czarnego na oceany świata.
Głód zmusza do ucieczki
Ceny żywności to jeden z najważniejszych tematów obecnej kampanii wyborczej. Jej brak nie wpływa wyłącznie na zwiększenie i tak już ogromnej inflacji – 57% w styczniu. Turcja jest krajem udzielającym schronienie największej liczbie uchodźców na świecie. Według danych ONZ aż 67% migracji na świecie było wywołane właśnie głodem. W 2015 roku fale uchodźców napływających do Turcji zwiększyły się kilkukrotnie, gdy Światowemu Programowi Żywnościowemu skończyły się fundusze w obozach dla uchodźców w Syrii, o czym organizacja mówi wprost.
Jeśli obecna sytuacja się utrzyma, będzie miała ogromny wpływ również na Indie. To właśnie w największej demokracji świata żyje 25% wszystkich niedożywionych. Choć na razie to rozważania czysto teoretyczne, jasnym jest, że to właśnie w Indiach znajduje się najwięcej osób, których problemy ekonomiczne mogą pchnąć poza granicę, za którą nie ma się już nic do stracenia.
Wszelkie zmiany polityczne w Indiach będą kluczowe dla samej Rosji. To Indie pozostają największym cichym wsparciem dla Moskwy, oficjalnie nie obierając stron. Kremlowi przychody ze sprzedaży ropy i gazu do Indii (choć po bardzo zaniżonych cenach) pozwalają na dalsze funkcjonowanie.
Narastający kryzys gospodarczy i żywnościowy, jeśli nie zostanie pokonany, przyniesie ogromne zmiany dla całego świata. W krajach najbardziej nim dotkniętych doprowadzi do destabilizacji, a wynikające z niej zmiany są niemożliwe do przewidzenia. Spowodowane głodem migracje i nieznany wzrost liczby uchodźców bezpośrednio dotkną kraje zamożne.
Fot. nagłówka: Mahmoud Zaza/WFP
O autorze
Zafascynowany tym, jak właściwie działa świat, piszę (i mówię) o polityce międzynarodowej. Kierowany tym poczuciem zacząłem pisać artykuły do Kongresów już w lutym 2022 roku, a obecnie tworzę mój autorski podcast - Sprawy Uparcie Międzynarodowe.